Orędzie wygłoszone do Kolegium Kardynałów

Rok: 1945
Autor: Pius XII


 

I. KOŚCIÓŁ A NARODOWY SOCJALIZM

II. RZUT OKA W PRZYSZŁOŚĆ

Przypisy

 

Dostojni Bracia!

1. W chwili gdy z żywą wdzięcznością przyjmujemy życzenia, jakie w imieniu was wszystkich składa Nam czcigodny i najukochańszy Dziekan Świętego Kolegium, myśl Nasza przenosi się o całych sześć lat wstecz w tymże samym dniu składaliście Nam życzenia imieninowe, po raz pierwszy od wyniesienia Naszej niegodnej osoby na Stolicę Piotrową.

Świat żył wówczas jeszcze w pokoju, lecz w jakim pokoju i jakże niestałym! Z sercem pełnym udręki, wśród niepewności, z modlitwą na pochylaliśmy się nad tym pokojem jak ten, co pochyla się nad wezgłowiem umierającego i w uniesieniu miłości, nawet wbrew wszelkiej nadziei, uporczywie walczy, aby go wyrwać z objęć śmierci.

Ze słów, które skierowaliśmy do was wówczas, wyzierał Nasz bolesny lęk z powodu możliwości wybuchu wojny, coraz to bardziej zdaj grozić, której zasięgu i trwania nikt nie byłby w stanie przewidzieć.

Dalszy rozwój wypadków nie tylko wykazał aż nadto, jak prawdziwe były Nasze najsmutniejsze przewidywania, ale je jeszcze o wiele przewyższył.

2. Dzisiaj, po sześciu prawie latach, ustały bratobójcze walki, przynajmniej w jednej części tego świata, spustoszonego przez wojnę. Jest to pokój – o ile można go tak nazwać – bardzo jeszcze kruchy, zdolny się umocnić tylko za cenę usilnych zabiegów, pokój, którego ochrona nakłada na cały Kościół, Pasterza i jego owczarnię, ciężkie i bardzo delikatne obowiązki: cierpliwej roztropności, mężnej wierności, ducha ofiary! Wszyscy są powołani, aby się temu poświęcić, każdy przy swoim zajęciu i na stanowisku. Nigdy w tym względzie nie będzie za dużo gorliwości i zapału.

Co się tyczy Nas i Naszego Apostolskiego Urzędu, to wiemy dobrze, Dostojni Bracia, że możemy z pewnością liczyć na waszą mądrą współpracę, na wasze nieustanne modły i na wasze niezmienne oddanie.


I. KOŚCIÓŁ A NARODOWY SOCJALIZM

Spis treści

3. W Europie wojna się skończyła, ale jakież zostawiła po sobie Boski Mistrz powiedział kiedyś, że wszyscy, którzy niesprawiedliwie biorą do ręki, od miecza poginą1. I cóż obecnie widzicie!

Widzicie to, co zostawia za sobą państwo, które nie liczy się wcale z najświętszymi uczuciami ludzkości, państwo, depczące nienaruszalne zasady wiary chrześcijańskiej. Cały świat ze zdumieniem spogląda dzisiaj na ruinę, która jest tego wynikiem.

4. My widzieliśmy tę ruinę, gdy nadchodziła z daleka, i sądzimy, że niewielu z większym niż My napięciem ducha śledziło rozwój i punkt zwrotny tego nieuniknionego upadku. Ponad dwanaście najlepszych lat Naszego dojrzałego wieku z obowiązku spędziliśmy na powierzonym Nam urzędzie wśród narodu niemieckiego. W tym czasie, ze swobodą, na jaką pozwalały ówczesne warunki polityczne i społeczne, zabiegaliśmy o umocnienie stanu Kościoła katolickiego w Niemczech. Mieliśmy przy tym sposobność poznać wielkie przymioty tego narodu i osobiście stykaliśmy się z jego najlepszymi przedstawicielami. Stąd żywimy nadzieję, że będzie on mógł podnieść się z powrotem do godności i do nowego życia, kiedy odtrąci od siebie szatańskie widmo narodowego socjalizmu i kiedy winowajcy (jak to już kiedyś mieliśmy sposobność wyłożyć) odpokutują za popełnione zbrodnie.

