Drukuj Powrót do artykułu

Dr Rodrigo Guerra López: głos papieża izolowany, ale profetyczny

17 lipca 2022 | 16:18 | Piotr Dziubak | Rzym Ⓒ Ⓟ

O tym, ze głos papieża Franciszka, nawołujący do pokojowych działań na rzecz pokoju, jest głosem izolowanym ale profetycznym – mówi dr Rodrigo Guerra López, sekretarz Papieskiej Komisji ds. Ameryki Łacińskiej. W rozmowie z KAI opowiada o perspektywie krajów Ameryki Łacińskiej i ich spojrzeniu na wojnę na Ukrainie, działania mocarstw oraz problemy gospodarcze. Mówi również o wyzwaniach stojących przed Kościołem.

Publikujemy rozmowę z dr Rodrigo Guerra López, sekretarzem Papieskiej Komisji ds. Ameryki Łacińskiej:

Piotr Dziubak KAI Rzym: Wielu mówi, że szuka pokojowych rozwiązań w sprawie wojny w Ukrainie, wszystkim zależy na pokoju. Czy wszyscy korzystają z właściwych narzędzi według Pana?

Rodrigo Guerra Lopez: W kontekście globu pokój jest ideałem. Jeśli przyjrzymy się wojnie w Ukrainie łatwo można dostrzec, że pokój nie jest szukany środkami pozbawionymi przemocy. Dominuje idea, że jeśli chcesz pokoju, szykuj się na wojnę. To wyrażenie zdecydowanie odrzucił papież Paweł VI mówiąc: jeśli chcesz pokoju, broń życia! Zawsze broń życia środkami pokojowymi. Głos papieża Franciszka jest dzisiaj głosem izolowanym, ale jest głosem profetycznym. Możliwość osiągnięcia pokoju na drodze polityki i dyplomacji jest prawie niedostrzegana.

KAI: Papież Franciszek proponuje „Fratelli tutti”, żeby zbudować braterstwo i rozwinąć działalność polityczną, debatę, dialog.

RG: Dokładnie tak. Papież Franciszek poruszył poprzez encyklikę „Fratelli tutti” kwestie podziału społeczeństw i ekstremizmów. Centrum jest czymś racjonalnym, otwartym na dialog. Centrum łatwiej metabolizuje stanowiska bardziej ekstremalne. Niestety trzeba zauważyć, że w świecie polityki pojęcie centrum bardzo się ograniczyło. I właśnie „Fratelli tutti” jest swego rodzaju lekarstwem, propozycją, żeby stworzyć nową generację kobiet i mężczyzn zaangażowanych w politykę dialogu i tworzenia konsensu. Centrum powinno stać się miejscem racjonalnego spotkania głosów prawicy i lewicy. W taki sposób można będzie opanować napięcia społeczne współczesnego świata. Można powiedzieć, że „Fratelli tutti” jest encykliką proroczą, ponieważ jeszcze przed wybuchem wojny Papież zaproponował w niej swego rodzaju lekarstwo, którego teraz pilnie potrzebujemy w kontekście wojny.

KAI: W jaki sposób jest przedstawiana wojna w Ukrainie w Ameryce Łacińskiej?

