Drukuj Powrót do artykułu

Donald Tusk: Wiara i wolność nie są w konflikcie (WYWIAD)

29 lutego 2008 | 21:08 | pm, rl//mam Ⓒ Ⓟ

Jestem za przyjaznym dialogiem z Kościołem, z zachowaniem zasady autonomii, mówi premier Donald Tusk w wywiadzie dla KAI.

Szef rządu deklaruje, że chce być politykiem, który godzi wymogi nowoczesności z przywiązaniem do świata tradycyjnych wartości i idei. Dodaje, że kiedy rozmawia z biskupami, to ma odwagę mówić, że państwo polskie musi być odporne na naciski ze strony każdej instytucji, Kościoła nie wyłączając.

A oto tekst rozmowy KAI z Donaldem Tuskiem, prezesem Rady Ministrów:

KAI: Panie Premierze, w jednym z wywiadów nazwał Pan siebie „nowoczesnym konserwatystą”. Czy mógłby Pan szerzej przybliżyć to pojęcie, które dla Pana – jak rozumiem – jest swego rodzaju ideowym credo?

Donald Tusk: Każdy przywódca polityczny, działający w warunkach jednoczącej się Europy a równocześnie przywiązany do jej dziedzictwa i wiary, stoi przed dylematem: jak pogodzić wymogi nowoczesności z przywiązaniem do świata tradycyjnych wartości i idei.

Wierzę, że możliwe jest zbudowanie harmonii między tymi sferami. W dzisiejszej Europie widzę grupę polityków, choć dość nieliczną, którzy z determinacją potrafią stawiać czoło wyzwaniom nowoczesności a równocześnie nie odstępują od tradycyjnych wartości. Chodzi tu o wartości nie tylko związane bezpośrednio z religią. Do tradycyjnych wartości zaliczam także prawa człowieka i takie uniwersalne wartości jak wolność indywidualna czy prywatna własność.

KAI: PO jest określana jako formacja liberalna. Słowo to ma jednak różne odcienie i wywołuje różnorodne emocje. Jaki model liberalizmu jest dla Pana ideałem? Czy możliwa jest – Pańskim zdaniem – budowa w Polsce państwa liberalnego a zarazem zbudowanego na fundamencie uniwersalnych wartości chrześcijańskich – tak jak ma to miejsce np. w USA?

– Jest tyle szkół liberalizmu ilu myślicieli i polityków przyznających się do tej tradycji. Poczynając od radykałów, którzy z antyklerykalizmu chcą uczynić pierwszy znak nowoczesnego liberalizmu, po takich ludzi jak ja, którzy wyrastają z tradycji związanej z nazwiskami lorda Actona czy Michaela Novaka.

Staram się nawiązywać do tych myślicieli czy szkół politycznych, które nie uznają wolności za wynalazek diabelski, lecz boski. To przecież Pan Bóg wynalazł dla człowieka wolność. W tradycji Kościoła, także w tradycji Kościoła w Polsce, odnajdujemy nauczycieli, z Janem Pawłem II na czele, którzy uczyli i świadczyli, że wiara i wolność nie powinny być w konflikcie. Wręcz przeciwnie! Tylko naprawdę wolny człowiek może przeżywać wiarę w sposób odpowiedzialny.

Jedynie prawdziwie wolny człowiek przeżywa w swoim sumieniu to, czym człowiek powinien się kierować. Wie on dobrze, że wolność – także w wymiarze społecznym i politycznym – nie może abstrahować od określonych wartości.

KAI: Generalnie rzecz biorąc: jak Pan Premier postrzega rolę Kościoła w budowaniu demokratycznego ładu w dzisiejszej Polsce? W jaki sposób Rząd pragnie prowadzić dialog z Kościołem?

– Nieszczęściem polskiej polityki są zarówno ci, którzy domagają się przesadnej aktywności politycznej Kościoła, jak i ci, którzy traktują Kościół jako wroga demokracji. Mam więc wielki dystans do polityków, których nazwałbym konfesyjnymi, którzy chcieliby zaangażować Kościół do walki politycznej – głównie ze względu na własny interes. Podobny dystans mam do polityków ze środowisk lewicowych, którzy chcą uczynić sztandar z wojny z Kościołem, aby cementować w ten sposób swój partyjny elektorat.

