Drukuj Powrót do artykułu

Abp Kupny po ad limina: Franciszek doskonale rozumie sytuację w Polsce

19 października 2021 | 00:10 | ks. Rafał Kowalski | Wrocław Ⓒ Ⓟ

Od kard. Pietro Parolina, Sekretarza Stanu Stolicy Apostolskiej usłyszeliśmy m.in., że „utożsamianie Kościoła z jedną opcją polityczną szkodzi samemu Kościołowi, bo nie jesteśmy wówczas postrzegani jako wspólnota otwarta na wszystkich. Poproszono nas o akcentowanie tego, że Kościół jest ponad podziałami politycznymi i mocniejsze podkreślanie, że zasady moralne, które głosimy, wypływają z Ewangelii i absolutnie nie są efektem tego, że pragniemy sprzyjać jednym, ustawiając się w kontrze do innych” – mówi w rozmowie z KAI metropolita wrocławski abp Józef Kupny.

Poniżej tekst rozmowy z abp. Józefem Kupnym:

Ks. Rafał Kowalski, KAI: Księże Arcybiskupie, rozmawiamy tuż po powrocie Waszej Ekscelencji z wizyty ad limina apostolorum. Obraz medialny, jaki był przez ostatnie tygodnie kształtowany w naszym kraju mógł sprawić, że dla przeciętnego Polaka ta wizyta była „dywanikiem”, na który papież wezwał polskich biskupów, zatem jak wygląda taki dywanik u ojca świętego?

Abp Józef Kupny: Zdaję sobie sprawę z tego, że jest ogromna niewiedza na temat tej wizyty, którą – dodajmy – przewiduje Kodeks Prawa Kanonicznego. Ona zatem nie jest niczym nadzwyczajnym, gdyż zgodnie z obowiązującym prawem każdy z biskupów jest zobowiązany do jej przeżycia. Można ją porównać do spotkań w ministerstwach, to znaczy biskupi odpowiedzialni za poszczególne diecezje udają się do kongregacji, rad i dykasterii Kurii Rzymskiej, rozmawiają z watykańskimi urzędnikami, by omawiać najbardziej palące problemy Kościoła powszechnego i Kościoła w Polsce. Samo spotkanie z papieżem jest zwieńczeniem tych wszystkich rozmów i wizyt. Poza tym – chcę to bardzo mocno podkreślić – to także okazja, by doświadczyć i jednocześnie wyrazić jedność z Ojcem Świętym oraz nawiedzić groby apostołów, modlić się w każdej z czterech większych bazylik rzymskich i sprawować Eucharystię przy grobie św. Jana Pawła II. To był bardzo intensywny czas. Dość powiedzieć, że każdego dnia o 6.00 rano mieliśmy śniadanie, ponieważ później program był już wypełniony i właściwie do wieczora byliśmy zajęci.

KAI: Domyślam się, że trudno aby ksiądz arcybiskup referował każde ze spotkań, natomiast interesuje nas to, co jakoś zwróciło uwagę Waszej Ekscelencji, być może to, czego – możemy się spodziewać – będzie miało jakiś oddźwięk w działaniach duszpasterskich podejmowanych w naszej diecezji.

– Na pewno zapamiętałem doskonale rozmowy w Kongregacji ds. Nowej Ewangelizacji, gdzie zastanawialiśmy się nad tym, jak docierać z Ewangelią do ludzi, którzy odeszli z Kościoła i których nic z Kościołem nie łączy, albo tych, którzy pozostają na peryferiach naszych wspólnot.

KAI: Miało to formę warsztatów, to znaczy otrzymywaliście konkretne wskazówki, sprawdzone na przykład w Kościele na Zachodzie?

– Poniekąd tak, bo na przykład zwrócono nam uwagę, by towarzyszyć osobom, które przychodzą do naszych świątyń jako turyści. Traktują oni kościoły jak zabytki, a ich wyposażenie jak dzieła sztuki, które chcą poznawać i podziwiać. Nie wystarczy dać takim ludziom modnych dziś przewodników elektronicznych, ale ciekawym rozwiązaniem wydaje się oprowadzenie ich przez ludzi wierzących, którzy nie tylko opowiedzą o historii danego miejsca, stylach architektonicznych, ale przede wszystkim złożą świadectwo wiary, wskazując, że to miejsce jest dla nich przede wszystkim miejscem modlitwy, powiedzą dlaczego wierzą i jak tę wiarę praktykują. Nawet prosty gest uklęknięcia przed Najświętszym Sakramentem można połączyć z katechezą na temat obecności żywego Boga pod postacią chleba. To jest duża szansa na to, by zapalić w tych ludziach światełko wiary.

