Drukuj Powrót do artykułu

Abp Życiński relacjonuje Synod biskupów

26 października 2001 | 06:41 | Rozmawiali: Marcin Przeciszewski i Tomasz Królak //ad Ⓒ Ⓟ

Co mówili biskupi w Rzymie o atakach terrorystycznych? Jakie są główne synodalne postanowienia? – O kończącym się w Rzymie Synodzie biskupów opowiada specjalnie dla KAI abp Józef Życiński.

Metropolita lubelski był jednym z 32 członków tego zgromadzenia, mianowanych przez Jana Pawła II.

*Obradujące w Rzymie zgromadzenie Synodu Biskupów jest doświadczeniem zarówno komunii Kościoła, jak i jego różnorodności. Jakie są główne osie synodalnej debaty?*
– Różnice zdań – dotyczące wielu spraw szczegółowych – są doświadczeniem pozytywnym, towarzyszącym rozważaniom synodalnym. Jesteśmy świadkami żywej wymiany argumentów, ale przede wszystkim poszukiwania wspólnego stanowiska. Doświadczamy komunii Kościoła w jego różnorodności. Pozytywny wymiar ma obecność w poszczególnych grupach językowych biskupów pochodzących spod bardzo różnych szerokości geograficznych i kręgów kulturowych. W mojej grupie anglojęzycznej „B” są kardynałowie Francis George z Chicago i William Baum reprezentujący Kurię Rzymską i ja – przedstawiciele kultury euroatlantyckiej oraz biskupi z Lesoto, Bangladeszu, Sri Lanki, Indonezji, Indii, Oceanii, Ukrainy jak również kilku z Afryki. Jest to jedyna w swoim rodzaju okazja do tak bogatej wymiany doświadczeń.

*Jak można zorientować się w synodalnych kuluarach, jednym z przedmiot ów dyskusji jest sposób przeżywania komunii Kościoła, która może wyrażać się w różnorodnych formach organizacyjnych. Według prasy Kuria Rzymska krytykowana jest za zbytni centralizm. W jakiej mierze wpływa to na prace Synodu?*
– Najwięcej problemów i sporów dostarczają dyskusje dotyczące globalizacji. W szczególności chodzi o narastającą nierówność społeczną, która staje się poważnym problemem w wymiarach całego globu. Po trosze przeżywamy to, co wcześniej ujawniło się w Genui, aczkolwiek tutaj rzucaliśmy w siebie wyłącznie argumentami. Zastanawiające jest, że w mojej grupie
anglojęzycznej, choć jest nas trzydziestu, to pozytywne aspekty globalizacji potrafiło dostrzec tylko dwóch uczestników: kard. George z USA i ja. Kilkunastu biskupów, pochodzących z krajów trzeciego świata, mówiło o globalizacji w tonie pełnym bólu. Zwracali uwagę na towarzyszącą temu zjawisku narastającą obojętność, sprawiającą, iż przyzwyczajamy się do myślenia, że istnieją społeczeństwa przesycone konsumpcją i rozbudowujące swoje potrzeby za pomocą reklamy oraz społeczeństwa, gdzie głodujące dzieci umierają na ulicy, zaś AIDS zbiera pokłosie, jakiego dżuma nie miała w średniowieczu. Reszta świata patrzy na to obojętnie, choć np. biskupi francuscy zdają się bardzo blisko trzymać z krajami trzeciego świata.

*A Ksiądz Arcybiskup zyskał sobie tu opinię zagorzałego obrońcy globalizacji…*
Rozumiem dobrze ból tych wszystkich biskupów, którzy przyjechali z afrykańskich wiosek, gdzie w zastraszającym tempie rośnie liczba umierających na AIDS. Mówiłem jednak o poczuciu solidarności, które towarzyszy globalizacji. Przyznałem, że mamy świadomość dramatów, które dzieją się w Afryce; przypomniałem, że kiedy w 1453 roku padł Konstantynopol, to trzeba było czekać rok, aby ta wiadomość dotarła do Europy. Dziś na bieżąco śledzimy problemy pod każdą szerokością geograficzną i z pewnością powstaje w ten sposób kultura solidarności z najuboższymi i prześladowanymi.
Nie należy więc traktować globalizacji jako zła. Wartość moralna tego zjawiska zależy od nas. To przecież my będziemy decydować, czy przemianom gospodarczym będzie towarzyszyć przemiana etyczna i ukształtowanie nowego typu wrażliwości. Globalizacja – to po prostu jedna z form rozwoju dzisiejszego świata, która winna być traktowana nie jako straszak, ale wyzwanie dla wszystkich ludzi dobrej woli, a przede wszystkim chrześcijan. Potrzebna jest pogłębiona refleksja na ten temat.

