Drukuj Powrót do artykułu

Bonacina: o Ukrainie milczano zbyt długo

14 lipca 2022 | 05:00 | Piotr Dziubak | Rzym Ⓒ Ⓟ

Chciałbym inicjować partnerstwa pomiędzy miastami włoskimi i ukraińskimi a także zmobilizować do działania włoskie uniwersytety, żeby lepiej odczytać i pomóc Ukraińcom zabezpieczyć ich dobra kultury – mówi KAI Riccardo Bonacina. Włoch był organizatorem “Marszu dla Pokoju”, który 11 lipca odbył się w Kijowie z inicjatywy Europejskiego Ruchu Działania Bez Przemocy (MEAN).

Piotr Dziubak, (KAI Rzym): Jak przebiegł “Marsz dla pokoju” w Kijowie? Uczestnictwo w takim wydarzeniu w Kijowie teraz nie należy do zwykłej codzienności.

Riccardo Bonacina: W dzień świętego Benedykta w urzędzie miasta Kijowa, w Sali Kolumnowej, delegacja włoska wspólnie z organizacjami ukraińskimi spotkali się z władzami miasta, z merem Witalijem Kliczko, z wicemerem Maryną Khondą i z nuncjuszem apostolskim w Ukrainie abp Visvaldasem Kulbokasem. Mer bardzo nam podziękował za tę inicjatywę, podkreślając też, że udało się ją zorganizować pomimo braku możliwości zagwarantowania bezpieczeństwa uczestnikom. Dokonaliście proaktywnego wyboru i jako Europejczycy przyjechaliście odwiedzić innych Europejczyków – podkreślił mer Kijowa.

Ważnym jest, żeby nasze społeczeństwa stały się sobie bliskie, żeby nauczyły się współpracować. Taka była wymowa zaproszenia burmistrza Kijowa. Kliczko zachęcił mieszkańców Europy, żeby nie siedzieli na kanapie i patrzyli tylko na wojnę, ale żeby byli aktywni, żeby zaczęli działać szukając rozwiązań dla tej wojny, manifestując także przed rosyjskimi ambasadami.

Mer Kijowa zachęcał, żeby tworzyć współpracę między różnymi instytucjami w Ukrainie i we Włoszech. Owocem tej zachęty jest list Witalija Kliczki do Stowarzyszenia Miast Włoskich. Ufam, że uda się wesprzeć partnerstwa pomiędzy miastami włoskimi a ukraińskimi. Nuncjusz apostolski w Ukrainie powiedział do nas tak: nazywacie się “Europejskim ruchem działania bez przemocy”. Działanie bez przemocy jest też i moim sposobem działania, jest metodologią nuncjusza jako osoby duchownej i jako dyplomaty. Nie bójcie się, kontynuujcie wasz projekt. Nie bójcie się upadków.
Nuncjusz wskazywał, że kiedy coś się robi, trzeba umieć zmierzyć się z problemami. Za każdym razem trzeba zacząć z większą dozą kreatywności i wytrwałości.

Nuncjusz wspomniał też, że wybór daty Marszu Pokoju, 11 lipca, nie jest oczywiście przypadkowy, bo jest to dzień w którym wspominamy św. Benedykta, jednego z patronów Europy. Zwrócił uwagę, że inicjatywa budzi ducha jedności i to w co najmniej trzech aspektach: zjednoczonej i solidarnej Europy, której częścią jest również Ukraina, budowie pokoju oraz modlitwie do Boga, aby udzielił nam pojednania i pokoju. Nie będę ukrywał, że słowa nuncjusza dodały nam otuchy i odwagi.

Następnie zabrali głos przedstawiciele ukraińskich stowarzyszeń, ruchów młodzieżowych i przedstawiciele muzeów, którzy borykają się z ogromnymi problemami w kwestii zabezpieczenia dzieł sztuki. Po południu zostało specjalnie otwarte Muzeum Narodowe Historii Ukrainy, które teraz jest niedostępne, gdzie grupy robocze włosko-ukraińskie mogły kontynuować rozmowy. Ważną kwestią, o której dużo rozmawialiśmy, był sposób pomocy psychologicznej dla dzieci tak, by pomóc im wyjść z traumy. Opracowujemy więc strukturalną pomoc dla nich. Teraz, wracając autobusem do Włoch, kończymy redakcję dokumentów, które prześlemy na Ukrainę. Powinny stać się one swego rodzaju kompasem dla dalszych, wspólnych działań.

KAI: Udało się Wam wspólnie przejść jakiś odcinek?

– Zdecydowaliśmy, że nie polecimy do Krakowa samolotem i dalej pociągami do Kijowa. Chcieliśmy, żeby nasz wyjazd do Kijowa był trochę męczący, żeby było trochę trudności. Wybraliśmy autobus i bardzo długą podróż. W Kijowie ze względów bezpieczeństwa w marszu przeszliśmy z naszego hotelu od urzędu miasta, gdzie praktycznie odbyło się całe nasze wydarzenie. W Ukrainie jest wojna nie mogliśmy więc zrobić dosłownie jakiejś manifestacji.

