Kard. Pizzaballa: początkiem życia chrześcijańskiego są narodziny nowego człowieka
14 sierpnia 2025 | 17:13 | st | Jerozolima Ⓒ Ⓟ
Fot. MENAHEM KAHANA/AFP/East NewsŻycie chrześcijańskie zaczyna się, gdy porzuca się starego człowieka i rodzi się nowy – stwierdza łaciński patriarcha Jerozolimy, kard. Pierbattista Pizzaballa OFM, rozważając fragment Ewangelii (Łk 12, 49-53), czytany w XX Niedzielę zwykłą roku C (17 sierpnia 2025).
Słowa Jezusa wypowiedziane w dzisiejszym fragmencie Ewangelii (Łk 12, 49-53) są bardzo mocne. Jest on podzielony jest na dwie części, które pozornie nie mają ze sobą wiele wspólnego.
W pierwszej części (Łk 12, 49-50) Jezus mówi o sobie i swojej misji, używając dwóch bardzo mocnych obrazów: ognia, który przyszedł zapalić, oraz chrztu, w którym wie, że musi zostać ochrzczony.
W drugiej części (Łk 12, 51-53) Jezus mówi o uczniach i o tym, co się z nimi stanie, jeśli pozwolą się zapalić tym ogniem, który zapalił Jezus, jeśli pozwolą się zanurzyć w Jego chrzcie.
Zatrzymajmy się najpierw na pierwszej części, ponieważ ważne jest, abyśmy dobrze zrozumieli, o jakim ogniu i o jakim chrzcie mówi Jezus. Obraz ognia został już dwukrotnie użyty przez św. Łukasza ewangelistę. Pierwszy raz pojawił się na ustach Jana Chrzciciela w rozdziale 3: „Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem” (Łk 3,16). Zaraz potem Jan precyzuje, że Mesjasz, który ma nadejść, dokona sądu: „Ma w ręku swoje sito, aby oczyścić swoje klepisko i zebrać pszenicę do spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszalnym” (Łk 3,17). Ogień, o którym mówi Jan, jest ogniem oczyszczającym, usuwającym zanieczyszczenia i związanym z sądem Bożym, który nagradza dobrych a karze złych. Również w tych wersetach powraca ten sam obraz chrztu: Mesjasz miał chrzcić wszystkich Duchem Świętym i ogniem.
Drugi raz pojawia się on na ustach uczniów Jakuba i Jana, którzy w obliczu odrzucenia przez wioskę samarytańską proponują Jezusowi, żeby zesłał ogień z nieba, aby wszystkich zgładził („Panie, czy chcesz, a powiemy, żeby ogień spadł z nieba i zniszczył ich?” – Łk 9,54). Jezus odwraca się do nich i gani ich (Łk 9,55).
Jezus nie chce bowiem rozpalić ognia, aby zniszczyć złych, jak wielu by się spodziewało. Nie jest to ogień, którego oczekiwał Jan Chrzciciel, który jako pierwszy będzie zaskoczony łagodnym stylem Pana (por. Łk 7,19). Nie jest to również ogień, którego spodziewają się uczniowie, ogień, który eliminuje zło, eliminując złych. Ogień, który niesie Jezus, zapłonie w momencie, gdy otrzyma chrzest, który go oczekuje: jego ogień jest zatem ogniem miłości, jest Duchem Świętym. Płonie powoli, łagodnie, niczego nie niszcząc, ale rozpalając serca i otwierając je na prawdziwe życie.
Od tej chwili dla uczniów rozpoczyna się czas wyboru i osądu. Nie osądu Bożego, ale swojego osądu nad własnym życiem, nowego sposobu postrzegania rzeczy, innych parametrów, za pomocą których można odczytywać rzeczywistość, odmiennych i nowych priorytetów.
Oto związek z drugą częścią dzisiejszego fragmentu, która mówi o podziale: tam, gdzie jest rodzina, grupa ludzi, nastąpi podział w zależności od tego, czy ogień rozpalił życie poszczególnych członków, czy też nie. Ci, którzy zostaną nim rozpaleni, którzy przyjmą styl życia Pana, porzucają dawny sposób życia, umierają dla starego stylu i nie są już tacy sami jak wcześniej, a ich bliscy nie rozpoznają ich. Nie chodzi o to, aby za wszelką cenę prowadzić wojnę ani narzucać komukolwiek cokolwiek, ale o to, aby ponosić konsekwencje nowości, która nas ogarnęła.
Życie chrześcijańskie zaczyna się, gdy porzuca się starego człowieka i rodzi się nowy. Istnieje „odtąd”, „od teraz”, które wyznacza punkt zwrotny, tworzy podział („Odtąd bowiem pięcioro będzie podzielonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu” – Łk 12,52).
W Ewangelii św. Łukasza obraz ognia powróci jeszcze kilkakrotnie. Ostatni raz pojawia się na ustach uczniów z Emaus, którzy zostali ochrzczeni Słowem zmartwychwstałego Pana i wreszcie widzą rzeczywistość nie przez pryzmat własnych schematów śmierci, ale w świetle wydarzenia paschalnego. I tak, aby opisać to, co spotkało ich podczas spotkania z Panem, nie mają innego obrazu niż ten, który płonął w ich sercach, jak ogień, który się w nich rozpalił („Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami” – Łk 24, 32).
Ogień zapłonął i nie może nie rozprzestrzeniać się wszędzie. A kto jest nim rozpalony, jak uczniowie z Emaus, zmienia drogę, ma nowe słowa, odzyskuje nadzieję.
+ Pierbattista Pizzaballa
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.