*Czy w takiej sytuacji dochodzi do jakiegoś twórczego konsensusu na temat form ewangelizacji w świecie epoki globalizacji?*
– Tak. Gdy w grupach głosowaliśmy poszczególne wnioski, radykałowie dali się przekonać i łagodzili swoje sformułowania. Świadczy to o tym, że zgromadzili się tu nie ideologowie walczący o swe racje, lecz pasterze, którzy obejmujący wspólną troską cały Kościół. Ważnym wątkiem obrad synodu jest właśnie to wspólne zatroskanie o los świata, o jego kształt, wobec wszystkich, jakże trudnych wyzwań, jakie stawia nam otaczająca rzeczywistość.

*W jakiej mierze dyskusje o globalizacji były generowane przez atak na Stany Zjednoczone z 11 września?*
– Atak na USA z pewnością uświadomił dramatyzm sytuacji, a także doprowadził do próby jakiejś głębszej historiozoficznej refleksji nad korzeniami zła, przemocy i terroru. Refleksję na ten temat prowadzono tu na bardzo różnym poziomie: od bardzo głębokiej i uzasadnionej aż po lewicującą. Jeden z biskupów sformułował nawet tezę: „Należy skupić uwagi nie na terroryzmie, tylko na niesprawiedliwości społecznej! Dopóki będziemy mieć niesprawiedliwość, terror będzie istniał”.
Teza ta spotkała się z ostrą reakcją. Podkreślano, że niesprawiedliwość będzie istnieć prawdopodobnie do końca świata i nie można w takiej sytuacji zaakceptować terroru jako nieuniknionego zjawiska. Takiego sądu nie da się pogodzić z etyką chrześcijańską.

*Podstawowym tematem synodu jest kolegialność w Kościele. Wiąże się to bezpośrednio z posługą biskupa. Kolegialność może jednak być realizowana w różny sposób.*
– Kiedy dochodzimy do praktycznej organizacji wielu spraw, mamy do czynienia z różnorodnością propozycji. Pojawia się wówczas pytanie: kto ma rozstrzygać o pewnych trudnych sprawach organizacji życia kościelnego w skali świata? Część biskupów woli, aby rozstrzyganie to odbywało się na szczeblu poszczególnych Kościołów lokalnych, inni zaś, widząc, że lokalne konferencje episkopatu obciążone są różnymi czynnikami psychologicznymi, mówią: wolimy te sprawy posłać do Rzymu, by tam podjęto decyzję, mając większy dystans.
W trakcie obrad pojawił się jednak postulat zwiększenia uprawnień lokalnych konferencji biskupich. Chodzi o to, aby niektóre sprawy, rozpatrywane dotychczas przez kongregacje rzymskie, załatwiać na szczeblu lokalnym, np. w dziedzinie zatwierdzania tekstów liturgicznych.
Wątek większej liberalizacji w tym zakresie nie jest niczym nowym. Biskupi szwajcarscy podejmują to już od kilku lat, prawdopodobnie dlatego, że dominujące w ich środowiskach wspólnoty protestanckie we własnym zakresie rozwiązują swoje problemy. Wówczas wśród katolików rodzi się pytanie: dlaczego by naszej wspólnoty nie zorganizować w podobny sposób.
Z kolei Amerykanie w ramach wrodzonego sobie pragmatyzmu sugerowali, aby stosować w pełniejszym stopniu zasadę pomocniczości. Ja osobiście zwróciłem uwagę, że zasada ta od wieków jest stosowana w życiu Kościoła, ale nie może być ona rozumiana zbyt mocno. Prowadzi to wówczas do eklezjologii, której absolutnie nie można utożsamić z eklezjologią katolicką, opartą na zasadzie komunii. Wyobraźmy sobie, że jakaś wspólnota mówi, zgodnie z zasadą pomocniczości, że jeśli np. szacunek dla piątego przykazania przeżywa u nas kryzys, to zostawimy je na boku. Przecież to absurd. Nie mogą istnieć wspólnoty chrześcijańskie, które mają lokalną etykę czy lokalną dogmatykę.

