Drukuj Powrót do artykułu

Co o. Jan Góra powiedziałby duszpasterzom przed synodem biskupów?

22 grudnia 2017 | 10:12 | Poznań / Dorota Abdelmoula / bd Ⓒ Ⓟ

Sample Fot. episkopat.pl / Lednica2000

Ojciec Jan inspiruje nas dziś na 110 procent. Mam poczucie, że on cały czas wymyśla nam nowe zadania do wykonania – zapewnia w rozmowie z KAI Agnieszka Chrostowska, koordynatorka Spotkań Lednickich i wieloletnia asystentka o. Jana Góry OP. 21 grudnia minęła druga rocznica śmierci charyzmatycznego duszpasterza młodzieży.

Dorota Abdelmoula (KAI): Dwa lata temu, po śmierci o. Jana Góry internet obiegło zdjęcie jego notatnika, w którym rozpisał szczegółowo, m.in. tematy Spotkań Lednickich na kilka kolejnych lat. Czy także dziś o. Jan inspiruje do podejmowania nowych wyzwań?

Agnieszka Chrostowska: Zdecydowanie, o. Jan inspiruje nas dziś na 110 procent! Mam poczucie, że on cały czas wymyśla nam nowe zadania do wykonania, nie tylko te, które pozostawił nam do dokończenia. Bardzo często „łapiemy się” na tym, że mamy jeszcze mniej czasu na życie prywatne, niż kiedy o. Jan był z nami (śmiech).

Największym i najbardziej angażującym dziełem jakie po sobie pozostawił jest Lednica. Ona żyje przez cały rok i generuje wiele zadań, choć po ludzku wydaje się niemożliwe, by po odejściu twórcy dzieło mogło tak rozwijać się. Podziwiam nowych ludzi, którzy wciąż przychodzą. To młodzi studenci, którzy o. Jana znają tylko ze wspomnień, a jednak chcą zaangażować się w Lednicę i spotykają się przez cały rok po to, by obmyślać strategię, promocję, program. To niesamowite! Dzieła, które o. Jan powołał do życia wciągają i są taką przestrzenią, w której każdy, kto ma ochotę, może działać dla drugiego człowieka i dla Chrystusa.

Wspominałaś o nowych dziełach, które wciąż „wymyśla” o. Jan. Jakie na przykład?

– Jednym z największych zadań jest budowanie wspólnoty, która jest znakiem tego, że Lednica, to już nie tylko jednodniowy „show religijny”, ale sposób na życie. W całej Polsce powstają wspólnoty, z którymi trzeba mieć kontakt i o które należy dbać. Osobną sprawą jest budowanie zespołu, który działa w Poznaniu i troszczy się o Spotkania Lednickie. Rodzą się też nowe tradycje, jak choćby koncert „Tyle Dobra”, który już po raz trzeci będziemy organizowali nad Jeziorem Lednickim 24 lutego. To dzieło, którego źródłem jest wspomnienie o. Jana w miesiącu jego urodzin, ale którego zadaniem jest podziękowanie przyjaciołom i sponsorom, pomagającym w utrzymaniu Lednicy wraz z całą infrastrukturą.

Kolejną inicjatywą jest przekładanie literatury, którą pozostawił o. Jan, a jest to ok. 30 książek, na wersję bardziej nowoczesną. Właśnie kończymy nagranie pierwszego audiobooka z jego książką pt. „Mój dom”, w której odkrywamy o. Jana na nowo. Ukaże się on 8 lutego 2018 r., w rocznicę jego urodzin, a całkowity dochód ze sprzedaży przeznaczymy na dokończenie budowy Domu Pielgrzyma nad Lednicą, który jest bardzo potrzebny tysiącom młodych, którzy tam przyjeżdżają.

Ten audiobook tworzymy po to, by w dzisiejszym zagonionym świecie powrócić do tego, co o. Jan mówił, myślał i w jaki sposób medytował. Za tę książkę dostał on Nagrodę Fundacji im. Kościelskich. To była jego „konstytucja duszpasterska”: kiedy pisał ją w latach 70-tych na początku swojego kapłaństwa, wiedział już, czym będzie się zajmował przez całe życie. To, czym wówczas się zachwycał i jak chciał działać z młodzieżą – nie zmieniło się przez kolejnych 30 lat.

Czytaj także: 2. rocznica śmierci o. Jana Góry OP

Lednica – to pierwsze skojarzenie z działalnością o. Góry, ale to przecież nie jedyne dzieło, które stworzył. Przypomnij, proszę, co jeszcze mu zawdzięczamy?

– Mogłabym wyliczać do wieczora! (śmiech) Opowiem o najważniejszych. To przede wszystkim VI Światowe Dni Młodzieży w Częstochowie w 1991 r., których o. Jan i środowisko wokół niego byli współorganizatorami. To z okazji tego spotkania skomponował hymn „Abba Ojcze”, który jest dziś śpiewany na całym świecie.