Tym co może dobrze służyć i państwu i Kościołowi – jeśli mogę pozwolić sobie na taką uwagę – jest zdrowy rozsądek i świadomość jak wielkim dobrem był Kościół w historii Polski, i jakim pozostaje także i dziś. Równocześnie, kiedy rozmawiam z biskupami, to mam odwagę mówić wyraźnie, że państwo polskie musi być odporne na naciski ze strony każdej grupy i każdej instytucji, Kościoła nie wyłączając.

KAI: Wzajemne odniesienia reguluje umowa Polski ze Stolicą Apostolską. Konkordat gwarantuje autonomię i niezależność Państwa i Kościoła. Nie wyklucza też możliwości współpracy na pewnych polach.

– Mam wrażenie, że niewielu zaangażowanych w spór o rolę Kościoła w Polsce – zarówno polityków jak i księży – faktycznie zna zapisy konkordatu. Gdybyśmy usiedli i rzetelnie przypomnieli sobie jak wyglądają zapisy konkordatu i polskiej konstytucji, to by się okazało, że pól do konfliktu właściwie nie ma.

Jestem przekonany, że istnieje możliwość budowania nowoczesnego państwa i nowoczesnego społeczeństwa, w którym ludzie cieszą się wolnością, a państwo wykonuje swoje funkcje i w przyjazny sposób odbywa się współpraca państwa i Kościoła. We wszelkich sferach trzeba mieć odruch kierowania się zdrowym rozsądkiem. Zdrowy rozsądek, przyzwoitość i umiar są to cnoty przydatne w polityce od stuleci i niczym nie da się ich zastąpić. Doktryny i ideologie rodzą poważne kłopoty, także jeśli chodzi o relacje państwo-Kościół.

Jestem więc za przyjaznym dialogiem z Kościołem, z zachowaniem wspomnianej zasady autonomii.

KAI: 13 lutego miało miejsce spotkanie Komisji Wspólnej Przedstawicieli Rządu i Episkopatu. Rozmawiano m. in. o in vitro i konieczności jasnego prawa w tym zakresie. Jak Pańskim zdaniem sprawa ta winna być uregulowana? Jak wiadomo, demokracja opiera się na kompromisie. Czy jednak nie istnieją jakieś moralne granice kompromisu w tej właśnie sprawie? Jeśli istnieją, to jakie?

– Problemy bioetyczne nie były dotąd w centrum uwagi polskich polityków. W kwestii in vitro dopiero nagle, bo za sprawą gwałtownej debaty publicznej, uświadomiliśmy sobie, że potrzebne są elementarne zapisy prawne regulujące tę sferę. Dziś można robić wszystko, gdyż nie chronią jej żadne regulacje.

Musimy więc zacząć od przejrzenia i przyjęcia Konwencji Bioetycznej Rady Europy. Potrzebna jest też dalsza precyzyjna „mapa drogowa”, co zrobić w tej kwestii. Moją ambicją jest, żeby te działania nie były prowadzone w atmosferze przesadnego konfliktu. Nie widzę zagrożeń, jeśli chodzi o kluczowe zapisy konwencji bioetycznej. Nie sądzę, aby w tej sprawie wybuchła kolejna wojna ideologiczna. Później będzie czas na konkretne pytania, np. jakich metod leczenia i profilaktyki użyć, by bezpłodność przestała być problemem społecznym? A niestety w Polsce zaczyna już ona być problemem. In vitro nie może być traktowane jako „złoty klucz”, który rozwiązuje wszystkie problemy.

Zakładam, że kiedy przyjmiemy Europejską Konwencję Bioetyczną, usiądziemy i zaczniemy dyskutować nad szczegółowymi przepisami. Dziś nikt nie ma monopolu na rację. Poprosiłem posła Jarosława Gowina o stworzenie zespołu, który zajmie się tym obszarem zagadnień. Nie chodzi bowiem tylko o in vitro, ale o całą dziedzinę tzw. inżynierii genetycznej. W ten sposób chcielibyśmy otworzyć dyskusję, w której zabiorą głos przedstawiciele partii politycznych, organizacji społecznych i oczywiście Kościoła.

KAI: Istotnym punktem obrad była kwestia polityki na rzecz rodziny. Wiadomo, że polityka taka stanowi istotny element w krajach starej Unii Europejskiej. U nas dopiero raczkuje. Jaki kształt – zdaniem Pana Premiera – winna mieć polityka na rzecz rodziny w Polsce? Jakie są plany rządu w tej sferze?

