Humanum genus

Rok: 1884
Autor: Leon XIII




ENCYKLIKA OJCA ŚW. LEONA XIII

„HUMANUM GENUS”



Przypisy


Do wszystkich Patriarchów, Prymasów, Arcybiskupów i Biskupów katolickiego świata, w łasce i jedności ze Stolicą Apostolską pozostających.

Czcigodni Bracia!

Pozdrowienie i błogosławieństwo Apostolskie!

Rodzaj ludzki, gdy od Boga, Stwórcy i dawcy łask nadprzyrodzonych, z nienawiści diabelskiej mizernie odpadł, podzielił się na dwa różne i przeciwne obozy; z których jeden walczy nieustannie w obronie prawdy i cnoty, drugi broni tego, co się cnocie i prawdzie sprzeciwia. Pierwszym z tych obozów, jest Królestwo Boże na ziemi, tj. prawdziwy Kościół Jezusa Chrystusa, a to do niego szczerze i ze zbawiennym skutkiem należeć pragnie, winien Bogu i Jednorodzonemu Synowi Jego służyć całą duszą i całym poddaniem się woli swojej. Drugi obóz, to królestwo szatana, pod którego władzą i panowaniem zostają wszyscy Ci, co za zgubnym przykładem swojego wodza i pierwszych rodziców odmawiają posłuszeństwa prawu Bożemu i wiekuistemu, i wiele rzeczy podejmują albo lekceważąc sobie Pana Boga, albo wprost wbrew woli Bożej.

To dwojakie królestwo, podobne do dwóch miast, które przeciwne mając prawa, do przeciwnych dążą celów, wyraźnie widział i opisał św. Augustyn, przyczynę i źródło obu trafnie i treściwie określając tymi słowami: „Dwoje królestw utworzyła dwojaka miłość; królestwo ziemskie utworzyła miłość własna, posunięta aż do pogardy Boga; królestwo niebieskie zaś utworzyła miłość Boga, posunięta aż do pogardy siebie.”1

Przez wszystkie wieki jedno królestwo walczyło przeciwko drugiemu, rozmaitą bronią i w różnorodny sposób, choć nie zawsze z równym zapałem i z równą gwałtownością. Za dni naszych jednakże zdaje się, że zwolennicy złego zmawiają się między sobą, i wszyscy do jak najgwałtowniejszej napaści się sposobią pod przewodem i przy pomocy owego daleko rozgałęzionego i silnie zorganizowanego stowarzyszenia Masonów czyli wolnomularzy. Nie tając się już bowiem bynajmniej z zamiarami swoimi, zuchwale miotają się przeciwko majestatowi Bożemu; jawnie i otwarcie dążą do zburzenia Kościoła, i to w tym celu, aby ludy chrześcijańskie do szczętu obedrzeć z dobrodziejstw wysłużonych przez Zbawiciela Jezusa Chrystusa. Zagrożeni takim nieszczęściem, powodowani miłością musimy często wzdychać i wołać do Boga: „Oto nieprzyjaciele Twoi okrzyk uczynili, a którzy Ciebie nienawidzą, podnieśli głowę. Przeciwko ludowi twemu radę złośliwą wymyślili i spiknęli się przeciw Świętym Twoim. Mówili: pójdźcie i wytraćmy je z narodu.”2

W tak groźnym położeniu, wobec tak okrutnej i uporczywej wojny wypowiedzianej chrześcijaństwu, obowiązkiem Naszym jest zwracać uwagę na niebezpieczeństwo, wskazywać nieprzyjaciół, i wedle możności stawiać czoło ich zamiarom i fortelom, aby na wieki nie zginęli ci, których zbawienie Nam jest powierzone, i żeby królestwo Jezusa Chrystusa nad którym przejęliśmy opiekę, nie tylko nie poniosło żadnego uszczerbku, lecz nawet nowymi nabytkami wciąż wzrastało i rozszerzało się po całej kuli ziemskiej.

Rzymscy Papieże, poprzednicy Nasi, czuwając pilnie nad zbawieniem ludu chrześcijańskiego rychło poznali się na tym śmiertelnym wrogu, wychylającym się z ciemności tajnego sprzysiężenia, czym jest i do czego dąży; i myślą przyszłość przenikając, jakby danym znakiem ostrzegali tak książąt jak i narody, aby nie dawali się chwytać w przygotowane zwodnicze sidła i zasadzki. – Pierwszy wskazał to niebezpieczeństwo w roku 1738 Klemens XII3, którego konstytucję zatwierdził i odnowił Benedykt XIV4. Śladami ich poszedł Pius VII5 a Leon XII w konstytucji apostolskiej „Quo graviora”6, zebrawszy akta i dekrety poprzednich papieży, rozporządził, aby te na zawsze miały moc obowiązjącą. W tym samym duchu przemawiali: Pius VIII7, Grzegorz XVI8 i wielokrotnie Pius IX9. Skoro bowiem organizacja i duch sekty masońskiej dały się poznać z oczywistych wskazówek, z wyśledzonych przyczyn, z wydobytych na jaw jej ustaw, obrzędów i komentarzy, nadto z licznych nawet świadectw osób wtajemniczonych, Stolica Apostolska niebawem świat o tym ostrzegła, oświadczając wyraźnie, że sekta masońska powstała wbrem prawu ludzkiemu i Bożemu, jest zgubna nie tylko dla chrześcijaństwa, ale i dla państwa świeckiego i dlatego pod najcięższymi karami, jakie Kościół zwykł wymierzać przeciwko winowajcom, zakazała wstępować do tego towarzystwa. Oburzeni tym spiskowcy, sądząc, że czy to wyszydzając czy spotwarzając Stolicę Apostolską, zdołają uniknąć skutków tych wyroków albo je osłabią, zaczęli Papieży, którzy przeciwko nim wystąpili, oskarżać, że albo niesprawiedliwie wyrokowali, albo że w wyrokach swych za daleko się posunęli. W ten sposób starali się podkopać powagę i znaczenie konstytucji apostolskich Klemensa XII, Benedykta XIV jak i Piusa VII i Piusa IX. Ale w samym tym stowarzyszeniu nie brakło ludzi, którzy choć z niechęcią, przyznawali, że z punktu nauki i karności katolickiej Rzymscy Papieże słuszność mieli zupełną. Niektórzy zaś książęta i mężowie stanu z całego serca przyklasnęli Papieżom, i mieli sobie za obowiązek albo oskarżać stowarzyszenie masońskie u Stolicy Apostolskiej, albo samodzielnie zwalczać ją wydanymi w tym celu ustawami, jak w Holandii, Austrii, Szwajcarii, Hiszpanii, Bawarii, Sabaudii i innych krajach włoskich.