KAI: Nie była to pierwsza wizyta Księdza Arcybiskupa ad limina apostolorum. Poprzednia jednak miała miejsce na początku pontyfikatu papieża Franciszka. Jeśli porównamy te dwie wizyty, dostrzega Ekscelencja jakieś zmiany w samym Watykanie?

– Pierwsze, co się rzuciło w oczy, to zmiany personalne. To znaczy, zmieniły się osoby odpowiedzialne za poszczególne dykasterie. Druga to przebieg tych spotkań. O ile w czasie poprzedniej wizyty miałem wrażenie, że przyjechaliśmy, by otrzymać konkretne wskazówki, uwagi i rady, o tyle tym razem – i było to mocno podkreślane – papież wyznaczył styl, który polegał bardziej na słuchaniu nas. Urzędnicy watykańscy byli bardziej ciekawi tego, co my mamy do powiedzenia. Po krótkim prowadzeniu przez jednego z nas i zaprezentowaniu wyznaczonego tematu, mieliśmy możliwość włączenia się w rozmowę, stawiania pytań. Dopiero, kiedy powiedzieliśmy to wszystko, co nosiliśmy w sercu, pracownicy poszczególnych instytucji watykańskich udzielali nam odpowiedzi. Miało to raczej formę dzielenia się swoim doświadczeniem, a nie – jak to miało miejsce w czasie poprzedniej wizyty – prezentowania nam z góry przygotowanego programu. Tym razem najpierw byliśmy wysłuchani, a następnie wspólnie poszukiwaliśmy rozwiązań najlepszych dla naszych wspólnot.

KAI: Ksiądz Arcybiskup referował sytuację Kościoła w Polsce w Sekretariacie Stanu. O czym Ekscelencja mówił kardynałowi Parolinowi?

– Tutaj tematyka oscylowała przede wszystkim wokół relacji państwo – Kościół. Byłem zaskoczony znajomością sytuacji w Polsce, jaką wykazał się Sekretarz Stanu Stolicy Apostolskiej. Usłyszeliśmy od niego m.in., że utożsamianie Kościoła z jedną opcją polityczną szkodzi samemu Kościołowi, bo nie jesteśmy wówczas postrzegani tak jak to powinno być – jako wspólnota otwarta na wszystkich. Poproszono nas o położenie nacisku na akcentowanie tego, że Kościół jest ponad podziałami politycznymi i by mocniej podkreślać, że zasady moralne, które głosimy wypływają z Ewangelii i absolutnie nie są efektem tego, że pragniemy sprzyjać jednym, ustawiając się w kontrze do innych.

KAI: W końcu przyszedł czas na bezpośrednie spotkanie z papieżem Franciszkiem…

– Tak, i znowu dotarło do mnie jak nieprawdziwy obraz Ojca Świętego funkcjonuje w mediach. Przecież czytaliśmy przez wiele tygodni o chorobie papieża i o tym, że w Watykanie przygotowuje się nowe konklawe, czy o tym, że Franciszek nie ma już siły przewodzić Kościołowi. Tymczasem spotkałem papieża uśmiechniętego, w dobrej kondycji, który nie stawiał żadnych granic czasowych, jeśli chodzi o spotkanie z nami. Powiedział, że ma dla nas czas. Z każdym osobiście się przywitał, zamienił kilka słów, a następnie usiadł i powiedział, że nie ma takich tematów, których powinniśmy unikać. Zasugerował, byśmy pytali go o wszystko to, o co chcemy zapytać, bo jesteśmy braćmi. Bardzo skromny człowiek, pełen wewnętrznego pokoju. Rozmawiał z nami bardzo spokojnie.

KAI: Jakie tematy zatem zostały poruszone?

– Pytaliśmy o synod, bo dla nas było ważne to, jak on sam rozumie ten proces, który właśnie został zainaugurowany w Kościele. Rozmawialiśmy także na temat sytuacji migrantów i uchodźców. Trzecia kwestia zaś to problem nadużyć seksualnych w Kościele.

