Kazanie kard. Dominika Duki, legata papieskiego na 100-lecie Archidiecezji Gdańskiej | 14 października 2025

Rok: 2025
Autor: kard. Dominik Duka OP

1. “Trwajcie we Mnie, a Ja w was będę trwać” (J 15,4). Te słowa Chrystusa Pana są dla nas wyzwaniem. W długiej historii, poczynając od czasów apostolskich Kościół nieraz zmagał się z ogromnymi trudnościami. Zdawałoby się, że burze targają łodzią Piotrową, że lada moment utonie, a jednak okazywało się, że choć bez Chrystusa niczego naprawdę owocnego nie można uczynić, to prawdziwie trwając w Nim można dokonać wielkich rzeczy. Moc Ewangelii zawsze okazuje się potężna. Trzeba jednak pamiętać, że Dobra Nowina, to nie jedynie zapisany tekst. Ewangelia to moc Ducha Świętego, która towarzyszy czytanemu i głoszonemu Słowu, jeśli ona jest wiarą przywoływana. Św. Tomasz z Akwinu napisał, że litera Ewangelii, a więc sam tekst, będzie zabójczy, czyli frustrujący, zniechęcający, jeśli zabraknie uzdrawiającej łaski wiary. Trzeba nam czytać Ewangelię jako Słowo Boże równocześnie prawdziwie trwając przy Chrystusie, przywołując wiarą Jego moc. Wtedy Duch Święty podpowiada, rozszerza umysły, uwalnia od ciasnych schematów myślowych, ukazuje nowe perspektywy i wzywa do odpowiedzi, która będzie twórcza, nowatorska, właściwe na nasze czasy, które zawsze są nowe, trudne, nieprzewidziane. Gdy stajemy niepewni, świadomi naszych ograniczeń, ale mimo wszystko z żywą wiarą w ubóstwie duchowym kierujemy się do Chrystusa, to wówczas Duch Święty podsuwa nam rozwiązania i wzywa do hojnego odważnego odzewu.

​W Ewangelii Chrystus Pan poucza nas byśmy zadbali o to, aby Jego Słowo trwało w nas. Właśnie dlatego Ojciec Niebieski oczyszcza nas, odcinając to, co nie jest Boże, co nadaje się jedynie na spalenie. Jest w tym krytyka tego, co uniemożliwia podjęcie pełni Bożego wezwania. Jest w nas bowiem coś takiego, zwłaszcza, gdy jesteśmy duchownymi, że często trwamy w przekonaniu, iż już posiadamy odpowiedź i nie potrzebujemy nowych Bożych natchnień. Wiemy czego się trzymać, jak postępować, i nie widzimy własnego faryzeizmu, który zamyka na przygodę życia Bożego. W Ewangeliach Jezus miał najtwardsze słowa wobec tych, którym zabrakło ubóstwa duchowego i otwartości na nowość, która nie mieściła się im w głowie. Nasze spojrzenie często jest krótkowzroczne. Trwamy w naszych przyzwyczajeniach. Robimy to samo, co poprzednio, przekonani, że to, co się kiedyś sprawdziło wystarcza, i że nie trzeba się wysilać ani szukać nowych sposobów życia i posługi, nie trzeba się wsłuchiwać w głos Boga i rozpoznawać Jego podszeptów. Tymczasem ewangelizacja, jeśli ma być nowa, to musi być wrażliwa na wieczną młodość i nowość Ducha Świętego.

​Zawsze, w życiu duchowym, kiedy dochodzi do zastoju, Bóg dopuszcza kryzys. Jest to takie wyprowadzenie na pustynię, gdzie w trudzie, samotności i koniecznej ciszy, można wreszcie usłyszeć Boga, który do serca ludzkiego przemawia. Ale często, gdy pojawia się kryzys uważamy, że winę za to ponoszą inni, jakieś dziwne okoliczności, jakieś nowe nieplanowane idee, niechciane ideologie, czy też obce wpływy. Tymczasem, to Bóg wyprowadza na pustynię i dopuszcza kryzysy. Tak było w doświadczeniu Hioba, który był zaskoczony nagłym krachem jego dotychczasowego życia. Nie poczuwał się do winy, a jednak widział, że Pan go doświadczył. Nie rozumiał skąd to się wszystko wzięło, i dopiero po czasie dostrzegł swą ukrytą pychę, której nie był w ogóle świadomy. I dopiero wtedy powiedział znamienne słowa: „Dotąd Cię znałem ze słyszenia, obecnie ujrzałem Cię wzrokiem” (Job 42, 5).