Co więcej, wypadki same udowodniły mądrość Naszych Poprzedników. Ich przezorna bowiem i ojcowska troskliwość nie zawsze i nie wszędzie pożądany odnosiła skutek, bądź to z powodu podstępnego udawania samych sekciarzy bądź z powodu nieroztropnej lekkomyślności tych, którzy najbardziej powinni byli mieć oczy otwarte. Skutkiem tego w ciągu półtora wieku sekta masońska wzmocniła się nad wszelkie oczekiwanie, a wciskając się zuchwale i podstępnie we wszystkie warstwy społeczeństwa, do takiego doszła wpływu, iż nieomal wszelką władzę w państwach zdawała się posiadać. Tych zaś szybkich i straszliwych postępów owocem było owo podkopanie Kościoła, władzy książąt i dobra publicznego, które Poprzednicy Nasi od dawna byli przewidzieli. Do tego bowiem doszło, iż na przyszłość bardzo obawiać się trzeba nie tyle o Kościół, który na zbyt silnym oparty jest fundamencie, aby ludzkie wysiłki wstrząsnąć nim mogły, ile o państwa, w którzych zbyt rozpanoszyła się rzeczona sekta, albo jej podobne, od niej zależne i poparcia swego jej udzielające.

Dlatego skoro tylko objęliśmy rządy Kościoła, czuliśmy i widzieliśmy zaraz, iż temu tak wielkiemu złu przeciwstawieniem naszej powagi wedle możności opór stawać należy. Jako też nie raz już, korzystając z nadarzającej się sposobności, przedstawialiśmy niektóre ważniejsze zasadnicze prawdy, na których podkopanie przeważnie zdawała się wpływać przewrotna nauka masońska. I tak np. w encyklice „Arcanum” staraliśmy się wziąć w obronę i rozwinąć prawdziwe i rzetelne pojęcie rodziny, która źródło i pochodzenie swe z małżeństwa wywodzi; następnie w encyklice „Diuturnum” określiliśmy według zasad mądrości chrześcijańskiej formę władzy politycznej, jako w dziwnej zgodzie będącą z samą istotą rzeczy, i z dobrem narodów i książąt. Obecnie zaś, za przykładem Poprzedników Naszych postanowiliśmy wprost na cel wziąć samo towarzystwo masońskie, całą jego naukę, jego zamiary, jego sposób myślenia i działania, aby lepiej naświetlić zgubny wpływ jego, a tym samym zapobiec szerzeniu się tej zabójczej zarazy.

Różne istnieją sekty, które choć różnią się od siebie nazwą, ceremoniałem, formą lub pochodzeniem, pewną przecież wspólnotą celu i podobieństwem zasadniczych zadań ze sobą połączone, w rzeczy samej są tym samym, co sekta masońska, stanowiąca jakby punkt środkowy, z którego tamte wychodzą i do którego wracają.

Sekty te, jakkolwiek na pozór nie chcą się ukrywać w ciemnościach, zgromadzenia swe jawnie i publicznie odbywają, a nawet własne wydają dzienniki, mimo to, gdy głębiej im się przypatrzymy, mają cechę tajnych stowarzyszeń, i do nich należą. Wiele bowiem rzeczy u nich nosi na sobie piętno tajemnic, które za obowiązek sobie mają jak najstaranniej ukrywać nie tylko przed osobami nienależącymi do towarzystwa, ale nawet przed znaczną liczbą samych uczestników. Do takich tajemnic należą: właściwe i ostateczne ich cele, nazwiska najwyższych kierowników, pewne tajne i poufne schadzki, jak też uchwały i sposób ich wykonywania. Do tego policzyć trzeba także różne stopnie praw, obowiązków i urzędów między stowarzyszonymi; ściśle określoną różnicę godności i stopni, oraz surową karność, którą się rządzą. Członkowie nowo wstępujący muszą ślubować, a nawet osobną przysięgą się zobowiązywać, że nikomu, nigdy, ani w żaden sposób wspólników, znamion, ani nauk nie zdradzą. Tak to masoni pod kłamliwym pozorem i zawsze tym samym płaszczykiem obłudy usiłują, jak niegdyś manichejczycy, ukrywać się jak najbardziej, i nie mieć świadków innych oprócz wspólników. Zręcznie kryją swe zamiary, przywdziewając maskę uczonych i filozofów, łączących się w celach naukowych: na ustach mają gorliwość o szerzenie oświaty, i życzliwość dla niższych stanów; przechwalają się, iż jedynym ich celem jest poprawianie doli pospólstwa, i dopuszczenie jak największej liczby ludzi do udziału w korzyściach cywilizacji. Atoli choćby rzeczywiście takie były ich zamiary, nie na tym wszystko się kończy. Członkowie muszą przyrzekać i jak najsilniejszym zaręczeniem zobowiązywać się, że przywódcom i mistrzom swoim we wszystkim będą posłuszni, że na każde skinienie ich gotowi będą wykonać wszelkie rozkazy, a w razie nieposłuszeństwa przyjmą wszelką karę, choćby śmierć samą. I w rzeczy samej też, jeżeli który z nich osądzony zostanie, iż wydał tajemnicę albo oparł się rozkazom, nie rzadko na nim wyrok śmierci wykonany bywa, i to z takim zuchwalstwem i taką zręcznością, iż śledczej i karnej sprawiedliwości ramię bardzo często skrytobójcy dosięgnąć nie zdoła. – Taka obłuda z chęcią ukrywania się w ciemnościach, takie zobowiązywanie sobie węzłem nierozerwalnym ludzi, jakby niewolników, i to dla sprawy nie dosyć jasno im przedstawionej, takie wyzyskiwanie do wszelkiej zbrodni ludzi przykutych do obcej samowoli, takie uzbrajanie dłoni morderczym narzędziem, przy zapewnieniu jej bezkarności: wszystko to jest czymś nieludzkim, na co natura się wzdryga. Sam przeto rozum, i prawda sama przekonywują każdego, że stowarzyszenie, o którym mówimy, w jasnej stoi sprzeczności ze sprawiedliwością i przyrodzoną uczciwością i to tym bardziej, że inne jeszcze uderzające dowody potwierdzają to, jak w istocie swej jest niemoralny. Jakkolwiek bowiem wielką jest przebiegłość ludzi w ukrywaniu się i wielkie przyzwyczajenie do kłamstwa, każda jednakże przyczyna ze skutków jakie wywołuje, nie w ten to w inny sposób uwydatnić się musi, jakiej jest natury. „Nie może drzewo dobre owoców rodzić, ani drzewo złe owoców dobrych rodzić.”10. Owoce zaś, które rodzi sekta masońska, zabójcze są i nader gorzkie. Z najpewniejszych bowiem oznak, które powyżej przytoczyliśmy, pokazuje się, jaki jest ostatni cel jej planów, a tym jest: zupełne wywrócenie porządku kościelnego i państwowego, jaki się wytworzył dzięki religii chrześcijańskiej, a postawienie natomiast nowego porządku wedle swojego ducha na podstawie i wedle praw wziętych z naturalizmu.

