Bp Zglejszewski z USA: Jedność, dialog i misja będą kluczowymi słowami pontyfikatu Leona XIV
31 maja 2025 | 07:00 | Rozmawiała Teresa Margańska (KAI), tm | Białystok Ⓒ Ⓟ

Jedność, ale bez uniformizacji, dialog, ale bez relatywizmu i misja, ale bez triumfalizmu – taką linię pontyfikatu Leona XIV przewiduje bp Andrzej Zglejszewski. Urodzony w Białymstoku duchowny jest obecnie biskupem pomocniczym diecezji Rockville Centre w stanie Nowy Jork przypomina też, że papież Leon pochodzi z Chicago, miasta, które samo w sobie jest symbolem różnorodności. „Dlatego też bliska jest mu eschatologiczna wizja 'miasta na górze’ – nowego Jeruzalem, w którym spotykają się ludzie różnych kultur, języków i historii. I zgodnie z tą wizją pragnie budować przyszłość Kościoła” – stwierdza duchowny.
Teresa Margańska: Na ile wybór nowego papieża był zaskoczeniem dla Księdza Biskupa i środowisk, wśród których Ksiądz posługuje?
Bp Andrzej Zglejszewski: Rzeczywiście, zaskoczenie było ogromne. Wydaje się, że nikt nie przewidywał takiego wyboru – ja sam również nie. Kiedy świat obiegła wiadomość o białym dymie unoszącym się nad Kaplicą Sykstyńską, byłem akurat na spotkaniu biskupów naszej diecezji w Rockville Centre. Od Europy dzieliło nas sześć godzin różnicy czasu. Prowadziliśmy rozmowy, gdy dotarła do nas wiadomość z kurii: „Jest biały dym”, „Wybrano nowego papieża”. Wiedzieliśmy, że dzieje się coś wielkiego.
Szybko przebiegły mi przez myśl słowa Pisma św. o Bożym Duchu: „Wieje, kędy chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi ani dokąd zmierza…” Nasze spotkanie jakby zawisło w czasie. Włączono telewizor, wiszący na ścianie dużej sali konferencyjnej biskupiego domu, i wszyscy z niezwykłą uwagą śledziliśmy bieg wydarzeń toczących się w Rzymie, razem z całym światem…
Przyznam szczerze, że słowa oznajmiające wybór papieża – „Habemus Papam” – ponownie rozbrzmiały w moim sercu niezwykłym echem… Usłyszałem je po raz pierwszy w październiku 1978 r., w dniu wyboru Jana Pawła II. To właśnie one, właśnie wtedy, w ten dzień, pobudziły moją duchową świadomość i wyobraźnię. Coś się wówczas stało, coś zakiełkowało w moim sercu i ukierunkowało moje życie. Dziś mogę powiedzieć, że te słowa były pierwszym „głosem mojego powołania”. Ten moment zdecydowanie odmienił moje życie…
Wracając jednak do ostatniego „Habemus Papam” – chwili, gdy cały świat usłyszał o wyborze kardynała z USA – nigdy nie zapomnę reakcji biskupów siedzących ze mną przy konferencyjnym stole. Ich zawieszone w czasie, szeroko otwarte usta mówiły wszystko. Słowa „nie do wiary!” odbijały się echem od wszystkich ścian tego pokoju. To był totalny szok, który szybko przemieniał się w radość i dumę – to przecież nasz rodak! Ale zaraz, zaraz, kto to taki? Kim jest kard. Robert Prevost? Słyszałem o nim wcześniej jedynie w kontekście jego nominacji i odpowiedzialności za Dykasterię do Spraw Biskupów – i to właściwie wszystko. Szybko też przypomniało mi się zdjęcie amerykańskich kardynałów, wykonane w rzymskim seminarium, tuż przed ich udaniem się na konklawe. Pozowali do niego w gronie alumnów i kadry profesorskiej. Ciekawym, a zarazem intrygującym szczegółem jest fakt, że nieobecny był na nim kard. Robert Prevost…
Duch Święty ma jednak swoje drogi i swoje tajemnice – tak często, a być może zawsze – ukryte przed nami, objawiające się w swoim czasie… I wciąż nas zaskakuje.
– Leon XIV jest pierwszym papieżem ze Stanów Zjednoczonych. Z mediów słyszymy o wielkim entuzjazmie Amerykanów, ale też o dyskusjach po wcześniejszych wypowiedziach kard. Prevosta na wiele tematów dotyczących polityki w swoim kraju. Co w tych dniach mówi się w Ameryce o Ojcu Świętym i o Kościele katolickim?
