Drukuj Powrót do artykułu

Milcząca dusza – rozmowa o książce

23 lipca 2025 | 08:52 | Piotr Słabek | Kraków Ⓒ Ⓟ

Nakładem Wydawnictwa M ukazał się dziennik Elżbiety Leseur „Milcząca dusza”. O jej samotności w małżeństwie, niezachwianej pogodzie ducha i głębokim szacunku do ateistów w rozmowie z KAI mówi Magdalena Dobosz, redaktorka książki.

Piotr Słabek (KAI): Historia Elżbiety i Feliksa Leseurów stała się w Polsce znana za sprawą ich biografii „Połączeni przez miłość, podzieleni przez wiarę”. Przypomnijmy pokrótce, co to za historia.

Magdalena Dobosz (Wydawnictwo M): Państwo Leseur żyli we Francji na przełomie XIX i XX wieku. Feliks był dziennikarzem, Elżbieta nie pracowała zawodowo, ale ciągle się dokształcała i udzielała charytatywnie. Byli niezwykle zgodnym, kochającym się małżeństwem pomimo tego, co ich dzieliło: Elżbieta była osobą głęboko wierzącą, zaś Feliks był ateistą wrogo nastawionym wobec wszystkiego, co religijne, a więc także wobec wiary swojej żony. Elżbieta postanowiła jednak nie nawracać męża, a nawet nie rozmawiać z nim o Bogu, tylko świadczyć o Nim przykładem. Cały czas też modliła się w intencji męża. Po jej śmierci Feliks, nadal niewierzący, dowiedział się, że pisała dziennik. Jego lektura wywarła na nim wielkie wrażenie, ponieważ odkrył, kim tak naprawdę była jego żona. Następnie nawrócił się, a po jakimś czasie wstąpił do dominikanów.

Polskie wydanie dziennika nosi tytuł „Milcząca dusza”. O czym – i dlaczego – milczała Elżbieta?

Jej milczenie miało kilka wymiarów. Przede wszystkim Elżbieta milczała na temat swojej wiary i Pana Boga. Ponieważ Feliks był zagorzałym ateistą i antyklerykałem, oboje obracali się w środowisku osób niewierzących, wrogo nastawionych do Kościoła. Elżbieta wiedziała, że dyskutowanie, przekonywanie, nawracanie wywoła skutek odwrotny do zamierzonego, zrodzi tylko niepotrzebny zamęt, a nawet może kogoś zranić. Niezwykle szanowała czyjeś prawo do podążania za własnym sumieniem. Zamiast więc nawracać, starała się towarzyszyć swoim przyjaciołom na ich drodze i powierzać ich Bogu. Szczególnie zaś modliła się z Feliksa, za którego ofiarowała całe swoje cierpienie fizyczne i psychiczne. O nich również wolała milczeć. Ponadto Elżbieta milczała na temat swojego dziennika i innych pism, które Feliks odkrył dopiero po jej śmierci.

Mówi się, że dzienniki piszą osoby samotne. Jak było w przypadku Elżbiety?

Elżbieta była osobą niezwykle towarzyską, otoczoną ludźmi, którzy ją kochali, a jednocześnie była bardzo samotna duchowo, co jasno wynika z jej zapisków. Nie mogła dzielić najważniejszej sfery swojego życia z ukochanym mężem, który nie dość, że jej nie rozumiał, to jeszcze w głowie mu się nie mieściło, jak jego inteligentna, wykształcona i oczytana żona może wierzyć w Boga. Elżbieta miała niewiele osób, z którymi mogła o tym rozmawiać – byli to na pewno jej kierownik duchowy oraz siostra zakonna, z którą korespondowała. Zostało jej więc spisywanie swoich refleksji na papierze. „Milcząca dusza” jest przede wszystkim zapisem jej duchowej drogi, ale też codziennych radości, zmagań i trosk.

Decyzję o wydaniu dzieła Elżbiety podjął Feliks. We wstępie do dziennika napisał: „Zagłębiałem się w lekturze, a cały mój byt duchowy doznawał wstrząsu. (…) Pojąłem jasno intymny sens jej życia, tak wspaniałego w swej pokorze, i zacząłem doceniać blask wiary, której tak cudowne skutki widziałem. Oczy mej duszy powoli się budziły”. Czym był dla Feliksa dziennik jego żony?

Impulsem do zmian, relikwią po ukochanej żonie, głosem Elżbiety, miejscem spotkania z nią. Feliks wielokrotnie wracał do tych zapisków, analizował je, myślał o nich, przeżywał. Pozwalał im w sobie pracować. Lektura tego dziennika pozwalała mu cofnąć się w czasie i zreinterpretować przeszłość, która nagle ukazała mu się w pełnym świetle. Stopniowo wszystko zaczęło mu się układać. Czytanie tych zapisków było dla niego również bardzo bolesne, ponieważ zaczynał rozumieć nie tylko motywacje swojej żony i jej bogate życie wewnętrzne, ale również to, ile bólu i cierpienia jej przysparzał, wyśmiewając jej najgłębsze przekonania.

Powiedziała pani, że Elżbieta wiele cierpiała, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Jednak na zdjęciu, które widnieje na okładce, jest uśmiechnięta, można by nawet powiedzieć, że promienieje…

Na tym właśnie polega fenomen Elżbiety. Przy całym swoim cierpieniu fizycznym (chorowała na nowotwór piersi, a potem wątroby, który dawał bardzo bolesne objawy, by w końcu przynieść śmierć), psychicznym (nie mieli z Feliksem dzieci, Elżbieta nieraz też pisała, że czuje się bezużyteczna) i duchowej samotności, spowodowanej wrogością jej męża, Elżbieta była osobą niezwykle ciepłą i pogodną, miała w sobie prawdziwy Boży pokój, o czym pisze w dzienniku. Siłę czerpała zdecydowanie od Boga, ale też od Feliksa, który bardzo ją kochał, dbał o nią i trwał przy niej wiernie niezależnie od okoliczności. Do końca życia otaczało ją też grono przyjaciół, którzy tłumnie odwiedzali ją w domu, kiedy z powodu choroby nie mogła już wychodzić. Przychodzili do niej po radę, zaczerpnąć tej niespotykanej pogody ducha, siły, nadziei. Elżbieta promieniowała światłem, którego źródła jeszcze wtedy nikt nie rozumiał.

Dziennik Elżbiety powstał sto lat temu. Co może on wnieść do życia współczesnego człowieka?

Elżbieta pokazuje nam, że milczenie ma czasem większą wartość niż działanie. Możemy uczyć się od niej, jak zachować pogodę ducha i wewnętrzną radość niezależnie od okoliczności, w jaki sposób dawać siebie innym, a jednocześnie siebie nie stracić. Elżbieta zostawiła też jasne wskazówki, jak budować relacje z osobami o innych poglądach: „Nie akceptować wszystkiego, lecz wszystko rozumieć, nie popierać wszystkiego, lecz wszystko wybaczać, nie przyjmować wszystkiego, ale szukać we wszystkim cząstki prawdy, która się tam znajduje”. Czytając ten dziennik, w ogóle nie ma się wrażenia, że powstał tak dawno; jest dokładnie odwrotnie: im głębiej wchodzi się w jego treść, tym bardziej widać, jak jest aktualny.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.