Dopóki nie zagasł wszelki promyk nadziei, że ów ruch może przybrać inny, mniej zgubny kierunek, czy to przez opamiętanie się jego bardziej umiarkowanych członków, czy też przez skuteczne przeciwstawienie się tej części narodu niemieckiego, która się z nim solidaryzuje. Kościół czynił, co było w jego mocy, aby położyć potężną tamę przeciw szerzeniu się owych szkodliwych i gwałtownych doktryn.

5. Wiosną 1933 roku rząd niemiecki zabiegał u Stolicy Świętej o zawarcie konkordatu z Rzeszą, a myśl tę przyjął z aprobatą także Episkopat i przynajmniej większa część katolików niemieckich, ponieważ rzeczywiście ani konkordaty zawarte już z niektórymi Krajami (Landami) Niemiec, ani Konstytucja Weimarska nie zdawały się zapewniać im wystarczającego poszanowania ich przekonań, wiary i swobody działania. W takich warunkach gwarancje te można było uzyskać tylko za pośrednictwem jakiejś ugody w formie uroczystego konkordatu z centralnym Rządem Rzeszy. Dodać należy, że skoro on sam go już zaproponował, w przypadku odmowy odpowiedzialność za wszelkie konsekwencje spadłaby na Stolicę Świętą.

Kościół ze swej strony nie żywił zbytnich nadziei ani też nie miał bynajmniej zamiaru przez zawarcie konkordatu uznawać doktryny i dążności narodowego socjalizmu, jak to wówczas wyraźnie oświadczono i wyjaśniono2. Trzeba jednak przyznać, że w następnych latach konkordat przyniósł pewne korzyści albo przynajmniej zapobiegł większemu złu. Istotnie, konkordat ten, pomimo wszelkich naruszeń jego postanowień, dawał katolikom pewną prawną podstawę do obrony, pole, na którym mogli się obwarować, aby nadal, jak długo to było możliwe, stawiać czoło coraz bardziej nasilającym się falom prześladowań religijnych.

6. W rzeczywistości walka z Kościołem zaostrzała się, przybieraj rozmaite formy: niszczenia organizacji katolickich, postępującej likwidacji kwitnących szkół katolickich, publicznych i prywatnych, przymusowego odrywania młodzieży od rodziny i Kościoła, gnębienia sumienia oby zwłaszcza urzędników państwowych, systematycznego oczerniania Kościoła, duchowieństwa, wiernych, jego instytucji, nauki i historii za pomocą c i sprawnie zorganizowanej propagandy, zamykania, rozwiązywania, konfiskowania domów zakonnych i innych instytutów kościelnych, niweczenia katolickiej prasy i katolickich wydawnictw książkowych.

Aby oprzeć się tym atakom, miliony dzielnych katolików, mężczyzn i kobiet, skupiły się wokół swoich biskupów, których odważny i surowi nie przestał nigdy rozlegać się aż do tych ostatnich lat wojny, oraz swoich kapłanów, aby im dopomóc w ciągłym dostosowywaniu ich pasterskiej pracy do zmienionych potrzeb i okoliczności. Aż do ostatniej chwili, cierpliwie i zdecydowanie, przeciwstawiali oni frontowi bezbożności i pychy front wiary, modlitwy, życia i wychowania prawdziwie katolickiego.

Równocześnie, bez ociągania się, sama Stolica Święta ponawiała zabiegi i protesty wobec rządców Niemiec, przywołując ich energie wyraźnie do poszanowania i wypełniania obowiązków wypływających mego prawa natury, a zatwierdzonych układem konkordatowym. W t krytycznych latach, łącząc uważną czujność Pasterza z cierpliwą wyrozumiałością Ojca, wielki Nasz Poprzednik, Pius XI, z nieustraszonym męstwem spełniał swoje posłannictwo najwyższego kapłana.

