Drukuj Powrót do artykułu

Adam Woronowicz: przypomnieć ks. Popiełuszkę – to była moja czysta i szczera intencja

12 lutego 2009 | 12:39 | Rafał Łączny/maz Ⓒ Ⓟ

Mam nadzieję, że ten film przypomni o postaci wyjątkowego kapłana. To była moja czysta i szczera intencja – powiedział w wywiadzie dla KAI Adam Woronowicz odtwórca głównej roli w filmie „Popiełuszko. Wolność jest w nas”. Aktor przyznał, że przygotowując się do tej pracy musiał zrobić sobie „uczciwy rachunek sumienia”, aby być uczciwym wobec tych ludzi, którzy film będą oglądać. Film swą uroczystą premierę będzie miał 16 lutego w Teatrze Wielkim w Warszawie. Na ekrany kin wejdzie 27 lutego.

Oto treść wywiadu z Adamem Woronowiczem, odtwórcą głównej roli w filmie „Popiełuszko. Wolność jest w nas”:


KAI: Miał pan okazję zagrać rolę bez wątpienia wyjątkową – ks. Jerzego Popiełuszkę. Kogoś kto dla polskiego społeczeństwa znaczył i chyba wciąż znaczy niezwykle wiele. Przyjmując ten angaż nie obawiał się Pan, że może nie sprostać temu wyzwaniu?

Adam Woronowicz: Oczywiście, że się obawiałem, ale krok po kroku ten strach opanowywałem. Jak sądzę, uczciwą pracą można skrócić dystans i przybliżyć się do prawdy, która jest do ukazania – w tym przypadku życia niezwykłego kapłana. Próbowaliśmy się do tego ze wszech miar przygotować i podołać zadaniu tak, by ksiądz Jerzy nie musiał się za nas wstydzić. Mam nadzieję, że się nie wstydzi.

Jakiego księdza Jerzego zobaczymy na ekranie. Nie jest chyba łatwo oddać postać, którą wielu widzów pamięta. Mogą pojawić się porównania.

– Myślę, że zobaczymy zwykłego, prostego chłopaka, który wszedł w historię z otwartym sercem. Udało nam się pokazać nie pomnik, ale postać niezwykłą, kapłana otwartego na ludzi, który miał swoją drogę dochodzenia do świętości. Osoby, które pamiętają ks. Jerzego, a których udało mi się spotkać, mówiły że był dyspozycyjny niemal przez 24 godziny na dobę. Niektórzy się zastanawiali kiedy on śpi, ja zastanawiałem się natomiast kiedy się modlił. Bez wątpienia lata spędzone w parafii pw. św. Stanisława Kostki w Warszawie były dla niego czasem łaski, dojrzał w swoim kapłaństwie. To była łaska od Boga, że podołał temu wszystkiemu co go spotkało i w ostatecznym rozrachunku poszedł do końca za swoim Mistrzem, dał się pociągnąć. Jak powiedział Jana Paweł II, w postawie ks. Popiełuszki można było zobaczyć w pełni naśladowania Jezusa Chrystusa.

Bardzo uczciwie przygotowywał się Pan do roli. W ramach przygotowań znalazł się pobyt w seminarium z klerykami pierwszego roku, także rozmowy z tymi, którzy ks. Jerzego znali. Co w czasie tych przygotowań zrobiło na Panu największe wrażenie?

– Przede wszystkim miałem świadomość, że ludzie z którymi rozmawiam, a którzy znali ks. Popiełuszkę, mówią o nim jak o kimś bliskim, niemalże członku rodziny, którego stratę odczuwają do dziś. Uderzyło mnie spotkanie z mamą i rodziną ks. Jerzego. Czułem się dość niezręcznie bo sądziłem, że tym filmem możemy przywołać w mamie ks. Jerzego wspomnienia trudnych dla niej chwil. Nigdy nie zadałem jej żadnego pytania dotyczącego ks. Jerzego. Starałem się raczej po prostu przy niej być, słuchać, zjeść placki ziemniaczane, które nam przygotowała, napić się z nią herbaty, pójść na pola. Pochodzę z tamtych stron więc krajobraz tam zastany nie jest mi obcy, jest krajobrazem mojego dzieciństwa.

Były jednak wydarzenia, które mnie przerosły. Podczas kręcenia w Bydgoszczy scen z ostatniej modlitwy różańcowej, którą prowadził ks. Jerzy, a po której go uprowadzono, proboszcz tamtejszej parafii stwierdził, że nie powinienem zakładać ornatu podobnego do tego, jaki miał wtedy na sobie ks. Jerzy. Po chwili z Izby Pamięci przyniósł jednak oryginalne szaty liturgiczne ks. Popiełuszki. To był moment, który mnie przerósł. W takich momentach człowiek ociera się o tajemnicę.

