Drukuj Powrót do artykułu

Chiny: dr Li Wenliang postrzegany przez wielu swoich rodaków jako „święty”

23 kwietnia 2020 | 17:00 | o. pj (KAI) | Hongkong Ⓒ Ⓟ

Słynny już na całym świecie dr Li Wenliang, pierwszy lekarz, który pomimo policyjnych szykan, ostrzegł świat przez wybuchem koronawirusa i który stał się jedną z jego pierwszych ofiar, wielu swoim rodakom jawi się jako swoisty „święty”. Codziennie piszą o nim setki ludzi na Weibo, chińskim odpowiedniku Twittera, który został też nazwany „Chińskim Murem Płaczu i Krzyku”.

To właśnie na Weibo dr Li, który był okulistą w Centralnym Szpitalu w Wuhan, opisywał swoje obserwacje i zmagania z koronawirusem. W jednych z ostatnich swoich wpisów stwierdził: „Dziś test kwasu nukleinowego okazał się dla mnie pozytywny, moja diagnoza została potwierdzona”. Zmarł pięć dni później, 7 lutego br. w wieku 35 lat.

Po jego śmierci pojawiły się na Weibo wspomnienia o „wyjątkowo delikatnym lekarzu” oraz listy do niego, które katolikom mogą się kojarzyć z modlitwami do świętego. „Doktorze Li, do czego podobne jest niebo?”, „Doktorze Li, dziś zakwitły wiśnie. Jest tu pięknie, zwróć na to uwagę”, „Doktorze Li, dziękuje ci za to, że próbowałeś ostrzec świat przed tą tragedią” – czytamy.

26 marca, w 49. dniu po jego śmierci, a także przez następne siedem dni, zgodnie z chińskimi wierzeniami, że wówczas dusza przechodzi w inny wymiar egzystencji, na portalu pojawiły się wpisy tysięcy ludzi. W tym dniu zresztą władze w Wuhan pozwoliły ludziom wreszcie pochować tysiące swoich zmarłych, ofiar pandemii. Ilość zdjęć z pochówków wzbudzała wątpliwości, co do liczby ofiar podanych w rządowych mediach. W rezultacie, niektóre ze zdjęć zostały wycięte przez cenzurę. Wpisy na Weibo dotyczyły wówczas głównie pogrzebów. W jednym z nich ktoś napisał: „Doktorze Li, czy Twoja rodzina pochowała godnie Twoje prochy? Jeszcze raz dziękuję”.

W końcu i Chińska Partia Komunistyczna zrehabilitowała dr. Li uznając jego osobę za przykład „dobrego obywatela”. Odbył się nawet proces pokazowy dwóch oficerów policji, którzy szykanowali lekarza. Jednakże według Li Yuan, zamieszkałej w Hongkongu amerykańskiej dziennikarki, proces ten tylko jeszcze bardziej zdenerwował ludzi, gdyż wszyscy wiedzą, że funkcjonariusze działali na rozkaz z góry i kto inny powinien odpowiedzieć za śmierć bohaterskiego lekarza z Wuhan.

Są obawy, że cenzura może zamknąć Weibo, który dla wielu jest jedynym miejscem, gdzie można nabrać dystansu do świata, który został odwrócony do góry nogami. Internauci nadal patrzą na „straszliwe żniwa” koronawirusa i piszą m.in.: „Doktorze Li, brakuje nam Ciebie wśród nas”.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.