– Gdybyśmy skuteczność działań na rzecz rodziny mierzyli ilością dokumentów, to Polska powinna być w czołówce krajów, które umiejętnie rozwiązują ten problem. Jednak nie to jest ważne. Mieliśmy nawet partię, która słowo rodzina umieściła w swojej nazwie. Nie znam żadnej istotnej siły politycznej, która by nie przekonywała, że rodzina jest centralnym punktem zainteresowania. To nie jest sztuka na papierze uczynić z rodziny priorytet. Sztuką jest podjęcie praktycznych działań…

KAI: Czego więc w praktyce możemy się spodziewać?

– Praktyczne działania muszą przynieść – jako pierwszy skutek – wzrost dobrobytu. Decyzje jak ma wyglądać rodzina, decyzje co do dzietności, są podejmowane przez młodych ludzi coraz bardziej świadomie. W dużej mierze związane są one z perspektywą materialną. Młodzi decydują się na dzieci, kiedy mają poczucie, że mogą je utrzymać i odpowiedzialnie wychować w przyzwoitych warunkach.

Obecnie istnieje niepisane porozumienie między głównymi siłami politycznymi w Parlamencie, aby starać się działać na rzecz polskiej rodziny. Klasycznym przykładem jest choćby ulga na każde dziecko. W polskich warunkach jest to solidna kwota.

Ale, podobnie jak becikowe, są to nadal za małe pieniądze, aby jednoznacznie skłonić młodych Polaków do powiększania swoich rodzin. Oryginalnym wkładem obecnego rządu jest próba spojrzenia na rodzinę nie tylko w wymiarze dwupokoleniowym, rodzice i dzieci, ale w perspektywie czteropokoleniowej: uwzględniając ludzi starszych. Po to, żeby rodzina była silna, musimy zapewnić utrzymanie na wystarczająco wysokim poziomie także ludziom starszym. Stąd nasz program 50 PLUS. Chodzi o utrzymanie na rynku pracy a nie na głodowej emeryturze, możliwie licznej grupy ludzi, którzy mają ponad 50 lat. Każdy wie, jak bardzo ważna jest samodzielność finansowa dziadków i babć. To ma bezpośredni wpływ na los wnuków i dzieci w rodzinie wielopokoleniowej.

KAI: A co z matkami, które poświęcają czas na wychowanie dzieci, a później uzyskują głodową emeryturę i w ten sposób są „karane”, że wychowały kilkoro obywateli, którzy później będą utrzymywać państwo. We Francji czy Niemczech matka, która oddaje się wychowaniu dzieci ma zagwarantowaną składkę emerytalną. Nie jest poszkodowana na starość.

– Na razie przygotowaliśmy projekt ustawy o przedłużeniu urlopu macierzyńskiego do 26 tygodni. Porównując się do Francji czy Niemiec musimy pamiętać, że mamy dystans ok. 20 lat. Będziemy jednak podejmować kolejne kroki we właściwym kierunku.

KAI: Przeżywaliśmy „studniówkę” Pańskiego rządu. Te sto dni nie były czasem łatwym ze względu na protesty poważnych grup zawodowych. Większe sukcesy w tym czasie – wydaje się – odniósł Pan Premier w polityce zagranicznej. Jak mógłby Pan najkrócej zdefiniować filozofię polityki zagranicznej i wynikające z niej priorytety dla Pańskiego rządu?

– Dzięki Bogu utrwaliła się już pewna doktryna, którą podzielają wszystkie główne obozy polityczne Rzeczypospolitej. Jej filary to: Polska w Unii Europejskiej, Polska działająca na rzecz integracji UE, Polska opowiadająca się za rozszerzaniem UE.

Warto przy tym pamiętać, że proeuropejskie nastawienie jest istotnym fragmentem strategii narodowej. Politycy zrozumieli to najpóźniej, wcześniej księża, a najwcześniej zwykli obywatele. Zakorzenienie Polski w Europie jest najlepszą gwarancją obrony naszego interesu narodowego. Obawy eurosceptyków w tej dziedzinie okazały się bezzasadne. Stanowcza, a czasami twarda obrona interesu narodowego jest skuteczniejsza wtedy, kiedy potrafimy budować zewnętrzne sojusze i atmosferę przychylności wobec Polski.