Jest Pan młodym aktorem, bowiem Wydział Aktorski warszawskiej Akademii Teatralnej ukończył Pan w roku 1997. Na planie „Popiełuszki” miał pan okazję pracować z mistrzami: Zamachowski, Kolberger, Szczepkowska. Domyślam się, że ten film będzie miał znaczący wpływ na Pana rozwój jako aktora, na przyszłą karierę.

– Życzyłbym wszystkim moim kolegom takiej współpracy, jak pan to określił, z mistrzami, bo są oni nimi rzeczywiście. Jak to dobrze mieć kogoś takiego na planie. Oni mi trochę współczuli, bo widzieli jak trudne mam przed sobą zadanie. Czułem od nich akceptację.

Nie myślę natomiast o karierze. Nie mam zamiaru zrobić tym filmem skoku na swoją karierę. Z samego faktu natomiast, że obraz ten zobaczy wielu ludzi, moja twarz zostanie wyeksponowana. Przestanę być dla szerszej publiczności anonimowy. Dla tych, którzy chodzą do teatru czy śledzą spektakle teatru telewizji myślę, że nie jestem postacią anonimową, natomiast jeżeli chodzi o szerszą publiczność, to z pewnością tak. Poruszam się na co dzień komunikacją miejską i nie wyobrażam sobie, żebym przemykał w ciemnych okularach i kapturze. Mam nadzieję, że tak nie będzie, bo też żyjemy w innych czasach. Pojawia się bardzo wiele nowych filmów czy seriali, ulice nie pustoszeją z powodu emitowanej właśnie w telewizji super-produkcji.

Jeśli natomiast chodzi o „Popiełuszkę” to jest na ten film ogromne oczekiwanie. Jeśli się spodoba to z pewnością zrobi dużo szumu, ale przede wszystkim mam nadzieję, że przypomni o postaci tego wyjątkowego kapłana. To jest dla mnie najważniejsze, była to moja czysta i szczera intencja.

Przygotowując się do pracy często chodziłem na Żoliborz, na grób ks. Jerzego. Żyjemy w takich czasach, że za dużo jest rzuconych kamieni, oszczerstw. Chciałem, żeby ten film, jak modlitwa, która jest przy grobie ks. Jerzego, choć w minimalnym stopniu przyczynił się do pojednania, do jakiegoś rodzaju dialogu. Źle by się stało, gdybyśmy się nad grobem ks. Jerzego kłócili. Taką miałem intencję przystępując do pracy nad filmem.

Aktor nie jest jak kuglarz, który wychodzi z cyrku i odkłada swoje magiczne przedmioty, by żyć swoim własnym życiem. Chyba przy takich rolach, jak ks. Jerzego, postać kreowana w filmie nie pozostaje bez wpływu na życie, na to jakim jest się człowiekiem. Było tak w pana przypadku?

– To pokaże czas. Nie ma jednak wątpliwości, że ten film mnie naznaczył. Spotkanie z ks. Jerzym było dla mnie ważne. Wiedziałem, że nie mogę po prostu włożyć sutanny, ucharakteryzować się i udawać księdza Jerzego Popiełuszkę. On był jeden i niepowtarzalny. Chciałem natomiast zrobić wszystko, by ci, którzy znali ks. Jerzego, gdy będą oglądać film, uruchomili w sobie potęgę wspomnień. Gdyby to się udało, byłby to sukces. Natomiast tym, którzy go nie znali chciałbym, aby film przybliżył i pokazał niezwykłą postać. To bardzo potrzebne.

Przygotowując się do roli musiałem zadać sam sobie wiele pytań. Grając postać aktor niesie ją ze sobą. Mógłbym to porównać do kapłana, który idzie z Najświętszym Sakramentem do Chorego, niesie tego ważniejszego Gościa, użycza siebie. Trochę tak jest z aktorstwem. Całego naszego instrumentu używamy dla ważniejszego gościa. Nie chcę powiedzieć, że się chowamy za rolę, ale idealnie by było, żeby wszystkie światła były wtedy skierowane na kreowaną postać. W tym wypadku musiałem sobie zadać pytanie czy ja jestem wolny, czym jest dla mnie wiara, jakim jestem ojcem rodziny, mężem.

Może to zabrzmi dziwnie ale trzeba było sobie zrobić uczciwy rachunek sumienia, aby być uczciwym wobec tych ludzi, którzy film będą oglądać. Przez to produkcja ta mnie naznaczyła. Pytania te, gdy ma się trzydzieści parę lat brzmią inaczej niż gdy stawia się je mając lat naście, gdy wszystko wydaje się proste i łatwe. Dzisiaj znaczą one coś innego. I nie ulega wątpliwości, że dobrze mi ten czas zrobił. Pomimo trudu zdjęć bardzo odpocząłem. Gdy człowiek jest wypoczęty wewnętrznie to chyba zmęczenie zewnętrzne jest łatwe do pokonania.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.