*A sprawa nominacji biskupów?*
– Przedstawiciele katolickich Kościołów wschodnich wskazywali na inny sposób rozwiązywania tej sprawy, niż jest to przyjęte w Kościele zachodnim. Np. w Libanie u maronitów biskupów wybiera nie papież, lecz synod tego Kościoła, a Ojciec Święty tylko ich zatwierdza. Sprawa ta nie budziła jednak aż tak wielkiego podniecenia, jak to przedstawiały media, zapewne dlatego że biskupom znane są dobrze także ujemne skutki takich lokalnych wyborów. Bywa, że popularnością na poziomie lokalnym może cieszyć się ktoś, kto jest znakomity w stwarzaniu nastroju, nie musi jednak reprezentować odpowiednich walorów osobowościowych.

*Niektórzy biskupi postulowali reformę pracy struktur Synodu Biskupów…*
– Zastanawiano się, w jaki sposób można by udoskonalić struktury Synodu. Padały propozycje stworzenia czegoś w rodzaju Rady Stałej synodu, która funkcjonowałaby pomiędzy jego zgromadzeniami. Projekt nie został jednak przyjęty, gdyż albo mielibyśmy do czynienia tylko z jakąś fasadową strukturą, spotykającą się jedynie okazjonalnie, albo z ciałem, które będzie obradować „non stop” i wówczas stworzymy alternatywę do Kurii Rzymskiej. Nikomu to nie jest potrzebne.

*Czy sprawa autonomii poszczególnych episkopatów nie jest czymś w rodzaju „bomby zegarowej”, która teraz będzie nabrzmiewać?*
– Żadnej bomby nie ma. Są natomiast przejawy lokalnej troski, zwłaszcza ludzi przybywających z bardzo odległych terenów: w jaki sposób można by usprawnić funkcjonowanie Kościoła powszechnego? Nie jest to bomba, ale raczej pragmatyka. Kiedy pojawiały się kwestie dotyczące autonomii pytaliśmy: chcecie aby było inaczej, ale konkretnie jak inaczej? I wówczas wielokrotnie okazywało się, że łatwiej jest postulować coś na poziomie ogólnym niż przedstawić konkrety.
W oparciu o dotychczasową dyskusję najpierw ma forum plenarnym, a następnie w grupach językowych, wypracowano 70 propozycji, które obejmują całość posługi biskupiej, począwszy od jej ontologii, a kończąc na sprawie dowartościowania kobiet w Kościele. Propozycje te po zakończeniu obrad synodu zostaną przedstawione Ojcu Świętemu, który opracuje w odniesieniu do nich posynodalną adhortację apostolską. Wniosków tych nie podaje się do publicznej wiadomości, aby w ten sposób uszanować wolność Ojca Świętego w ich wyborze.
W trakcie dyskusji padało też wiele konkretnych postulatów, które jeśli nawet nie znajdą się w końcowych wnioskach, będą mieć duży oddźwięk w duszpasterstwie. Np. Zbigniew Nosowski, jeden z polskich audytorów Synodu, na podstawie własnych doświadczeń z ruchu „Wiara i Światło”, zaproponował, aby przy wyborze ministrantów uwzględniać także osoby niepełnosprawne. Uzasadniał, że byłoby to ważną formą zarówno ich dowartościowania, jak i wzbogacenia całej wspólnoty liturgicznej. Spotkało się to z żywym odzewem.