To cośmy tutaj powiedzieli, albo co jeszcze powiemy, należy rozumieć o sekcie masońskiej w ogólności, oraz o ile obejmuje pokrewne jej i sprzymierzone z nią stowarzyszenia, nie zaś o wszystkich stowarzyszonych po szczególne; w których liczbie może znajdować sie wielu takich, co chociaż nie są bez winy, ponieważ się z takimi stowarzyszeniami parają, to jednakże nie są sami przez się uczestnikami zbrodniczych czynów, i nie znają ostatecznego celu, do którego zdąża masoneria. Tak samo i stowarzyszenia same nie wszystkie godzą się na niektóre najskrajniejsze konsekwencje, które właściwie przyjąć powinny, ponieważ z ogólnych zasad koniecznie wypływają, gdyby sama ich szpetność od godzenia się na nie ich nie odstraszała, nadto różne okoliczności tak czasowe, jak miejscowe skłaniają nieraz te sekty, wbrew własnej woli, wbrem przykładowi innych, do ograniczania swych planów i zamysłów; mimo to uważać je należy za ściśle połączone ze związkiem masońskim, ponieważ związek masoński oceniać należy nie tyle z tego, co zdziałał, ile z programu i zadania, jakie sobie postawił.

Główną zasadą naturalistów, jak już sama ich nazwa wskazuje, jest ta, że natura ludzka i rozum ludzki we wszystkich sprawach mają być naszym wodzem i nauczycielem. Postawiwszy taką zasadę, albo się mniej troszczą o obowiązki względem Boga, albo też pojęcie o tych obowiązkach spaczają przewrotnymi i błędnymi zdaniami. Zaprzeczają bowiem, iżby jakakolwiek tradycja boskiego była początku, nie przyjmują w religi żadnego dogmatu, żadnej prawdy, której by rozum ludzki pojąć nie zdołał, nie przyjmują żadnego nauczyciela, któremu obowiązani byliby wierzyć dla samej powagi jego urzędu.

Ponieważ zaś szczególnym i jemu jedynie właściwym zadaniem Kościoła Katolickiego jest naukę od Boga sobie powierzoną, jako też powagę nauczycielstwa wraz z innymi środkami do zbawienia pomocnymi w całej pełni posiadać i nietykalnie przechowywać: dla tego przeciw niemu zwraca się najsilniej nienawiść i zapalczywość nieprzyjaciół.

Przypatrzmy się teraz, do czego zmierza sekta masońska w sprawach religijnych, mianowicie, gdzie ma wolność po temu, a przekonamy się, że dąży do tego, aby zapatrywania naturalistów we wszystkim w czyn zamienić. Od dawna i uporczywie pracuje ona nad tym, aby urząd nauczycielski i powaga Kościoła żadnego w państwie nie miały znaczenia. Dlatego też głoszą całemu światu tę zasadę i walczą w jej obronie: że Kościół od państwa zupełnie odłączyć należy. W ten sposób chcieli by najzbawienniejszy wpływ Kościoła na prawodawstwo i administrację państw zupełnie usunąć; w następstwie zaś bezpośrednim wszystkie stosunki państwowe bez względu na prawa i zasady Kościoła urządzać. I nie dość im na tym, żeby nie uwzględniano Kościoła, tego najlepszego przewodnika; oni jeszcze nieprzyjaźnie godzić nań, i obrażać go muszą.

I w rzeczy samej pozwalają sobie dziś z katedr, w pismach i żywym słowem bezkarnie uderzać na same fundamenty Kościoła: nie przepuszczają dziś żadnym prawom Kościoła, nie szanują urzędów jego, które ma od Boga samego. Swobodę działania jego jak najbardziej ograniczono, i to za pomocą ustaw, które wprawdzie na pozór nie zdawają się wywierać gwałtu, w rzeczy samej jednakże wolność Kościoła krępują.

Nadto widzimy, jak na duchowieństwo nakładają wyjątkowe i uciążliwe prawa, których następstwem jest, że i liczebnie się zmniejsza i najgłówniejszych potrzeb swoich zaspokoić nie może; widzimy, jak resztki kościelnego mienia, najściślej z Kościołem złączone, stawają się łupem samowolnej przemocy świeckich możnowładców; widzimy zakonne stowarzyszenia poznoszone albo porozpraszane.

Atoli najsilniejszy zamach nieprzyjaciół wymierzony jest przeciwko Stolicy Apostolskiej i Rzymskiemu Papieżowi. Jego to najprzód pod zmyślonymi pozorami pozbawiono przedmurza wolności i praw jego, tj. doczesnej czyli świeckiej władzy; następnie zepchnięto go na stanowisko nie tylko opłakane, ale po prostu nieznośne z powodu trudności, jakie zewsząd powstają; dziś doszło do tego, że zwolennicy sekt głośno wypowiadają to, co długo w tajemnicy knowali: że świętą władzę Papieży znieść potrzeba zupełnie, i że samo przez Boga ustanowione Papiestwo z gruntu wytępić należy.

Choćby nie było innych świadectw na stwierdzenie tego, wystarczyłyby zupełnie zeznania ludzi wtajemniczonych, których wielu tak dawniejszymi, jak i nowszymi czasy zaświadczyło, że rzeczywiście takie są zasady masonów, że pragną oni katolicyzm nieprzebłaganą ścigać nienawiścią, i że nie prędzej spoczną, dopóki wszystkich instytucji papieskich, założonych w interesie wiary, do szczętu nie zniszczą. A chociaż ci, co do sekty wolnomularskiej wstępują, nie bywają zmuszani do tego, aby się wyraźnie wiary katolickiej wypierali, to okoliczność ta nie tylko zamiarom masonów się nie sprzeciwia, lecz owszem jest pomocną. Najpierw bowiem łatwo na ten lep chwytają ludzi prostych i nieostrożnych, i dalego więcej ich jeszcze do siebie wabią. Następnie przyjmując do grona swego pierwszego lepszego bez względu na jego wyznanie, osiągają to, że praktycznie propagują wielki błąd dzisiejszy, jakoby religia była rzeczą obojętną, i że pomiędzy poszczególnymi wyznaniami nie ma żadnej różnicy. Postępowanie takie prowadzi do zagłady

wszystkich religii, mianowicie do zagłady religii katolickiej, która sama jedna ze wszystkich prawdziwą będąc, bez największego pokrzywdzenia z innymi równaną być nie może.