Jest to konieczne ze względu na specyfikę geograficznego położenia Polski. Chodzi o przełamanie fatalnego dylematu: Niemcy albo Rosja. Dzięki wejściu do NATO i UE, ten dramatyczny w naszej historii dylemat został przezwyciężony. Jako państwo będziemy skutecznie wygrywali swoje interesy wtedy, kiedy będziemy umieli korzystnie balansować. Wymaga to otwartości i zdolności do budowania przyjaznej atmosfery wokół Polski. Ale także precyzyjnego definiowania naszych interesów.

Wyjazd do Moskwy był obarczony pewnym ryzykiem, był też krytycznie oceniany przez opozycję, choć dobrze przyjęty przez Polaków i przez Rosjan. Ale potrafiliśmy właściwie zdefiniować nasze interesy. To kluczowa sprawa w dyplomacji. Nasz interes polegał na odblokowaniu relacji i na odblokowaniu embarga. To uzyskaliśmy. Czasami trzeba zrobić wielki krok w sferze symbolicznej, aby uzyskać mały lub średni efekt, jeśli chodzi o konkretne interesy.

KAI: Polski rząd uznał niepodległość Kosowa. Co przeważyło o podjęciu tej decyzji?

– Chcemy współpracować na rzecz jednolitego stanowiska całej Unii Europejskiej. Niepodległość Kosowa została uznana przez większość naszych partnerów, w tym partnerów strategicznych.

Sprawa Kosowa dawno przestała mieć charakter lokalny. To nie jest problem tylko między Serbią a Kosowem. Nie mamy żadnych powodów, by faworyzować Serbię czy Kosowo. Nie taki był powód naszej decyzji. Sprawa ma wymiar globalny.

Jeśli angażują się w ten poważny spór z jednej strony Rosja i Chiny a z drugiej Unia Europejska (z nielicznymi wyjątkami) i Stany Zjednoczone, to w interesie Polski jest być solidarnym z tym globalnym obozem, w którym Polska jest coraz bardziej zakorzeniona.

Stąd decyzja, która – jak rozumiem – jest akceptowana także przez moich oponentów i Pana Prezydenta. Nikt nie kwestionował faktu, że uznamy niepodległość Kosowa, praktycznie nikt nie kwestionował tego, było tylko pytanie o tempo. Żadna data nie jest tutaj idealna. Uznaliśmy, że termin, który przyjęliśmy, jest optymalny, chociaż mieliśmy do wyboru wyłącznie trudne warianty. Sytuacja na Bałkanach ciągle pozostaje trudnym problemem politycznym.

KAI: Dał Pan Premier ogromną nadzieję polskim emigrantom, szczególnie pracującym na Wyspach Brytyjskich. Nadzieję także na to, że w jakiejś perspektywie będą mogli wrócić do Polski. Czy po tych stu dniach rządu udało się wypracować jakieś propozycje? Jakich konkretów od Pańskiego rządu mogą spodziewać się Polacy np. w Wielkiej Brytanii?

– Są trzy płaszczyzny, na których rozgrywa się los naszych emigrantów i ich decyzje o powrocie lub jego zaniechaniu. Po pierwsze, poczucie zażenowania prowadzeniem przez Polskę takiej czy innej polityki międzynarodowej i opinii, jaka o Polsce panuje. Przez ostatnie dwa lata szczególnie młodzi mówili, że nie chcą wracać, bo coś złego dzieje się w Polsce i wokół niej.

Druga rzecz, to konkretne interesy tych, którzy pracują za granicą. Klasyczną ilustracją jest tu kwestia abolicji dla tych, którzy pracowali na Wyspach, kiedy między Polską i Wielką Brytanią obowiązywało podwójne opodatkowanie. Jest już przygotowany projekt ustawy, która ma te kwestie uporządkować. Jest ona, według niektórych specjalistów, zagrożona negatywnym werdyktem Trybunału Konstytucyjnego. Wątpliwość dotyczy abolicji, która miałaby objąć tylko niektórych. Dlatego oprócz ustawy przygotowujemy administracyjny tryb odstąpienia od ściągania podatku. Decyzja o zaniechaniu pobierania zaległego podatku byłaby wtedy podejmowana w trybie rozporządzenia a nie ustawy.

