Homilia kard. Marcello Semeraro na Święcie Dziękczynienia | 1 czerwca 2025
Rok: 2025
Autor: kard. Marcello Semeraro
Z WDZIĘCZNOŚCIĄ PRZEKAZUJEMY NADZIEJĘ
Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego
Homilia na Święto Dziękczynienia 2025
Warszawa – Sanktuarium Opatrzności Bożej, 1 czerwca 2025 r.
Pozwólcie mi, że na początku wyrażę moją wdzięczność najdroższemu bratu Adrianowi Józefowi Galbasowi, arcybiskupowi metropolicie warszawskiemu, który zaprosił mnie do przewodniczenia tej liturgii. Razem z nim wspominam arcybiskupa seniora, kardynała Kazimierza Nycza, z którym spędziłem w ubiegłym miesiącu kilka bardzo intensywnych dni: najpierw z powodu śmierci Papieża Franciszka, a potem z okazji wyboru nowego Papieża. W tamtych dniach przypomniał mi o tym dzisiejszym zobowiązaniu, a ja odpowiedziałem, że bardzo chętnie przyjadę. Nasze myśli i modlitwy kierujmy teraz ku Leonowi XIV: niech będzie on dla nas wszystkich „widzialnym znakiem i fundamentem jedności w wierze i komunii w miłości” (z Liturgii).
Jestem więc tutaj z wami, aby wspólnie chwalić Pana i prosić Go, aby „przemienił nasze życie w nieustanne dziękczynienie” (z Liturgii). Dziękować! Na pewno pamiętacie, że słowo „dziękuję” było często przypominane i polecane przez Papieża Franciszka. Powiedział kiedyś, że „dla osoby wierzącej wdzięczność należy do sedna wiary: chrześcijanin, który nie potrafi dziękować, jest człowiekiem, który zapomniał języka Boga” (Katecheza z 13 maja 2015 r.).
Wyznaję Wam, że ze wzruszeniem powróciłem do Warszawy i do tej Świątyni Opatrzności Bożej. Byłem tutaj po raz pierwszy prawie cztery lata temu, aby przewodniczyć w imieniu Ojca Świętego obrzędom beatyfikacji kardynała Stefana Wyszyńskiego i Matki Elżbiety Róży Czackiej. Przy tej okazji dowiedziałem się, jakie znaczenie i wartość ma dla was wszystkich to Sanktuarium, w którym na nowo odczytujecie i odkrywacie swoją długą historię, religijną i cywilną, i wspominacie postacie, które na różne sposoby przyczyniły się do jej szlachetności i piękna. Spośród nich w szczególny sposób wspominamy dziś błogosławioną Marię Teresę Ledóchowską i błogosławionego Ignacego Kłopotowskiego, których relikwie zostały wprowadzone do tego Sanktuarium.
Pierwsza urodziła się 29 kwietnia 1863 roku w szlacheckiej rodzinie polskich o polskich korzeniach i postanowiła poświęcić swoje życie na rzecz Afrykańczyków uciskanych przez niewolnictwo. W tym celu założyła Zgromadzenie Sióstr Misjonarek Świętego Piotra Klawera, którego celem było wspieranie działalności apostolskiej misjonarzy w Afryce poprzez modlitwę, jałmużnę, pisma religijne i inną potrzebną pomoc. Święty Paweł VI, który beatyfikował ją 19 października 1975 r., powiedział o niej, że „w duchu Ewangelii i chrześcijańskiej miłości była wyjątkową pionierką współczesnego zapotrzebowania na umiejętność czytania i pisania”.
Drugi, błogosławiony Ignacy Kłopotowski urodził się 20 lipca 1866 roku w Korzeniówce. Już jako młody ksiądz, widząc trudne warunki życia wielu swoich rodaków, zaczął zakładać ośrodki charytatywne. Aby zapewnić pomoc duchową najuboższym i najbardziej potrzebującym, założył Zgromadzenie Sióstr Loretanek. Był jednak nie tylko apostołem miłosierdzia. Przekonany, że drukowane słowo jest niejako przedłużeniem niedzielnego kazania i że prasa katolicka pełni rolę misyjną, rozwinął także intensywną działalność wydawniczą. Został beatyfikowany tutaj, w Warszawie, 19 czerwca 2005 roku.
Oboje ci błogosławieni pomagają nam zastanowić się nad tematem teologalnej cnoty nadziei, trafnie wybranym jako temat dorocznego Dnia Dziękczynienia, obchodzonego w trakcie Roku Jubileuszowego. Wdzięczność i nadzieja: dwa słowa, które bardzo dobrze do siebie pasują. W jednej ze swoich katechez Papież Franciszek powiedział: „Jeśli jesteśmy nosicielami wdzięczności, także świat staje się lepszy, chociażby odrobinę, ale to wystarczy, by dać mu trochę nadziei. Świat potrzebuje nadziei, a naszą postawą wdzięczności, postawą dziękczynienia czynimy go lepszym, bogatszym w nadzieję” (Katecheza z 30 grudnia 2020)
Mówiąc o nadziei, przypominam sobie to, co Sobór Watykański II mówi o orędziu chrześcijańskim, a mianowicie, że „oczekiwanie nowej ziemi nie powinno osłabiać, lecz raczej pobudzać troskę o pracę dotyczącą ziemi już istniejącej, na której wzrasta owo ciało nowej ludzkości, które potrafi już dać pewną zapowiedź, dać pewne wyobrażenie nowego świata” (Gaudium et spes, 39). Odnosi się to także do nadziei chrześcijańskiej, ale nie oznacza, byśmy siedzieli jak w poczekalni, w oczekiwaniu na pociąg, czy na coś innego. Nadzieja jest pewnego rodzaju napięciem, ruchem, podróżą: dlatego jesteśmy pielgrzymami nadziei, jak przypomina nam motto Jubileuszu, który obchodzimy w tym 2025 roku. W tym sensie możemy interpretować fragment z Dziejów Apostolskich, który był nam odczytany: „wpatrywali się w niebo, jak On wstępował do nieba, i przystąpili do nich dwaj mężowie w białych szatach, mówiąc: «Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo?»” (Dz 1, 10-11). Mam na myśli, że chrześcijańska nadzieja nie polega na „patrzeniu w niebo”, lecz na byciu pielgrzymami nadziei. Co więcej, Jezus wstąpił do nieba, lecz nie opuścił ziemi. Jedynie zniknął z naszego pola widzenia. On jest z nami „przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 8,20).