Atoli naturaliści idą jeszcze dalej. W sprawach bowiem najwyższego znaczenia puściwszy się śmiało na drogę zupełnie fałszywą, szybko i gwałtownie do ostatecznych staczają się konsekwencji, czy to z właściwej człowiekowi słabości natury, czy też z wyroku Bożego, karzącego słusznie zarozumiałość i pychę. Tak się dzieje, że naturaliści nie uznają za pewne i stałe nawet tych prawd, które sam rozum przyrodzonym pojmuje światłem, jako to: że jest Bóg, że dusza nie jest materią, i że jest nieśmiertelna. I sekta masońska na równie błędnej drodze do tego samego dochodzi rezultatu. Chociaż bowiem przyznają ogólnie, że Bóg jest, to jednakże sami świadczą, że prawda ta nie jest dość silnie i gruntownie w duszy każdego z osobna utwierdzona i uzasadniona. Nie tają się bowiem z tym, że kwestia istnienia Boga jest u nich źródłem i przyczyną największych nieporozumień i sporów. Wiadomą to jest rzeczą, iż w najnowszym czasie wielkie i żywe z tego powodu między nimi były zatargi. W rzeczy samej zaś członkom wtajemniczonym sekta pozostawia pod tym względem zupełną swobodę, tak iż każdy bronić może zdania, jakiego chce, albo że Bóg jest, albo że Boga nie ma; i ci, którzy istnieniu Boga bezczelnie zaprzeczają, z tą samą łatwością do sekty przyjmowani bywają, jak ci co wprawdzie sądzą, że Bóg jest, lecz którzy go źle, np. panteistycznie pojmują, a co nie jest niczym innym, jak przypuszczeniem jakiejś niedorzecznej karykatury bóstwa, zaprzeczaniem rzeczywistego Boga. Skoro zaś ta najsilniejsza podstawa obalona lub osłabiona została, prostym rzeczy porządkiem chwiać się muszą i te prawdy, do których poznania sama natura nas naprowadza jak np. że wszystko Bóg z wolnej woli stworzył, że Opatrzność Boża światem rządzi, że dusza jest nieśmiertelna, że po doczesnym życiu wieczne następuje.

Skoro zaś te zasadnicze prawdy przyrodzone, będące najwyższej doniosłości dla teoretycznych spekulacji jak i dla praktycznego życia, pójdą w poniewierkę, łatwo zrozumieć, jak się publiczny i prywatny obyczaj będzie musiał ukształtować. Nie mówimy tutaj o cnotach nadprzyrodzonych, których bez szczególnej łaski Bożej nie można ani posiadać ani wykonywać, bo tych oczywiście nadaremnie szukalibyśmy u ludzi, którzy nie znają prawd o odkupieniu rodzaju ludzkiego, o łasce Bożej, o Sakramentach, o niebieskiej szczęśliwości, i którzy z pogardą je odrzucają. Mówimy przeto o obowiązkach, mających swój początek w przyrodzonej uczciwości. Bóg Stwórca i opatrzny Kierownik świata, prawo odwieczne, nakazujące szanować porządek przyrodzony, a zakazujące wywracać go, ostateczne przeznaczenie ludzi, wytknięte wysoko ponad ludzkimi sprawami i poza tym światem: oto źródła i podstawy wszelkiej sprawiedliwości i uczciwości. Jeśli je usuniemy, jak to czynią naturaliści i masoni, stracimy natychmiast punkt oparcia dla chrześcijańskiej moralności, i nie bedziemy umieli rozróżniać co dobre, a co złe. To też jedyną etyką, do jakiej się przyznają masoni, i którą zalecają jako najodpowiedniejszą do wychowania młodzieży, jest tak zwana etyka „cywilna”, „niezawisła” i „wolna”, to jest pozbawiona wszelkiej idei religijnej.

Jak nędzne przecież jest takie wychowanie, jak słabe i chwiejne wobec każdego powiewu pożądliwości, pokazuje się dostatecznie z pożałowania godnych owoców, na jakie po części patrzymy. Gdzie bowiem ono górę wzięło, gdzie usunięto wychowanie chrześcijańskie, tak rychło upadają dobre i piękne obyczaje, tam szerzą się potworne zdania i opinie, tak występki śmiało i zuchwale głowę podnoszą. Ogólnie dziś skarżą się i narzekają na to wszyscy, a w nie małej liczbie i tacy, którzy niechętnie, ale oczywistością zniewoleni, świadectwo to prawdzie dawać muszą.

Ponieważ nadto rozum ludzki, trucizną pierworodnego grzechu zepsuty, do złego niż do dobrego jest skłonniejszy: przeto aby umieć żyć uczciwie, koniecznie potrzeba poskramiać burzliwe namiętności, i żądze poddawać pod władzę rozumu. W tej walce trzeba często wznosić się do pogardy rzeczy ludzkich, i podejmować nie małe trudy i przykrości, aby zwycięstwo rozumowi zawsze zapewnić. Naturaliści zaś i masoni, nie wierząc bynajmniej w te prawdy, które za sprawą Bożą poznaliśmy, zaprzeczają, jakoby pierwsi rodzice byli upadli, i twierdzą, że wolna wola w niczym nadwyrężoną ani osłabioną nie została11. Co więcej, przeceniają dzielność i doskonałość natury ludzkiej, i uważając ją za jedyną normę i źródło moralności, wyobrazić sobie nawet nie mogą, iżby do uśmierzania popędów tej natury, do poskramiania pożądliwości, potrzeba było nieustannej walki i jak największej wytrwałości.

Tak się dzieje, że nieustannie patrzeć musimy na to, jak ludziom podsuwane bywają liczne podniety żądz i namiętności; jak szerzą się czasopisma i rozprawy, pozbawione wszelkiego wstydu i umiarkowania; jak na scenach przedstawiane bywają widowiska swawolne; jak tematy dzieł sztuki bezwstydnie dobierane wg. prawideł tak zwanego weryzmu; jak subtelnie wymyślane są różne wyrafinowane sposoby życia miękkiego i zniewieściałego; jak wreszcie wynajdywane wszelkiego rodzaju ponęty, aby z ich pomocą uśpiona dzielność i cnota nie stawiała oporu. Zbrodniczy to zaiste sposób działania, atoli niezaprzeczenie konsekwentny u tych, którzy odrzucają nadzieję niebieskiej nagrody, a wszelką szczęśliwość ludzką na rzeczach znikomych opierają i niejako w ziemi topią. Cośmy powyżej powiedzieli, to potwierdza rzecz trudniejsza do wypowiedzenia niż do uwierzenia. Ponieważ bowiem ludziom chytrym i przebiegłym najpowolniej służą istoty, których duch znikczemniony i zwątlony jest panowaniem namiętności, przeto znaleźli się pomiędzy wolnomularzami tacy, co twierdzili: że rozmyślnie i systematycznie dążyć należy do tego, aby motłoch przesycić dogadzaniem wszelkim jego żądzom, gdyż wtedy bez oporu żadnego do wszystkiego da się użyć.

