Carlo Musso: Franciszek rozumiał złożoność istnienia
21 maja 2025 | 11:43 | Rozmawiała Agnieszka Ziębińska | Warszawa Ⓒ Ⓟ
Franciszek dał dowód zrozumienia złożoności istnienia, nie popadając przy tym w relatywizm – uważa Carlo Musso. Włoski publicysta, który jest współautorem autobiografii papieża Bergoglio zatytułowanej “Nadzieja” odebrał nagrodę BANCARELLA UNICUM, przyznaną dla upamiętnienia Papieża. W Polsce książka kazała się w kwietniu nakładem Wydawnictwa Świat Książki.
Premio Bancarella to jedna z najbardziej prestiżowych włoskich nagród literackich. Otrzymali ją między innymi Ernest Hemingway, Boris Pasternak, Isaac Bashevis Singer, Oriana Fallaci, Alberto Bevilacqua, Carlo Cassoli, Umberto Eco, John Grisham, Ken Follett, Michael Connelly, Andrea Camilleri i Elizabeth Strout.
Podobnie jak w przypadku pierwszej edycji, kiedy nagrodę przyznano Ernestowi Hemingwayowi za opowieść „Stary człowiek i morze”, również i tym razem nagroda specjalna została nadana Nadziei przez aklamację.
Publikujemy rozmowę z Carlo Musso:
Agnieszka Ziębińska: Jakie jest prawdziwe znaczenie tej pierwszej we współczesnej historii autobiografii papieża?
Papież Franciszek cytuje w książce wiersz, który Friedrich Hölderlin napisał na urodziny swej babki. W latach młodzieńczych późniejszy papież był zafascynowany utworami tego słynnego niemieckiego poety epoki romantyzmu. Był też bardzo przywiązany do swej babki Rosy, którą darzył wielką miłością. Wiersz Hölderlina kończy życzenie, by dorosłemu już człowiekowi udało się zrealizować marzenia z dzieciństwa. To niejako program na całe życie. I wydaje mi się, że obszerna autobiografia, nad którą pracowaliśmy z Papieżem przez sześć lat, stanowi dowód, że Jorge Mario Bergogliowi to się udało. Ten najpierw chłopiec, a następnie młody mężczyzna, syn włoskich imigrantów, którzy uniknęli katastrofy płynącego do Ameryki Południowej statku, urodzony 17 grudnia 1936 roku we Flores, robotniczej dzielnicy Buenos Aires, zmarł w Watykanie jako Papież Franciszek w Poniedziałek Wielkanocny 21 kwietnia 2025 roku.
Autobiografia Franciszka wcale nie celebruje jednak jego osoby i nie jest w najmniejszym stopniu hagiograficzna, opisując również słabostki i trudności codziennego życia. To nie jest książka napisana „dla samego siebie”, ale „dla innych”. Tak, jak pragnął, by dla innych było też całe jego życie. Każdego, kto przekonany o własnej racji, szukałby w tej książce Franciszka przedstawionego w perspektywie innej, niż perspektywa duszpasterskiej posługi, czeka rozczarowanie. Zawód spotka również tych, którzy biorąc do ręki „Nadzieję” będą doszukiwać się jakichś „rozliczeń”, czy prób „usprawiedliwienia”.
Ta książka jest ostatnim darem Franciszka, jego spuścizną, a Papież jawi się w niej takim, jakim zawsze był: kimś bliskim, bratem i ojcem, niedościgłym towarzyszem podróży. „Nadzieja” stanowi jego dziedzictwo, jest tym, co najcenniejszego można przekazać innym. Opowiada o jego korzeniach, lecz bardziej nawet niż o przeszłości, szybuje w przyszłość.
Przez tak wiele lat pracy miał Pan również okazję poznać Franciszka jako człowieka. Jak można by go opisać? Co było dla niego najtrudniejsze, również w aspekcie emocjonalnym? No i jak przebiegała wasza praca? Czy był jakiś protokół tych spotkań?
