Drukuj Powrót do artykułu

Dzięki niemu wielu ludzi odnalazło w Bogu sens życia (Olivier Clément)

17 stycznia 2009 | 08:48 | Paweł Bieliński /a. Ⓒ Ⓟ

Olivier Clément, jeden z najwybitniejszych współczesnych teologów prawosławnych i myślicieli chrześcijańskich w ogóle, zmarł 15 stycznia w Paryżu.

Dzięki niemu wielu ludzi odnalazło w Bogu sens życia. Jak mało kto rozumiał duchowe rozterki współczesnego człowieka, bo sam przeszedł drogę od ateizmu i marksizmu do chrześcijaństwa. Olivier Clément, jeden z najwybitniejszych współczesnych teologów prawosławnych i myślicieli chrześcijańskich w ogóle, zmarł 15 stycznia w Paryżu.

Szef Prawosławnej Służby Prasowej Antoine Nivière podkreślił, że był on „jednym z najbardziej znaczących świadków prawosławia na Zachodzie w drugiej połowie XX wieku”, niezwykle wrażliwym na pytania współczesności, na które próbował odpowiedzieć za pomocą poważnej, a jednocześnie poetyckiej refleksji, „zakorzenionej w tradycji Kościoła, a zarazem twórczej i nowatorskiej”.

Clément nie miał złudzeń co do kondycji świata. Pisał, że „współczesny człowiek jest sierotą. Nie ma korzeni poza czasem i przestrzenią. Czuje się zagubiony w nieskończonym wszechświecie, wywodzi się od małpy i zdąża do nicości”. Ratunek widział w powrocie do Boga, który nie jest kimś w rodzaju „kosmicznego szpiega”, nadzorującego, czy wszyscy dobrze postępują. Opowiadał o „szalonej miłości Boga”, którego celem jest zbawienie człowieka. Uważał, że każdy poszukujący „autentyczności w swym życiu, musi w końcu odkryć Chrystusa i przyjść posłuchać Jego słowa, aby potem zanieść je do swej rodziny, szkoły czy pracy”.

Od ateizmu do prawosławia

Urodził się w ateistycznej rodzinie w Sewenach na południu Francji. Po trwających 10 lat poszukiwaniach religijnych w świecie azjatyckim, pod wpływem Włodzimierza Łosskiego odkrył pisma Ojców Kościoła. Nawrócił się na chrześcijaństwo i przyjął chrzest w Kościele prawosławnym. Proces ten opisał w przejmującej autobiografii duchowej „Inne słońce”.

Z wykształcenia był historykiem i tę dziedzinę nauczał w prestiżowym paryskim liceum Louis-le-Grand. Jednocześnie od 1953 r. wykładał w Instytucie Teologii Prawosławnej św. Sergiusza w Paryżu. Wśród jego studentów byli prawosławni i katolicy, także z Polski. Chłonęli jego wykłady z teologii ascetycznej i moralnej oraz historii Kościoła, bo nie były one zwykłym przekazywaniem wiedzy, lecz także dzieleniem się wiarą i duchowością.

Clément nie dbał o tytuły, więc doktorat z teologii otrzymał dopiero przed osiemdziesiątką, gdy był już światowym autorytetem w tej dziedzinie. Od 1959 r. był redaktorem naczelnym pisma „Contacts”. Stał też na czele stowarzyszenia pisarzy chrześcijańskich. Był również poetą i tłumaczem. Pozostawał pod wpływem świętego mnicha Sylwana z Góry Atos.

Pozostawił po sobie setki artykułów i ponad 30 książek, z których połowa ukazała się także po polsku. Wiele z nich było niezwykle ważnych, począwszy od siedmiokrotnie publikowanej we Francji monografii „L’Église orthodoxe” (Kościół prawosławny), aż po napisaną w odpowiedzi na apel Jana Pawła II z encykliki „Ut unum sint” książkę o prymacie papieskim w pierwszym tysiącleciu „Rzym inaczej”.

Komunia czy jurysdykcja?

