Drukuj Powrót do artykułu

Biała kartka

12 listopada 2011 | 10:00 | Wolontariusze Don Bosco Ⓒ Ⓟ

Misje mogą być czasem, w którym On przychodzi w lekkim powiewie. Mogą być czasem, w którym codziennie czuć Jego obecność, w którym jesteśmy tak szczęśliwi, że nie potrzebujemy niczego więcej. Kto czytał mojego bloga ze wspomnieniami z Albanii, wie, że tak właśnie może być. Ale misje mogą być też czasem pustyni. Pustyni, na której się ciężko oddycha, na której słonce razi w oczy tak, że nic nie widzimy. Po której idziemy i z każdym krokiem myślimy o oazie, której nie możemy znaleźć. Szukamy i szukamy, a jej jak nie było, tak nie ma. Peru jest dla mnie właśnie taką pustynią. A jak wiadomo na pustyni może uratować tylko woda. Czysta, krystaliczna woda. Na szczęście jej Źródła nie trzeba szukać daleko. Chociaż czasem Go nie czuć, to przecież wiemy, że jest. Ufamy, że ugasi nasze pragnienie.

Chociaż przychodzą takie dni, kiedy po prostu nie jest łatwo. Zwłaszcza gdy uświadamiasz sobie, że jesteś 13 tysięcy kilometrów od najcenniejszych dla Ciebie osób na świecie i nie możesz im pomoc, nawet gdy Cię bardzo potrzebują. Czasem tęsknisz tak bardzo za powrotem do normalności, że chce Ci się płakać. Czasem wolałbyś oddać 2 miesiące słonecznych upalnych dni za jeden jesienny deszczowy poranek spędzony z ukochaną osobą. Albo tysiąc pysznych peruwiańskich ciasteczek za jeden kawałek ciepłego ciasta drożdżowego z cynamonem, które tak bardzo kojarzy się z domem…

Ale dzięki temu, ze jesteś tak daleko, doświadczasz czegoś, czego nigdy byś nie przeżył nie ruszając się z miejsca. Uczysz się najpiękniejszej formy miłości, która trwa, pomimo tego, że nie możesz kogoś dotknąć, przytulic, złapać za rękę. Przekonujesz się, że masz najcudowniejszych przyjaciół na świecie, którzy nie tylko Cię wspierają jak zawsze, ale piszą Ci w mailach że Cię kochają, a przecież nie zdobyliby się na to w normalnych okolicznościach. Utwierdzasz się, że cokolwiek by się nie działo, to na pierwszym miejscu możesz liczyć na swoich rodziców, którzy mogliby do ostatniej kropli krwi walczyć o Twoje szczęście…

Chodzi właśnie o to, żeby nie skupiać się na swoim smutku i tęsknocie, a codziennie na nowo odkrywać małe radości, które przecież są wszędzie wokół. Najczęściej w uśmiechach dzieci. W promieniach wiosennego słońca. W wesołym okrzyku „Miss Doris!”. W porannym smsie. To tak jak z białą kartką, na której Padre narysował mi czarny punkcik. I mówi do mnie – „skoro masz tyle białego naokoło, to czemu się skupiasz tylko na tym czarnym?” No właśnie – po co skupiać się na czarnym?

Dorota Rudzinska, Peru, Piura, 8 listopada 2011

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.