7. Skoro jednak, po wszelkich bezskutecznych próbach i spoi perswazji, przekonał się z zupełną oczywistością, że stoi wobec rozmylśnych naruszeń uroczystego układu i prześladowania religijnego, utajonego lub jawnego, ale zawsze prowadzonego z całą bezwzględnością, w niedziele Pańskiej 1937 roku, w encyklice Mit brennender Sorge odsłonił przed oczyma świata prawdę o tym, czym w rzeczywistości jest narodowy socjalizm – zuchwałym odszczepieństwem od Jezusa Chrystusa, zaprzeczeniem nauki i Jego zbawczego dzieła, kultem siły, bałwochwalstwem rasy pogwałceniem wolności i godności ludzkiej.

8. Jak odgłos trąbki grającej na alarm ten dokument papieski – mocny, może nawet za mocny, jak myślał niejeden – poruszył umysły i serca.

Wielu – także i poza granicami Niemiec – którzy dotychczas za oczy na niezgodność poglądu narodowosocjalistycznego z nauką chrześcijańską, musiało uznać i wyznać swój błąd.

Wielu, ale nie wszyscy! Reszta, w tym również wierni, była zbyt zaślepiona swoimi uprzedzeniami albo też zwiedziona nadzieją korzyści politycznych. Oczywistość faktów podanych przez Naszego Poprzednika nie zdołała ich przekonać, a tym bardziej nakłonić do zmiany postępowania. Jest to może prosty zbieg okoliczności, że kraje, które potem najdotkliwiej doznały na sobie skutków systemu narodowosocjalistycznego, to właśnie te, w których encyklika Mit brennender Sorge miała mniejszy posłuch albo w ogóle go nie miała!

Czy było wtedy rzeczą możliwą, przy pomocy odpowiednich i wczesnych pociągnięć politycznych, raz na zawsze zażegnać rozpętanie brutalnej przemocy i postawić naród niemiecki w takich warunkach, aby mógł uwolnić się od tych kleszczy, które go ściskały? Czy było możliwym oszczędzić w ten sposób Europie i światu olbrzymiego rozlewu krwi? Nikt nie odważyłby się wydać w tym względzie stanowczego wyroku. W każdym razie nikt nie może robić Kościołowi zarzutu, iż nie przestrzegał zawczasu i nie wskazał, jaki jest właściwy charakter ruchu narodowosocjalistycznego i na jakie niebezpieczeństwo naraża on cywilizację chrześcijańską.

9. „Kto wynosi ponad skalę wartości ziemskich rasę albo naród, albo państwo, albo ustrój państwa, przedstawicieli władzy państwowej albo inne podstawowe wartości ludzkiej społeczności […] i czyni z nich najwyższą normę wszelkich wartości, także religijnych, i oddaje im cześć bałwochwalczą; ten przewraca i fałszuje porządek rzeczy stworzony i ustanowiony przez Boga- Człowieka”3.

W tym zdaniu encykliki streszczone jest zasadnicze przeciwieństwo między państwem narodowosocjalistycznym a Kościołem katolickim. Kiedy już sprawy zaszły tak daleko, Kościół nie mógł dłużej nie zająć stanowiska w obliczu całego świata bez sprzeniewierzenia się swojemu posłannictwu. Przez ten akt jednak Kościół raz jeszcze stał się znakiem, któremu sprzeciwiać się będą4, wobec którego ścierające się duchy podzieliły się na dwa przeciwne obozy.

Katolicy niemieccy, rzec można, zgodnie przyznali, że encyklika Mit brennender Sorge przyniosła światło, dyrektywy, pociechę i pokrzepienie tym wszystkim, którzy traktowali poważnie i konsekwentnie praktykowali religię Chrystusową. Nie mogło jednak zabraknąć przeciwdziałania ze strony tych, którzy zostali dotknięci tą encykliką. Rzeczywiście, właśnie rok 1937 był dla Kościoła katolickiego w Niemczech rokiem straszliwych burz i niewypowiedzianej goryczy.