RG: Dla Ameryki Łacińskiej Ukraina wydaje się być krajem bardzo dalekim. Ale trzeba pamiętać, że dzisiaj wszyscy jesteśmy „w relacji”. To wyrażenie papieża Franciszka z encykliki „Laudato sì” stało się jeszcze bardziej prawdziwe dzisiaj niż wcześniej, ponieważ wojna w Ukrainie ma bezpośredni efekt w ekonomii, w bezpieczeństwie i w procesach migracyjnych w Ameryce Łacińskiej. Polityka w Ameryce Łacińskiej podlega ciągłemu procesowi zmian nie tylko ze względu na dynamikę wewnętrzną danego kraju, ale dlatego, że mapa świata równowagi geopolitycznej znajduje się w przyspieszonym procesie zmian. Trudno przewidzieć, jak będzie wyglądał świat za 5-10 lat, ale możemy już teraz powiedzieć, że to co wydawało się niewiarygodnym czy niemożliwym, jak wojna w Europie z oznakami możliwej wojny światowej, stało się niestety naszą rzeczywistością. Wojna w Ukrainie jest przedstawiana w Ameryce Łacińskiej w kontekście epoki postprawdy. W takim kontekście przeważa prawdopodobieństwo a nie prawda. Dla nas mieszkańców krajów Ameryki Łacińskiej to jest bardzo złożona sytuacja, jak odkryć prawdę o wydarzeniach. Dezinformacja wzmacnia sceptycyzm. Ludzie zauważają, że dezinformacja jest symulakrum rzeczywistości i że jest zainspirowana według reguł władzy i dominacji. Jakikolwiek racjonalizm jest traktowany instrumentalnie. W wielu przypadkach cierpienie najsłabszych potęguje się. Mieszkańcy Ameryki Łacińskiej są bardzo uważni wobec tego, co się dzieje w Ukrainie. W tym samym momencie jednak ludzie są sceptyczni, ponieważ nie jest dla nich jasne, czy inwazja na Ukrainę jest nieuzasadniona i że obrona Ukrainy jest najlepsza z możliwych. Prezydent Zelenski cały czas powtarza, że NATO nie udzieliło całej obiecanej pomocy, tego wszystkiego co jest konieczne. Dla każdego mieszkańca Ameryki Łacińskiego, który przebywa daleko od centrum wydarzeń pojawia się myśl, że to może jest jakaś gra, że to może gra retoryczna, polityczna ze strony NATO i ze strony Unii Europejskiej wobec Ukrainy.

KAI: Dobrze zrozumiałem, że wobec Ukrainy mają miejsce swego rodzaju: obiecanki cacanki – taka interpretacja działania NATO i Unii?

RG: Tak, jesteśmy z tobą, ale tak nie do końca. Takie zachowanie dla Ameryki Łacińskiej to nic nowego. Mieliśmy już okazję doświadczyć podobnych zachowań w naszej historii. Na przykład nasze relacje ze Stanami Zjednoczonymi. Bardzo często słyszeliśmy, że musimy się rozwijać, walczyć z biedą, ale na końcu historii Gwatemala, Honduras, Nikaragua, Meksyk, San Salwador, pozostawały same ze swoimi problemami. Proszę spojrzeć na historię Oscara Romero, całe jego życie w kontekście Ameryki Łacińskiej w latach 80-tych i 90-tych. W tamtym czasie obietnice pomocy z zagranicy były przepiękne, ale nie zawsze dochodziły do skutku. W niektórych przypadkach te obietnice opierały się tylko na ideologii, były zupełnie niewiarygodnie.

KAI: W jaki sposób Ameryka Łacińska patrzy na wielkiego brata, tj. na Stany Zjednoczone? Czy sceptycyzm wobec USA jest nadal obecny, czy uległ zmianie?

RG: Myślę, że wiele osób w Ameryce Łacińskiej, mnie wliczając, jest wielbicielami modelu północnoamerykańskiego. Ale czym innym jest ideał, amerykańskie marzenie, kraj wielu możliwości dla wszystkich. To jest jedna strona medalu. Druga, ta związana z polityką zagraniczną Stanów Zjednoczonych to już inna sprawa. Jest oczywistym, że nie wszystko w działaniach politycznych USA jest nacechowane miłością do wolności, do szacunku, czy do solidarności. Niestety nie zawsze te kategorie, tak drogie dla Amerykanów w ich wewnętrznej polityce, są obecne także w ich polityce zagranicznej. Weźmy jako przykład relacje USA z Ameryką Łacińską. Bardzo często brakuje szacunku do praw człowieka choćby w kwestii imigrantów z Ameryki Łacińskiej. Sprawy wolności człowieka stanowią podstawę niepodległości Stanów Zjednoczonych. A nie wiadomo co sprawia, że Gwatemalczyk, Hondurańczyk, Meksykańczyk stają się ludźmi niższej kategorii, tak że musimy ich wyrzucić, bo to nie są osoby.

KAI: To taki paradoks walk o pokój, ale niestety wojny wzmacniają gospodarki państw…

RG: Dokładnie tak. Każda wojna reaktywuje przemysł zbrojeniowy. Główną motywacją włączenia się Stanów Zjednoczonych w II wojnę światową była chęć wyjścia z recesji ekonomicznej lat dwudziestych ubiegłego stulecia. Dzisiaj USA zmagają się z dużą recesją, bezrobociem, bezpieczeństwem. Amerykański przemysł zbrojeniowy zawiera w sobie duży komponent ekonomiczny dla tego kraju. Istnieje zatem kwestia ekonomiczna. Interesy ekonomiczne związane z konfliktem zbrojnym, w którym życie traci wiele niewinnych istot. Uwikłanie gospodarki w coś takiego jest straszne.

