Drukuj Powrót do artykułu

Bp Tyrawa: Kościół a „banalizacja” życia

17 lutego 2009 | 14:18 | Marcin Przeciszewski/maz Ⓒ Ⓟ

O „wszechogarniającej banalizacji życia” jako poważnym problemie dzisiejszej Polski mówi KAI bp Jan Tyrawa. Mówiąc o nowej ewangelizacji wyjaśnia, że „nie może ona polegać tylko na odgórnym przekazywaniu zasad, lecz na pomocy człowiekowi w odkryciu, że istnieją one w nas samych – na poziomie serca i sumienia.

KAI: Księże Biskupie, zbliża się pięciolecie Diecezji Bydgoskiej, której jest Ksiądz od początku ordynariuszem. Dlaczego ta diecezja została powołana, uszczuplając terytorialnie historyczną archidiecezję gnieźnieńską?

Bp Jan Tyrawa: Kiedy byłem biskupem pomocniczym we Wrocławiu a pojawiły się pierwsze wzmianki o możliwości utworzenia nowych diecezji – a chodziło o diecezję świdnicką i bydgoską – interesowała mnie ta pierwsza i wówczas z wielu względów byłem przeciwko podziałowi archidiecezji wrocławskiej. Diecezja bydgoska mnie nie interesowała. Dzisiaj, kiedy jestem w Bydgoszczy, dochodzę do wniosku, że warto było utworzyć tę diecezję. Bydgoszcz – która ma ponad 380 tys. mieszkańców, a cała diecezja liczy mniej niż 600 tys. – była jedynym tak dużym ośrodkiem w Polsce, który nie był stolicą diecezji. Miasto rozwija się dynamicznie. Powstały tu dwa uniwersytety oraz kilka prywatnych uczelni.

Drugim argumentem jest wyraźne ożywienie życia religijnego w Bydgoszczy po utworzeniu diecezji. Bydgoszcz za czasów PRL-u była jednym z najsilniej ateizowanych miast. Tutaj znajdowały się redakcje „Argumentów”, „Angory”, aktywne były ośrodki antykościelne i antyklerykalne. Dziś tymczasem biskup jest zapraszany na wszystkie uroczystości organizowane przez wielorakie gremia. Widzę zapotrzebowanie na bardziej uniwersalne autorytety, niż polityczne czy samorządowe.

Obecność diecezji w Bydgoszczy jest istotna także z powodu istniejącej w ramach Województwa Pomorskiego konkurencji miedzy Toruniem a Bydgoszczą, która czuła się upośledzona, gdyż Toruń miał diecezję.

Na czym polega budowanie nowej diecezji?

– Nie dostałem na to żadnych środków. Działalność Kurii w początkowym okresie pokrywałem z osobistych oszczędności, w tym i pensję kanclerza. Dopiero po pewnym czasie mogłem pozwolić sobie na utworzenie kurialnych wydziałów, w pierwszym rzędzie katechetycznego i ekonomicznego.

Następnie zorganizowaliśmy dystrybucję prasy katolickiej. Podpisaliśmy umowę z „Przewodnikiem katolickim”. Kupiliśmy samochód, aby można było rozwozić prasę po parafiach. Utworzyliśmy Diecezjalny Oddział Caritas z oddziałami parafialnymi, Seminarium oraz oddaliśmy do użytku nowy gmach dla Szkoły Katolickiej na poziomie podstawowym, gimnazjalnym i licealnym.

A jak jest z powołaniami kapłańskimi?

– Odczuwa się brak księży. Z powołaniami na naszym terenie jest krucho. Mamy poniżej jednego kleryka na dziesięć tysięcy mieszkańców. Trudno było wysłać większą liczbę księży na specjalistyczne studia, choć diecezja ich potrzebowała. Kilku już obroniło doktoraty, co daje możliwość obsadzenia kadr, m.in. naukowej w seminarium. Wykładają w nim też profesorowie Wydziału Teologicznego z Poznania, który ma tu swoją filię dla potrzeb naszej diecezji. Od miasta otrzymaliśmy gmach za symboliczną złotówkę, ale wymaga on poważnego remontu.

