Drukuj Powrót do artykułu

Ks. Seweryniak o Niepokalanym Poczęciu

08 grudnia 2004 | 13:19 | //mr Ⓒ Ⓟ

O dogmacie o Niepokalanym Poczęciu – jego historii, objawieniach w Lourdes i Fatimie, o jego sensie teologicznym mówi ks. prof. Henryk Seweryniak w referacie, wygłoszonym w Wyższym Seminarium Duchowym w Płocku. Publikujemy treść rozważań.

Co przychodzi nam na myśl, gdy mówimy: „Niepokalane Poczęcie”? Najpierw chyba figury maryjne… Kobiety z Księgi Rodzaju, depczącej głowę węża. Apokaliptycznej Niewiasty, obleczonej w słońce, w wieńcu z gwiazd dwunastu. Figury Naszej Pani, Pani Płaczącej, Pięknej Pani z tylu zakonnych czy seminaryjnych ogrodów. Niepokalanej Matki Kościoła z Krościenka… Zdumiewający opis jednej z takich figur znalazłem w tekście Zbigniewa Herberta „Holy Iona, czyli kartka z podróży”, opublikowanym w 2002 roku, a więc już po śmierci poety. Herbert dotarł do tytułowej Holy Iona, miejscowości, leżącej na Hybrydach, blisko brzegu Szkocji, gdzieś w latach siedemdziesiątych. To od tamtego skrawka ziemi we wczesnym średniowieczu rozpoczął św. Kolumban nawracanie Celtów. „Na Holy Iona jest klasztor i kościół – jeden z najpiękniejszych zespołów romańskich Północy – pisze poeta. Osłonięty od zachodu okalającymi wzgórzami, ale mimo to napełniony słoną bryzą, przysadzisty, zbudowany z piaskowca o rudym odcieniu. W środku zabudowań klasztornych – „chiostro”. „Chiostro” włoskie jest zawsze rajem zamkniętym w architekturę arkad, rajem z fontanną, pełnym kolorowych kwiatów i krzewów. Tutaj tylko soczysta trawa, a w środku bardzo nowoczesna, ale nie burząca nastroju rzeźba przedstawiająca Madonnę. Na rzeźbie napis, żeby było dziwniej, po francusku. Napis brzmi: «Leo Lipschitz – Żyd wierny wyznaniu swoich przodków – wyrzeźbił tę Madonnę, aby ludzie porozumieli się między sobą i aby duch zapanował na ziemi»”.
Pamięć przywołuje też świadków „życia pięknego dogmatu”: Katarzyna Labouré, bł. Pius IX, św. Bernadetta Soubirous, Alfons Ratyzbonne, s. Barbara Samulowska, św. Maksymilian Kolbe, bł. Hiacynta, bł. Franciszek, s. Łucja karmelitanka – dzieci fatimskie, Piernina Gilli, Gertruda von Le Fort, Teilhard de Chardin, sługa Boży Pius XII, Prymas Stefan Wyszyński, Tomasz Merton, ks. Franciszek Blachnicki, Jan Paweł II… Ludzie pochodzący z różnych ojczyzn duchowych, nieraz z bardzo odległych. A także miejsca: Rue du Bac, Bazylika Watykańska, San Andrea delle Fratte, Lourdes, Gietrzwałd, Fatima, Niepokalanów, Komańcza, Krościenko, Medjugorje, Kibeho, Damaszek, Plac św. Piotra w Rzymie…

Ten dogmat naprawdę żyje… Żyje przez znaki Boże, którymi są objawienia Maryjne; przez kontemplację i owoce życia licznych świętych; przez nauczanie tych, którzy – jak pisał już w II wieku św. Ireneusz – wraz z sukcesją apostolską – otrzymali niezawodny charyzmat prawdy; przez tajemnicze piękno swoich figur i muzycznych taktów Ave Maria. Przyjrzyjmy się więc najpierw na kilku przykładach – miejsc i ludzi – jakie znaczenia odkrywa przed nami życie dogmatu Niepokalanej… A potem pomedytujmy nad tym, jak pozostać Jej wiernym w naszych czasach…