Również Słowo Boże, które usłyszeliśmy z Listu do Hebrajczyków, prosi nas, abyśmy „trzymali się mocno nadziei, którą wyznajemy, niezachwianie” (10, 23). Św. Augustyn wyjaśnia to napomnienie w następujący sposób: „zachęcajmy się wzajemnie, pobudzając się do miłości i dobrych uczynków” (De Script. Sacra Speculum, 403: PL 34, 1027). Jestem przekonany, drodzy bracia i siostry, że „nowa ewangelizacja”, tak droga świętemu Janowi Pawłowi II, wymaga dziś bardziej niż kiedykolwiek wypełniania tych „dobrych uczynków”. Na potwierdzenie tego myślę o tym, co powiedział on 11 października 1985 r., przemawiając na VI Sympozjum Rady Konferencji Episkopatów Europy: „podstawową zasadą ewangelicznego orędzia, na którą należy zwrócić uwagę, jest świadectwo poparte widocznymi znakami. Bez świadectwa i bez jego potwierdzenia znakami, orędzie to pozostanie martwą literą”.
Tak więc, poprzez uczynki i słowa, pragniemy bez wahania podtrzymywać wyznanie naszej nadziei. Podobnie jak Jezus, który – jak słyszeliśmy w pierwszych słowach Dziejów Apostolskich – „czynił i nauczał” (1,1). Najpierw jest działanie, potem słowo. Tę samą wskazówkę przekazują nam święci. Myślę o św. Franciszku z Asyżu, który w Regule niezatwierdzonej (Regula non bollata) podał tę zasadę: „Bracia, którzy udają się do niewiernych, mogą w dwojaki sposób duchownie wśród nich postępować. Jeden sposób: nie wdawać się w kłótnie ani w spory, lecz być poddanymi wszelkiemu ludzkiemu stworzeniu ze względu na Boga i przyznawać się di wiary chrześcijańskiej. Drugi sposób: gdyby widzieli, że tak się Panu podoba, niech głoszą słowo Boże, aby [ludzie] uwierzyli…” (Rozdz. 16). Tutaj również: najpierw czyn, a właściwie świadectwo dobrym przykładem, potem słowo. Dodaję jeszcze to, co w sympatyczny sposób wyraził mnich kartuz, współczesny św. Franciszkowi: „Jezus nie był chromy, ale stąpał obiema nogami, to znaczy nogą uczynków i nogą słów. Uczynkami dał nam przykład, a słowami nam go wyjaśnił” (por. Adam Kartuz, De ordine, habitu…, IV, 11: PL 198, 476).
Wstępując do nieba, by zasiąść po prawicy Ojca, Jezus objawił nam swoją wolę: głosić w Jego imieniu całemu światu nawrócenie i odpuszczenie grzechów (por. Łk 24, 47). Jak możemy dokonać tego w świecie? Postęując tak, jak Jezus postępował za życia na ziemi: czyniąc i nauczając; to znaczy nie utykając, ale krocząc obydwoma nogami: nogą świadectwa składanego za pomocą uczynków i nogą zwiastowania dokonywanego za pomocą przepowiadania. Tak właśnie powinniśmy dzisiaj odpowiadać na misję powierzoną nam przez Jezusa.
Przychodzi nam na myśl obraz Maryi, która po otrzymaniu zwiastowania anioła i wyrażeniu zgody, nie zaczęła od razu deklarować wdzięczności Panu i śpiewać z radości. Wręcz przeciwnie, jak mówi nam Ewangelia, „wybrał się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy”, aby zatrzymać się w domu Zachariasza i Elżbiety. Komentując tę scenę, minionego 5 lutego Papież Franciszek powiedział: „Po zadziwieniu i zaskoczeniu tym, co zwiastował Jej Anioł, Maryja wstaje i wyrusza w drogę… Ta młoda córa Izraela nie postanawia chronić się przed światem, ani nie obawia się niebezpieczeństw czy osądów innych osób, lecz wychodzi na spotkanie innych ludzi. Po zdumieniu i zadziwieniu tym, co Anioł Jej oznajmił, Maryja wstaje i wyrusza w drogę… Ta młoda córka Izraela nie wybiera ochrony przed światem, nie boi się niebezpieczeństw i osądów innych, ale wychodzi naprzeciw innym”. Dopiero po doświadczeniu spotkania, Maryja wyśpiewa swój Magnificat. Nich Jej przykład pomże nam naśladować Jezusa, który „czynił i nauczał od początku aż do dnia, w którym został wzięty do nieba” (por. Dz 1,1-2).
Bracia i siostry, wznosimy dziś do dobrego Boga hymn naszego dziękczynienia. I czynimy to w tym Roku Jubileuszowym jako pielgrzymi nadziei! Nasze dziękczynienie i nasza nadzieja nie mogą być jednak biernymi, ale twórczymi. Na wzór Maryi, przemieniajmy w dziękczynienie całe nasze życia i kroczmy naprzód z nadzieją. Amen.
Kard. Marcello SEMERARO
Prefekt Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych
dg