Czy w każdej diecezji potrzebne jest odrębne seminarium? Czy nie rozprasza to sił i środków przy zmniejszającej się liczbie powołań?

– Wręcz przeciwnie. Istnienie seminarium w Bydgoszczy wpływa na wzbudzanie nowych powołań. Powołań z Bydgoszczy jest więcej niż dawniej. Kiedy klerycy chodzą w sutannach po mieście, wielu przechodniów stawia sobie pytania, to też jest jakaś forma budzenia powołań i apostołowania w ogóle.

Dzisiaj powołania kapłańskie mamy niemal tylko z miast. Z tych ośrodków gdzie rozwinięte jest duszpasterstwo, gdzie działają oazy i inne wspólnoty. Ze wsi pochodzi tylko 5% kandydatów do kapłaństwa. Seminarium ułatwia też budowanie tożsamość diecezji.

Na czym polega specyfika diecezji bydgoskiej? Jakie są najważniejsze wyzwania i problemy?

– Problemem jest duże bezrobocie. Wiele zakładów przemysłowych padło. Dużym ośrodkiem jest Bydgoszcz. Poza tym mamy kilka mniejszych miast oraz duże obszary rolnicze. Rolnicy najwięcej skorzystali, gdyż otrzymują dotacje z Unii.

Na terenach diecezji bydgoskiej dużo jest ludności napływowej: ze Wschodu i Polski centralnej. Dla niej integracja, także w ramach Kościoła jest trudniejsza. Jako przykład podam czytelnictwo prasy katolickiej. Jest ono wyższe na terenach dawnej Rzeszy, gdyż przed 1939 r. prasa katolicka była tam oznaką polskości. Działała tam Organizacja „Rodła” z ks. Domańskim na czele.

Wyzwaniem jest spadająca wiedza religijna. Badania wskazują, że mimo powrotu religii do szkoły zasób wiadomości zmniejsza się. Ludzie starsi mają większą wiedzę religijną niż młodzi, którzy przeszli szkolną katechizację.

Szukanie zarobku powoduje dużą migrację, co też rodzi określone problemy. Ich dobitnym symbolem jest były premier Kazimierz Marcinkiewicz. Coraz więcej wolnych związków i rozwodów. Młodzi nie widzą w tym problemu. Zaczyna królować nowa filozofia – wszechogarniająca banalizacja życia.

Na Zachodzie Europy podobna „banalizacja życia”, spowodowała falę laicyzacji i obniżenie praktyk. U nas ten proces przebiega inaczej?

– Jednak w zderzeniu z nią wiara staje się płytsza i wybiórcza, czemu towarzyszy niekiedy antyklerykalizm.

Do tego – i to jest nowy problem w Polsce – dochodzi chęć zorganizowania Kościoła zgodnie z wymaganiami demokracji, czyli tak by nam bardziej pasowało. Laikat – zamiast ewangelizacji zewnętrznego świata – „klerykalizuje się” dążąc do zajęcia miejsca duchownych. Niedawno dostałem zaproszenie od wójta pewnej gminy na spotkanie w remizie strażackiej. Jednym z punktów miał być wybór rady parafialnej. Odpowiedziałem, że trzeba uszanować rozdział państwa od Kościoła. Odbieram to jako formę troski świeckich o Kościół, jednakże to powinien czynić proboszcz według przepisów kościelnych.

Sytuacja ta pokazuje, że wierni nie rozumieją, na czym polega specyfika ich misji. Rola laikatu to nie zastępowanie duchownych, lecz chrześcijańskie świadectwo w życiu świeckim: rodzinnym, zawodowym, kulturalnym i politycznym. Jeśli tego nie zrozumiemy, Polska pozostanie „katolicka” tylko w sensie rytualnym.