Rue du Bac i Alfons Ratisbonne – poręka wiary w czasach niewiary

27 listopada 1830 r., na długo przed uroczystą proklamacją dogmatu Niepokalanego Poczęcia, w kaplicy sióstr szarytek w Paryżu przy rue du Bac zakonnicy Katarzynie Labouré ukazuje się Maryja Panna, dająca ludzkości do ręki cudowny medalik… Na srebrnej, a najczęściej ubożuchnej aluminiowej blaszce, jest przedstawiona Niepokalana, zsyłająca ze swych dłoni na kulę ziemską promienie światła. U jej stóp słowa: „O Maryjo, bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy”. Miliony, miliony medalików poszły w świat…

Objawienie z Rue du Bac znalazło jakiś czas potem swoje potwierdzenie w nawróceniu i dziele Alfonsa Tobiasza Ratisbonne, młodego bankiera żydowskiego ze Strasburga. Tuż przed zawarciem związku małżeńskiego Ratisbonne wyrusza w podróż na Wschód i Sycylię. Potem jest krótko w Neapolu i w Trzech Króli 1842 roku dociera do Rzymu. 20 stycznia roku wraz z przyjacielem baronem de Bussieres jest na przejażdżce ulicami Rzymu. Zatrzymują się przy kościele San Andrea delle Fratte. Zmarł bowiem ambasador Francji i de Bussieres chce rozmówić się z księdzem w sprawie obrzędu pogrzebu. Ratisbonne, wojujący ateista, wchodzi także do kościoła. Idzie wzdłuż bocznej nawy i zatrzymuje się przy kracie jednej z kaplic. Nagle – odtąd posługuję się słowami dziennikarza André Frossarda, rozmówcy Jana Pawła z książki „Nie lękajcie się!” – nie widzi już nic. A raczej widzi tylko jedno: z całej budowli przed jego oczyma pozostaje tylko ta symetryczna kaplica z bocznej nawy…. Kaplica, która nagle rozświetla się nadnaturalną i promieniującą jasnością… Po środku, na ołtarzu, Ratisbonne dostrzega pełną majestatu i słodyczy, cudownie piękną kobietę, okrytą, jak Chrystus przemieniony, tak olśniewającymi szatami, że „żaden wytwórca sukna już bardziej olśniewających wytworzyć nie zdoła”, podobna do Dziewicy z medalika, który przez kurtuazję przyjął z rąk de Bussieresa. Zalewa go eksplodujące światło… W jednej chwili dokonuje się nawrócenie, tak podobne do tamtego sprzed wieków, które przeżył św. Paweł. Ratisbonne zostaje ochrzczony, wstępuje do Towarzystwa Jezusowego, gdzie w 1848 roku przyjmie święcenia kapłańskie. W 1852 r. wyjedzie do Jerozolimy, gdzie wstąpi do zgromadzenia Braci Matki Bożej z Syjonu i będzie do końca życia prowadził działalność misyjną wśród żydów i muzułmanów. Będzie m.in. odbywał rekolekcje w karmelu w Betlejem, w ermitażu do dziś tam istniejącym. Umrze w 1884 roku, w Ain Karin.

I jedno jeszcze słowo… Dlaczego przywołałem André Frossarda? Wiemy dobrze, że Frossard, syn pierwszego sekretarza Komunistycznej Partii Francji, także pochodzenia żydowskiego, 8 lipca 1935 roku przeżył podobne doświadczenie mistyczne w kaplicy przy rue d’Ulm w Paryżu. Z tym, że źródłem jego cudu był Najświętszy Sakrament. Ale historia Ratisbonne stała się dla francuskiego dziennikarza poręką prawdziwości własnego doświadczenia wobec trybunału niewierzącego świata – powołując się na nie dowodzi wiarygodności osobistego doświadczenia mistycznego i zmaga się oponentami, którzy – jak pisze – ateizm i wątpienie wynieśli do rangi cnoty i odmawiają Bogu prawa do obecności w sercu toczącej się historii i w sercu człowieka.

Lourdes i Maksymilian Kolbe – znak świętości w czasach „ludzi ziemi nieświętej”