Bardzo angażował się w dialog międzywyznaniowy, jednak niewiele się spodziewał po „oficjalnym” ekumenizmie. Wierzył, że tym, „co trwale ukształtuje przyszłość”, są „małe grupy przyjaciół gromadzące prawosławnych, katolików, protestantów”. Więzy zaufania i przyjaźni łączyły go nie tylko z patriarchami Konstantynopola Atenagorasem I i Bartłomiejem I, z którymi przeprowadził wywiady-rzeki, czy z wybitnym rumuńskim teologiem Dumitru Stăniloae, na którego często się powoływał, ale także z br. Rogerem z Taizé i Janem Pawłem II, który w 1998 r. powierzył mu napisanie rozważań do wielkopiątkowej Drogi Krzyżowej w Koloseum.

Oskarżenia o prozelityzm, wysuwane przez Patriarchat Moskiewski wobec Kościoła katolickiego w Rosji, uważał za pretekst dla zapobieżenia szerzeniu się tam katolicyzmu. Przyznawał zarazem, że podniesienie katolickich administratur apostolskich do rangi diecezji stanowi przeszkodę w dialogu z prawosławiem.

„Kościół prawosławny historycznie związany jest z życiem narodu – tłumaczył. – Dlatego utworzenie katolickich diecezji na terytorium Rosji Patriarchat Moskiewski postrzega jako agresję Zachodu”. Twierdził, że aby przezwyciężyć obecny impas, trzeba poczekać, aż pojawi się w Rosji „następne pokolenie intelektualistów chrześcijańskich i odnowi się tamtejszy episkopat”. „Zachodni katolicyzm postrzegany jest jako bardziej inteligentny, wykształcony i kuszący. Dlatego gdyby mu pozwolono swobodnie w Rosji działać, mógłby przyciągnąć dużo więcej ludzi. Kościół prawosławny chce tego uniknąć” – mówił Clément.

Jednocześnie rosyjscy prawosławni „powinni zrozumieć, że likwidacja przez Stalina Kościoła greckokatolickiego na Ukrainie była zbrodnią, w której ówczesny Rosyjski Kościół Prawosławny miał pewien udział. Wydarzenia te powinny stać się dzisiaj okazją do wyrażenia prośby o przebaczenie. Ale tym razem przez świat prawosławny” – podkreślał Clément. Według niego, aby dokonało się katolicko-prawosławne pojednanie, konieczne jest najpierw rozwiązanie problemów wewnątrzprawosławnych, zwłaszcza nieporozumień między Moskwą i Konstantynopolem w sprawie jurysdykcji nad prawosławnymi na Ukrainie i w Estonii.

Główną przeszkodę w dialogu z katolikami widział jednak w prymacie papieskim, rozumianym jako jurysdykcja. Śledził historyczną ewolucję tego pojęcia od pierwszego tysiąclecia, gdy Rzym cieszył się szczególnym autorytetem (ale nie władzą jurysdykcji nad Kościołami lokalnymi), aż po stwierdzenia Bonifacego VIII: „jestem papieżem i cesarzem” i Piusa IX: „tradycja to ja”. Podkreślał, że utożsamianie się papiestwa z monarchią absolutną nie jest zgodne z wolą Jezusa. Dlatego taką nadzieję budziły w nim słowa Jana Pawła II: „W stosunkach z prawosławiem życzę sobie komunii, nie jurysdykcji”.

Powoływał się także na Pawła VI, który w 1974 r., z okazji 700. rocznicy Soboru Liońskiego II „wyraźnie wydzielił prawdziwe sobory powszechne, to znaczy siedem, w których wspólnie uczestniczyły Wschód i Zachód w pierwszym tysiącleciu, i sobory «generalne», zwołane przez Kościół łaciński już po podziale i tylko dla niego prawomocne”.

