Drukuj Powrót do artykułu

Boleść i radość m. Małgorzaty Szewczyk

08 czerwca 2013 | 09:11 | Alina Petrowa-Wasilewicz / br Ⓒ Ⓟ

Cierpienie towarzyszyło jej od dzieciństwa. Miała siedem lat gdy straciła ojca, dziewięć, gdy zmarła jej matka. Całe życie spędziła w podzielonej przez zaborców Ojczyźnie. Mimo zewnętrznego zniewolenia i stałej groźby zsyłki na Sybir znalazła sposób pomagania najsłabszym i najbiedniejszym i do własnego, trudnego szczęścia, jakie daje bliskość Boga. Matka Małgorzata Łucja Szewczyk, założycielka Zgromadzenia Matki Bożej Bolesnej, opiekującego się chorymi i ubogimi, zostanie beatyfikowana 9 czerwca w Krakowie.

Trudna młodość na Wołyniu

Była córką zamożnego dzierżawcy folwarku i cukrowni w Szepetówce koło Zasławia na Wołyniu, na dzisiejszej Ukrainie. Szczęśliwe dzieciństwo skończyło się bardzo wcześnie – w ciągu dwóch lat zmarli jej rodzice, a jej wychowaniem zajęła się starsza przyrodnia siostra. Dołożyła ona wszelkich starań by sierota nie odczuła straty, sumiennie zajęła się także wykształceniem małej Łucji.

Jej mała ojczyzna była miejscem nie tylko osobistego bólu, ale także prześladowań i represji. Po utracie niepodległości przez Rzeczpospolitą Wołyń został potraktowany jako integralna część Imperium (w odróżnieniu od Królestwa Polskiego), a Polacy poddani bezwzględnym represjom rusyfikacji i walki z Kościołem katolickim. Biskupi katoliccy zostali zesłani na Sybir – ordynariusz diecezji kamienieckiej Kacper Borowski został zesłany w głąb Rosji w 1870 r., a administrator ks. Adam Kruszyński, który nie uległ dyktatowi zaborców kilka lat później podzielił jego los. Na kilkadziesiąt lat, do 1918 r. cztery osierocone diecezje nie miały biskupa.

O tępieniu wszelkich śladów polskości i katolicyzmu świadczy także całkowity brak jakichkolwiek ksiąg, dokumentów, pamiątek po żyjących tam niegdyś Polakach. Nie zachował się także akt urodzenia Łucji Szewczyk. O tym, że był to rok 1828 świadczy jedynie podany przez nią zapis w Rocznikach Diecezji Krakowskiej. Brak dokumentu potwierdzającego narodziny i chrzest zahamował w latach 60-tych proces beatyfikacyjny matki Szewczyk.

Łucja była głęboko wierząca i mocno związana z Kościołem. Gdy miała 20 lat wstąpiła do III Zakonu św. Franciszka. Złożyła śluby rad ewangelicznych, które rozumiała jako akt całkowitego poświęcenia się Bogu. Wstąpienie do zakonu w warunkach prześladowań było niemożliwe, dlatego młoda kobieta służyła jak mogła – troszczyła się o kościoły, przygotowywała dzieci do I Komunii św. Wcześnie odkryła swój charyzmat – z oddaniem opiekowała się ludźmi starymi, chorymi i ubogimi. Z tego okresu życia wyniosła dwie cenne umiejętności, które przydały jej się później – poznała zasady medycyny ludowej i potrafiła znakomicie leczyć, np. często występującą wówczas różę i tyfus, ale też choroby płuc. Potrafiła szyć i pięknie haftować dzięki czemu po latach znakomicie organizowała pracownie, przynoszące dochody, wspierające prace apostolskie założonego przez siebie zgromadzenia.

Pielgrzymka do Ziemi Świętej

W 1870 r. czterdziestodwuletnia wówczas Łucja Szewczyk udała się z pielgrzymką do Ziemi Świętej. Była to dość niezwykła decyzja, zwłaszcza, że przyszła pątniczka po udaniu się najpierw do Żytomierza po błogosławieństwo bp. Borowskiego, pokonała pieszo wraz z towarzyszką Julią Solińską 1800 km, idąc przez Berdyczów, Winnicę i Bałtę do Oddesy. Szła w intencji dramatycznej sytuacji Kościoła na Wołyniu i tamtejszych biskupów, ale także z pragnieniem odczytania własnego powołania. Wszystkie sprawy – narodowe i osobiste – miały być złożone na Golgocie. W tym miejscu zaczęła szczególnie jednoczyć się z cierpiącą Maryją, stojącą pod krzyżem. Tu przyrzekła, że poświęci się najsłabszym, a Matka Boża Bolesna miała być opiekunką jej apostolatu.
W Jerozolimie została około trzech lat. Pracowała w szpitalu św. Józefa, opiekując się chorymi pielgrzymami. Prawdopodobnie w tym okresie utwierdziła się w decyzji dalszej pracy na rzecz chorych i ubogich. W końcu zdecydowała o powrocie do kraju. Wcześniej udała się do Loretto, gdzie w sanktuarium Matki Bożej ponowiła przyrzeczenie całkowitego oddania się najsłabszym i najmniejszym. Tu została cudownie uzdrowiona jej nie gojąca się na czole rana. W drodze powrotnej, jak przekazują świadkowie, uspokoiła szalejącą burzę morską na Morzu Czarnym, modląc się z obrazkiem Matki Boskiej Częstochowskiej w dłoni.