Gdy 8 grudnia 1854 roku w Bazylice Watykańskiej rozległy się pamiętne słowa wzruszonego bł. Piusa IX, zastanawiano się, czy była to nieodpowiednia chwila na ujawnienie prawdy o Niepokalanym Poczęciu. Odpowiedź przyszła niedługo… 11 lutego 1858 r. rankiem, w Lourdes, małym podpirenejskim miasteczku, trójka dziewcząt: czternastoletnia Bernadetta Soubirous… nie opowiadam dalej, ta historia jest bardzo znana. Przytoczę tylko opinię René Laurentina, wielkiego badacza objawień w Lourdes, który stwierdza, że największym znakiem prawdziwości 18 objawień z okresu 11 – 16 lutego1858 r. jest zachowanie Bernadetty. Laurentain odnalazł m.in. raport komisarza Jacomet z pierwszego przesłuchania Bernadetty 21 lutego. Zapis jest taki: Komisarz: „A więc, Bernadetto, twierdzisz, że widziałaś Sainte Vierge?” Bernadetta: „Ja nie mówię, że widziałam Świętą Panienkę”. Komisarz: „Aha, zgoda. Więc nic nie widziałaś”. Bernadetta: „Ależ nie, coś widziałam”. Komisarz: „To co widziałaś?” Bernadetta: „Coś białego”. Komisarz: „Coś, czy kogoś?” Bernadetta: „Coś (Aqueró) o postaci młodej dziewczyny”. Komisarz: „I to coś nie powiedziało ci: jestem Świętą Panienką?” Bernadetta: „Aqueró nie powiedziało mi tego”. 25 marca Bernadetta – na wyraźne życzenie ks. proboszcza Peyramale – zapytała cztery razy Aqueró, jak się nazywa. Usłyszawszy odpowiedź, uradowana biegnie i przekazuje ją proboszczowi: Immaculad Cou…chetsiou. Proboszcz: „Czy wiesz, co to znaczy?” Bernadetta: „Nie”. Proboszcz: „Więc jak możesz to mówić, jeśli nie rozumiesz?” Bernadetta: „Powtarzałam to sobie całą drogę”. Tego wieczoru proboszcz posłał „całkiem logiczny” list do biskupa: „Przecież Maryja nie jest swoim poczęciem”.

Immaculad Cou…chetsiou… Słowa poświadczone przez wizjonerkę z Lourdes zastanawiały innego wielkiego świętego, który sam stał się znakiem Niepokalanej w XX. wieku – św. Maksymiliana Kolbego. Wizja dwóch koron, Msza prymicyjna u San Andrea delle Frate przy ołtarzu nawrócenia Ratisbonne’a, Rycerstwo Niepokalanej (16 października 1917!), Niepokalanów mazowiecki, Niepokalanów japoński… Życie Maksymiliana stało się dosłownie odpowiedzią na wcześniejszy wybór, opowiedziany przez jego matkę w historii o dwóch koronach. A co z jego mariologią? Niesie ona ze sobą rozmaite akcenty. Ale św. Maksymilian co do jednego nie pozostawia wątpliwości: uważa on Niepokalane Poczęcie za najgłębsze imię Maryi. I nie waha się snuć porównania z wydarzeniem krzewu ognistego opisanym w Wj 3, 14n. Bernardetta – jak ongiś Mojżesz Boga – pyta Maryję o imię. Słyszy: Immaculad Cou…chetsiou… Maryja przypomina w tym imieniu, że jest poczęciem, a więc stworzeniem, zaczęła istnieć w czasie. Jest to jednak poczęcie niepokalane, takie jakie wyszło ongiś, przy stworzeniu, z ręki Boga. Dla Maksymiliana ważna jest nie tylko wolność od… od grzechu pierworodnego, ale przede wszystkim wolność do… Do świętości. Do pierwotnej świętości, jak modlimy się w prefacji o świętych.

Fatima i Jan Paweł II – znak dla narodów

13 maja do 13 października 1917. Cova da Iria w pobliżu portugalskiej Fatimy… Trójka dzieci, najbiedniejszych z biednych, najprostszych z prostych… Bł. Hiacynta, bł. Franciszek i żyjąca do dziś Łucja… Niepokalana, zapowiadając tragiczną przyszłość, zobowiązuje wierzących do stawienia czoła złu. Orężem ma być: odmawianie Różańca, czynienie pokuty, modlitwa za dusze w czyśćcu cierpiące, szerzenie orędzia pokoju, zaufanie Bogu, nawrócenie i poświęcenie Niepokalanemu Sercu Maryi Rosji, a także całego świata…