KAI: Czy ropa naftowa z Wenezueli zacznie być sprzedawana do Europy? Czy Amerykanie przeciągną prezydenta Maduro na swoją stronę?

RG: Oczywiście dla krajów Ameryki Łacińskiej wojna stwarza możliwości sprzedaży ropy naftowej. W tym kontekście Wenezuela, Argentyna, Meksyk mają wielką okazję sprzedaży ropy. Ważne czy infrastruktura związana z wydobyciem i polityka energetyczna wszystkich tych krajów pozwoli zadziałać w tej sytuacji. Stany Zjednoczone mają największe rezerwy ropy na świecie. Pomimo tego zaproponowały Wenezueli kupno ropy, żeby odciągnąć ten kraj od wpływów Rosji. Bo jeśli Wenezuela weszłaby w jakiś sposób w głębszą współpracę z Rosją scenariusz zrobiłby się dużo bardziej złożony. To mogłoby spowodować niekontrolowany skręt części krajów Ameryki Łacińskiej za Wenezuelą. A to byłoby bardzo skomplikowane dla Stanów Zjednoczonych.

Na szczyt Organizacji Państw Amerykańskich w Los Angeles nie przyjechały wszystkie głowy państw. Było to spowodowane tym, że Stany Zjednoczone nie zaprosiły wszystkich szefów państw na czerwcowy szczyt. Prezydent Meksyku zdecydował się pozostać w kraju mówiąc, albo wszyscy jesteśmy zaproszeni, albo mnie tam nie będzie. Niestety potem to wszystko wygląda tak, że to nie jest szczyt Państw Amerykańskich, ale szczyt przyjaciół Stanów Zjednoczonych. To jest bardzo złożona sytuacja. Można powiedzieć, że przywództwo Stanów Zjednoczonych już nie istnieje. Potrzebne jest nowe globalne porozumienie. Sprawa ropy jest bardzo delikatna. Znaleźliśmy się w ostatniej dekadzie, w której tak mocno wykorzystuje się ropę naftową. Proces przejścia na energię elektryczną rozpoczął się także w niektórych krajach Ameryki Łacińskiej. Wszystko to co się teraz dzieje wokół ropy naftowej ma już określoną datę graniczną. Zbliża się koniec czasu, w którym ropa będzie odgrywała tak znaczącą rolę. Reakcje, przymierza ulegną zmianie. Za dziesięć lat rola Wenezueli, Brazylii, Meksyku, jako krajów wydobywających ropę naftową, będzie inna.

KAI: Czy istnieje niebezpieczeństwo, według Pana, że w którymś z krajów Ameryki Łacińskiej powstaną silne, ekstremalne grupy prawicowe albo lewicowe?

RG: Grupy ekstremalnie lewicowe w Ameryce Łacińskiej otrzymują cały czas wsparcie poprzez informacje z kanału Russia Today. Natomiast ugrupowania ekstremalnie prawicowe otrzymują pomoc poprzez grupy należące do prezydenta Putina pod szyldem ochrony rodziny albo ochrony życia. To wygląda dziwnie. W jaki sposób jest możliwe, żeby Rosja w tym samym momencie wspierała na przykład fidelizm, reżim w Wenezueli i ugrupowania konserwatywne, ekstremalnej prawicy w Brazylii, Kolumbii i Meksyku? To powinno być analizowane z dużą uwagą w najbliższej przyszłości.
Odrodzenie ugrupowań prawicowych ma różne źródła w Europie i w Ameryce Łacińskiej. Rosja stała się swego rodzaju katalizatorem odrodzenia prawicy w krajach Ameryki Łacińskiej. To jest bardzo niebezpieczna gra, ponieważ podkreśla znaczenie ekstremalnych pozycji pośród wszystkich możliwości.

KAI: Wobec tego nie powinien dziwić chyba język patriarchy Kiryła, który często wspomina o zdemoralizowanym świecie zachodnim, gdzie właśnie wartość rodziny i nie tylko, poszły w zapomnienie.

