Białoruska noblistka pisze książkę o krwawej wojnie „Czerwonego Człowieka Rosyjskiego” i powrocie sowieckiej tyranii
27 października 2025 | 12:01 | o. jj, kg | Berlin Ⓒ Ⓟ
Fot. Darya Tryfanava / UnsplashPo otrzymaniu w 2015 literackiej Nagrody Nobla za wstrząsające portrety rozpadającego się świata radzieckiego, białoruska pisarka Swiatłana Aleksijewicz, obecnie śledzi i przeżywa odradzanie się tej brutalnej i antydemokratycznej rzeczywistości. Swoje obawy spróbowała wyrazić w książce, którą zaczęła pisać pod roboczym tytułem „Czerwony Człowiek”.
W rozmowie z dziennikarzami z „New York Timesa” (NYT) Neilem MacFarquharem i Milaną Mazaevą Białorusinka przyznała, że gdy pisała książki, które pomogły jej zdobyć Nagrodę Nobla, była przekonana, że dokumentuje łabędzi śpiew brutalnych, autorytarnych ideologów, którzy stali w centrum systemu sowieckiego. Ale wkrótce potem rozpoczęła się rosyjska inwazja na Ukrainę w lutym 2022 roku, zaledwie półtora roku po stłumieniu przemocą ruchu prodemokratycznego w jej ojczystej Białorusi, wciąż będącej satelitą Kremla.
„Światopogląd, który uważałam za skazany na wymarcie, odrodził się .Chcę zrozumieć, jak do tego doszło” – powiedziała pisarka w swym berlińskim mieszkaniu, w którym od 2020 roku żyje jako emigrantka.
Jej ostatnia książka przed Noblem – „Czasy secondhandu” była jej piątym dziełem opisującym rozpad utopijnego eksperymentu komunistycznego. Opowiedziane głosami zwykłych ludzi książki Aleksijewicz obejmowały kluczowe wydarzenia, jak sowiecka inwazja na Afganistan i katastrofa atomowa w Czarnobylu. Pisarka stosowała intensywną metodę wywiadów i po „Czasach secondhandu” zamierzała zająć się innymi tematami – miłością i starzeniem się.
Jednakże po protestach na Białorusi i po agresji rosyjskiej przeciw Ukrainie porzuciła te plany. Obecnie pisze szóstą książkę o trwałym istnieniu tego, co nazywa „człowiekiem radzieckim” lub „człowiekiem czerwonym”, który – jak powiedziała – podsyca dziś krwawą wojnę w samym sercu Europy. „Zrozumienie jego motywacji to sposób na próbę ugaszenia tych płomieni. Nie wiem, gdzie znaleźć właściwe słowa, by to wszystko opisać, a jednak musimy je znaleźć” – powiedziała pod koniec września w agendach ONZ w Genewie na konferencji prasowej, poświęconej nasilającemu się uciskowi w Rosji.
Dodała, że trzeba też zmierzyć się z globalnym dryfem w stronę prawicowego populizmu, w przeciwnym razie „świat i ludzie staną się jeszcze bardziej przerażający, jeszcze bardziej potworni”. Podkreśliła, że „ludzie, którzy dziś sprawują władzę, próbują nas uciszyć”.
Przyznając Aleksijewicz swoją nagrodę w dziedzinie literatury w 2015 roku, szwedzki Komitet Noblowski uczynił rzadki wyjątek, honorując autorkę literatury faktu i wskazując na „jej polifoniczne dzieło – pomnik cierpienia i odwagi naszych czasów”. Ówczesna sekretarz Szwedzkiej Akademii Sara Danius nazwała jej książki „historią emocji lub historią duszy, jeśli wolicie”.