10. Wielkie wydarzenia polityczne, które znamionowały następne dwa lata, a potem wojna, nie osłabiły bynajmniej wrogiego nastawienia narodowego socjalizmu do Kościoła, nastawienia, które ujawniało się aż do ostatnich miesięcy, kiedy to jego zwolennicy łudzili się jeszcze, że będą mogli raz na zawsze skończyć z Kościołem, jak tylko odniosą zwycięstwo wojenne. Wiarygodni i pewni świadkowie donosili Nam o tych zamiarach, które zresztą same przez się wychodziły na jaw w powtarzających się i coraz to bardziej wrogich pociągnięciach przeciw Kościołowi katolickiemu w Austrii, Alzacji i Lotaryngii, a przede wszystkim w rejonach Polski, już podczas wojny lonych do starej Rzeszy. Zwalczano i niszczono tam wszystko, wszystko, co tylko gwałt zewnętrzny zdołał dosięgnąć.

11. Prowadząc dalej dzieło Naszego Poprzednika, My sami podczas tej wojny nie przestaliśmy, zwłaszcza w Naszych orędziach, przeciwstawia wymagań i niezmiennych prawideł ludzkich oraz wiary chrześcijańskiej niszczycielskiemu i nieubłaganemu stosowaniu doktryny narodowosocjalistycznej, która posługiwała się najbardziej wyrafinowanymi metodami naukowy celem męczenia i zabijania niewinnych ludzi. Była to dla Nas najodpowiedniejsza, a moglibyśmy nawet powiedzieć, jedynie skuteczna droga, aby w obliczu świata głosić niezmienne zasady prawa moralnego i wśród tylu błędów i gwałtów utwierdzać umysły i serca katolików niemieckich w najwyższych ideałach prawdy i sprawiedliwości. Te usilne zabiegi nie pozostały bezskuteczne. Wiemy bowiem, że Nasze orędzia, zwłaszcza na Boże Narodzenie 1942 roku, pomimo wszelkich zakazów i przeszkód, były przedmiotem studium na konferencjach diecezjalnych duchowieństwa w Niemczech, a następnie wykładano je i wyjaśniano ludowi katolickiemu.

A chociaż rządcy Niemiec zdecydowali się zniszczyć Kościół katolicki także w starej Rzeszy, Opatrzność jednak rozporządziła inaczej. Udrękom Kościoła ze strony narodowego socjalizmu położył kres nagły i tragiczny koniec prześladowcy!

12. Z więzień, obozów koncentracyjnych i miejsc kaźni napływają teraraz, obok więźniów politycznych, również rzesze tych, zarówno duchownych, jak i osób świeckich, których jedynym przestępstwem była wierność Chrystusowi i wierze ojców albo też odważne wypełnianie obowiązków kapłańskich. Za nich wszystkich modliliśmy się gorąco i staraliśmy wszelkie sposoby, ilekroć było to możliwe, przesłać im z Naszej strony słowo pokrzepienia i błogosławieństwo Naszego ojcowskiego serca.

Im bardziej odchylają się zasłony, które dotychczas zakrywały b przejścia Kościoła pod rządami narodowosocjalistycznymi, tym bardziej ujawnia się niezachwiana stałość wielu katolików, często aż do śmierci, i chwalebny udział, jaki w tych szlachetnych zmaganiach miało duchowieństwo. Chociaż nie posiadamy jeszcze pełnych danych statystycznych, nie m powstrzymać się od przytoczenia tu, dla przykładu, przynajmniej niektórych z tych wielu wiadomości, które otrzymaliśmy od kapłanów i ludzi świeckich zamkniętych w obozie w Dachau, godnych cierpieć zelżywość dla imienia Jezusowego5.