RG: Coś takiego można usłyszeć u różnych liderów suwerenistów, nacjonalistów w Chorwacji, Polsce, Niemczech, Argentynie, Brazylii, Meksyku, Chile, Kolumbii. Ton tych wypowiedzi charakteryzuje się obroną wartości, których część pochodzi z chrześcijaństwa, wartości prawdziwych. Ale te bronione wartości pozostają w tych grupach odcięte od miłosierdzia, które wypływa z osoby Jezusa. Kiedy w sposób jednostronny proklamuje się obronę wartości, prawa naturalnego, ale bez żywej osoby Jezusa Miłosiernego, taka propozycja pozostaje odrażającym moralizmem. Taka ultrakonserwatywna osoba żyje tylko ideologią.

KAI: Czy istnieje jakieś niebezpieczeństwo powrotu do sytuacji z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych? Rosjanie są coraz bardziej obecni w krajach Afryki, wysyłają zresztą tam swoich najemników.

RG: Myślę, że raczej trudno, żebyśmy mieli powtórkę z historii. Pojawia się jednak bardzo istotny element. Wydarzenia lat 60-dziesiątych, 70-dziesiątych i 80-dziesiątych ubiegłego stulecia wyrażają głęboko racjonalistyczno – ideologiczny scenariusz. To była pożywka ugrupowań prawicowych i lewicowych. Natomiast teraz prawica i lewica w Europie i w Ameryce Łacińskiej wyglądają jak wersje lightowe tych ugrupowań z ubiegłego stulecia. Jakby straciły kalorie i całą resztę. Dyskusje, polemiki, które mają wyglądać równie groźnie i poważnie jak np. w latach siedemdziesiątych nie istnieją. To co pozostało to banał i powierzchowność. Na przykład w obrębie Kościoła katolickiego istnieją grupy obrony Mszy św. języku łacińskim, które same nie znają tego języka. Istnieją grupy obrońców tradycji, którzy nigdy nie przeczytali żadnego tekstu św. Tomasza z Akwinu. Konserwatyzm i liberalizm dzisiejszy nie przypomina tych z połowy ubiegłego stulecia.

KAI: Jakie wyzwania stoją teraz przed Kościołami Ameryki Łacińskiej?

RG: Papież poprosił o reaktywację 5 Konferencji Generalnej Biskupów Ameryki Łacińskiej, która miała miejsce w Brazylii w roku 2007. Musimy głosić w Kościele, żywą osobę Jezusa Chrystusa. Musimy zacząć nasze głoszenie od Jezusa a nie od moralności. Moralność chrześcijańska istnieje, jest obiektywna, ale ona nie jest Jezusem Chrystusem. Do tego nowego zadania potrzebujemy nowych wspólnot uczniów-misjonarzy. Jeśli chrześcijaństwo nie jest przeżywane we wspólnotach to nie jest to chrześcijaństwo katolickie. Chrześcijaństwo w wydaniu katolickim nie jest jakąś formą indywidualizmu. My katolicy wierzymy, że Bóg stał się człowiekiem i że żyje pośród nas, że żyje w ciele mojego brata. Jeśli doświadczenie chrześcijaństwa nie jest doświadczeniem wspólnotowym staje się jakimś abstrakcyjnym przeżyciem. Kolejną rzeczą, której musimy być świadomi jest to, że żyjemy w epokowym momencie zmian, że jesteśmy świadkami zmian antropologicznych.

Kościół musi podjąć wysiłek, żeby wyjść na spotkanie nowej kultury, która nadciąga. Kościół nie może stać w miejscu. Musi podejść na granicę. Dlatego Papież nalega, żebyśmy naszymi rękoma dotknęli nie tylko peryferii geograficznych Kościoła, ale przede wszystkim egzystencjalnych. Dotyczy to wszystkich wyzwań obecnego świata kulturowego. To wszystko musi być objęte chrześcijańskimi ramionami. Zresztą mówił o tym już święty Ireneusz. Jest to bardzo ważne w bieżącym czasie kulturowym, ponieważ łatwe oskarżenia nowoczesnego świata mogą sprawić, że Kościół stanie się sektą. Kościół jest misyjny. Kościół wzmacnia i buduje swoją wiarę kiedy jest misyjny, a nie w momencie obrony. Misyjność wzmacnia wiarę. To są główne elementy związane z reaktywacją Kościoła w Ameryce Łacińskiej. Rzeczy o których wspomniałem dotyczą całego świata, nie tylko Ameryki Łacińskiej. Nie możemy się spóźnić w naszym działaniu.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.