Dopiero wybuch rewolucji październikowej, a następnie jej konsekwencje i II wojna światowa, pozwoliły dostrzec dramatyczną aktualność fatimskich widzeń. Dopiero papieże Pius XII i Paweł VI podejmują próby odpowiedzi na życzenia Niepokalanej. Podobnie w krajach Europy zachodniej tu i ówdzie trwają modły o nawrócenie Rosji. W Polsce natomiast i we wszystkich krajach bloku wschodniego nabożeństwo fatimskie jest tępione przez władze komunistyczne… I oto stąd właśnie przychodzi Papież opisujący swoją posługę krótkim Totus tuus… Przełomowym momentem, który rozpoczął upadek „imperium zła” będzie zamach na jego życie 13 maja 1981 r., w czasie środowej audiencji generalnej, w 64. rocznicę objawień fatimskich. Warto wczytać się w tych dniach we fragmenty „Przekroczyć próg nadziei”, w których Jan Paweł II interpretuje to wydarzenie. Najpierw Jan Paweł II jakby starał się zrozumieć te miliony ludzi, którzy poszli za komunizmem. Mówi więc, że wyrósł on ze sprzeciwu świata pracy wobec ludzkiej niesprawiedliwości, chciał więc być lekarstwem na niesprawiedliwość. To lekarstwo jednak – Papież cytuje Leona XIII z Rerum novarum – stało się groźniejsze od samej choroby. I, rzecz charakterystyczna, zaraz potem Ojciec Święty przechodzi do Fatimy. Cóż „powiedzieć – pyta – o trzech portugalskich dzieciach z Fatimy, które nagle, w przeddzień wybuchu rewolucji październikowej usłyszały, że «Rosja się nawróci», «że na końcu moje Serce zwycięży»…? Tego nie mogły one wymyślić. Nie znały na tyle historii i geografii, a jeszcze mniej orientowały się w ruchach społecznych i rozwoju ideologii. A jednak to właśnie się stało, co zapowiedziały. Może również na to został wezwany z «dalekiego kraju» ten Papież, może na to był potrzebny zamach na Placu św. Piotra właśnie 13 maja 1981 r., ażeby to wszystko stało się bardziej przejrzyste i zrozumiałe, ażeby głos Boga mówiącego poprzez dzieje człowieka w «znakach czasu» mógł być łatwiej słyszany i łatwiej zrozumiany? […]”.

„Ażeby głos Boga mówiącego poprzez dzieje człowieka w «znakach czasu» mógł być łatwiej słyszany i łatwiej zrozumiany”… Będąc jeszcze w klinice Gemelli, Jan Paweł II polecił, aby przyniesiono mu wszystkie dokumenty związane z Fatimą. Wszystkie, także to, co od dawna nazywano trzecią tajemnicą fatimską. A potem wydarzenia potoczą się już szybko. W przeddzień święta Zwiastowania, 24 marca 1984 roku, statua fatimska zostaje przewieziona do Rzymu i umieszczona w prywatnym apartamencie Papieża. Jan Paweł II czuwał przy niej całą noc. 25 marca 1984 r. przed figurą ustawioną na dziedzińcu Bazyliki św. Piotra, otoczony biskupami całego świata, Papież dokonuje zawierzenia i poświęcenia świata Maryi. „W szczególny sposób – mówi – zawierzamy Ci i poświęcamy tych ludzi i te narody, które tego zawierzenia i poświęcenia najbardziej potrzebują”. Wieczorem tego samego dnia Ojciec Święty zaprasza do siebie biskupa Fatimy i wręcza mu szkatułkę z pociskiem wyjętym 13 maja 1981 r. z jego ciała. Odtąd krąg fatimskich tajemnic – jak ktoś pięknie napisał – zaczął się zacieśniać. Siostra Łucja, żyjąca wizjonerka z Fatimy, zapytana, czy teraz Rosja jest już poświęcona, tak, jak życzyła sobie tego Maryja, odpowiedziała: „Tak, teraz już tak”. Ustanowiono hierarchię kościelną w krajach byłego ZSRR, odrodził się skazany na zagładę Kościół greckokatolicki, l grudnia 1989 r. Michaił Gorbaczow spotyka się z Janem Pawłem II w Watykanie, a w uroczystość Niepokalanego Serca Maryi 1991 roku następuje ostatni akt Związku Sowieckiego.