Co się tyczy domowego pożycia, to cała nauka naturalistów w tym mniej więcej się zamyka: że małżenstwo nie jest niczym więcej jak zwyczajnym kontraktem; że słusznie rozerwać je można, skoro kontrahentom tak się podoba; że władzy świeckiej służy prawo wyrokowania w sprawach małżeńskich; że w wychowaniu dzieci nie ma im się wpajać żadnej pozytywnej religii; każdemu, gdy dorośnie, ma być pozostawiony wybór religii, jaka mu się będzie podobała. Zupełnie to samo wyznają masoni, a nie tylko wyznają, ale od dawna też starają się w życie wprowadzić i w stały zwyczaj zamienić. W wielu państwach, i to nawet katolickich, istnieją ustawy, wedle których te tylko małżeństwa uważane być mają za ważne, które cywilnie zostały zawarte; w innych krajach dozwolone są rozwody; w innych starają się jak najszybciej to samo przeprowadzić. Tak więc do tego wszystko dąży, aby zmienić istotę małżeństwa, tj. zamienić je w związki niestałe i przemijające, które jedynie namiętność kojarzy, i namiętność też znów zrywa.

Sekta wolnomularzy dąży również z największym wysiłkiem do tego, aby zagarnąć pod swą władzę wychowanie młodzieży, w tym przekonaniu, że miękki i giętki wiek łatwo wedle woli swojej ukształtować i nagiąć zdołają, w którą stronę zechcą, i że w ten sposób najprędzej wychowają państwu takich obywateli, jakich sobie życzą. Dlatego też nie dopuszczają sług Kościoła ani do nauczania, ani do nadzoru kształcącej się młodzieży; a w wielu miejscach dopięli już tego, że wychowanie młodzieży znajduje się wyłącznie w ręku świeckich ludzi, i że przy nauce obyczajów starannie pomija się wzmiankę o największych i najświętszych obowiązkach, które człowieka z Bogiem łączą.

Przystąpmy teraz do przedstawienia zasad ich pod względem stosunków społecznych. Tu twierdzą naturaliści, że wszyscy ludzie mają prawa, i że żadnej między nimi bez względu na ich stanowisko nie ma być różnicy; każdy człowiek z natury jest wolny, nikt więc nie ma prawa rozkazywać drugiemu; żądać zaś, aby ludzie poddawali się jakiejkolwiek powadze, która nie od nich samych pochodzi, jest despotyzmem. Źródłem przeto wszelkiej władzy jest zdaniem ich lud, a kto władzę dzierży, ma ją z rozkazu lub zezwolenia ludu, tak iż tenże zmieniwszy swe zdanie, może władców nawet wbrew ich woli pozbawiać panowania. Źródło wszelkich praw i obowiązków obywatelskich spoczywa albo w ręku ludu, albo też władzy rządzącej państwem, byle ta stosowała się do nowoczesnych zapatrywań. Następnie państwo powinno być bezwyznaniowe; żadna religia sama w sobie nie ma prawa pierwszeństwa przed innymi; wszystkie wobec państwa równe mają znaczenie.

Że masoni podzielają te same zasady, że według tego wzoru pragną kształtować i urządzać państwa, aż nadto wiadomą jest rzeczą, aby dowodzić było trzeba. Od dawna bowiem wszelkimi siłami i sposobami jawnie do tego dążą, torując tym samym drogę znacznej liczbie większych zuchwalców, dążących do gorszych jeszcze ostateczności, tj. do zniesienia wszelkiej różnicy stanów i wszelkiej własności, i do zaprowadzenia komunizmu.

Czym jest i do czego dąży sekta wolnomularzy, dostatecznie pokazuje się z tego, cośmy powyżej pokrótce przytoczyli. Główne ich zasady tak dalece i tak rażąco grzeszą wprost przeciw rozumowi, iż nic przewrotniejszego nie ma na świecie.

Chcieć zburzyć religię i Kościół, ktore Bóg sam założył i którymi aż do skończenia świata opiekować się obiecał, – po upływie osiemnastu wieków chcieć przywracać na nowo pogańskie obyczaje i instytucje: niepospolita to głupota i najzuchwalsza bezbożność. Niemniej też oburzającą i nieznośną jest rzeczą, iż ze wzgardą odpychane bywają dobrodziejstwa, przez Jezusa Chrystusa najmiłościwiej wysłużone, i to nie dla jednostek tylko, ale i dla rodziny i dla społeczeństwa całego, a którym sami nawet przeciwnicy przyznają wartość nieocenioną. W tych szalonych i ohydnych zamiarach widoczna jest ta sama nieubłagana nienawiść i chęć zemsty, którą szatan pała przeciw Jezusowi Chrystusowi.

Również i druga dążność wolnomularzy, zmierzająca do wywrócenia najważniejszych podwalin moralności i uczciwości, jako też do popierania tych, którzy chcieliby, aby tak jak bydlętom wolno było czynić wszystko, czego tylko namiętność pożąda – zdolna jest chyba rodzaj ludzki okryć hańbą i niesławą, i do ostatecznej doprowadzić go ruiny. Zwiększają zaś to złe niebiezpieczeństwa, zagrażające tak rodzinnym stosunkom jak całemu społeczeństwu. Jak bowiem na innym już wyłożyliśmy miejscu, małżeństwo ma w sobie coś świętego i religijnego, na co się też wszystkie prawie ludy i wieki zgadzają; wedle prawa Bożego zaś zakazane jest rozwiązywanie małżeństwa. Jeśli związki małżeńskie tej świętości pozbawione zostaną, jeżeli je wolno będzie rozrywać, wtedy niezbędnym następstwem tego być musi zamęt i zamieszanie w rodzinach; niewiasta utraci swą godność; dzieci utracą pewność swego mienia i życia. Nie troszczyć się zaś publicznie wcale o religię i pomijać zupełnie Boga w sprawach państwowych i publicznych, jak gdyby Go wcale nie było, jest takim zuchwalstwem, jakie u pogan nawet niesłychaną było rzeczą; bo i ci w sercach swoich tak głęboko mieli wpojoną nie tylko wiarę w bóstwo, ale także potrzebę religii, że zdaniem ich łatwiej możnaby wyobrazić sobie miasto bez podstawy ziemskiej, aniżeli bez Boga.

I w rzeczy samej społeczeństwo ludzie, dla którego z natury przeznaczeni jesteśmy, jest dziełem samego Boga, twórcy przyrodzenia, i od Niego też, jako ze źródła i pierwiastka swego wypływa cała siła i trwałość niepoliczonych dóbr, w które społeczeństwo to obfituje. Jak przeto sam głos natury wzywa jednostki, aby Boga czciły i chwaliły, ponieważ i życie samo i wszystkie dobra życiu towarzyszące od Boga otrzymały: tak też z tego samego powodu czynić to powinny narody i państwa całe.