​Tak jest w naszym życiu osobistym. Tak też jest w życiu małżeństw, które po udanych latach nagle przechodzą przez trudności, które są dane przez Boga, po to, aby z głębszą wiarą łaska Boża rzeczywiście była dopuszczona do życia i do miłości. Tak też bywa w życiu kapłańskim, gdy księża doświadczają momentów trudnych, zesłanych przez Boga. One prowokują do zmiany stylu życia, do wewnętrznego nawrócenia i pogłębienia życia modlitewnego.

​Tak też jest w życiu wspólnot Kościoła, zakonów, diecezji, kościołów lokalnych, i tak jest też w Kościele powszechnym, który mniej więcej, co czterysta lat przechodzi przez głęboki kryzys.

​Chwile zachwiania są Bożym wezwaniem do nawrócenia, na głębszym poziomie. Taka przemiana otwiera nowe horyzonty, wyzwala z ciasnych schematów myślowych i prowadzi do świętości. Natomiast, gdy w tym czasie brak wymuszonego wsłuchiwania się w podszepty Ducha Świętego i brak autentycznej, odnowionej osobistej modlitwy, to albo trwa się w zastoju, albo podejmuje się głupie kroki, które niszczą życie. Wtedy rozpadają się małżeństwa, sypią się powołania, wtedy narasta odrzucenie Kościoła, i nie wiadomo, co dalej począć.

​Odpowiedzią na to są słowa Chrystusa Pana: To On jest krzewem winnym, a my jedynie Jego latoroślami. Musimy się zgodzić na to, że Ojciec Niebieski nas oczyszcza, wycinając to, co w nas nie jest stuprocentowo Boże, po to, aby ten krzew, jakim jest Chrystus i Jego Mistyczne Ciało, czyli Kościół przyniósł owoc obfity. Trzeba, abyśmy rozpoznali, że sokiem, czyli siłą żywotną Kościoła jest Duch Święty, Pan i Ożywiciel. To On ciągle odnawia Kościół i buduje w nim świętość.

​2. Historyczna rocznica zawsze jest okazją dla pewnych podsumowań przeszłości, ale związane z tym uroczystości mają sens, jedynie wtedy, kiedy kierują one myśl, nie ku przeszłości, ale ku przyszłości. Przeżywane w wierze, mogą one wyzwolić nadzieję, dającą siłę na działanie, gdy jest zgoda się na to, że to sam Bóg, kieruje naszą wolę i naprowadza ją na to, co nowe, nieprzewidywalne i zaskakujące, a potrzebne dla Kościoła. Dziękując Bogu za przeszłe lata i przepraszając za popełnione błędy, trzeba nam ufnie liczyć na to, że ukaże On nam swoje światło prowadzące ku temu, co obecnie może się wydawać niemożliwe, a w planach Bożych jest realne. Nawrócenie, zawsze oznacza przemianę, i im głębszy jest kryzys, tym głębsza musi przyjść przemiana. Trzeba więc, aby pamięć o przeszłości przy uwolnieniu od przywiązania do wspomnień potwierdziło i ugruntowało dzisiejszą nadzieję.

​Kościół w Gdańsku ma odległe początki. Przyjeżdżając do was z Czech, nie mogę nie wspomnieć św. Wojciecha, syna ziemi czeskiej, który w Polsce był tylko kilka miesięcy, i tu niedaleko Gdańska zginął śmiercią męczeńską. Jego życie mogło się wydawać przegrane. Niewiele wynikło z jego misji pruskiej, z korzeni jego misji tutaj, w wolnym Gdańsku, wyrosło pragnienie wolności i ludzkiej godności. Pragnienie życia autentyczną Ewangelią. Ale jest on patronem Polski. Z nieba wstawia się za Polską, i wstawia się za Gdańskiem. I gdy czasy są niespokojne, możemy przywoływać jego wstawiennictwo i opiekę.

