Drukuj Powrót do artykułu

Dżdżownica

03 listopada 2014 | 13:24 | Wolontariusze Don Bosco Ⓒ Ⓟ

Sample

W internecie, gazetach widzimy zdjęcia małych afrykańskich dzieci z wydętymi brzuszkami. Serce się rwie, by to dziecko przytulić i nakarmić. A jak to jest, kiedy widzisz to dziecko w cztery oczy?

Niedzielna msza święta. Moje pierwsze spotkanie z małymi mieszkańcami Lufubu. Bacznie obserwuję dzieci, które siadają wokół mnie. Nie mam ochoty ich przytulać. Są brudne i śmierdzące. Gołe stópki, strzępki ubrań, z nosa kapie, na główce grzybica. Wokół ich niegojących się ran latają muchy. W mojej głowie myśli: Jak ja przetrwam rok w Afryce? Jak przełamię swój strach przed chorobami i robakami. Nie lepiej było zostać w Polsce?

Nie!

Wystarczył jeden uścisk dłoni i głębokie spojrzenie w pełne radości oczy chłopca, którego imienia nie zapamiętałam. Moje niedorzeczne obawy zniknęły, a serce rozkochało się w czarnych, brudnych dzieciach.

Językiem urzędowym Zambii jest angielski, ale w Lufubu rozmawia się w języku bemba. Dlatego chodzę do szkoły i uczę się języka lokalnego. Od poniedziałku do piątku po śniadaniu siadam w ławce z dziećmi z II klasy podstawówki. I widzę jak bardzo różni się ta ławka od tej, w której siedzą polskie dzieci.

Polskie szkoły są kolorowe i czyste. Afrykańskie szare i brudne. W Polsce dzieci mają plecaki, książki, zeszyty i kredki. W Afryce zaledwie jeden zeszyt pod ręką i nie zawsze ołówek. W Polsce szkoła jest darmowa. W Afryce niestety nie. W Polsce na przerwie dzieci jedzą kanapki i słodycze, a w Afryce garść gotowanej kukurydzy. W Polsce nauczyciel zwraca uwagę uczniom, którzy żują gumę, podjadają chipsy, stukają w ekran komórek. W Afryce kiedy nauczyciel widzi, że dziecko leży na ławce podchodzi i pyta: jesteś chory? a może jeszcze dziś nie jadłeś?

Dzieci w oratorium najczęściej zadają mi pytania: Jak masz na imię? Ile masz lat? Czy twoi rodzice żyją? A jak mają na imię?
Ludzie w Afryce umierają w młodym wieku. Malaria, AIDS, kiepskie warunki sanitarne. Dlatego bardzo często dzieci mają tylko jednego rodzica. Albo nie mają żadnego. Wówczas przygarnia ich dalsza rodzina. Ja mam to szczęście że wychowywali mnie oboje rodzice.

Dziś po raz pierwszy gotowałyśmy obiad na ogniu. Zmusił nas do tego brak prądu. Trzy godziny przyrządzałyśmy omleta. Długo. To nie lada wyczyn, żeby znaleźć suche liście i gałęzie, zważywszy na to, że ostatnio codziennie pada. Potem kilkanaście prób rozpalenia ognia na sprzęcie, który przypominał grilla. Udało się. Na rozgrzanym węglu drzewnym przygotowałyśmy smaczny omlet z warzywami i czekoladowy budyń z grudkami na deser. W niedzielę rarytasy jak najbardziej wskazane.

Zapewne osoba z wioski zrobiłaby to samo w 15 minut. Mieszkańcy Lufubu w ten sposób gotują. Nie mają kuchenek, bieżącej wody, elektryczności. Wodę czerpią z rzeki. Myją się i piorą w rzece. Domy budują z gliny i wyschniętej trawy. Uprawa ziemi w buszu i hodowla owiec to ich główne źródła utrzymania. Oni i natura to jedno. W XXI wieku żyją jeszcze ludzie, którzy potrafią dobrze funkcjonować bez dóbr materialnych i bez osiągnięć techniki.

Jeszcze do niedawna panicznie bałam się dżdżownic. Kto mnie bliżej zna, nie raz miał okazje słyszeć moje krzyki na widok tych i innych robali. A dziś rano wygoniłam z domu kolejną jaszczurkę. Przestałam je już zliczać. Do tego na koniec dnia zabiliśmy z dziećmi czarnego skorpiona, który  przechadzał się po oratorium. W domku mieszka z nami dużo pająków, niektóre wielkie jak dłoń, nietoperze i robaki w rozmiarze XXL, których nawet w telewizji nie widziałam. Życie w Afryce sprawiło, że oswajam się z tym, co mnie paraliżowało i brzydziło.
Wspomniana dżdżownica to zaledwie zalążek i symbol tych lęków, które zalegają w moim sercu. Ale Ty Jezu jesteś ponad nimi. I tylko Ty wiesz kiedy je dopuścić, a kiedy zabrać.

Klaudia Kołodziej
Zambia, Lufubu
23 października 2014

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.