To było niezwykłe doświadczenie. Przede wszystkim ludzkie. Od samego początku uderzające były prostota i pokora Papieża, jego autentyczne pragnienie kontaktu z drugim człowiekiem i umiejętność nawiązania go, wejścia w relację. Podczas jednego z naszych pierwszych spotkań, po półtoragodzinnej pracy w małej salce w Domu św. Marty, postanowiliśmy wyjść na powietrze. Uśmiechnąłem się wtedy i powiedziałem: „Ojcze Święty, nie ma mowy, żebym przeszedł przez próg przed Jego Świątobliwością”. A on odparł wtedy: „Nie, proszę, wyjdź pierwszy. Wiesz, muszę zgasić światło, bo to taka nasza kapłańska fiksacja”. I tak właśnie uczynił.
Poczucie humoru, a nawet autoironia („Jeśli chcesz mieć pewność, że jutro nie będziesz musiał się z siebie śmiać, zrób to już dziś” – radzi w książce), której towarzyszyła naturalna skłonność do wczuwania się w sytuację drugiego człowieka. Podczas naszej pracy nie brakowało żartów, ale zdarzały się także bolesne wspomnienia, były emocje. Przede wszystkim pamiętam papieski oburzenie, a nawet – powiedziałbym – gniew, wobec zbrodniczego barbarzyństwa wojny, wobec niezliczonych niewinnych ofiary konfliktów, których tysiące spotykał podczas swoich licznych podróży: sieroty, wdowy, uchodźcy… Poza tym Papież miał niezwykłą pamięć, niespotykaną nawet u ludzi znacznie młodszych.
Nasza praca przebiegała w sposób bardzo otwarty, swobodny, bez żadnych ograniczeń ze strony Papieża. Mieliśmy szereg spotkań i rozmów, ale także SMS-ów, sugestii, kontaktów telefonicznych. Papież przez cały czas darzył mnie ogromnym zaufaniem, za co jestem mu głęboko wdzięczny. Podobnie jak nasza praca, także książka była przez długi czas tajemnicą. Była to „najlepiej strzeżona tajemnica na światowym rynku wydawniczym”, jak napisały amerykańskie media. Przez wiele lat jej wydanie planowano dopiero po śmierci Franciszka. Jednak Jubileusz Nadziei, będącej nicią, z której, nawet w najbardziej dramatycznych momentach, utkana jest cała narracja stał się okazją do publikacji tomu. I zbiegła się ona niejako proroczo z inną znaczącą datą.
Jaka jest najbardziej zaskakująca historia w książce?
Jest ich wiele, a niektóre ujawnione zostały po raz pierwszy. Mam tu na myśli choćby informacje o podwójnym zamachu na życie Papieża, podczas podróży do Iraku w 2021 roku i śmierci zamachowców. Informacje te oczywiście bardzo dotknęły i zaniepokoiły Papieża, który ocenił, że „to także jest zatruty owoc wojny”. To fakty, nieznane wcześniej szerokiej opinii publicznej, ujawnione dopiero w książce, tuż przed jej premierą i które obiegły światowe media.
Książka opowiada również o dramatycznych wydarzeniach z życia Papieża, które miały miejsce w okresie dorastania. Na przykład nieznaną wcześniej historię jego kolegi z liceum, który zabił swojego przyjaciela strzelając z pistoletu należącego do jego ojca (i który potem popełnił samobójstwo) lub chłopca, którym Papież opiekował się jako młodzieniec, a który pewnego dnia zadźgał nożem swą matkę. Opisuje również pierwsze doświadczenia Jorge Bergoglio w zetknięciu ze światem więziennym, co później, aż do samego końca, będzie stałym motywem pontyfikatu. Jest też wzruszająca opowieść o „bezdomnej” ciotce, która przez długi czas prowadziła samotną egzystencję, czy wzruszająca historia prostytutki z Flores. Pod koniec życia stała się ona niejako „współczesną Magdaleną”, poświęcając się opiece nad starcami, którymi nikt się nie interesował. Są też barwne historie, niekiedy wspominane z czułością, a niekiedy zabawne z barrio (dzielnicy) w której Franciszek spędził dzieciństwo.
Istotną cechą tej autobiografii jest także poczucie humoru Papieża, który zaskakuje opowiadając dowcipy także… o samym sobie. W książce jest również mowa o muzyce, tangu, piosenkach, literaturze, poezji, kinie. To historia kogoś, kto żył pełnią życia, a nie tylko przyglądał się światu z balkonu.