Ogromne dzieło o. Jana, to kościół i cała wioska na Jamnej, w górach, między Tarnowem a Nowym Sączem. Znajduje się tam sanktuarium Matki Bożej Niezawodnej Nadziei, koronowanej przez Jana Pawła II. Przed laty ta wioska zniknęła z map Polski i była przeznaczona do zalesienia. Wcześniej została ona krwawo spacyfikowana przez niemieckich żołnierzy, którzy zamordowali jej mieszkańców, na czele z matką z dzieckiem na ręku, osłaniającą się obrazem Maryi. Kiedy o. Jan tam przyjechał, miał poczucie, że ci mieszkańcy, którzy niewinnie zginęli, są już świętymi, i że ta ziemia nie może zostać zapomniana, ale ma stać się źródłem nadziei. W tym roku obchodziliśmy 25-lecie Jamnej.

Kolejną sprawą są roraty w kościele u dominikanów. To wydarzenie religijne, ale też kulturowe, które przyciąga dziś mnóstwo chętnych nie tylko w Poznaniu, ale i w innych kościołach w Polsce. O godz. 6.00 rano nie da się już wejść do kościoła. Podczas rorat cały kościół śpiewa chorał gregoriański i dawne pieśni adwentowe.

Być może przed o. Janem nikt nie wierzył, że młodzież jest w stanie wstawać nad ranem codziennie i przychodzić do kościoła. On sam też nie od razu miał pełny kościół, zaczynał z kilkoma osobami, ale to był człowiek, który się nie poddawał, jeśli był przekonany, że coś, co robi służy Panu Jezusowi. Pamiętam, że kiedy przychodziłam na te roraty jako studentka, w innych parafiach ich nie było. Dziś poranne młodzieżowe roraty odprawiane są w wielu kościołach w całej Polsce.

Poza tym o. Jan bardzo mocno promował nauczanie Jana Pawła II. Praktycznie nie było spotkania, w trakcie którego nie czytaliśmy papieskich tekstów. O. Jan był kompletnie zwariowany na jego punkcie i jeszcze za życia papieża wiedział, że będzie on świętym. I uczył nas tego bardzo konsekwentnie: Lednica każdego roku dostawała przemówienie papieskie i to są myśli, z których czerpiemy do dzisiaj: żołnierskie słowa, wskazówki, przesłanie nadziei. O. Jan zawsze mówił, że pokolenie Jana Pawła II żyje i nie było tylko „jednorazowym wystrzałem”. To także jego zasługa.

Wspominałaś o Adwencie. W tym czasie młodzież przygotowuje się też do udziału w kolejnej edycji Europejskiego Spotkania Młodych. Czy dobrze pamiętam, że to o. Jan jako pierwszy tłumaczył kanony z Taizé na język polski i promował ekumeniczne dzieło prowadzone przez braci we francuskiej wiosce?

– Tak, on „kradł” te kanony! (śmiech). Na każdej Mszy św. którą odprawiał, cały kościół śpiewał i on poświęcał temu bardzo wiele czasu. Zależało mu na tym, by każda liturgia była wydarzeniem, a nie „teatrzykiem” z widzami. Zmuszał nas do tego, żebyśmy wszyscy brali udział, śpiewali – nieważnie, czy pięknie, czy brzydko. Nie wyobrażał sobie, że na Mszy można „podpierać filar”. Przed liturgią robił dziesięciominutowe próby i sprawdzał, czy wszyscy otwierają usta. Mawiał: „jeśli nie śpiewasz, to chociaż udawaj!” Miał taką intuicję, że jeśli ktoś otworzy usta do śpiewu, to potem łatwiej mu będzie rozmawiać z Chrystusem. A temu służył bezwzględnie: zbliżaniu ludzi do Chrystusa. Przez 17 lat, kiedy pracowałam z o. Janem widziałam różne przypadki tego, jak budził w ludziach miłość do Boga. To ogromna rzecz, którą po sobie pozostawił.

Dziś w Kościele młodsi i starsi zastanawiają się w kontekście przyszłorocznego synodu biskupów, jakie są potrzeby i wyzwania duszpasterstwa młodzieży. Jak sądzisz, co o. Jan dopowiedziałby do tej debaty?

– Trudno mi wypowiadać się za niego, ale pierwsze, co przychodzi mi do głowy i co o. Jan bardzo często powtarzał ludziom, to słowa: „Patrz mi w oczy!” Być może to powiedziałby duszpasterzom: by starali się patrzeć młodym ludziom w oczy i zachęcali ich do tego samego. Dziś ludzie patrzą w smartfony, w komputery, w ekrany. Ale bardzo rzadko patrzą sobie w oczy. A od spojrzenia w oczy zaczyna się relacja z drugim człowiekiem i z Chrystusem. O. Jan często przypominał, że św. Piotr szedł po wodzie, dopóki patrzył Jezusowi w oczy. Kiedy odwrócił wzrok – zaczął tonąć. Być może to samo powtórzyłby przed synodem.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Dorota Abdelmoula

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku

Przeczytaj także

20 grudnia 2017 12:10

Owoce Roku św. Brata Alberta

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.