Pierwsze miejsce, gdy chodzi o liczbę i surowość doznanych cierpień, zajmowali kapłani polscy. Od roku 1940 do 1945 więziono w tym 2800 duchownych świeckich i zakonnych tej narodowości, między innymi księdza biskupa sufragana włocławskiego, który tam zmarł na tyfus.

W kwietniu bieżącego roku pozostało ich już tylko 816, ponieważ wszyscy inni pomarli, z wyjątkiem dwóch lub trzech, których przeniesiono do innych obozów. W lecie 1942 roku stwierdzono w Dachau obecność 480 duchownych niemieckich, spośród których 45 było protestantami, a wszyscy inni kapłanami katolickimi. Mimo ustawicznego przypływu nowych internowanych, zwłaszcza z niektórych diecezji bawarskich, z Nadrenii i Westfalii, liczba ich, z powodu wielkiej śmiertelności, na początku tego roku nie przekroczyła 350. Nie można też pominąć milczeniem tych, którzy pochodzili z krajów okupowanych: Holandii, Belgii, Francji (między nimi biskup z Clermont), Luksemburga, Słowenii i Włoch. Wielu spośród tych kapłanów i ludzi świeckich niewymownie cierpiało z powodu swej wiary i swojego powołania. W jednym wypadku nienawiść bezbożników do Chrystusa posunęła się aż do tego stopnia, iż na jednym z internowanych kapłanów drutem kolczastym odtwarzano szyderczo biczowanie i cierniem ukoronowanie Boskiego Zbawiciela.

Te wielkoduszne ofiary, które w ciągu lat dwunastu, od roku 1933, poświęciły w Niemczech dla Chrystusa swe mienie, wolność i życie, wznoszą ku Bogu ręce w przebłagalnej ofierze. Niech Sędzia sprawiedliwy raczy przyjąć tę ofiarę jako wynagrodzenie za tyle przestępstw popełnionych przeciwko ludzkości, jak również na szkodę obecną i przyszłą swego własnego narodu, zwłaszcza zaś nieszczęsnej młodzieży, i niech ostatecznie powstrzyma ramię swego Anioła mściciela.

13. Ze wzrastającym wciąż uporem narodowy socjalizm usiłował przedstawiać Kościół jako wroga narodu niemieckiego. Oczywista niesprawiedliwość tego oskarżenia dotknęłaby do żywego uczucia niemieckich katolików i Nasze własne, gdyby wyszła z innych ust, lecz na ustach takich oskarżycieli, zamiast stanowić jakąś naganę, jest raczej najjaśniejszym i najzaszczytniejszym świadectwem, jak mocny i stały opór stawiał Kościół doktrynom i metodom, tak zgubnym dla dobra prawdziwej cywilizacji i dla samego narodu niemieckiego. Temu zaś narodowi życzymy, aby po uwolnieniu się od błędu, który go wtrącił w przepaść, zdołał znaleźć ocalenie u czystych źródeł prawdziwego pokoju i prawdziwej szczęśliwości, u źródeł prawdy, pokory, miłości, które wytrysnęły wraz z Kościołem z Serca Jezusowego.


II. RZUT OKA W PRZYSZŁOŚĆ

Spis treści

14. Twarda jest lekcja tych ostatnich lat! Oby była przynajmniej zrozumiana i wyszła na pożytek innym narodom! „Erudimini qui gubernatis terram! – Nauczcie się, wy, którzy rządzicie ziemią!”6. Jest to najgorętsze życzenie każdego, kto szczerze kocha ludzkość. Jako ofiara niegodziwego niszczycielstwa, cynicznej pogardy dla życia i dla praw człowieka, żywi on to jedno pragnienie, wzdycha tylko za tym jednym – móc prowadzi ciche i spokojne, z godnością i w uczciwej pracy.

