Homilia abp. Marka Jędraszewskiego podczas nieszporów w ramach Kapituły Generalnej Zakonu Kaznodziejskiego | 6 sierpnia 2025
Rok: 2025
Autor: abp Marek Jędraszewski
Osiem (według Mateusza i Marka: tylko sześć) dni minęło od dwóch jakże znamiennych wydarzeń, jakie miały miejsce u źródeł Jordanu, niedaleko Cezarei Filipowej – to znaczy od wyznania Piotra, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Boga żywego (por. Mt 16, 16), i od gwałtownego skarcenia Piotra przez Jezusa, budzącymi prawdziwy lęk Jego słowami: „Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo myślisz nie na sposób Boży, lecz na ludzki” (Mt 16, 23b). Po upływie tych dni Jezus „wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na górę, aby się modlić” (Łk 9, 28b).
Cel Jego modlitwy był podwójny: z jednej strony oddanie przezeń chwały Ojcu, natomiast z drugiej doprowadzenie do tego, aby Piotr i pozostali Apostołowie nauczyli się myśleć – a w konsekwencji i działać – „na sposób Boży, a nie ludzki”. Dlatego też najpierw zostało dane uczniom doświadczenie boskiej natury Jezusa. Jak pisze św. Łukasz, „gdy [Jezus] się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe” (Łk 9, 29). Zaraz potem nastąpiło niezwykłe potwierdzenie tego, co w okolicach Cezarei Filipowej mówił On o czekającym Go w Jerozolimie losie. „Oto dwóch mężów rozmawiało z Nim. Byli to Mojżesz i Eliasz. Ukazali się oni w chwale i mówili o Jego odejściu, którego miał dokonać w Jerozolimie” (Łk 9, 30-31). Mojżesz reprezentował Prawo, nadane niegdyś przez Boga synom Izraela, przebywającym na pustyni Synaj i zdążającym do Ziemi Obiecanej. Natomiast Eliasz był symbolem proroków, z ogromną żarliwością upominających się o to, aby Żydzi pozostali wierni Jedynemu Bogu, przestrzegając zasad Dekalogu. To zapewne przede wszystkim do Mojżesza i Eliasza odwołał się później, po spełnieniu swej mesjańskiej misji w Jerozolimie, zmartwychwstały Jezus, gdy pod postacią wędrowca dołączył się do dwóch uczniów zdążających do Emaus, pouczając ich: „Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały?». I zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego” (Łk 24, 26-27).
„[Apostołowie] ujrzeli [zatem] Jego chwałę” (Łk 9, 32b) – tę chwałę, jaką Boży Syn miał u Ojca „pierwej, zanim świat powstał” (por. J 17, 5b). Została ona potwierdzona przez słowa Boga Ojca: „To jest Syn mój, Wybrany” (Łk 9, 35b). Po latach, św. Piotr nawiązując do tego wydarzenia, napisze w swoim Drugim Liście: „[Chrystus] otrzymał bowiem od Boga Ojca cześć i chwałę, gdy taki oto głos Go doszedł od wspaniałego Majestatu: To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie. I słyszeliśmy, jak ten głos doszedł z nieba, kiedy z Nim razem byliśmy na górze świętej” (2 P 1, 17-18).
Trudno się zatem dziwić, że Apostołowie zapragnęli na stale przebywać na Górze Tabor i ciągle trwać w doświadczanej przez nich chwale Chrystusa. Dlatego też „Piotr rzekł do Jezusa: «Mistrzu, dobrze, że tu jesteśmy. Postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza»” (Łk 9, 33b). Jednakże wydarzenie Przemienienia dobiegło nagle końca. „Jezus znalazł się sam” (Łk 9, 36b), aby podjąć mesjańską drogę do Jerozolimy. Wraz z Nim z Góry Tabor zaczęli schodzić również Apostołowie. Wracali do niełatwej, wręcz trudnej rzeczywistości, mając ciągle w swym sercu skierowany wprost do nich głos Boga Ojca: „Jego słuchajcie!” (Łk 9, 35c).
Słyszeli zatem jak najpierw, „gdy tak wszyscy pełni byli podziwu dla wszystkich Jego czynów, Jezus powiedział do swoich uczniów: «Weźcie wy sobie dobrze do serca te właśnie słowa: Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi»” (Łk 9, 43b-44). Słyszeli także, kiedy niewiele później powiedział: „Jednak dziś, jutro i pojutrze muszę być w drodze, bo rzecz niemożliwa, żeby prorok zginął poza Jerozolimą” (Łk 13, 33). Słyszeli to wszystko, ale nie do końca jeszcze rozumieli, a bali się Go o to zapytać (por. Łk 9, 45). Jednakże nie rozumiejąc, jak mogli Go tak słuchać, aby usłyszane słowo Chrystusa wprowadzić w czyn? Jak mogli być Mu zatem naprawdę posłuszni? To właśnie dlatego zdarzyło się, że gdy dalej zdążali do Jerozolimy, pewnego dnia do Jezusa „podeszła (…) matka synów Zebedeusza ze swoimi synami i oddając Mu pokłon, o coś Go prosiła. On ją zapytał: «Czego pragniesz?». Rzekła Mu: «Powiedz, żeby ci dwaj moi synowie zasiedli w Twoim królestwie jeden po prawej, a drugi po lewej Twej stronie». Odpowiadając Jezus rzekł: «Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić?». Odpowiedzieli Mu: «Możemy». On rzekł do nich: «Kielich mój pić będziecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej i lewej, ale [dostanie się ono] tym, dla których mój Ojciec je przygotował»” (Mt 20, 20-23).
W pełni zrozumieli dopiero wtedy, gdy w dzień Pięćdziesiątnicy zstąpił na nich Duch Święty. Zrozumieli – i odtąd byli Jezusowi posłuszni aż do końca.
Zrozumiał to najpierw św. Jakub, brat Jana, którego w 44 roku, 11 lat po śmierci Chrystusa na Golgocie, król Herod Agryppa „ściął mieczem” (por. Dz 12, 1-2).
Zrozumiał to dwadzieścia lat później św. Piotr, który w Drugim Liście zapowiadał swą bliską już śmierć: „Wiem, że bliskie jest zwinięcie mojego namiotu, jak to nawet Pan nasz Jezus Chrystus dał mi poznać” (2 P, 1-14) – i dlatego prześladowanych w Bitynii chrześcijan wzywał do wiernego, aż do końca, trwania przy Ewangelicznej prawdzie: „Mamy jednak mocniejszą, prorocką mowę, a dobrze zrobicie, jeżeli będziecie przy niej trwali jak przy lampie, która świeci w ciemnym miejscu, aż dzień zaświta, a gwiazda poranna wzejdzie w waszych sercach” (2 P 1, 19).
Zrozumiał to na koniec św. Jan, wskazując wszystkim chrześcijanom wszystkich pokoleń, tworzących wielkie dzieje Kościoła, na konieczność pogłębiania przez nich tej największej chrześcijańskiej nadziei, która zapowiada ich ostateczne przemienienie w Bogu i Jego Synu Jezusie Chrystusie, mocą Ducha Świętego: „Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest. Każdy zaś, kto pokłada w Nim tę nadzieję, uświęca się i podobnie jak On jest święty” (1 J 3, 2-3).
My także należymy do adresatów Listu św. Jana Apostoła. Dlatego też podczas tej wieczornej modlitwy Kościoła prośmy Pana, aby wzrastała w nas nadzieja na nasze ostateczne i pełne szczęśliwości przemienienie w Panu.