Swiatłana Aleksijewicz, obecnie 77-letnia, urodziła się i dorastała w Związku Sowieckim. Pochodzi ze Stanisławowa (obecnie Iwanofrankowsk) na Ukrainie Zachodniej, ale wychowała się na wsi białoruskiej. Oboje jej rodzice – Ukrainka i Rosjanin – byli nauczycielami. Jako dziecko z zapartym tchem słuchała opowieści krążących między miejscowymi kobietami, często wdowami, o II wojnie światowej i stalinowskich obozach koncentracyjnych. Łączna liczba ofiar ZSRR z czasu wojny i później szacowana jest na 27 milionów osób. „Mówiły one o rzeczach strasznych, bardzo ciężkich, o których oczywiście nie pisało się w żadnych książkach” – wspomina noblistka.
W 1972 ukończyła dziennikarstwo na Białoruskim Uniwersytecie Państwowym w Mińsku, po czym przez rok kierowała działem korespondencyjnym dziennika „Majak Kommunizma” w Berezie w obwodzie brzeskim, następnie pracowała w kilku innych pismach regionalnych i ogólnokrajowych. Ale przez cały ten czas głosy tamtych kobiet jej nie opuściły.
Działalność literacką rozpoczęła w 1975, a w 1983 ukończyła swoją pierwszą książkę – „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”, będącą zapisem rozmów z setkami kobiet-żołnierzy z czasów II wojny światowej: pilotkami, snajperkami, kucharkami. Pozycja ta przez dwa lata nie mogła się ukazać, ponieważ cenzura komunistyczna uznała, że „każdy, kto ją przeczyta, nigdy nie pójdzie na ochotnika do wojska”. Zarzucanoo jej ponadto pacyfizm, naturalizm i poniżanie bohaterstwa kobiet sowieckich w latach II wojny świattowej. Nieocenzurowany angielski przekład książki ukazał się dopiero w 2017 roku.
Autorka wspominała, że gdy po raz pierwszy przedstawiono ją Michaiłowi Gorbaczowowi, byłemu przywódcy ZSRR, ten zawołał: „Jest pani taka mała, a napisała pani tak wielką książkę!”, na co ona odparła: „Pan też nie jest gigantem, a jednak obalił pan imperium”.
„Dążenie do odbudowy imperium napędza dziś pragnienie Władimira Putina, by zawładnąć Ukrainą. Stworzył on mit o «wielkim Imperium Rosyjskim», które w rzeczywistości nigdy nie istniało, ale ta mitologia znajduje mocny oddźwięk wśród Rosjan, zwłaszcza poza Moskwą i Petersburgiem. Nie sama ideologia napędza tę wojnę“ – zaznaczyła pisarka w rozmowie z dziennikarzami nowojorskimi.
Opowiedziała też historię dziennikarza, który rozmawiał z matką zabitego żołnierza. Kobieta nagle przerwała rozmowę, bojąc się, że utraci świadczenia po synu, potrzebne jej na zakup mieszkania dla córki. W tym kontekście stwierdziła, iż „Putin kupił Rosję i zarazem popełnił «zbrodnię moralną», próbując przedstawić najazd na Ukrainę jako kontynuację walki z nazistowskimi Niemcami”.
Książki Aleksijewicz powstają przez pięć lat. Autorka wielokrotnie rozmawia ze swoimi bohaterami, a fragmenty rozmów układa jak puzzle, tworząc portret wydarzeń. Powtarzające się wątki z różnych świadectw tworzą gęstą, wciągającą narrację. Pisarka zaznaczyła, że żyje dla drobnych, ludzkich szczegółów, które nagle odsłaniają prawdę.
W swoim wykładzie, gdy odbierała nagrodę w Sztokholmie, tak przedstawiła tę metodę: „Słuchanie ludzi to moja największa pasja. Powiedziałabym, że jestem ludzkim uchem. Gdy idę ulicą i słyszę słowa, okrzyki, frazy, zawsze myślę: ile powieści znika bez śladu!”.
Jej „Czarnobylska modlitwa” (znana też jako „Krzyk Czarnobyla”) – opowieść o dramatycznych losach ludzi dotkniętych katastrofą nuklearną w 1986 roku – stała się podstawą do głośnego serialu HBO. W analizie skrajnych zachowań ludzkich Aleksijewicz od dawna czerpie inspirację z Dostojewskiego.