*Jak do tych różnorodnych postulatów odnosił się Ojciec Święty?*
– Ojciec Święty przychodzi na obrady nie po to, aby przemawiać, lecz aby wsłuchiwać się w głosy ojców synodalnych. Brał udział we wszystkich posiedzeniach plenarnych. Siedzi zadumany, czasem sobie coś notuje. Jest zawsze już przed dziewiątą, zaczyna wspólne modlitwy i jest z nami do 12. 30. Na obiad i kolację zaprasza uczestników Synodu z poszczególnych krajów bądź regionów. Jest to dla wszystkich wielkie przeżycie.

*Był też obiad dla biskupów polskojęzycznych.*
– Przy takiej okazji omawia się bieżące sprawy i problemy. Utkwiło mi w pamięci znakomite samopoczucie Ojca Świętego. Styl, w jaki Jan Paweł II wspominał, wracał pamięcią w przeszłość i jego poczucie humoru przypominały mi najlepsze chwile sprzed lat. Więcej nie powiem, gdyż informowanie o treści prywatnych rozmów u Papieża nie jest oznaką dobrego tonu.

*Jak można podsumować wkład delegacji polskiej w prace Synodu?*
Naszą pracę trudno podsumować jednym zdaniem, gdyż każdy z nas zwrócił uwagę na odmienne wątki w posłudze biskupa i budowaniu kościelnej jedności. Abp Henryk Muszyński, podobnie jak ja, mówił o pomocniczości w Kościele. Abp Tadeusz Gocłowski w mocnych słowach mówił o radykalizmie ewangelicznym, bp Antoni Dydycz poruszył z kolei wątek: biskup a zagospodarowanie czasu. Mieszkamy tutaj razem na terenie Instytutu Polskiego i konsultujemy zajmowane przez nas stanowisko.
Abp Muszyński zauważył np., że we wstępnej wersji końcowych propozycji nie było nic o Matce Bożej. Reagując na jego uwagę przygotowałem propozycję: Maryja jako nauczycielka nadziei. Najpierw przedstawiłem ją w naszym kręgu językowym, gdzie jednogłośnie ją przyjęto. Jeśli teraz zdobędzie aprobatę w auli, na zgromadzeniu plenarnym, zostanie dołączona do propozycji końcowych przedstawionych Ojcu Świętemu.

*A zagadnienia ekumenizmu i dialogu międzyreligijnego? To przecież bardzo poważne wyzwanie dla współczesnego Kościoła.*
– Wątek dialogu ekumenicznego i międzyreligijnego pojawiał się dość często. Co do ekumenii, to z zadowoleniem trzeba odnotować, że w tym roku wystąpienia delegatów z bratnich Kościołów pozbawione były pretensji, oskarżeń bądź powracania do deklaracji „Dominus Iesus”. Ich wystąpienia miały po raz pierwszy bardzo pozytywny wydźwięk. W dialogu międzywyznaniowym było to doświadczenie nowej jakości.
Natomiast w dziedzinie dialogu międzyreligijnego istotny wkład wniosła delegacja polska. Widząc, że w projekcie wniosków końcowych – które ujęto bardzo ogólnie – nie ma żadnej wzmianki o dialogu z żydami czy muzułmanami, zgłosiłem propozycję, aby ten wątek koniecznie uwzględnić. Wtedy zabrał głos jeden biskup z Afryki, mówiąc, że od 12 lat jest biskupem a żyda nigdy nie widział. Dodał, że realnym problemem u nich jest nie antysemityzm, lecz kulty animistyczne, szamani itd. Dla biskupów z Indii z kolei problemem są hinduizm i buddyzm. Wówczas w sukurs przyszedł kard. George, przypominając, że z żydami łączy nas jednak szczególna więź Starego Testamentu, „to oni są naszymi starszymi braćmi w wierze”. Naszą chrześcijańską tożsamość pogłębiamy, poznając kontekst, w którym Jezus głosił Ewangelię. Tak więc propozycję wspomnienia o konieczności dialogu z judaizmem przyjęto, choć nie jednogłośnie. Natomiast informacje o dialogu z hinduizmem czy buddyzmem i tradycyjnymi religiami w Afryce włączyliśmy w osobnym miejscu.