I dlatego tęskni ona, aby położono kres zuchwalstwu, z jakim w ciągu lat wojny poniewierano i bezczeszczono rodzinę i ognisko domowe, zuchwalstwu, które woła o pomstę do nieba i które stało się jednym z największych niebezpieczeństw nie tylko dla religii i dla moralności, ale także dla ul kowanego współżycia ludzkiego, oraz winie, która wytworzyła zastęp wykolejeńców, ludzi rozczarowanych, zgorzkniałych, bez nadziei, ludzi powiększających zrewoltowane i niespokojne masy, pozostające na żołd mniej despotycznej tyranii niż ta, którą chciano obalić.

15. Narody, zwłaszcza średnie i małe, domagają się, by pozwoli ująć swe losy we własne ręce. Można je nakłonić, za ich pełnym przyzwoleniem i w interesie wspólnego postępu, do podjęcia zobowiązań, które by nieco ograniczyły ich suwerenne prawa. Ponieważ jednak poniosły szczególnie wielkie – w walce przeciwko systemowi brutalnej przemocy, przysługuje im prawo sprzeciwu wobec narzucania im nowego system politycznego lub kulturalnego, zdecydowanie odrzucanego przez ogromni większość ludności ich kraju.

Utrzymują one, i słusznie, że głównym zagadnieniem dla odbudowujących pokój jest położyć kres zbrodniczemu igraniu z wojną i otoczyć żywotne prawa i wzajemne obowiązki między wielkimi i małymi, potężnymi i słabymi.

16. W głębi swojego sumienia narody czują, że ich przywódcy utraciliby zaufanie i szacunek, gdyby pozwolili na dalszą dominację ślepej przemocy i nie doprowadzili do zwycięstwa prawa. Myśl nowego urządzenia pokoju wypłynęła, o czym nikt wątpić nie może, z najuczciwszej i szczerej woli. Ludzkość cała z niepokojem śledzi postępy tego tak szlachetnego przedsiewzięcia . Jakże jednak wielki byłby to zawód, gdyby miało się ono nie gdyby tyle lat cierpień i ofiar poszło na marne i znowu zatriumfowwać miał ten duch przemocy, od którego świat miał nadzieję widzieć się wreszcie uwolnionym na zawsze! Biedny to świat, do którego można byłoby zastosować słowa Pana Jezusa, że jego nowe położenie stało się gorsze niż to, z którego z takim trudem wyszedł!7

Warunki polityczne i społeczne wkładają Nam w usta te słowa napomnienia. Musieliśmy, niestety, opłakiwać w niejednym kraju zabijanie nów, wywożenie osób cywilnych, mordowanie obywateli bez procesu albo tylko z prywatnej zemsty. Nie mniej smutne są wiadomości, które n do Nas ze Słowenii i Chorwacji.

Nie chcemy jednak tracić nadziei. Przemówienia, wygłoszone tych ostatnich tygodni przez ludzi kompetentnych i odpowiedzialnych dają, do zrozumienia, że mają oni na względzie zwycięstwo prawa nie tylko jako cel polityczny, lecz przede wszystkim jako obowiązek moralny.

17. Dlatego My z całego serca zwracamy się do Naszych synów i córek na całym świecie z gorącym wezwaniem do modlitwy. Niech to wezwanie dotrze do uszu wszystkich, którzy uznają w Bogu najukochańszego Ojca wszystkich ludzi, stworzonych na Jego obraz i podobieństwo, do wszystkich, którzy wiedzą, że w piersi Chrystusa bije Serce Boże bogate w miłosierdzie, głębokie i niewyczerpane źródło wszelkiego dobra i wszelkiej miłości, wszelkiego pokoju i pojednania.