Wreszcie trzeci wymiar. Co zrobimy w Polsce, aby ludzie, którzy za granicą czegoś się nauczyli lub zaoszczędzili pieniądze, po powrocie do kraju mogli godnie żyć i pracować? Chodzi mi o łatwość tworzenia miejsca pracy dla siebie. Przygotowujemy cały pakiet ustawowych rozwiązań, który uwolni gospodarkę od zbędnych przepisów, przyspieszy lub ułatwi założenie własnej firmy i ograniczy poziom opodatkowania ludzi przedsiębiorczych.

KAI: Niebawem udaje się Pan do USA. Rozmowy będą dotyczyły m.in. kwestii tarczy antyrakietowej. Jakie jest obecnie stanowisko rządu polskiego, biorąc także pod uwagę deklaracje strony czeskiej o jednoznacznej zgodzie na budowę amerykańskich instalacji?

– Negocjacje polsko-amerykańskie będą dłuższe, bowiem stawiamy warunki istotne dla naszego bezpieczeństwa. Po drugie, nie doszło do podpisania żadnego porozumienia pomiędzy Czechami a Amerykanami podczas wizyty premiera Topolanka w Waszyngtonie. Wcześniej już ustaliliśmy z Czechami, że rozmowy te będziemy koordynować.

Czy ta instalacja znajdzie się w Polsce? Stawiamy uczciwie sprawę wobec opinii publicznej i wobec Amerykanów. Ponieważ sama instalacja ma bronić bezpieczeństwa USA, to równocześnie chcemy zwiększyć stan bezpieczeństwa Polski. A możemy to uzyskać tylko przy pomocy Amerykanów, modernizując nasze siły zbrojne. O tym z Amerykanami dyskutujemy. Mam nadzieję, że przyjęte uzgodnienia pozwolą nam podjąć decyzję o powstaniu instalacji na terytorium Polski.

KAI: A jeśli nie?

– To zostaniemy przy swoim zdaniu.

KAI: W Polsce trwają dyskusje wokół ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego. Prawdopodobnie to Parlament podejmie decyzję o ratyfikacji dokumentu. Tymczasem Rzecznik Praw Obywatelskich Janusz Kochanowski proponuje, aby ratyfikacja odbyła się na drodze referendum ogólnonarodowego. Co Pan na to?

– Po pierwsze jestem zwolennikiem referendów wtedy, kiedy obywatele w sposób przekonany, jednoznaczny wskazują na rozstrzygnięcia zrozumiałe i przemyślane. Sama idea Traktatu Lizbońskiego – która polega na tym, że Europa staje się trochę bardziej zintegrowana i daje szansę na lepsze zarządzanie Wspólnotą Europejską – ma w Polsce przygniatającą, jeśli chodzi o proporcje, aprobatę.

Paradoks polega na tym, że gdybym chciał wygrać jakiś polityczny interes dla mojej formacji to powinienem się zgodzić na referendum, bo wszystkie badania opinii publicznej pokazują wyraźnie, że Platforma jest utożsamiana z tym najbardziej pro europejskim kierunkiem działań. Aprobata dla Traktatu jak i samej Unii jest w Polsce rekordowo wysoka.

Referendum tymczasem wiąże się z wysokimi kosztami. Liczba głosów, jakie zostaną oddane „za” – jest w dużej mierze przewidywalna. Nieprzewidywalna jest natomiast frekwencja. Przypomnę, że podczas o wiele ważniejszego referendum, jakim było referendum na temat przystąpienia Polski do Unii Europejskiej, wymagany przez Konstytucję próg frekwencji udało się przekroczyć zaledwie o włos. Co zrobimy, jeśli okaże się, że przygniatająca większość zagłosuje za przyjęciem Traktatu Lizbońskiego a jednak referendum będzie nieważne z powodu nieosiągnięcia wymaganej frekwencji?

Chcę tu kierować się i przepisami prawa a równocześnie zdrowym rozsądkiem. Nie chcę narażać Państwa Polskiego na bardzo duży wydatek i na niepewny wynik ze względu właśnie na frekwencję.

KAI: Konkurent Platformy Obywatelskiej, Prawo i Sprawiedliwość przegrał wybory. Jednak duża część społeczeństwa nadal darzy tę formację zaufaniem, prawdopodobnie dlatego, że identyfikuje się z postulatami reformy państwa i potrzeby uzdrowienia wielu patologii. W jakiej mierze zamierza Pan spełnić te oczekiwania? Jakie główne patologie życia państwowego dostrzega Pan Premier i w jaki sposób zamierza je likwidować?