I dlatego jasną jest rzeczą, że ci, którzy by społeczeństwo chcieli mieć uwolnione od wszelkich obowiązków religijnych, działają nie tylko niesprawiedliwie, lecz także nierozsądnie i niedorzecznie. Ponieważ zaś ludzie rodzą się z woli Bożej do społecznego, zbiorowego pożycia, i ponieważ władza rządzenia tak koniecznym jest węzłem społecznego bytu, że gdyby ją usunięto, społeczeństwo musiałoby się rozchwiać natychmiast: stąd wniosek konieczny, że powagę władzy ustanowił ten sam Bóg, który jest stwórcą społeczeństwa. Z czego znów pokazuje się, że ten kto dzierży władzę, bez względu na to, kto on jest, sługą jest Boga. I dlatego, o ile cel i istota społeczeństwa ludzkiego wymagają, należy prawowitej władzy, gdy słuszne wydaje rozkazy, tak być posłusznym, jak samemu Bogu, Rządcy całego świata; wprost zaś prawdzie przeciwnym jest to zdanie, jakoby od woli ludu zależało odmówić posłuszeństwa, gdy mu się spodoba.

Nikt też nie wątpi, iż wszyscy ludzie pomiędzy sobą są równi, zważywszy wspólność pochodzenia i natury, ostateczny cel, który każdy ma osiągnąć, jako też prawa i obowiązki stąd wypływające; atoli ponieważ zdolności wszystkich równymi być nie mogą, jeden od drugiego się różni pod względem władz cielesnych lub umysłowych, ponieważ liczne zachodzą różnice co do obyczajów, woli i charakteru; przeto nic tak się nie sprzeciwia rozumowi, jak wszystkich chcieć równą mierzyć miarą, i zupełną równość przenosić na urządzenia państwowego życia. Jak doskonały i wykończony organizm ciała naszego powstaje z połączenia i składu wielu członków, które choć różne co do kształtu i przeznaczenia swego, jednakże wszystkie razem, w stosownym pomieszczone miejscu, tworzą piękną całość, silną i pożyteczną: tak też w społeczeństwie ludzkim znajdujemy niezmierną różnolitość ludzi jako członków. Gdyby ci wszyscy uważali się za równych, i każdy z nich szedł jedynie za popędem własnej woli, byłaby to społeczność najpotworniejsza, jaką by sobie wyobrazić można. Natomiast, gdy wszyscy zgodnie pracować będą nad dobrem powszechnym, każdy odpowiednio do swego stanowiska, swojej godności, nauki, sztuki i powołania, przedstawiać będą obraz państwa dobrze i zgodnie z naturą urządzonego.

Zresztą wspomniane wyżej przewrotne błędy największe budzą o byt państw samych obawy. Jeśli bowiem usuniemy bojaźń Bożą i uszanowanie dla praw Bożych, jeśli powagę książąt zdepczemy, jeśli przyznamy i pochwalimy wolność buntu i rokoszy, jeśli żądze tłumu pozostawione będą bez żadnego innego hamulca prócz kary: to niezbędnym następstwem tego być muszą zupełne przewroty i zupełna ruina. Do takich właśnie zmian i przewrotów dążą świadomie i jawnie liczne sprzymierzone z sobą tłumy komunistów i socjalistów, z którymi wspólności niechaj nie wypiera się sekta wolnomularzy, gdyż owszem popiera ona wielce ich zamiary, i pod nie jednym względem te same co oni zasady wyznaje. Że zaś nie doszli natychmiast i nie wszędzie do krańcowych wyników, tego nie należy przypisywać doktrynie, ani dobrej woli, lecz najpierw boskiej potędze religii, która zniweczoną być nie może, a potem zdrowszej części ludzkości, która opierając się niewoli tajnych stowarzyszeń, odpycha mężnie nierozsądne ich zamysły.

Oby tylko wszyscy drzewo sądzili z owoców, oby poznali się na tym, gdzie jest zaród i początek obecnego złego i zagrażających niebezpieczeństw! Sprawa to z przeciwnikiem podstępnym i kłamliwym, który schlebiając i ludom i książętom, słodkimi słowami jednych i drugich sobie ujął. Wciskając się pod pozorem przyjaźni w zaufanie książąt, mieli wolnomularze użyć ich samych za potężnych wspólników i pomocników do zniweczenia katolickiego imienia; aby ich zaś tym skuteczniej podburzyć, uporczywie spotwarzali Kościół Katolicki, oskarżając go, że pragnie książętom wydrzeć królewską władzę i królewskie przywileje. W ten sposób podstępnie zapewniwszy sobie plecy i nabrawszy śmiałości, wzrośli w potęgę, zyskując dla siebie wpływowe stanowiska w rządach; równocześnie gotowi podkopywać fundamenty państw; książąt zaś, ilekroć by do ich zamysłów stosować się nie chcieli, zwalczać, oskarżać, a nawet z kraju wypędzać. W podobny sposób podstępny zdołali także uwieść i ludy. Obiecując pełnymi ustami wolność i pomyślność powszechną, udając, że tylko z winy Kościoła i królów lud jęczy wciąż w niesprawiedliwej niewoli i niedostatku, rozbudzili w nim pragnienie zmiany obecnych stosunków, uzbroili go do walki z obiema władzami.

Mimo to oczekiwany dobrobyt pozostał raczej marzeniem niż rzeczywistością, a co gorsza, lud jeszcze więcej uciśniony musi się obywać w swej niedoli bez wielu pociech, które łatwo i obficie mógłby znaleźć, gdyby sprawy społeczne po chrześcijańsku były urządzone. Tak tedy ktokolwiek postępuje wbrew porządkowi, ustanowionemu przez Boską Opatrzność, ten za pychę swoją otrzymuje karę, iż z niedolą i nędzą przychodzi mu potykać się tam, gdzie nierozważnie szczęścia i pomyślności się spodziewał. Kościół zaś, nakazujący posłuszeństwo głównie i przede wszystkim Bogu, królowi nad wszystkimi królami, najniesłuszniej posądzany bywa, jakoby nieprzychylnie był usposobiony dla władzy świeckiej, lub przywłaszczał sobie pewne prawa królewskie. Owszem, Kościół nakazuje pod obowiązkiem sumienia oddawać władzy świeckiej, co do niej należy. Że zaś Kościół od samego Boga otrzymał władzę rozkazywania, okoliczność ta niamało przyczynia się do podniesienia dostojeństwa władzy świeckiej, do zjednywania dla niej posłuszeństwa i przychylności poddanych. Jako miłośnik pokoju i zgody, wszystkich otacza miłością ojcowską, a oddany jedynie usłudze ludzi, uczy sprawiedliwości łączyć z miłosierdziem, władzę ze słusznością, ustawy z umiarkowaniem; uczy szanować prawo każdego, służyć porządkowi i spokojowi publicznemu, niedolę ubogich osładzać wszelkim możliwym sposobem tak prywatnie jak publicznie. Lecz dla tego, że użyjemy tu słów św. Augustyna, myślą lub w innych wmówić pragną, iż nauka chrześcijańska nie służy ku pożytkowi państwa; nie chcą bowiem, aby państwo stało siłą cnót, lecz bezkarnością występków12. To zważywszy przyznać należy, że nader odpowiadałoby prwidłom mądrości stanu i prawdziwemu pożytkowi społeczeństwa, gdyby książęta i ludy łączyły się nie z masonami na obalenie Kościoła, lecz raczej z Kościołem na odparcie zamachów masońskich.