Wszystkie te historie, a także wszystkie osobiste wspomnienia Franciszka, zmierzają jednak ku kwestiom najważniejszym jego pontyfikatu, które równocześnie stanowiły najpoważniejsze wyzwanie. To krytyka konfliktów zbrojnych, przypomnienie o pilnej konieczności troszczenia się o nasz wspólny dom, o Ziemię, zwrócenie uwagi na geograficzne i egzystencjalne peryferie, konieczność sprawiedliwości, braterstwa i dialogu oraz troska o teraźniejszość i przyszłość Kościoła.
W książce pada również wiele uderzających sformułowań. Pamiętam jedno z wielu, w rozdziale opowiadającym o konklawe, kiedy Papież podkreśla, że „największą łaską, której pragnę od Pana i której doświadczyłem, to łaska wstydu”. Zdanie to świadczy nie tylko o wielkiej pokorze, ale także o niezwykłym człowieczeństwie wypowiadającego. „Nadzieja” to nie tylko książka papieża, to książka człowieka, który został papieżem i który przez całe życie podążał razem z innymi. „Autobiografia nie jest naszą prywatną literaturą, to raczej nasza torba podróżna” – napisał Papież. A Franciszek nigdy nie podróżował samotnie.
Jak Franciszek wyobrażał sobie ewolucję papiestwa?
W swojej autobiografii mówi, że marzy o papiestwie, które coraz bardziej staje się posługiwaniem i komunią, które służy wszystkim, a jednocześnie o Kościele, który jest w stanie wzrastać w kreatywności i rozumieniu współczesnych wyzwań, aby być otwartym na dialog: „Zamknięty, przestraszony Kościół jest martwym Kościołem” – mówi Papież.
Jak Pan sądzi, dlaczego ten Papież był kochany nawet przez tych, którzy nie są wierzący lub wyznają inną wiarę?
Ponieważ został uznany za „wiarygodnego”. To dziś, niestety, rzadkość, nawet wśród światowych przywódców. To właśnie jego wiarygodność, a także odwaga – na przykład stanowczość i bezkompromisowość w walce o pokój i godność ludzką – sprawiły, że stał się punktem odniesienia dla wszystkich „ludzi dobrej woli” na całym świecie.
Myślę, że przyczyniło się do tego z pewnością jego wychowanie w domu rodzinnym, w wielokulturowym i wieloetnicznym barrio. Młody Jorge dorastał w prawdziwie katolickiej rodzinie mającej przyjazne i dobre relacje sąsiedzkie z rodzinami innych wyznań, protestantami, Żydami, muzułmanami, a nawet z agnostykami i ateistami. Z pewnością miało to znaczenie dla rozwoju jego kultury spotkania, do którego dążył przez całe życie. Także nieporozumienia między poszczególnymi gałęziami jego rodziny, epizody, które sprawiały, że jako dziecko czasami cierpiał, utwierdziły go w przekonaniu o konieczności praktyki dialogu i spotkania, na których później oparł swój pontyfikat.
Jeśli podczas choroby tak wielu ludzi na całym świecie interesowało się jego stanem zdrowia, jeśli gigantyczny tłum uczestniczył w jego ceremonii pogrzebowej, to dlatego, że uznano prawdziwość i wiarygodność Franciszka. To także świadczy o tym tłumie. Mówi nam, że cynizm, pazerność, albo jeszcze gorzej: brutalność, które często wydają się dominować w przekazie, a także w polityce, to coś, na co nie zgadzają się miliony ludzi.
Czy to również dlatego ta autobiografia jest fenomenem na skalę światową?