*Pojawił się też postulat ustawicznej formacji księży biskupów. To chyba nowość tego synodu?*
– Tak. Mówiliśmy o potrzebie nie tylko ustawicznej formacji kapłanów, ale także analogicznej formacji biskupów. We współczesnym świecie pojawia się tak wiele nowych wyzwań związanych chociażby nowymi środkami komunikacji społecznej, z zagadnieniami bioetyki itp., że podkreślano konieczność stałej formacji biskupów w tym zakresie. Nie dopracowano się jednak konkretnych form, w jakich miałoby się to dokonywać.

*A problem malejącej liczby powołań kapłańskich?*
– Na marginesie głosów o kryzysie powołań, biskupi holenderscy zapytali o możliwość święcenia „viri probati” [chodzi o mężczyzn żonatych, którym warunkowo, niejako „na próbę”- stąd łacińska nazwa: vir probatus 'mężczyzna próbowany’ – udzielano by święceń kapłańskich – KAI]. Odpowiedź była jednoznacznie negatywna. Problemem jest bowiem przeciwdziałanie sekularyzacji, która powoduje spadek powołań, a nie rozwiązywanie problemu braku księży w sposób sztuczny. W kontekście tej dyskusji do propozycji wprowadziliśmy zapis, w którym jest mowa, że celibat jest znakiem życia dla Królestwa Niebieskiego w zsekularyzowanym świecie.
Dużo uwagi poświęcono też problemowi autosekularyzacji Kościoła (od wewnątrz), gdy rozmywa się pewne pojęcia, staje się z góry na straconych pozycjach. Zamiast wizji nadziei, ufności i współpracy z łaską, ukazuje się jakąś wizję katastroficzną. Ma ona dwie wersje: liberalną, kiedy nie docenia się łaski, i fundamentalistyczną.
W wielu wypowiedziach pojawiał się problem fundamentalizmu pseudoreligijnego, kiedy to myślenie plemienne góruje nad uniwersalizmem Ewangelii. Znamienne, że poruszył to ktoś z Oceanii, mówiąc, ze często pojawia się ten problem wtedy, gdy dana wspólnota zaczyna się zachowywać jak sekta: to nie więź z biskupem i poczucie solidarności z Ojcem Świętym formuje ich tożsamość, lecz swego rodzaju kult lokalnego przywódcy, z którym zamykają się we własnym gronie w pełni samouwielbienia. Ktoś z Europy dodał, że problem ten występuje niekiedy w ruchach katolickich, kiedy to miejsce refleksji teologicznej zajmują tylko nastroje i wówczas następuje zamykanie się we własnym gronie wokół charyzmatycznych przywódców, których charyzmat ma niewiele wspólnego z teologicznym znaczeniem tego pojęcia.

*Czy Synod nakreślił jakiś modelowy wzorzec pełnienia posługi biskupa?*
– W sensie jakiegoś jednego modelu do naśladowania – nie. Kiedy pytano czy biskup ma być ojcem, bratem czy przyjacielem, odpowiadano, że zarówno ojcem, jak i bratem i przyjacielem. Najważniejsza jest jednak osobowość kształtowana przez łaskę i otwarta na wartości Królestwa Niebieskiego. Jako wzór tej postawy w mojej małej grupie ukazano przykład Maryi.

*Z czym biskupi wyjeżdżają z tego Synodu?*
– Miesiąc spędzony razem we wspólnocie modlitwy i wspólnego zatroskania o Kościół, bardzo nas zbliżył. Znacznie lepiej mogłem zrozumieć racje drugiej strony, choćby w sporach o globalizację. Ta wielość struktur i odmiennych doświadczeń stanowiła doświadczenie wielkiego bogactwa Kościoła. Ważne też było zetknięcie się z wieloma optymistycznymi treściami. Kiedy np. w auli zapowiadano wystąpienie przedstawiciela Albanii, Wietnamu czy wielu innych krajów, które dawniej kojarzyły się z systemami totalitarnymi a dziś biskupi stamtąd mogli już mówić normalnym, ludzkim głosem, rodziła się nadzieja, że Chrystus z biegiem czasu pozwoli nam na kolejnym Synodzie spotkać także katolików z Chin, których tym razem nie było; że niektóre ze zjawisk towarzyszących terroryzmowi będą mieć jednoznaczną ocenę i znajdą skuteczne rozwiązanie.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.