Cokolwiek bądź, Naszym jest obowiązkiem, Czcigodni Bracia, wobec tak wielkiego i zbyt już rozszerzonego zła oglądać się za środkami zaradczymi. Ponieważ zaś wiadomo Nam, że najpewniejszą i najmocniejszą nadzieję zaradzenia złemu daje siła Boskiej religii, której wolnomularze tym więcej nienawidzą, im bardziej się jej boją: przeto sądzimy, że przede wszystkim tej zbawczej potęgi religii należy używać przeciw wspólnemu wrogowi. Cokolwiek przeto Rzymscy Biskupi, Poprzednicy Nasi postanowili w celu stawiania przeszkody zamiarom sekty masońskiej, cokolwiek rozporządzili, aby odstraszyć wiernych od podobnych stowarzyszeń, lub od nich odwieść: wszystko to w ogóle i w szczególności uznajemy za prawomocne i władzą Naszą Apostolską potwierdzamy. W czym najwięcej polegając na dobrej woli chrześcijan, błagamy i zaklinamy każdego z nich na zbawienie duszy: aby uważał sobie za obowiązek sumienia, ani na włos nie odstępować od tego, co pod tym względem rozporządziła Stolica Apostolska.

Was zaś, Czcigodni Bracia, usilnie upraszamy, abyście z Nami łączyli usiłowania swoje, i pilnie starali się wytępić tę zarazę, sączącą się we wszystkich żyłach społeczeństwa. Chodzi tu o obronę chwały Bożej i zbawienie bliźnich: a gdy to mieć będziecie na oku, nie zabraknie Wam odwagi ani siły. Waszej roztropności pozostawiamy obmyślenie środków, żeby przeszkody i trudności usunąć.

Ponieważ jednakże, stosownie do ważności Naszego urzędu, właściwą jest rzeczą, abyśmy sami wskazali najodpowiedniejszy sposób postępowania: przeto tak postanówcie, że przede wszystkim należy zedrzeć maskę z masonów, i ukazać ich we właściwej ich postaci; dalej ustnie i za pomocą listów pasterskich w tym celu wydanych pouczać ludy, jakich podstępów i sztuczek używają te stowarzyszenia, aby schlebiać ludziom i przywabiać ich do siebie, jaka w zasadach ich jest przewrotność, jaka ohyda w działaniu.

Przypominamy, co Poprzednicy Nasi niejednokrotnie powtarzali: że nikt nie ma prawa sądzić, jakoby mu wolno było z jakiejkolwiek przyczyny wstępować do sekty masońskliej, jeżeli wiarę katolicką i własne zbawienie tyle sobie ceni, ile powinien. Niech nikogo nie uwodzi pozorna uczciwość: może się bowiem niektórym wydawać, że wolnomularze nic takiego nie wymagają, co by jawnie stało w sprzeczności ze świętością wiary i obyczajów; ponieważ jednakże istota i cele tejże sekty całkiem są występne, przeto łączenie się z nimi i wspieranie ich jakimkolwiek sposobem słusznie nie może być dozwolone.

Następnie przez ciągłe pouczanie i upominanie nakłaniać należy wiernych do gruntownego zapoznawania się z zasadami religii; ku czemu bardzo radzimy, aby w pismach i kazaniach stosownych wykładano zasady tych rzeczy najświętszych, w których mieści się filozofia chrześcijańska: i to w tym celu, ażeby umysły ludzkie przez zdrową naukę przychodziły do zdrowia, i ubezpieczone zostały przeciw różnorodnym kształtom błędów i rozmaitym pokusom do grzechów, zwłaszcza przy obecnej wolności pisania i nienasyconej chciwości uczenia się. Wielkie to zaiste zadanie! Chętnych przecież towarzyszy i pomocników przy pracy tej mieć będziecie szczególnie w duchowieństwie, jeżeli za waszym staraniem w karności życia i w naukach dobrze będzie wyćwiczone. Atoli tak szlachetna i tak ważna sprawa wymaga także czynnej pomocy ze strony mężów świeckich, przywiązanie do religii i ojczyzny łączących z nieskazitelnością życia i wykształceniem naukowym. Połączywszy tak siły obydwu stanów, duchownego i świeckiego, starajcie się, Czcigodni Bracia, aby ludzie gruntownie Kościół poznali i pokochali; o ile bowiem lepiej znać i goręcej miłować będą Kościół, o tyle bardziej stronić będą od tajnych stowarzyszeń. Dlatego nie bez przyczyny korzystamy z tej dogodnej sposobności, aby powtórzyć, co dzie indziej już wyłożyliśmy: że jak najsilniej należy rozszerzać i polecać Trzeci zakon św. Franciszka, którego ustawy niedawno roztropnością powodowani złagodziliśmy. Celem bowiem tego zakonu w myśl założyciela jest: powoływać ludzi do naśladowania Jezusa Chrystusa, do miłości Kościoła, do ćwiczenia się we wszystkich cnotach chrześcijańskich; dlatego też wiele powinien mieć wpływu na poskromienie zarazy zbrodniczych towarzystw. Niechaj więc wzrasta codziennie to święte bractwo, z którego prócz wielu innych tego wspaniałego spodziewać się możemy skutku: że ludzie zwrócą się znów do wolności, braterstwa i równości wobec prawa, – nie takich, o jakich niedorzecznie marzą wolnomularze, lecz jakie przyniósł rodzajowi ludzkiemu Jezus Chrystus, i jakie praktykował św. Franciszek. Mówimy tu o wolności synów Bożych, wyzwalającej nas z jarzma szatana i namiętności, tych najgorszych tyranów; o braterstwie, którego początek jest w Bogu, wspólnym Stwórcy i Ojcu wszystkich ludzi; o równości, która założona na podstawach sprawiedliwości i miłości, nie usuwa wszystkich różnic między ludźmi, lecz z rozmaitości sposobu życia, obowiązków i zatrudnień piękną tworzy zgodę i harmonię, która z natury swej służy ku pożytkowi i podniesieniu godności społeczeństwa.