– Entuzjazm Amerykanów jest naprawdę ogromny i widać go było na wielu różnych płaszczyznach. Coraz częściej i głośniej mówi się, że papież Leon zdecydowanie przewyższa popularnością medialną – szczególnie w mediach społecznościowych – samego prezydenta Trumpa. Teraz wszędzie rozbrzmiewa hasło: „Amerykański Papież”. Opinie są różne, ale niemal zawsze pełne pozytywnych emocji, nadziei i oczekiwania na to, co przyniesie przyszłość.
To prawda, że teraz wszyscy z dużą uwagą śledzą rozwój wydarzeń dotyczących relacji prezydenta Trumpa z papieżem Leonem. Ojciec Święty, jak wiadomo, jeszcze przed wyborem na Stolicę Piotrową nie szczędził słów krytyki pod adresem prezydenta, zwłaszcza w kwestii jego polityki imigracyjnej. Z kolei sam prezydent wielokrotnie wyrażał chęć spotkania z nowo wybranym przywódcą Kościoła katolickiego. Czas pokaże, jak potoczą się te relacje…
Z własnego doświadczenia duszpasterskiego pozwolę sobie dodać, że teraz, udzielając młodym ludziom sakramentu bierzmowania, często spotykam się z wyborem imienia Leon – zwłaszcza w parafiach hiszpańskojęzycznych. Odczytuję to jako wyraźny znak, jak głęboko nowy Papież inspiruje młode pokolenia.
– W jaki sposób Kościół w USA, z jego różnorodnością kulturową i społeczną, może inspirować Leona XIV w budowaniu „Kościoła jako miasta na górze”, o którym mówił do kardynałów w Kaplicy Sykstyńskiej, w swojej pierwszej homilii po wyborze?
– Kościół w USA wyróżnia się szczególną siłą, która płynie z faktu współistnienia i współżycia wielu różnorodnych grup etnicznych i kulturowych na wszystkich poziomach życia. Wszyscy zauważamy, że papież Leon chce kontynuować synodalną drogę Kościoła, o którą tak gorliwie troszczył się jego poprzednik, papież Franciszek. Już w pierwszych przemówieniach Ojca Świętego było to wyraźnie widoczne. Ta amerykańska mozaika kulturowa, społeczna, religijna i polityczna, stanowi znakomite podłoże dla inicjatyw Kościoła, które mają na celu budowanie jedności i wspólnoty na synodalnej drodze.
Nie jestem w stanie podać dokładnych statystyk dotyczących metropolii w Chicago, ale odnoszę wrażenie, że sytuacja jest tam bardzo zbliżona do moich doświadczeń z metropolii w Nowym Jorku. Dla przykładu – tutaj, w każdą niedzielę, Msza św. sprawowana jest aż w trzydziestu językach. Co więcej, w siedmiu z nich liturgie są transmitowane przez media, docierając do wiernych także poza murami świątyń.
Papież Leon pochodzi z Chicago, miasta, które samo w sobie jest symbolem różnorodności. Dlatego też bliska jest mu eschatologiczna wizja „miasta na górze” – nowego Jeruzalem, w którym spotykają się ludzie różnych kultur, języków i historii. I zgodnie z tą wizją pragnie budować przyszłość Kościoła. Nie chodzi mu jednak o miasto olśniewające pięknem architektury czy potęgą katedr, lecz o wspólnotę uświęconych serc – ludzi żyjących Ewangelią.
Nie sposób w tym kontekście pominąć skutków trwającej już od trzech lat w Stanach Zjednoczonych odnowy eucharystycznej – ogólnokrajowego programu duszpasterskiego Konferencji Episkopatu USA, którego zwieńczeniem będzie zbliżająca się Uroczystość Zesłania Ducha Świętego. Inicjatywa ta jest odpowiedzią na niepokojące dane: średnia uczestnictwa wiernych w niedzielnej Eucharystii wynosi zaledwie 22%, a aż 65% katolików deklaruje brak wiary w rzeczywistą obecność Chrystusa w Najświętszym Sakramencie. Ta ważna inicjatywa, o której wiedział kard. Prevost, już przynosi wymierne owoce: coraz głębszą świadomość sakramentalną oraz rosnące zaangażowanie wiernych w życie parafialnych wspólnot. Wiemy, że jednym z najważniejszych owoców Eucharystii jest jedność – i to właśnie w tych lokalnych doświadczeniach papież Leon zdaje się dostrzegać niezwykle inspirujące źródło dla swoich duszpasterskich działań.
– Nowy Papież przez 25 lat był misjonarzem i biskupem w Peru. Jak Ksiądz Biskup, jako osoba łącząca polskie pochodzenie z posługą w USA, widzi wpływ wielokulturowego doświadczenia Leona XIV na jego pontyfikat?