​Sto lat temu w 1925 r., decyzją papieża Piusa XI została powołana diecezja w Wolnym Mieście Gdańsku. Tenże papież znał Polskę, ponieważ wcześniej był nuncjuszem w Warszawie podczas Cudu nad Wisłą, kiedy Polska uchroniła Europę przed nawałą bolszewicką. A w 1992 r. decyzją papieża św. Jana Pawła II powstała Metropolia Gdańska, obejmująca archidiecezję gdańską i diecezje pelplińską i toruńską. Przy zmianach, jakie nastąpiły w wyniku II wojny światowej, Gdańsk został w pełni zintegrowany w życie Polski i z czasem nawet stał się znakiem dla całego kraju i świata.

​Będąc dzisiaj tutaj w Gdańsku, nie mogę nie skorzystać z okazji, aby podzielić się osobistym wspomnieniem. W 1966 r., jako młody człowiek przyjechałem z Czech do Polski. Uczestniczyłem wtedy w pielgrzymce do Częstochowy i dano mi do przeczytania wcześniejsze kazanie Prymasa Polski, bł. Stefana Wyszyńskiego. Powiedział on wówczas, że rozpad komunizmu zacznie się w Polsce, i że dokona tego polski robotnik. Będąc dzisiaj w Gdańsku, nie mogę tego proroczego słowa wielkiego Prymasa nie wspomnieć. Czy nie był to dowód jego Maryjnej wiary i wrażliwości na natchnienia Ducha Świętego? Dał on nam wówczas nadzieję. Nie wiedzieliśmy, że na spełnienie tej nadziei będziemy musieli czekać. Nie wiedzieliśmy, że potrzebne będą duchowe oczyszczenia wymuszane przez zmagania, przez trud i cierpienie. Nie wiedzieliśmy, że będzie się trzeba uczyć wolności i dojrzałości. Prorocze słowa Prymasa Wyszyńskiego się spełniły, właśnie tutaj w Gdańsku.

​3. A inny syn Kościoła polskiego, św. Jan Paweł II właśnie tutaj na Westerplatte uczył, że są zmagania, od których uciec nie można. Prawdziwe opowiedzenie się za wartościami, bez fałszu, bez maski jest konieczne, aby nasze trzymanie się Ewangelii było autentyczne. Wcześniej jeszcze w swojej książce Osoba i czyn, Karol Wojtyła zastanawiał się nad tym, jakie musi być działanie ludzkie, aby ono było prawdziwe, aby w nim wyrażało się duchowe bogactwo osoby? Jego ówczesne rozważania są ważne dla życia osobistego, dla Kościoła, dla życia społecznego.

W tej książce przyszły papież wyróżnił postawy autentyczne i nieautentyczne. Postawy autentyczne, to solidarność i sprzeciw, a postawy nieautentyczne to konformizm i unik. Człowiek, który w swym istnieniu chce być prawdziwy, autentyczny, niezakłamany wewnętrznie, umiejący opowiedzieć się za wartościami potrafi być solidarny z tymi, którzy zmierzają do prawdziwego dobra, nawet, gdy to kosztuje.

Ta refleksja Karola Wojtyły okazała się owocna tutaj w Gdańsku. To tu powstała pierwsza Solidarność, która doprowadziła do przemian w Polsce i w świecie. Było to najpierw zwycięstwo duchowe, a dopiero potem zwycięstwo społeczne i polityczne, i dlatego ten wielki przełom dokonał się bez przelewu krwi. W tym duchowym zmaganiu uczestniczył Kościół Gdański. Cały świat, ze zdziwieniem widział zdjęcia modlących się strajkujących robotników. To, że oni w tych dramatycznych dniach się modlili, przywołując pomoc Bożą jest zasługą gdańskich duszpasterzy, którzy formowali ich sumienia.