Modlitwa to nie narkotyk

Clément uważał, że „zasadniczą postawą człowieka dążącego do świętości jest wiara i pokora. To metanoia, która – bardziej niż skruchę w sensie moralnym – oznacza przewrót w myśleniu, w całym naszym postrzeganiu rzeczywistości. Świat przestaje krążyć wokół mnie, aby krążyć wokół Boga i bliźniego. Przestaje być światem mojego «ja», jednostkowego lub zbiorowego, nakładającego na Boże stworzenie magiczną sieć swoich namiętności, aby stać się światem Boga, w którym prawdziwe «ja» odnajduje się – przyjmując siebie, wewnętrznie się scala – dając siebie. Od tej pory osoby i rzeczy istnieją już nie dla mnie, lecz dla samych siebie, w radości Zmartwychwstania”.

Żył tym, czego nauczał. Był chodzącą dobrocią i łagodnością. Z jego twarzy, z której nie schodził uśmiech, biło światło wewnętrznego spokoju i ładu. Przekonywał, że „być chrześcijaninem to odkrywać, nawet w głębi swojego piekła, zdewastowane i zmartwychwstałe, zniekształcone i przeobrażone oblicze Boga, który nas przyjmuje, wyzwala i przywraca nam szansę bycia Jego obrazem”.

Zalecał „modlitwę serca”. Był przekonany, że „odpowiada ona szczególnie współczesnemu człowiekowi, który uważa, że nie ma czasu na modlitwę. Jeśli ktoś choć trochę praktykuje tę modlitwę, odkrywa, że ma na nią więcej czasu, niż przypuszczał”. Można bowiem tak się modlić, „kiedy się wchodzi po schodach, idzie ulicą, w czasie mechanicznej pracy ręcznej, podczas krótkiej przerwy w rozmowie, w chwili skupienia podczas intelektualnego wysiłku, a także nocą, kiedy się wstaje do płaczącego dziecka”.

Tłumaczył, że modlitwa nie tylko „nie zwalnia od obowiązków tego świata”, ale wręcz „uzdalnia do większej odpowiedzialności”. Nie jest „oderwaniem się”, rodzajem „niedzielnego narkotyku”, lecz „wprowadza nas w tajemnicę Ojca, w moc Ducha Świętego, w obliczu Tego, kto objawia nam wszystkie twarze i w końcu czyni nas sługami ich wszystkich”. Widział w tym „wyzwanie, byśmy byli ludźmi pomysłowymi, twórczymi w różnych dziedzinach, włączając w to ekonomię, cywilizację globalną, kulturę”.

Kościół był dla niego przede wszystkim „misterium Zmartwychwstałego, miejscem wciąż ponawianej Pięćdziesiątnicy, udzielaniem życia trynitarnego”. Jego struktury „od czasu do czasu winny oczyszczać się w ogniu swej charyzmatycznej istoty”. Clément wychodził z założenia, że chrześcijanie nie mogą czytać Pisma Świętego i przeżywać tajemnic chrześcijaństwa sami, w oderwaniu od Kościoła. Tylko żyjąc jego życiem, stajemy się częścią wielkiej jedności, zwanej obcowaniem świętych, która czyni nas współuczestnikami wydarzeń z historii zbawienia i łaski, jaka z nich wypływa.

Duchowy testament

Kilka lat temu Clément napisał, że pomarszczenie się naszego ciała na starość ma znaczenie duchowe, jest kokonem, z którego wyfrunie motyl. Człowiek cielesny musi bowiem obumrzeć, aby mógł zrodzić się człowiek duchowy. Już wtedy, biorąc pod uwagę wiek autora i jego niedomagania fizyczne (od lat był dotknięty chorobą Parkinsona), widziano w tych słowach „pieśń o zmartwychwstaniu kogoś, kto jest świadomy śmierci, ale śmierci z Chrystusem”.

Niedawno ukazał się po polsku duchowy testament Clémenta – książka „Pamiętniki nadziei”, będąca zapisem rozmów, jakie przeprowadził z nim Jean-Claude Noyer. Kończy się ona rozdziałem o wymownym tytule: „Na progu, w ufnym oczekiwaniu Zmartwychwstania”.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.