– Doświadczenie trwającej prawie ćwierć wieku posługi Papieża w Peru ma ogromne znaczenie. Już wtedy – jako kapłan i misjonarz, a zarazem Amerykanin z Północy posługujący na Południu – uczył się łączyć w sobie różnorodność kultur i duchowych wrażliwości. Dziś tę głęboką wielokulturowość, która jest jednym z fundamentów tożsamości Ameryki, wnosi na Stolicę Piotrową.
Ameryka to przecież kraj przybyszów – emigrantów z różnych kontynentów, mających różne tradycje, mówiących innymi językami. Również rodzinne korzenie papieża Leona o tym przypominają.
Jeśli przyszłość Kościoła rzeczywiście prowadzi ku jedności narodów i kultur, zgromadzonych we wspomnianym już „mieście na górze”, to życiowa droga Ojca Świętego nabiera szczególnego znaczenia. Jego osobiste doświadczenia, zdobyte zarówno w Ameryce Północnej, jak i Południowej, stanowią niezwykle cenny kapitał duchowy i duszpasterski.
Wydaje się, że to człowiek postawiony we właściwym czasie na właściwym miejscu, by prowadzić łódź Kościoła ku przyszłości – z odwagą, pokorą i nadzieją.
– Papież Leon XIV rozpoczął swoje pierwsze przemówienie słowami: „Pokój z wami wszystkimi”, podkreślając, że to pozdrowienie Chrystusa Zmartwychwstałego powinno przeniknąć serca wszystkich ludzi. Jakie znaczenie ma to przesłanie pokoju w kontekście obecnych globalnych napięć i konfliktów?
– Słowa Papieża wybrzmiały z niezwykłą mocą i zostały przyjęte z głębokim poruszeniem. Nie sposób nie zauważyć symbolicznego znaczenia faktu, że rozpoczął swój pontyfikat w czasie wielkanocnym – okresie, w którym Kościół wspomina pierwsze słowa Zmartwychwstałego: „Pokój wam”.
To właśnie pokój jest dziś największym pragnieniem i jednocześnie najpilniejszą potrzebą świata. Myślimy tu o pokoju wewnętrznym, ale też o tym społecznym i politycznym, który w wielu miejscach jest dramatycznie niszczony – na Ukrainie, w Ziemi Świętej, w różnych częściach Afryki, Azji, w codziennym życiu wielu ludzi.
Głos Kościoła musi pozostać głosem sumienia – wezwaniem do pokoju, który nie zaczyna się od traktatów czy deklaracji, ale od przemienionego serca. Jeśli pierwsze wypowiedzi Papieża są zapowiedzią kierunku, jaki pragnie nadać Kościołowi, to jest to kierunek głęboko ewangeliczny, profetyczny i niezwykle aktualny.
Bo – jak ktoś mądrze powiedział – przyszłe wojny rodzą się już dziś, w sercach ludzi. A więc również tam musi rozpocząć się dzieło pojednania.
– Ojciec Święty wiele mówi o budowaniu mostów, podkreśla konieczność jedności Kościoła, potrzebę głoszenia Ewangelii w świecie pełnym podziałów. Czy to, w opinii Księdza Biskupa, będą kluczowe dla tego pontyfikatu wyzwania, szczególnie w kontekście sekularyzacji i polaryzacji politycznej?
– Leon XIV, jako Pasterz o doświadczeniu misyjnym i z ogromną wrażliwością na sprawiedliwość społeczną, ma szansę odpowiedzieć na te wyzwania, łącząc tradycję z otwartością na nowe czasy, w których przyszło nam żyć. W pierwszych wypowiedziach słyszeliśmy, że pragnie, aby pontyfikat był budowaniem mostów w podzielonym Kościele i świecie, przy jednoczesnym zachowaniu wierności Ewangelii; budowaniem mostów między pokoleniami, kulturami, nurtami w Kościele i światem zewnętrznym. Kluczowymi słowami będą zapewne: jedność, ale bez uniformizacji, dialog, ale bez relatywizmu i misja, ale bez triumfalizmu.
Papież podkreśla też, że będzie dążył do postawy „komunii w różnorodności”, unikając skrajności, a promując synodalność i słuchanie Ducha Świętego w rozeznawaniu dróg Kościoła.
W wielu krajach Kościół katolicki jest wciągany w rozmaite konflikty – często przez same środowiska polityczne, które chcą zdobyć poparcie religijnych wyborców. Jak zachować profetyczną niezależność Kościoła od władzy? Nowy papież może kontynuować linię swoich poprzedników – podkreślając, że Ewangelia nie jest ideologią, a Kościół nie powinien być narzędziem żadnej partii.
