Burundi na krawędzi wojny domowej
14 listopada 2015 | 09:43 | (KAI/RV) / br Ⓒ Ⓟ
Bez dialogu nie ma przyszłości dla Burundi – przypomina o tym Kościół w tym środkowoafrykańskim kraju, stojącym na krawędzi kolejnej już krwawej wojny domowej.
Do znacznego nasilenia przemocy zaczęło tam dochodzić w minionych tygodniach, ale sytuacja jest napięta od kwietnia br., gdy prezydent Pierre Nkurunziza postanowił ubiegać się o trzeci mandat prezydencki i w lipcu go uzyskał; żeby jednak mogło do tego dojść, wcześniej zmienił Konstytucję.
Wywołało to falę ulicznych starć i wzrost powszechnego niezadowolenia. Aby opanować sytuację, prezydent nakazał wojsku i policji „użycie wszelkiej potrzebnej w tym celu siły”. Niestety, jak donoszą źródła kościelne i ONZ, wykorzystywane jest to do regulowania porachunków i co gorsza, do podsycania podziałów etnicznych. „Ciała zabitych opozycjonistów pozostawiane są wzdłuż drogi, by siać strach” – powiedział o. Gabriele Ferrari, włoski ksawerianin od wielu lat pracujący w Burundi.
„Kraj potrzebuje mądrych i odpowiedzialnych rządów, które nie popychałyby go, tak jak teraz, ku kolejnej wojnie domowej. Obecna sytuacja w Burundi porównywana jest do tego, co działo się przed ludobójstwem w Rwandzie w 1994″ – mówi zakonnik. Jego zdaniem obecny kryzys, którego korzenie miały charakter społeczny i ekonomiczny, obecnie nabiera znamion kryzysu etnicznego.
Ośrodki pozostające w największej opozycji do prezydenta są zamieszkane głównie przez ludzi z plemienia Tutsi i mówi się, że to właśnie oni występują przeciwko aktualnej władzy skupionej w rękach Hutu. Ale oni także są krytyczni wobec obecnego prezydenta. Grozi to doprowadzeniem do walk plemiennych, co może przybrać kształty ludobójstwa. „Naprawdę ufam, że do tego nie dojdzie, istnieje jednak realne niebezpieczeństwo. Kwestie etniczne nie zostały nigdy naprawdę rozwiązane, tylko je trochę wyciszono. Dziś jednak grozi nam kolejna wojna domowa” – nie kryje niepokoju misjonarz.
W ciągu minionych miesięcy w Burundi zginęło co najmniej 250 osób, a 200 tys. ludzi opuściło swe domostwa w obawie o swe życie. Fala uchodźców zalewa sąsiednie kraje: Rwandę, Tanzanię i Demokratyczną Republikę Konga. Sytuacja w regionie Wielkich Jezior, naznaczonych w przeszłości krwawymi wojnami i ludobójstwem, staje się coraz trudniejsza do opanowania.
„Nkurunziza działa dzięki finansowemu poparciu Chin, które powoli wykupują Burundi. Co więcej, według mnie kraj jest już sprzedany” – podkreślił o. Ferrari. Przypomniał, że aby bronić swej polityki, szef państwa oskarżył ostatnio Belgię, iż zbroi opozycję, by za jej pomocą „obalić prawowity rząd i ponownie skolonizować ten kraj”.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.