13 maja 2000 roku, w 83. rocznicę objawień Matki Bożej, Jan Paweł II przewodniczy w Fatimie Mszy Świętej, podczas której wynosi do chwały ołtarzy Franciszka i Hiacyntę, świadków wydarzeń z 1917 r. „Na mocy Bożego zamysłu – mówi Papież – zstąpiła z nieba na ziemię, poszukując maluczkich wybranych przez Ojca, «Niewiasta obleczona w słońce» (Ap 12, 1). Przemawia do nich matczynym głosem i sercem: wzywa ich, aby złożyli samych siebie w ofierze zadośćuczynienia, sama zaś obiecuje doprowadzić ich bezpiecznie do Boga. Z Jej macierzyńskich dłoni promieniuje światłość, która przenika ich do głębi, tak że czują się zanurzeni w Bogu, niczym człowiek, który – jak sami powiedzą – przegląda się w lustrze. […]. Orędzie Fatimy wzywa do nawrócenia, ostrzega ludzkość, aby nie stawała po stronie smoka, który «ogonem zmiata trzecią część gwiazd niebieskich i rzuca je na ziemię» (por. Ap 12, 4). […] Niech nikt nie udaremnia […] krzyża!”. To już nie o Rosję tylko chodzi i Ojciec Święty wyraźnie to podkreśla… Coraz pilniejsza staje się potrzeba nawrócenia na Zachodzie, coraz groźniejsza – „apostazja sytego człowieka Zachodu”, który godzi się na oświecenie, ale nie dziedzictwo chrześcijańskie, który stawia meczety w Grenadzie, wyrzuca religię ze szkół, sprzedaje kościoły, zakazuje noszenia wyraźnych oznak wiary, nie chrzci połowy swoich dzieci, jak to już ma miejsce w Hamburgu. To jest naprawdę europejski dramat. Cokolwiek by jednak nie mówić i nie myśleć o przyszłości, nad instytucjami Unii Europejskiej wciąż powiewa flaga zaprojektowana na początku lat 50. przez Arsene Heinza: 12 gwiazd na niebieskim tle, symbol „Niewiasty obleczonej w słońce”, przyjęty i wywieszony właśnie 8 grudnia 1955, w uroczystość Niepokalanej, w katedrze w Strasburgu. Ta flaga powinna być naszym wyzwaniem.

Powracanie do znaku…

Czujemy się dziedzicami tamtych wydarzeń, ludzi, miejsc. Skrzętnie odnotowujemy znaki. Ale przecież nie sposób w tym momencie nie pomyśleć o tylu katechetach, którzy dzisiaj – w obawie przed wyśmianiem – ani słowem nie wspomną o tej prawdzie. Nie sposób nie wspomnieć szukających, wrażliwych, którzy wręcz boją się gipsowych figur Niepokalanej, otoczonych sztucznymi, plastikowymi kwiatami… Boją się ludzi wynoszących pod niebiosa Jej niepokalaność, a skrywających własną niezdolność w radzeniu sobie z samotnością, z seksualnością… Nie sposób nie pomyśleć o naszych braciach prawosławnych, tak przecież kochających Maryję, a nauczających, że nie mogła być wyjątkiem od grzechu Adamowego. Wyjątkiem był jedynie Jezus Chrystus, ale on został poczęty w niezwykły sposób – z Ducha Świętego. O naszych braciach protestantach, którzy pytają, dlaczego tyle dogmatów, znaków, objawień nam trzeba. Czy nie wystarcza tamten, jeden, dany wraz z Pismem Świętym?

Odpowiadamy dzisiaj, w 150. rocznicę ogłoszenia dogmatu Niepokalanego Poczęcia, z pokorą: dogmat jest – tylko i aż… – otwarciem okna Kościoła na Boży świat wiary, na Boże znaki… Świat, który otworzył ten dogmat, okazał się niezwykle bogaty, rozległy. W każdym z objawień mamy do czynienia ze znakami i orędziami o charakterze eschatologicznym. Ze znakiem niewiasty obleczonej w słońce… Trzy wieki temu św. Ludwik Grignion de Montfort tak to opisał: pierwsze przyjście Jezusa dokonało się w poniżeniu, dlatego też Jego Matka była pokorną służebnicą, ukrytą przed światem. Na końcu czasów Chrystus objawi się w całej wspaniałości, a Jego Matka poprzedzi Go jako jaśniejący znak poprzedzający koniec historii.