18. Od zawieszenia broni do prawdziwego i szczerego pokoju, jak to niedawno przypominaliśmy, droga będzie żmudna i długa, aż nazbyt długa dla tęsknych pragnień ludzkości złaknionej porządku i spokoju. Jest jednak rzeczą nieuniknioną, by tak było. I tak może jest nawet lepiej. Trzeba najpierw, by uspokoiła się burza podnieconych namiętności: „motos praestat componere fluctus”8. Trzeba, aby nienawiść, nieufność, zakusy skrajnego nacjonalizmu ustąpiły miejsca mądrej inicjatywie, układaniu pokojowych planów, spokojnej wymianie zdań i wzajemnemu braterskiemu porozumieniu.

19. Niechaj Duch Święty, to światło umysłów i słodki Władca serc, raczy wysłuchać modlitwy swojego Kościoła i kieruje w tej żmudnej pracy tymi, którzy zgodnie ze swoim wielkim posłannictwem, mimo przeszkód i sprzeciwów, szczerze usiłują dojść do tak powszechnie i tak gorąco upragnionego celu – do pokoju, prawdziwego pokoju, godnego tego imienia; pokoju opartego i utwierdzonego na szczerości i uczciwości, na sprawiedliwości i realizmie; pokoju wynikającego z rzetelnego i zdecydowanego wysiłku, by pokonać i przezwyciężyć te warunki gospodarcze i społeczne, które mogłyby łatwo – jak to bywało w przeszłości – doprowadzić do nowych zbrojnych zatargów; pokoju, na który zgodziłyby się wszystkie prawe umysły wszystkich ludów i wszystkich narodów; pokoju, który przyszłe pokolenia z aprobatą uznałyby za szczęśliwy owoc nieszczęśliwych czasów; pokoju, który by oznaczał w ciągu wieków zdecydowany zwrot w rozumieniu ludzkiej godności i porządku w wolności; pokoju stanowiącego Magna Carta, zamykającą ciemną epokę gwałtu; pokoju pozwalającego pod miłosiernym kierownictwem Boga przejść nam przez pomyślność doczesną w taki sposób, by nie utracić szczęśliwości wieczne9.

20. Zanim jednak osiągniemy ten pokój, jest prawdą, że miliony ludzi, przy swoim ognisku domowym lub na wojnie, w niewoli lub na wygnaniu, muszą jeszcze kosztować kielicha goryczy. Jakże bylibyśmy radzi ujrzeć koniec ich cierpień i utrapień oraz spełnienie ich pragnień! Także i za nich, za całą ludzkość, która z nimi i w nich cierpi, niech wzniesie się do Wszechmocnego nasza korna i gorąca modlitwa.

Tymczasem zaś, Dostojni Bracia, jest dla Nas niezmierną pociechą myśl, że bierzecie udział w Naszych troskach, Naszych modlitwach i Naszych dziejach, i że na całym świecie biskupi, kapłani i wierni łączą swe modły z Naszymi w jeden wielki głos powszechnego Kościoła. Na świadectwo głębokiej wdzięczności i jako zadatek nieskończonych zmiłowań i łask niebieskich, wam, im oraz tym wszystkim, którzy łączą się z Nami w pragnieniu i w poszukiwaniu pokoju, z głębi serca udzielamy Naszego Apostolskiego błogosławieństwa.

Watykan, 2 czerwca 1945 roku.

PIUS XII, Papież

 


Przypisy

Góra

1 Por. Mt 26,52.

2 Por. „L’Osservatore Romano”, 2 lipca 1933, nr 174.

3 Pius XI, Encyklika Mit brennender Sorge, 14 marca 1937, AAS 29(1937) 149[nr12]; por. tamże, s. 151 [nr 20].

4 Por. Lk 2,34.

5 Por. Dz 5,41.

6 Ps 2, 10 [Tekst pozostawionio według tłumaczeń wcześniejszych. W Biblii Tysiąclecia brzmi on: „A teraz, królowie, zrozumcie, nauczcie się, sędziowie ziemi”!].

7 Por. Łk 11,24-26.

8 W e r g i l i u s z, Eneida, I, 135.

9 Por. Mszał Rzymski, Modlitwa na 3 niedzielę po Zesłaniu Ducha Świętego.

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.