Także miłość do Franciszka, podobnie jak jego troska o świat, miały uniwersalny charakter. Książka ukazuje się w 110 krajach i w 32 językach, od najbardziej popularnych po hindi, tamilski, kurdyjski, arabski i koreański. Jest na szczycie list bestsellerów we Włoszech, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Niemczech, Francji, Anglii, Irlandii, Hiszpanii, Argentynie, Meksyku, Singapurze… Głosy napływające od czytelników z wszystkich kontynentów, w tym wielu młodych, a także od ludzi innych wyznań czy niewierzących, nie tylko katolików, które wyrażają fascynację i wdzięczność są naprawdę poruszające. Franciszek odcisnął swoje piętno, ponieważ ukazał się takim, jakim był i ponieważ dał dowód zrozumienia złożoności istnienia, nie popadając przy tym w relatywizm. To właśnie tej złożoności życia innych towarzyszył i o nią się troszczył.
Dlaczego otwarcie Franciszka i jego reformy często spotykały się ze sprzeciwem?
Franciszek został wybrany papieżem w 2013 roku i zawsze był świadomy, że czeka go trudna walka. Nie była to walka osobista, a tym bardziej samotna. Przeciwnie: Papież cieszył się poparciem zdecydowanej większości katolickiego świata. Musiał jednak stawić czoło również przeciwnikom zmian. Sądzę, że chociaż niektóre rzeczy z pewnością go bolały, nie był nimi szczególnie zaskoczony. Zawsze był bardzo zdeterminowanym człowiekiem, który również fizycznie poddawał się ciężkim próbom, nie oszczędzając się, choć czasem sytuacja stawała się bardzo trudna lub wręcz dramatyczna. Tym, którzy doradzali mu ostrożność powiedziałby, że „Papież tak właśnie powinien postąpić”.
Na końcu swojej autobiografii napisał, że jego historia „to ledwie jeden krok”. Z pewnością jednak to wielki krok naprzód. Podczas swojego pontyfikatu, pośród tysiąca trudności, a także nieuchronnych potknięć, Franciszek otwierał drzwi, budował mosty i wskazywał nowe perspektywy. Na dzień przed hospitalizacją w klinice im. Agostino Gemellego, zadzwonił do mnie: „Jestem na kroplówce, wciąż żyję”, zażartował z humorem. W południe następnego dnia był już w szpitalu. Jego ciężki oddech powodował, że czasami wydawało się, jakby oddychał wodą. Jednak jeszcze na godzinę przed przyjęciem do kliniki nie chciał zrezygnować ze spotkania z premierem Republiki Słowackiej, Robertem Fico, by porozmawiać o wojnie w Ukrainie i bardzo trudnej sytuacji humanitarnej w Strefie Gazy.
Po raz kolejny zadzwonił do mnie dzień po wyjściu ze szpitala, z Domu św. Marty, 24 marca. Mówił bardzo słabym głosem. Kilkakrotnie mi dziękował, choć nie było po temu powodów. Byłem bardzo wzruszony, mając świadomość, że będzie pełnił swoją posługę do końca.
A co będzie teraz?
Nie gram na loterii, nie jestem w tym dobry. 400 tys. ludzi, którzy przybyli do Rzymu z całego świata na jego pogrzeb to ważna wskazówka. Przecież Franciszek wiele razy podkreślał, że księża w Kościele to tylko jeden procent wiernych. Jego dziedzictwo nie odnosi się tylko do konklawe, choć oczywiście to ważne wydarzenie i nie ogranicza się tylko do jednego „kazania”. Franciszek umiał dać świadectwo wiary, a jednocześnie wskazać „praktyczne” ścieżki, sposoby rozwiązywania problemów i kierunek zmian. Nie obawiał się zająć stanowiska, nawet, gdy było to niewygodne lub niepopularne, wskazując, że milczenie może być również współwiną i że dzisiaj zbrodnie popełniane są często w obliczu zglobalizowanej obojętności. Jest to coś, co dotyka nas wszystkich. To ważna lekcja.
Franciszek pokazał nam, że życie jest walką a nie zabawą dla niczego niepodejrzewających i biernych. Był wojownikiem i umarł, jak umierają prorocy. Prorokom zdarza się, że ich świadectwo, ich słowa, z czasem nabierają znaczenia, zamiast blaknąć wydają się coraz jaśniejsze. Dlatego myślę, że jego nauczanie, podobnie jak jego autobiografia, z czasem, będą coraz głębiej rozumiane i doceniane.
Rozmawiała Agnieszka Ziębińska
(Przełożyła Anna T. Kowalewska)
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.