Na trzecim miejscu stoi sprawa, mądrze przez przodków założona, a z biegiem czasu zaniedbana, która dziś jako przykład i wzór do podobnych celów służyć może. Mamy na myśli szkoły czyli cechy rzemieślnicze, przeznaczone do zabezpieczenia ich interesów majątkowych i dobrych obyczajów w sposób zgodny z religią. Jeśli przodkowie nasi przez długą praktykę i doświadczenie przekonali się o użyteczności tych cechów, to uzna ją pewnie w dwójnasób i wiek nasz, ponieważ są najodpowiedzniejsze do złamania wpływu sekciarskiego. Ci co pracą rąk własnych bronią się niedostatkowi, nie tylko z powodu położenia swojego zasługują najbardziej na miłość Naszą i współczucie, ale najbardziej też wystawieni są na pokusy ze strony ludzi godzących na nich kłamstwem i podstępem. Dlatego obowiązkiem jest, wspierać ich z jak największą gotowością, i zachęcać do stowarzyszeń dobrych, aby ich nie wciągnięto do występnych. Pragniemy przeto usilnie, aby zakłady te pod zwierzchnictwem i opieką Biskupów stosownie do warunków czasu dla dobra ludu wszędzie były wznowione. Wielce Nas cieszy, że w wielu miejscach założono już podobne bractwa jako też patronaty, których zadaniem jest, wspomagać uczciwą klasę proletariuszy, otaczać opieką i pomocą ich dzieci i rodziny, i zachęcać ich do pobożności, jako też krzewić między nimi znajomość wiary i czystość obyczajów. Nie możemy tu pominąć milczeniem znakomitego w tym rodzaju towarzystwa św. Wincentego a Paulo, które znakomicie zasłużyło się wobec niższych klas ludności, które innym za budujące widowisko i za przykład służyć może. Wiadome są działania jego i jego cele; całe poświęca się na to, aby nieść pomoc biednym i nieszczęśliwym, i to z dziwną zaradnością i skromnością, która im mniej pragnie być widzianą, tym lepiej służy sprawie miłości chrześcijańskiej, tym jest skuteczniejsza do niesienia ulgi w niedoli.

Po czwarte, aby tym łatwiej osiągnąć to czego pragniemy, polecamy usilnie Waszej opiece i czujności młodzież, tę nadzieję społeczeństwa ludzkiego. Wychowanie jej uważajcie sobie za jedno z najważniejszych zadań pasterstwa Waszego; i nie sądźcie, iżbyście kiedykolwiek zanadto uczynić mogli w czuwaniu nad tym, aby młodzież odwodzić od takich szkół i nauczycieli, skąd można by się lękać zaraźliwego wpływu sekt. Rodzice, nauczyciele religii, proboszczowie przy wykładaniu nauki chrześcijańskiej niechaj za Waszą wskazówką stosowne dają ostrzeżenia dzieciom i wychowankom o występnej naturze takich stowarzyszeń, i żeby zawczasu uczyli się unikać różnorodnych podstępów, którymi zwykli posługiwać się sekciarze dla usidlania ludzi. Nadto ci, którzy przygotowują dzieci do przyjmowania świętych Sakramentów, dobrze by czynili, skłaniając każde z nich do postanowienia i zobowiązania się, iż bez wiedzy rodziców albo bez porady pasterza lub spowiednika nigdy nie da się wciągnąć do żadnego stowarzyszenia.

Dobrze atoli wiemy, że wspólne usiłowania nasze bynajmniej nie wystarczą, ażeby z roli Bożej wyplenić zgubny posiew, jeśli Niebieski Pan winnicy w dobroci swojej nie udzieli nam pomocy swej do tego. O tę łaskę przeto i pomoc Jego modlić się trzeba tak usilnie i tak gorąco, jak przystoi wobec tak groźnego niebezpieczeństwa i tak wielkiej potrzeby. Zuchwale głowę podnosi i chełpi się z powodzenia swego sekta wolnomularska, i zdaje się, że nie zna już granic w swej zarozumiałości. Wszyscy jej zwolennicy, połączeni z sobą pewnym zbrodniczym przymierzem i tajemną wspólnością zamiarów, wzajemnie się wspierają, i jedni drugich ośmielają do czynów występnych. Tak silna napaść również silnego wymaga oporu; trzeba, by wszyscy dobrze myślący złączyli się w jedno olbrzymie stowarzyszenie czynu i modlitwy. Prosimy ich więc, aby zgodnie, w zwartym szeregu, niewzruszeni stanęli przeciw natarczywej potędze sekciarzy. Równocześnie zaś wznosząc błagalne dłonie do Boga, serdecznie i gorąco się módlcie, aby wiara chrześcijańska rosła i kwitła, aby Kościół odzyskał niezbędną wolność, aby błądzący na dobrą wrócili drogę, aby fałsz prawdzie, a występek cnocie kiedyś miejsca ustąpiły.

Wspomożycielką i pośredniczką niech nam będzie Najświętsza Maryja Panna, Matka Boża, która, jak od samego Poczęcia swego pokonała szatana, tak i teraz niech raczy pogromić bezbożne sekty, w których widocznie odżyły owe buntownicze knowania złego ducha z zuchwałym jego wiarołomstwem i obłudą. Błagamy księcia aniołów niebieskich, św. Michała, pogromcę nieprzyjaciół piekielnych, również Józefa św., Oblubieńca Najświętszej Dziewicy, który jest Kościoła katolickiego przemożnym Patronem w niebie; św. Piotra i Pawła, wielkich Apostołów, niezwyciężonych krzewicieli i obrońców wiary chrześcijańskiej. Ufamy, że za ich wstawieniem się, i przy wytrwałej wspólnej wszystkich modlitwie Pan Bóg rodzajowi ludzkiemu, na tak wielkie wystawionemu niebiezpieczeństwo, opatrznie i łaskawie pomocy raczy udzielić.

Jako zakład zaś niebieskich darów i przychylności Naszej, udzielamy w Panu Wam, Czcigodni Bracia, Duchowieństwu Waszemu i wszystkiemu ludowi Waszej trosce powierzonemu, miłościwie Apostolskiego błogosławieństwa.

Dan w Rzymie u św. Piotra, dnia 20 kwietnia 1884, papiestwa naszego roku siódmego.

Leon Papież XIII



Przypisy

Góra

1 De Civit. Dei 1. XIV. c. 17.

2 Ps. 82, 2-4.

3 Konstytucja „In emienti”, z 24.04.1738.

4 Konstytucja „Providas”, z 18.05.1751.

5 Konstytucja „Ecclesiam a Jesu Christo”, z 03.09.1821.

6 z dnia 13.03.1825.

7 Encyklika „Traditi”, z 21.05.1822.

8 Encyklika „Mirari”, z 15.08.1832.

9 Np. encykliki: „Qui pluribus” z 09.11.1846, „Multiplices inter” z 25.09.1865 i inne.

10 Mt. 7,18.

11 Sobór Trydencki, sesja VI, de Justificatione, rozdz. 1

12 Ep. 137 al. III ad Volusianum, c. V. n. 20.

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.