Rzadko miesza się w swoje książki – o swoich rozmówcach podaje tylko to, co sami mówią o sobie. Niektórzy krytycy uważają ten brak kontekstu za dezorientujący. Inni zastanawiają się, czy jej twórczość to literatura, ale sama autorka odrzuca określenie „dziennikarstwo”. Ze względu na silny nacisk na przemoc, tkwiącą w społeczeństwie rosyjskim, jej książki uznawane są za szczególnie aktualne w czasie trwającej obecnie wojny na Ukrainie.
„Żołnierz sowiecki to najtańszy żołnierz, jaki istnieje. Bez wyposażenia i ochrony. Wymienny. Tak samo jak w 1941 roku. I tak będzie jeszcze przez 50 lat” – powiedział jeden z lekarzy w jej książce o wojnie afgańskiej – „Cynkowi chłopcy” (lub „Ołowiane żołnierzyki”).
Po jej ukazaniu się autorkę oskarżono o zniesławienie Armii Radzieckiej, ale sąd ją uniewinnił. W 2000 roku przeniosła się do Europy Zachodniej, gdzie mieszkała kilkanaście lat.
W 2020 roku Aleksandr Łukaszenko, autokrata rządzący Białorusią od 1994 roku, po raz kolejny „wygrał” wybory powszechnie uznane za sfałszowane. Setki protestujących pobito i torturowano, a dziesiątki opozycjonistów skazano na długie wyroki więzienia.
Aleksijewicz była jedyną członkinią Rady Koordynacyjnej opozycji, która nie trafiła do więzienia. Była jednak przesłuchiwana, po czym europejscy dyplomaci i działacze praw człowieka koczowali w jej mieszkaniu, by zapewnić jej bezpieczeństwo. Ostatecznie postanowiła opuścić kraj.
Jej obecne mieszkanie w przedwojennej kamienicy przy zielonej uliczce w Berlinie ma „cygański”, tymczasowy charakter. Na jasnożółtych ścianach salonu nic nie wisi, jedyną ozdobą jest stiuk na suficie. Znajoma pisarki podaje turecką kawę z tygielka o długiej rączce.
Aleksijewicz ma dorosłą córkę adoptowaną po zmarłej siostrze i wnuczkę.
W rozmowie z dziennikiem nowojorskim przyznała, że czasami czuje się winna, że opuściła kraj, podobnie jak miliony innych mieszkańców Białorusi, Rosji i Ukrainy. Ale zauważyła jednocześnie, że wielu wybitnych rosyjskich twórców mieszka dziś w Berlinie, podobnie jak inteligencja, która wyemigrowała po rewolucji 1917 roku. Mogą oni pomóc w ocaleniu rosyjskiej kultury.
„Kiedy komunizm istniał jako ideologia, jako państwo, wiedzieliśmy, co robić, lubiliśmy siebie, wyglądaliśmy wspaniale w tej walce i zwyciężyliśmy. Kosztem ogromnych strat pokonaliśmy potwora. A kiedy po kilku latach obejrzeliśmy się za siebie zobaczyliśmy, że żyjemy wśród szczurów. Jak walczyć ze szczurami? Demokracja cofa się, między innymi dlatego, że ludzie wmówili sobie, iż są zbyt mali, by coś zmienić, by stawić czoła złu. To jest właśnie istota obecnej walki“ – powiedziała Aleksijewicz, cytując – zgodnie ze swoim sposobem pisania – innego zmarłego już rosyjskiegi dysydenta-rysownika i instalatora Ilję Kabakowa (1933-2023).
„Myślę, że musimy przekonać samych siebie do czegoś przeciwnego niż ten «czerwony człowiek». Każdy z nas musi odnaleźć w sobie tę siłę, tę zdolność do oporu” – dodała pisarka na zakończenie swej rozmowy z wysłannikami NYT.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.