Istotna pozostanie troska o ubogich i wykluczonych – jako „znak czasu”, na który Kościół nie może pozostawać obojętny. Niezwykle ważna, wręcz fundamentalna, będzie kontynuacja – o czym już wcześniej wspomniałem – dobrze rozumianej drogi synodalnej, do której tak mocno zachęcał nas papież Franciszek, ukazując jej piękno i znaczenie dla różnorodnych wspólnot Kościoła na całym świecie.
Aby ten proces mógł się naprawdę dokonać, każdy z nas musi nauczyć się przekraczać podziały, budując własną integralność przez zgodność życia z wiarą oraz jedność serca i sumienia, wierność Ewangelii i osobistą świętość. Echem powracają tu słowa św. Jana XXIII, który, inaugurując reformy Soboru Watykańskiego II, wzywał, by nie skupiać się na tym, co dzieli, lecz rozmawiać o tym, co łączy. Ta wskazówka pozostaje aktualna również dziś.
– Z inauguracji pontyfikatu utkwiły mi w pamięci słowa Papieża: „Zostałem wybrany nie mając żadnych zasług. Z bojaźnią i drżeniem przychodzę do Was jako brat, który pragnie stać się sługą waszej wiary i waszej radości, podążając z wami drogą miłości Boga”. Jak Ksiądz Biskup odczytuje te słowa?
– Od samego początku Ojciec Święty ujął wszystkich swoją autentyczną skromnością i pokorą, które wydają się wypływać z głębokiego życia duchowego jako kapłana z Zakonu św. Augustyna.
Jestem też głęboko przekonany, że jego doświadczenia misyjne miały ogromny wpływ na ukształtowanie jego osobowości. Służba wśród najuboższych w Peru z pewnością pogłębiła jego wrażliwość na ludzkie potrzeby oraz wzmocniła cechy charakteru, które czynią go liderem pełnym empatii i poświęcenia. Choć pochodzi z kraju o wysokim poziomie życia, zdecydował się porzucić komfort i być blisko tych, którzy najbardziej potrzebują pomocy – broniąc ich godności i walcząc o ich podstawowe prawa.
Świat to widzi! Ludzie to dostrzegają! Miłość może wzrastać tylko w pokorze. Tylko pokora pozwala naprawdę przyjąć drugiego człowieka, a jednocześnie objawia jego prawdziwą wartość. Właśnie dzięki postawie pokory uczymy się patrzeć na siebie nawzajem z większą wrażliwością i szacunkiem. Odkrywamy naszą niepowtarzalność, nasze wewnętrzne piękno. A to staje się fundamentem jedności i prawdziwego dialogu – nawet pośród różnic, które nas dzielą.
Tak jak papież Franciszek, papież Leon podkreśla, że misyjność to prawdziwy, życiodajny puls żyjącego Kościoła. Wspomniane już budowanie mostów dialogu i otwartości zależy od prawdziwego, autentycznego świadectwa – od osobistego życia Ewangelią współczesnych uczniów Chrystusa. Tylko w ten sposób stajemy się czytelnym znakiem obecności Boga i Kościoła w świecie, o czym przypominał Sobór Watykański II. Nie wystarczy znać Pismo św. czy nauczyć się katechizmowych formułek – trzeba nimi żyć każdego dnia, dawać świadectwo własnym życiem. Siła takiego życia i jego źródło tkwią w autentycznym doświadczeniu Chrystusa, który jest obecny w Eucharystii i w drugim człowieku.
Żyjmy tym na co dzień, stawajmy się autentycznymi świadkami Chrystusa wobec innych, poznawajmy też siebie nawzajem dążąc do jedności – jak zachęca nas Ojciec Święty. Niech posługa papieża Leona umacnia nas w wierze i uczy „bycia sobą w Bogu” – to właśnie jest świadectwo Ewangelii, bez potrzeby wypowiadania wielu słów. A reszty dokona już Duch Święty, który jest siłą, przewodnikiem i mocą pielgrzymującego przez wieki Kościoła.
Serdecznie dziękuję za rozmowę.
***
Andrzej Zglejszewski urodził się 18 grudnia 1961 roku w Białymstoku. Studiował filozofię i teologię w tamtejszym Wyższym Seminarium Duchownym. W 1987 roku przeniósł się do Stanów Zjednoczonych i dokończył swoją formację w 1990 roku w Wyższym Seminarium Duchownym w Huntington. Święcenia kapłańskie przyjął 26 maja 1990 i został włączony do prezbiterium diecezji Rockville Centre.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.