Co więc zrobić, żeby świeccy to zrozumieli?

– Potrzebna jest zmiana form duszpasterzowania. Głoszenie kazań z ambony nie wystarczy. Księża muszą wspólnie z wiernymi analizować problemy, przed jakimi stają świeccy w otaczającym świecie. Jak je rozwiązywać w świetle Ewangelii.

Takim środowiskiem są nowe ruchy i wspólnoty, Akcja Katolicka. Także specjalistyczne duszpasterstwa w większych ośrodkach. Trudno jest do nich namówić i świeckich, i księży.

Jak przedstawiają się inne pola działalności diecezjalnej: charytatywna, edukacyjna, itp?

– Caritas diecezjalna rozwija skrzydła. Udało się jej uruchomić pierogarnię w centrum Budgoszczy. Sprzedają do 300 porcji pierogów dziennie po takich cenach, aby każdego przychodzącego było na nie stać. Caritas dystrybuuje też ogromną pomoc dla biednych, pochodzącą głównie od Holendrów.

Najbardziej cieszy mnie uruchomienie w Bydgoszczy szkoły katolickiej obejmującej wszystkie poziomy nauczania – ponad 600 uczniów. W rankingach zajmuje pierwsze miejsce. Ma liczne kontakty międzynarodowe. W starszych klasach przedmioty nogą być wykładane w obcych językach. Niedawno udało się oddać do użytku nowy gmach. W Bydgoszczy jest też szkoła prowadzona przez salezjanów, nie ustępująca poziomem.

Jakie Ksiądz Biskup ma plany związane z diecezją?

– W tym roku zaczynam cykl wizytacji kanonicznych od nowa, gdyż wszystkie już odwiedziłem. Czeka nas też druga peregrynacja obrazu Matki Bożej Częstochowskiej. Rozpocznie się w 2017 r., a poprzedzą ja misje, prowadzone w parafiach. Chciałbym, aby nie były one w tradycyjnym stylu, lecz by dały odpowiedź na wyzwania, jakie stoją dziś przed wiernymi.

Z innych – bardziej praktycznych spraw – planuję utworzenie sądu diecezjalnego. Dotąd korzystamy z sądu w Gnieźnie. Jeden z naszych księży przygotowuje doktorat z prawa i będzie się mógł tym zająć.

Uregulowania wymagają kościelne sprawy własnościowe. Wielu księże nie wie, jakie grunty należą do parafii. Dobra wola proboszczów była nadużywana. Trzeba zweryfikować istniejące umowy dzierżawy.

Po parafiach jeździ też z mojej inicjatywy komisja budowalno-konserwatorska, która doradza księżom jak przeprowadzać remonty kościołów. Wiele z nich z powodu niewłaściwych metod renowacji niszczeje. Potrzebny jest profesjonalizm. A chodzi o ochronę dóbr dziedzictwa narodowego. Inna z kolei komisja przygotowuje projekty do funduszy europejskich. Dzięki min udało się m. in. przeprowadzić remont katedry.

Tworzymy parafie na nowych osiedlach wokół Bydgoszczy. Duszpasterstwo nie może być tam rutynowe, jak na wsi, lecz bardziej zindywidualizowane. Wymaga to od księdza dużych umiejętności.

Zbliżają się wybory na przewodniczącego Konferencji Episkopatu. Kto jest „czarnym koniem” Księdza Biskupa?

– Sądzę, że najpierw nastąpi próba namówienia abp. Józefa Michalika, aby kontynuował, gdyż kończy mu się dopiero pierwsza kadencja. Wzrok księży biskupów będzie się kierować także na metropolię krakowskiego, gdańskiego i poznańskiego, być może na Wrocław.

Ksiądz Biskup od lat zasiada w Radzie Programowej KAI, posługuje się nowymi technikami komunikacji, organizuje międzynarodowe sesje na temat mediów. Jak ocenia poziom mediów w Polsce?