– Z projektów, które zaproponowało Polakom Prawo i Sprawiedliwość, walka z korupcją jest projektem sztandarowym. Co do celu i intencji to podpisuję się pod tym obiema rękami. Natomiast chcę znaleźć skuteczniejsze metody walki z korupcją. Większy nacisk chciałbym położyć na działania profilaktyczne. PiS popełniło błąd chcąc przekonać opinię publiczną, że skutecznie walczy z korupcja poprzez mnożenie spektakli. Ja natomiast chcę usuwać te pola, gdzie kwitnie korupcja. A kwitnie ona tam, gdzie urzędnik ma nadmierną i nie do końca czytelną władzę nad obywatelem. Wyeliminujmy przede wszystkim sytuacje, w których rodzi się pokusa wręczenia łapówki. Ludzie nie rodzą się łapówkarzami. Stają się nimi wtedy, kiedy ich energia i cele odbijają się niejako od ściany. Ściany przesadnej władzy biurokracji.

W tej kwestii kluczowa różnica między Platformą Obywatelską a Prawem i Sprawiedliwością polega na tym, że PiS uważa, iż należy walczyć z korupcją poprzez wzmocnienie biurokracji, PO zaś, że poprzez ograniczenie biurokracji.

Oczywiście nic nie zwalnia nas z obowiązku radykalnych, a jak trzeba i stanowczych decyzji: aresztowania czy ścigania. To jest poza sporem. Nie sądzę, aby skuteczną formą walki z przestępczością, w tym z korupcją, było nieustanne zwiększanie obszarów kontroli państwa nad obywatelem. Najmniej korupcji mamy w państwach, gdzie obszar wolności obywateli i autonomii ich działania jest największy. Korupcja kwitnie najbardziej tam, gdzie wszechwładza biurokracji jest dotkliwie odczuwana przez obywatela.

Dlatego właśnie grupie ministrów i posłów wyznaczyłem zadanie: likwidujcie zbędne przepisy i ograniczenia, dajcie ludziom wreszcie pooddychać. Wtedy nie będą oni szli z łapówkami do urzędników.

Zdrowe państwo jest zdolne do bezwzględnego i twardego działania, ale tylko w ograniczonej przestrzeni. Ludzie, kiedy mają swobodę, lepiej wydatkują swoją energię. Co ciekawe, stają się też uczciwsi.

KAI: Żaden Premier nie ma łatwego ani spokojnego życia. Jak Pan radzi sobie ze stresem, przepracowaniem? Co – generalnie rzecz biorąc – daje Panu siłę do działania: jako człowiekowi i jako szefowi rządu?

– To wielka satysfakcja, kiedy widzę, że ludzie mają do mnie zaufanie. Nie mam wątpliwości, że w polityce takie zaufanie jest zawsze trochę na kredyt. Polacy bardzo krytycznie oceniają tych, którzy nie są w stanie spełnić oczekiwań. Potrzebna jest więc odrobina dystansu, nie tyle do pracy, co do własnej roli i misji oraz do „słupków” poparcia. Jest to niezbędne, by zachować zdrowie psychiczne.

O kondycję fizyczną się nie martwię. Zachodnie narody już dawno odkryły, że rządzący muszą mieć dobrą kondycję. Polakom zajęło to trochę więcej czasu. Nie łatwo było im zaakceptować widok ministra, który biega za piłką.

Doświadczenie podpowiada mi, że premier zdrowy i wypoczęty, to premier bezpieczny dla państwa i swojego narodu. Premier przemęczony, «zajechany pracą», w oparach dymu albo z czymś mocnym dla kurażu – bo taki model polityki w Polsce do niedawna obowiązywał – zagrożony jest podejmowaniem błędnych decyzji.

Czasami patrzę na polityków, którzy demonstrując podkrążone oczy mówią, że to dla ojczyzny. Pracują dwadzieścia godzin na dobę i ledwo stoją na nogach. Ja takim politykom mówię: chłopie daj sobie spokój! Pracujemy w zawodzie podobnym do zawodu sapera. Tu każdy fałszywy krok może grozić katastrofą. Polski nie stać na tak przemęczonych polityków czy członków rządu.

Najlepszym lekarstwem jest uporządkowane życie rodzinne, sport i odrobina dystansu do samego siebie.

KAI: Czego szczerze Panu Premierowi życzymy, dziękując za rozmowę.
Marcin Przeciszewski, Rafał Łączny

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.