Jak się ten znak ma do naszego życia? Dogmat Niepokalanej uświadamia nam najpierw, że każdą, każdego z nas Pan Bóg w Chrystusie – jak powie św. Paweł w Liście do Efezjan – „wybrał przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem” (Ef 1,4). To znaczy, że nawet w świecie opanowanym przez grzech wygody, pośpiechu, rozpaczy i obojętności, w samym centrum naszego istnienia znajduje się pewien punkt, niepokalany przez grzech i ułudę, ostrze czystej prawdy, iskra, która należy bez reszty do Boga… Grzech, który od początku kształtuje dzieje ludzkości, nie sięga tak głęboko do naszego wnętrza, jak sam Stwórca – obecny tam najgłębiej. „Dogmat o Niepokalanej – napisze Gertruda von Le Fort w jednym z esejów – jest objawieniem tego, jakim był człowiek przed swoim upadkiem, ukazuje on nieskalane oblicze stworzenia, ukazuje Boskie podobieństwo w człowieku”. Niepokalane Poczęcie jest zatem najszczególniejszym znakiem naszego powołania. To ta myśl, wyraźnie już wypowiadana językiem swoich czasów przez św. Maksymiliana, była bodaj najdroższa słudze Bożemu ks. Franciszkowi Blachnickiemu, od którego wiele, wielu z nas uczyło się oddania Niepokalanej. Mówił nam: Niepokalana, to najdoskonalszy wzór Nowego Człowieka. Nowy Człowiek – to jest twoje podstawowe powołanie. Dlaczego jest tak ważne, byś znał swoje powołanie, mimo że jego pełna realizacja wydaje się jeszcze tak odległa? Jako Nowy Człowiek w Chrystusie musisz wiedzieć, kim jesteś: to jest twoja tożsamość. To jest twój właściwy obraz samego siebie. Jeśli myślisz o sobie w kategoriach negatywnych: „jestem nic nie warty”, „nikomu nie jestem potrzebny”, „moje życie nie ma zbyt wielkiej wartości, nie ma sensu”, „nikt mnie nie kocha”, „jestem odrzucony, potępiony”, „pewnie pójdę do piekła”, „jestem pozostawiony samemu sobie” itd., to prawdopodobnie swoje życie kształtujesz według własnych myśli, urzeczywistniasz siebie według tego negatywnego obrazu. Co gorsza, żyjesz w kłamstwie i to kłamstwo kształtuje twoje życie. Być może wiele zła, jakie popełniłeś w życiu, wynika z tego, że jesteś przekonany, że nic dobrego nie potrafisz zrobić, a Bóg pewnie już odwrócił się od ciebie. Ten fałszywy obraz siebie, zamyka cię również na innych, grasz przed nimi kogoś innego niż jesteś, ponieważ gdzieś głęboko tkwi w tobie przekonanie, że nikt nie pokocha ciebie takiego, jakim jesteś naprawdę. Dlatego ciągle odkrywaj, kim jesteś w Chrystusie. Nie dzięki swoim zasługom, ale w Nim! I spróbuj żyć według tego obrazu! Masz stać się takim człowiekiem, jakim Bóg pragnie byś był, wolny od grzechu i poniżenia. Wprawdzie urodziłeś się obciążony brzemieniem grzechu pierworodnego, jednak Bóg po to dał ci życie, aby doprowadzić cię do pełni człowieczeństwa. Przyjmij Niepokalaną do swojego serca!”

Za duży wiatr na moją wełnę… – powie ktoś. Niech mu wtedy pomocą będzie nasz współbrat w szukaniu – Czesław Miłosz. Od niego wziąłem tytuł: „…Pozostać wierny Twojej niedocieczonej intencji”. Parę lat przed odejściem poeta napisał długi „Traktat teologiczny”. Prosi w nim: „Miejcie zrozumienie dla ludzi słabej wiary”. A kończy fragmentem zatytułowanym „Piękna Pani”.

Piękna Pani, Ty, która dzieciom ukazałaś się w Lourdes i Fatima.
Najbardziej wtedy, jak mówią dzieci, zdumiała je
Twoja niewysłowiona śliczność.

Jakbyś chciała przypomnieć, że piękno jest
jednym z komponentów świata.
Co mogę potwierdzić, bo byłem w Lourdes
pielgrzymem u groty, kiedy szumi rzeka
i na czystym niebie nad górami widać rąbek księżyca.
Stałaś, mówią dzieci, nad niedużym drzewkiem,
ale Twoje stopy unosiły się na około dziesięć centymetrów
nad jego liśćmi.

Miałaś ciało nie zjawy, ale z niematerialnej materii,
i można było rozróżnić guziki Twojej sukni. […]

Moja obecność tutaj była zamącona

Obowiązkiem poety, który nie powinien schlebiać
ludowym wyobrażeniom.

Ale pragnie pozostać wierny Twojej niedocieczonej intencji

Ukazywania się dzieciom w Lourdes i Fatima.

ks. Henryk Seweryniak

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.