– Dużym problemem jest komercja. Media to problem nie techniki, lecz ludzi. Coraz trudniej jest spotkać dziennikarza, który byłby godny tego imienia. Trzeba być odpornym, aby dysponując tego typu instrumentem zachować uczciwość i gotowość do służby. Kapitał w dzisiejszym świecie, także kapitał w mediach jest anonimowy. Wiąże się to z brakiem odpowiedzialności. Towarzyszy temu ogromny nacisk na sprzedawalność. Rzetelność liczy się o wiele mniej. Mało kto pamięta o edukacyjnej roli mediów. Media idą coraz bardziej w kierunku tabloidyzacji i banalizacji.

Mówi się, że są czwartą władzą?

– To nieprawda, gdyż władza ponosi odpowiedzialność, a media są bezkarne. Bez oporów kreują niekorzystne postawy i sprzyjają tej niebezpiecznej „banalizacji”, o której już mówiłem.

Co Kościół może zrobić wobec tych problemów?

– W tym wszystkim Kościołowi trudno jest się odnaleźć. Każde potknięcie jest wykorzystywane i nagłaśniane. Antykościelność świetnie się sprzedaje.

A media katolickie? Czy właściwie pełnią swoją rolę?

– Widać ich rozwój i wzrastające ambicje. Cenię styl ewangelizacji obecny w „Gościu Niedzielnym” czy „Przewodniku katolickim”. Ich sposób pisania charakteryzuje otwartość i brak uprzedzeń. Podejmują liczne problemy, jakimi żyją ludzie na co dzień.

„Niedziela” z kolei lokuje się w nurcie katolicyzmu patriotycznego. Jeśli mówimy o patriotyzmie, wskazałbym nie tyle na podniosłą retorykę, co na potrzebę przeniknięcia otaczającej rzeczywistości chrześcijańską treścią. Przykładem jest nasza wielka literatura. Cechuje ją harmonia chrześcijaństwa i kultury. Każda epoka i pokolenie miało swój oryginalny sposób wykładu tych uniwersalnych treści. Potrzebny jest on i dziś. Nie może być to zaściankowość wyrażająca się w dzieleniu na „naszych” i „obcych”.

Chrześcijaństwo musi być zdolne do kulturotwórczej inspiracji. Trzeba przypomnieć tu słowa Papieża Jana Pawła II, który wielokrotnie powtarzał, że wiara, która nie przemienia się w kulturę, jest wiarą nie do końca przyjętą i przeżytą.

Czy zdaniem księdza Biskupa Polska pozostanie katolicka?

– Zostanie, choć Kościół jest atakowany. To nie jest najgorsze. Krytyka Kościołowi może tylko pomóc. Najważniejsze w naszym polskim kontekście jest to, że ci, co krytykują, czynią to w imię tej nauki, jaką Kościół głosi. Wyrośli w kręgu kultury chrześcijańskiej i chrześcijaństwo ich w dalszym ciągu wychowuje. Ostatnio wyczytałem piękne zdanie Cycerona, który podobną sytuację określił następująco: „Tak wielu ludzi żyje lepiej, niż dyktują to ich teorie”.

Rzeczywiste problemy są inne. Problemem dzisiejszego świata jest zamknięcie człowieka na wymiar transcendentny. Człowiek nie potrafi dostrzec rzeczywistości wyższej, gdyż nie ma pokory. Jest przekonany, że prawdę się głosuje, a nie odkrywa. A to, że żyje w rzeczywistości, nad którą nie ma żadnej władzy; człowiek nie ma władzy nad czasem, matematyką, prawami fizyki, biologii, śmiercią – niczego go nie uczy.

To jest jeden z podstawowych problemów ewangelizacji. Nie może ona polegać tylko na odgórnym przekazywaniu zasad, lecz na pomocy człowiekowi w odkryciu, że istnieją one w nas samych – na poziomie serca i sumienia. Krótko mówiąc tego, co stanowi o istocie człowieczeństwa.