Pokonać trudności i nie zniechęcać się

O ile podjąć decyzję o służbie ubogim można było bez przeszkód, to realizacja tego wymagającego programu życiowego mogła wydać się niemożliwa pod zaborem rosyjskim. Nie tylko Wołyń był bowiem poddany represjom – po upadku Powstania Styczniowego nasiliły się one we wszystkich regionach dawnej Rzeczpospolitej. Zakony nie miały prawa przyjmować nowicjuszy, zakonnicy mieli wymrzeć w kilku wskazanych przez władzę klasztorach, zaś księża, także biskupi, byli zsyłani i usuwani z diecezji.

W tych rozpaczliwych warunkach skromny kapucyn o. Honorat Koźmiński, który po upadku Powstania Styczniowego do śmierci w 1916 był praktycznie więźniem caratu, odczytał znaki czasu i uznał, że skoro nie można działać jawnie, należy stworzyć niewidoczne dla zaborców wspólnoty zakonne. W sumie zainspirował powstanie 26 zgromadzeń – ich ubrani po świecku członkowie mieli przyczynić się do odnowy moralnej wszystkich stanów narodu – chłopów, robotników, nauczycieli, rzemieślników, ziemiaństwa.

Wiadomości o świętości o. Honorata i jego darze prowadzenia ludzi do Boga przekraczały granice Królestwa Polskiego, dlatego jego konfesjonał oblegały tłumy. Jedną z penitentek była także Łucja Szewczyk, która przybyła z Wołynia do Warszawy, skąd łatwo było dostać się do Zakroczymia, gdzie zakonnik był internowany przez władze zaborcze. W 1878 r. złożyła profesję zakonną na jego ręce, a on wysłał ją do „Przytuliska” w Warszawie przy ul. Wilczej, gdzie opiekowała się ubogimi. W tym miejscu odbywała się zakonspirowana formacja zgromadzeń bezhabitowych.

W Zakroczymiu wynajęła mieszkanie, później kupiła dom z ogrodem, w którym to domu umieszczała stare, schorowane kobiety. Wniesienie dwóch pierwszych staruszek na własnych plecach było początkiem ukrytego zgromadzenia. Siostry dbały o ciało, ale najważniejsze były dusze – pod ich opieką ludzie „zwichrowani” umierali pogodzeni z Bogiem.

W 1881 r. o. Honorat oddał powstającą wspólnotę pod opiekę Matki Bożej Bolesnej. „Wszystko dla Jezusa przez Bolejące Serce Maryi” – brzmiało hasło nowej rodziny zakonnej. Jej przełożoną została Łucja, która otrzymała nowe imię – Małgorzata. Funkcję tę pełniła przez 23 lata.

Siostra Ancilla Stasiowska, wicepostulatorka procesu beatyfikacyjnego m. Szewczyk, opierając się na dokumentach archiwalnych uważa, że założycielką Zgromadzenia jest matka Małgorzata. Była już dojrzałą i uformowaną osobą, gdy zetknęła się z o. Honoratem, miała wówczas 53 lata i choć niewątpliwie poddał jej myśl zgromadzenia ukrytego, koncepcję i charyzmaty były dziełem m. Szewczyk. Było czymś niezwykłym, że kobieta w tym wieku angażuje się w tak niezwykłe, bezprecedensowe dzieło, ale ufność Bogu była fundamentem jej duchowości i tego uczyła siostry.

Zgromadzenia bezhabitowe były pionierskim rozwiązaniem w całym Kościele powszechnym. Wystarczyło, że dwie – trzy siostry osiedlały się w jakimś miejscu i rozpoczynały pracę w wybranym przez siebie środowisku. Ubierały się po świecku i utrzymywały z pracy własnych rąk. Nie miały żadnych zabezpieczeń materialnych, toteż często cierpiały iście franciszkańską biedę. Władze carskie bez przerwy je śledziły, rewidowały, kontrolowały korespondencję. W każdej chwili groziło aresztowanie, śledztwo, zsyłka. Wbrew trudnościom zgromadzenie, zwane także Siostrzyczkami Ubogich pracowało i rozwijało się prężnie. Mimo głębokiej konspiracji władze wszczęły śledztwo – w rezultacie w Zakroczymiu nie można było już przyjmować nowicjuszek, więc Matka założyła placówki w Warszawie i Częstochowie.

Nie zważając na trudności Założycielka „zagrzewała” do boju współsiostry. „Dokąd inaczej być nie może, dokąd to uciemiężenie Rządu będzie nas przygniatało, trzeba żyć jak się da i ufać Bogu, Jego św. Opatrzności, że nas nie opuści, ale zawsze wspierać będzie”, „Pokonać trudności i nie zniechęcać się, w tym dowód prawdziwej miłości Boga…” – pisała do współpracownic. Ich ufność miała pokonać wszelkie przeszkody i zakazy.