KAI: Czy papież dał konkretne wskazówki jak Kościół w Polsce powinien podejść do kwestii uchodźców, którzy koczują na białoruskiej granicy?

– Franciszek podkreślił, że sam jest synem imigranta, ale też wskazał, że jego rodzice po przybyciu do nowej ojczyzny integrowali się z miejscową społecznością. Zwrócił przy tym uwagę, że migracja powinna kończyć się integracją. Problem jest wówczas, gdy sami migranci nie chcą integrować się z miejscową społecznością. Oczywiście papież powiedział jasno, że ludziom, którzy cierpią, należy okazać serce i bez względu na to, kim są, trzeba im pomóc. Jednak, jak dało się odczuć, Franciszek doskonale rozumie sytuację w Polsce i wie, że ona jest złożona. Przecież kilka lat temu przyjęliśmy w naszej diecezji uchodźców z Bliskiego Wschodu. Oni nie chcieli tu pozostać. Niektórzy nawet bez pożegnania wyjechali na zachód Europy. Dlatego nie usłyszeliśmy od papieża nakazu, by otworzyć granice i wpuścić wszystkich bez jakiejkolwiek kontroli.

KAI: Wielu sugerowało, że za zaniedbania w kwestii nadużyć seksualnych papież zdymisjonuje cały Episkopat.

– Absolutnie nie bagatelizowaliśmy tego problemu, gdyż on utrudnia nam skuteczne głoszenie Ewangelii, sprawia, że jesteśmy niewiarygodni jako świadkowie Jezusa Chrystusa, zniekształca obraz Kościoła. Jakkolwiek proces oczyszczania będzie trwał i doprowadzimy go końca, to jednak nic z medialnych spekulacji się nie sprawdziło.

KAI: „Synod” to słowo coraz częściej wypowiadane w naszych kościołach. Na co zatem zwrócił uwagę Franciszek?

– Dla mnie ta kwestia było bardzo cenna, bo pozwoliła na zrozumienie tego, jak papież rozumie działanie Ducha Świętego w czasie synodu. Franciszek wyjaśnił to na przykładzie poprzedniego synodu, poświęconego Kościołowi w Amazonii. Przyznał, że większość uczestników tego spotkania przyjechała z gotowym planem, w którym między innymi znajdowało się dopuszczenie do święceń prezbiteratu żonatych mężczyzn. W czasie obrad jednak zaczęły pojawiać się takie kwestie jak obecność katechistów w Kościele w Amazonii, a właściwie ich brak. Następnie padło pytanie o działalność stałych diakonów. Znowu okazało się, że takowych nie ma. W kolejnych dniach podjęto problem powołań kapłańskich z tzw. miejscowej ludności i funkcjonowania seminarium duchownego, który by ich przygotowywało. Na każdym z tych etapów – mówił papież – Duch Święty podpowiadał nam, że mamy wiele do nadrobienia i trzeba inaczej rozłożyć akcenty: położyć nacisk na przygotowanie świeckich katechistów, posyłać do posługi diakonów czy w końcu założyć seminarium dla kandydatów z terenów samej Amazonii. Później – podkreślił Franciszek – jakby Duch Święty zamilkł, bo o ile wcześniej rozwiązania wyłaniały się w toku spotkań i rozmów o tyle, kiedy podjęto temat święcenia żonatych mężczyzn – powiedział papież – nie otrzymał żadnej wskazówki. Stąd, pomimo dużych nacisków, ostatecznie Franciszek tego tematu nie zaakceptował.

KAI: Jak to wpłynęło na rozumienie synodu przez Księdza Arcybiskupa?

– Właśnie tak, że synod to nie parlament, w którym pewne kwestie można przegłosować. Wielu może się bowiem wydawać, że przedstawi postulaty, zbierze grupę, które będzie je popierać i zostaną one natychmiast wprowadzone w życie. Tak nie jest. To ma być czas wspólnego wsłuchiwania się w głos Ducha Świętego. Ojciec Święty przyznał, że czuł, iż byli tacy, którzy wyjeżdżali z tego synodu rozczarowani. Tymczasem synod nie polega na wprowadzaniu w życie gotowych scenariuszy czy też pouczaniu Ducha Świętego jak powinien prowadzić Kościół.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.