Kapitalny przykład dał niedawno prof. Zbigniew Religa, człowiek chory, stojący u wrót śmierci. Mówił, że schodzi z tego świata z poczuciem, że czynił dobro i nikomu nie wyrządził krzywdy. Człowiek w naturalny sposób jest otwarty na Boga, nawet gdy – tak jak prof. Religa – się do tego nie przyznaje, przez sam fakt, że zależy mu na dobru i na tym, aby nie czynić nikomu nic złego. Ta potrzeba dobra nie bierze się jedynie z samej ślepej materii i samej ślepej ewolucji.

Są to pytania metafizyczne, na które nie ma determinującej odpowiedzi. Tu jest miejsce na metafizyczną decyzję wiary. Bóg nie jest determinujący i pozostawia człowiekowi wolność, ale jednocześnie oczekuje decyzji. Nie jest w stanie człowieka zdeterminować, gdyż człowiek ma coś z samego Boga. To stąd właśnie jest istotą moralną, żyje rozpięty pomiędzy heroizmem a bestialstwem, dobrem a złem.

Jak przekazać to w szkole, podczas katechizacji?

– Katechetą powinien być ktoś, kto potrafi zadawać młodzieży pytania, a nie od razu dawać gotowe odpowiedzi. Sądzę, że katecheza w szkole ma ogromną rolę do odegrania w korespondencji do wiedzy przekazywanej w naukach szczegółowych.

Ks. prof. Michał Heller podkreśla, że nauki ścisłe stawiają nas wobec rzeczywistości nad którą nie mamy władzy, a w której tkwi racjonalność. W ten sposób człowiek nabiera poznawczej pokory. W szkole można to wykorzystać. Zobaczcie czego się uczycie? Uczycie się o rzeczywistości, nad którą nie macie władzy. Skądś się ta rzeczywistość wzięła? Doświadczenie nauk ścisłych często bardziej przybliża do Boga, niż teorie tzw. humanistów, będące owocem wytworów ludzkiej myśli nie weryfikowanych przez rzeczywistość.

Trzeba też podjąć te problemy, które młodych bolą. Ból odziera człowieka z „pajacowatości”. Księżom mówię, że ich zadaniem jest nie obrona katolicyzmu, co odkrycie go przed młodymi, ukazanie wielkości chrześcijaństwa, czy można wyobrazić sobie, jak wyglądałby świat bez chrześcijaństwa, bez Chrystusa? Postawa obronna odsłania słabość. A wobec takich postaw młodzież jest bezwzględna.

W Bydgoszczy przygotowywany jest skandalizujący musical: „Superstar with Jesus Christ”. Czy dojdzie do jego realizacji?

– Pierwotnie planowany był na Wielką Środę tego roku. Zaczyna się chwiać, gdyż spotkał się z ostrymi protestami, łącznie z Polską Radą Ekumeniczną. Ja zabiorę głos dopiero w liście na Wielki Post. Zaapeluję do diecezjan, aby nie uczestniczyli w tym spektaklu. Na całym świecie walczy się z karą śmierci, a tu namawia się ludzi, by głosowali za ukrzyżowaniem Chrystusa.

To jest problem dzisiejszej kultury. Każdą dziewczynę, która pozwala się rozebrać i każdego fotografa, który to uwiecznia, uważa się za artystów. Demokracja spowodowała, że zapomnieliśmy o istotnej prawdzie, że społeczeństwo składa się z salonów i z „gawiedzi”. Istnienie salonów ma sens, gdyż wyznaczają standardy, do których plebs powinien dążyć. Rolą elit jest wyznaczanie kryteriów dobrego smaku, który wszystkim powinien imponować, na którym wszystkim powinno zależeć.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Marcin Przeciszewski

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.