Jeśli każdy z nas ma prawdziwie powiedzieć, że nie wstydzi się Ewangelii, to musi Ją przyjąć w całości, wierząc w nadprzyrodzoną moc Chrystusa, która płynie w krzewie winnym, jakim jest Kościół i odsłania się w Ewangelii. Zresztą sam Pan, na drodze do Emaus pouczył uczniów, iż należy Pismo św. interpretować w świetle Ojcowskiego zamysłu, który został zrealizowany w Misterium Paschalnym (Łk 24, 26). Dopiero w połączeniu z całkowitym Darem Jezusa, obecnym w Eucharystii, autentyczne życie staje się możliwe. I wtedy, gdy czyta się Słowo Boże, to serca pałają.

Życie mocą Bożą jest wielką przygodą. Ale nie można tej przygody zgasić działaniem pozornym, udawanym, zafałszowanym, gdy dla wygody ucieka się od wymagającej prawdy i przyjmuje się postawy nieautentyczne, wygodny konformizm i unik, byleby się nie narazić, byleby nie stracić jakiś doczesnych profitów.

4. Przy dzisiejszej uroczystości, gdy Kościół gdański obchodzi swe stulecie zachęcam wszystkich do zastanowienia się nad autentyzmem chrześcijańskiego świadectwa. Czasem jest tak, że ludzie tkwią w schematach myślowych, które mają bardzo odległe korzenia. Oczyszczenie wtedy musi być głębokie. Musi nastać przebaczenie i prośba o przebaczenie. Musi pojawić się nowe myślenie i pojednanie. Mówię to do was jako przedstawiciel Kościoła czeskiego. A u nas w Czechach zasadniczy konflikt pomiędzy Kościołem katolickim i społeczeństwem nastąpił w XV wieku. I do dziś nie wyzwoliliśmy się całkowicie z ran tamtego okresu. Jak głębokie musi być nawrócenie, jak istotne muszą nastać zmiany w życiu, aby moc Ewangelii rzeczywiście docierała do serc i aby oblicze Zmartwychwstałego zajaśniało w autentycznych ludzkich postawach, gestach, i działaniach? Co musi się w nas samych dokonać, abyśmy byli bardziej prawdziwi, bardziej ewangeliczni?

Na to pytanie nie ma jednej odpowiedzi. Nie należy więc sądzić, że znajdzie się jedną formułę, którą się zastosuje w całym kraju, i będzie dobrze. Gdy nastanie różnorodność i samodzielne oddolne szukanie sposobów życia w duchu Ewangelii, to może się okazać, że ktoś, gdzieś, rzeczywiście wrażliwy na podszepty Ducha Świętego ukaże drogę nowatorską, duchową, naprawdę odpowiadającą na współczesne, nowe i trudne czasy.

​5. Na zakończenie, chciałbym wam przytoczyć słowa papieża Benedykta XVI, wypowiedziane do duchowieństwa polskiego w Warszawie w 2006 r.: „Wierzcie w moc waszego kapłaństwa! (…) Odkąd wasze ręce zostały namaszczone olejem, znakiem Ducha Świętego, zostały przeznaczone na służbę Pana jako Jego ręce w dzisiejszym świecie. Nie mogą już służyć egoizmowi, ale powinny nieść światu świadectwo o miłości samego Boga”.

​I następnie dopominając się o autentyzm w kapłańskiej posłudze Benedykt XVI powiedział: „Wierni oczekują od kapłanów tylko jednego, aby byli specjalistami od spotkania człowieka z Bogiem. Nie wymaga się od księdza, by był ekspertem w sprawach ekonomii, budownictwa czy polityki. Oczekuje się od niego, by był ekspertem w dziedzinie życia duchowego.”

​Sięgając zatem do przeszłości, którą z okazji rocznicy wspominamy, i wychylając się ku przyszłości, którą Boży Duch nam podpowiada, pamiętajmy co papież Benedykt XVI powiedział: „Wyznaniu grzechu – confessio peccati, aby użyć określenia św. Augustyna, winno zawsze towarzyszyć też confessio laudis – wyznanie chwały. Prosząc o przebaczenie zła popełnionego w przeszłości, powinniśmy również pamiętać o dobru, które spełniło się z pomocą łaski Bożej, która choć złożona w glinianych naczyniach, przynosiła błogosławione owoce”.

 

W Pradze, 5. 10. 2025​​​​​​+ Dominik kardynał Duka OP

​​​​​​​      em. Arcybiskup Pragi i prymas czeski

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.