KAI: Czy po przybyciu do Kijowa rzeczywistość zweryfikowała w jakiś sposób Wasz projekt czy wcześniejsze nastawienie?

– To co udało się zrealizować w Kijowie przekroczyło zupełnie nasze oczekiwania. Serdeczność i gościnność Ukraińców była przemiłym zaskoczeniem. Wszystko było zorganizowane, a przecież tam jest wojna. Kto by się spodziewał powitalnego bufetu albo, że specjalnie dla nas zostanie otwarte muzeum, żebyśmy mogli pracować wspólnie z Ukraińcami? Zaskoczyła nas zupełnie perspektywa i możliwość wspólnej pracy, zarówno tam, w Kijowie, jak i teraz.

Nie przyjechaliśmy ze zdefiniowanymi wcześniej projektami. Chcieliśmy raczej znaleźć drogi współpracy i to się udało. Teraz musimy kontynuować to, co ustaliliśmy w Kijowie, musimy rozwinąć tę wspólną inicjatywę i wprowadzić ją w czyn. Chciałbym, żeby udało się zrealizować 2-3 partnerstwa pomiędzy miastami włoskimi i ukraińskimi, zmobilizować do działania włoskie uniwersytety, żeby lepiej odczytać i pomóc Ukraińcom zabezpieczyć ich dobra kultury. Może będziemy mogli zacząć z wystawami wirtualnymi, do których Kijów chętnie udostępni nam materiały.

KAI: Czy włoskie przekazy medialne na temat Ukrainy są wolne od śladów prokremlowskiej propagandy?

– W ostatnich miesiącach byliśmy w Ukrainie wielokrotnie, odwiedzając nie tylko Kijów ale też Lwów czy Czernichów. Te podróże pozwoliły nam poznać realną sytuację wojny, w tym brutalność Rosjan. W niedzielę wieczorem, jak tylko dotarliśmy do hotelu, zawyły syreny i cały wieczór byliśmy w schronie. We wtorek, o 4 rano też trzeba było biec do schronu. Taka tam jest, niestety, rzeczywistość. Ale Kijów znowu zapełnił się mieszkańcami, na ulicach widać było dużo młodzieży.

Wszyscy bardzo prosili nas, żeby informować opinię publiczną o tym, co się dzieje w Ukrainie, żeby o tym mówić. Włochy były, niestety, dość podatne na rosyjską propagandę. Niestety też, mieliśmy rzecznika Kremla w telewizji w prime timie. Trzeba popracować nad jakością informacji.

KAI: Jeszcze przed kijowskim marszem zwracał Pan uwagę na różnicę pomiędzy pacyfizmem ideologicznym, a tym autentycznie zatroskanym o budowanie pokoju…

– W Ukrainie można spotykać radykalnych pacyfistów. Zaprosiliśmy ich do udziału w naszym Marszu. Ich udział był jednak naznaczony bardzo silną ideologią, która tworzyła atmosferę wręcz niezręczną. Wypowiedzi przybierały formy prowokacyjne. Wiemy dobrze na czym polega różnica pomiędzy pacyfizmem ideologicznym a pacyfizmem, który stara się budować pokój, nie pozostaje tylko w sferze teorii, ale wyraża się konkretnym działaniem.

KAI: Utkwiła Panu w pamięci czyjaś historia z Kijowa?

– To historia Tatiany, która pochodzi z Doniecka. Mówiła nam, że dedykuje teraz cały swój czas dla tego projektu, ponieważ zbyt długo była pasywna, tylko patrzyła na to co się dzieje wokół niej, jak rozwija się wojna. Powinniśmy byli działać wcześniej – mówiła. To powinna powiedzieć Europa, która w niemy sposób stała i spoglądała na to, co się działo w Ukrainie w ciągu ostatnich lat. Wojna w formie, którą widzimy zaczęła się 24 lutego, ale tak naprawdę – w roku 2014. Przez tyle lat to, z czym musieli mierzyć się Ukraińcy, było pogrzebane przez brak zainteresowania ze strony mediów, obojętnością Europy i polityków. Zaangażowanie Tatiany, która deklaruje, że teraz musi pisać i rozmawiać o tym, co się dzieje w Ukrainie, powinno być przykładem dla każdego i każdej z nas.

KAI: Ukraina przed wojną była postrzegana jako państwo bardzo skorumpowane, w którym instytucje nie funkcjonowały. Teraz, w czasie wojny Ukraińcy pokazują światu ogromne zaangażowanie i talent w obronie swojego kraju. Na przykład koleje ukraińskie, pomimo bombardowań, działają.

– Bardzo zaskoczyła nas czystość Kijowa i to, z jaką dbałością miasto jest codziennie sprzątane. Można by powiedzieć, że wiele rzeczy wręcz błyszczy. A mówimy o stolicy kraju, który jest w sytuacji wojny. Czegoś takie nie spodziewałem się zupełnie. To przykład dla nas, że można.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.