Źródłem wszystkich prac i wysiłków zakonnic miało być ich głębokie zjednoczenie z Bogiem, to więź z Nim miały dodawać energię w ciężkiej pracy w trudnych warunkach, dlatego matka Szewczyk życie duchowe zakonnic uznawała za niekwestionowany priorytet.

Galicja – nowe zaangażowanie

Po dziesięciu latach pracy w konspiracji i po skonsultowaniu się z kierownikiem duchowym, matka Szewczyk przekroczyła granice Cesarstwa Rosyjskiego i przeszczepiła swoje dzieło na grunt galicyjski. Przejście z zaboru rosyjskiego do austriackiego dawało przede wszystkim możliwość normalnego rozwoju i działania zgromadzenia – zakonnice wreszcie pracowały w zwyczajnych warunkach, bez obaw przed represjami i prześladowaniami. Założycielka uznała, że należy wyjść z ukrycia, siostry założyły habity i z ogromnym zaangażowaniem zaczęły pracę najpierw w Hałcnowie koło Bielska, a później w Oświęcimiu, gdzie powstał ich dom generalny. Miały pełne ręce roboty – bieda galicyjska była wówczas przysłowiowa.

Nieskrępowane nadzorem policyjnym zakonnice, zwane też w nowym miejscu serafitkami, poszerzyły pole działania. W Hałcnowie powstał nie tylko dom dla ubogich staruszek, ale także dom dla sierot i ochronka dla dzieci.

W Oświęcimiu w ciągu dwóch i pół roku siostry wybudowały klasztor, a następnie kościół pw. Matki Bożej Bolesnej i jak w każdym ich dziele zdały się na Bożą Opatrzność – zaczynały dzieło, a pieniądze napływały później. Tutaj Matka Małgorzata otwarła przytułek dla staruszek, dom dla sierot i ochronkę dla dzieci. Siostry opiekowały się chorymi w ich domach. Matka Szewczyk wysłała dwie z nich na naukę rwania zębów do szpitala bonifratrów w Krakowie. Później były jedynymi specjalistkami w okolicy. Ponieważ okolica była także pozbawiona szkoły dla dziewcząt, Matka otwarła dla nich pracownię krawiecko-hafciarską. W późniejszym czasie w Oświęcimiu Zgromadzenie otworzyło szkołę gospodarczą dla dziewcząt z miasta i okolicznych miejscowości. Na utrzymanie staruszek i sierot siostry zarabiały częściowo szyciem i haftem szat liturgicznych, kwestowały jeżdżąc po całej Galicji, zwracały się po pomoc do arystokratów polskich i austriackich. Arcyksiążę Habsburg ofiarował sporą sumę na ochronkę dla dzieci w Żywcu. W sumie serafitki za życia Założycielki prowadziły sześć przedszkoli i sześć domów dla sierot, trzy przytułki dla staruszek, pracowały w trzech szpitalach powiatowych jako pielęgniarki, a pielęgniarstwa uczyły się, pomagając lekarzom. Wszędzie, gdzie pracowały cieszyły się wdzięcznością społeczności lokalnych i uznaniem miejscowych księży. Toteż nic dziwnego, że zatwierdzenie kościelne przyszło szybko, gdyż w 1898 roku, zaledwie siedem lat po ich osiedleniu się w Galicji.

Po 23 latach budowania wspólnoty i kierowania Zgromadzeniem matka Małgorzata przekazała kierowanie Zgromadzeniem swej następczyni i za radą o. Honorata wróciła do zaboru rosyjskiego. Zamieszkała w Nieszawie koło Włocławka, gdzie serafitki od roku 1903 prowadziły w ukryciu swą działalność. Był rok 1904, matka była tu nikomu nie znana. O promieniowaniu jej świętości świadczy fakt, że gdy zmarła rok później całe miasteczko szło za jej trumną. Lud Boży dziękował za jej ufność, ciepło, serdeczność, poczucie humoru. I optymizm, który podpowiadał jej, że nawet duże trudności zamienią się ostatecznie w jeszcze większe dobro.

Zgromadzenie Córek Matki Bożej Bolesnej – serafitki – prowadzi dziś w Oświęcimiu mensę dla ubogich, wydającą 120 posiłków dziennie; świetlicę dla 30 dzieci z biednych rodzin – zapewnia tam posiłki, wypoczynek i pomoc w nauce; Zakład Opiekuńczo-Leczniczy dla 60 starszych osób przedszkole.

Serafitki pracują w 71 domach zakonnych w trzech prowincjach w Polsce: Oświęcimska, Poznańska, Przemyska oraz za granicą, we: Włoszech, Francji, Szwecji, USA, Białorusi, Ukrainie i Gabonie; dom gen. Znajduje się w Krakowie.
Zgromadzenie liczy dziś ponad 600 sióstr.

 

 

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.