Drukuj Powrót do artykułu

Franciszek na Mszy w Tbilisi: Mała umiłowana trzódko Gruzji, powierz się Chrystusowi!

01 października 2016 | 09:58 | tom, tłum. st (KAI) / bd Ⓒ Ⓟ

Sample

„Mała umiłowana trzódko Gruzji, która tak bardzo poświęcasz się działalności charytatywnej i wychowawczej, przyjmij zachętę Dobrego Pasterza, powierz się Jemu, który bierze Ciebie na ramiona i pociesza!” – powiedział Franciszek podczas Mszy św. na stadionie im. Micheila Meschiego w Tbilisi. W Eucharystii wzięło udział tysiące wiernych, wśród których było wielu młodych prawosławnych. Był też prezydent Gruzji Giorgi Margwelaszwili.

W homilii papież nawiązał do dzisiejszego wspomnienia liturgicznego św. Teresy od Dzieciątka Jezus i podkreślił, że wśród wielu skarbów Gruzji wyróżnia się wielką wartość kobiet, wiele babć i matek, które nadal zachowują i przekazują wiarę i na wzór św. Niony „wnoszą świeżą wodę Bożego pocieszenia w wiele sytuacji pustyni i konfliktów.

Franciszek przypomniał, że Bóg, tak jak matka, bierze na siebie ciężary i trudy swoich dzieci. „Bóg pragnie nas wziąć w ramiona, chronić nas, wyzwolić od zagrożeń i od zła” – zapewnił i zachęcił, aby zabrzmiały w nas Jego słowa: „Jak matka będę was pocieszać”.

„Pocieszenie, jakiego potrzebujemy pośród burzliwych wydarzeń życia, to właśnie obecność Boga w sercu” – powiedział Franciszek i wezwał aby otworzyć Bogu drzwi a nie trzymać Go na zewnątrz. „Istnieją bramy pocieszenia, które zawsze muszą być otwarte, ponieważ Jezus lubi przez nie wchodzić: Ewangelia czytana codziennie i zawsze noszona ze sobą, milcząca i adorująca modlitwa, spowiedź, Eucharystia. Przez te bramy Pan przychodzi i nadaje rzeczom nowy smak” – mówił Franciszek i przestrzegł przed zamykaniem „bram serca” – gdyż wtedy przyzwyczajamy się do pesymizmu, do tego, co nie funkcjonuje, do rzeczywistości, które nigdy się nie zmienią.

Franciszek wskazał na Kościół, który jest „domem pocieszenia” i podkreślił, że każdy chrześcijanin, nawet wtedy, gdy znosi utrapienia i zamknięcia jest zawsze wezwany, by rozbudzać nadzieję w ludziach zrezygnowanych, ożywiać zniechęconych, by „nieść światło Chrystusa, ciepło Jego obecności, pokrzepienie Jego przebaczenia”. Podkreślił, że przyjmować i nieść pocieszenie to pilna misja Kościoła. „Poczujmy się powołani do tego, byśmy nie byli zasklepieni na to, co nam się wokół nas nie podoba, czy też zasmucali się pewnym brakiem zgody, jaki dostrzegamy między nami. Niedobrze, gdy przyzwyczajamy się do zamkniętego „mikroklimatu” kościelnego. Dobrze, jeśli podzielamy szerokie i otwarte perspektywy nadziei, żyjąc pokorną odwagą otwierania drzwi i wychodzenia z naszych ograniczeń” – zachęcił papieża.

Wskazał na zasadniczy warunek, by zyskać pocieszenie Boga, a jest nim stanie się maluczkimi, jak dzieci. „Prawdziwa wielkość człowieka polega na uniżeniu się przed Bogiem. Aby być wielkimi wobec Najwyższego nie trzeba gromadzić zaszczytów i prestiżu, dóbr i sukcesów światowych, ale ogołocić się z siebie. Kto się umniejsza, jak dziecko staje się ubogim w siebie, ale bogatym w Boga” – mówił Franciszek.

„Warto abyśmy też pamiętali, że jesteśmy zawsze i przede wszystkim Jego dziećmi: nie jesteśmy panami życia, ale dziećmi Ojca; nie autonomicznymi i samowystarczalnymi dorosłymi, ale dziećmi zawsze potrzebującymi, żeby je wziąć w ramiona, aby zyskać miłość i przebaczenie” – powiedział Franciszek i dodał: „Szczęśliwe te wspólnoty chrześcijańskie, które żyją tą autentyczną prostotą ewangeliczną!”

Wskazał na potrzebę „ubogich środków bogatych Bogiem”. „Szczęśliwi pasterze, którzy nie gonią za logiką sukcesu doczesnego, ale idą za prawem miłości: gościnność, wysłuchanie, służba. Szczęśliwy ów Kościół, który nie polega na kryteriach funkcjonalizmu i efektywności organizacyjnej i nie zwraca uwagi na to, jaki będzie jego obraz” – powiedział Franciszek i zaapelował: „Mała umiłowana trzódko Gruzji, która tak bardzo poświęcasz się działalności charytatywnej i wychowawczej, przyjmij zachętę Dobrego Pasterza, powierz się Jemu, który bierze Ciebie na ramiona i pociesza!”

Na zakończenie przywołał słowa św. Teresy od Dzieciątka Jezus, młodej świętej i doktor Kościoła, która była ekspertem w „wiedzy Miłości” i przypomina nam, że „miłości nie można chować” „Prośmy dzisiaj wszyscy razem o łaskę prostego serca, które wierzy i żyje w łagodnej mocy miłości; prośmy, abyśmy żyli ze spokojną i całkowitą ufnością w miłosierdzie Boże” – powiedział Franciszek.

W modlitwie wiernych pierwszą intencję wzniesiono po gruzińsku za Kościół, aby Bóg umocnił go w wierze w jedności z papieżem, aby ukazywał jedność chrztu w różnorodności obrządków i realizował heroiczne miłosierdzie świętych. Po angielsku modlono się za biskupów, kapłanów i diakonów, aby Pan odnowił ich w radosnym oddaniu się Bogu i wspierał w dziele uświęcania wiernych. Trzecią intencję wzniesiono po ormiańsku za Gruzję, aby strzegąc swych najgłębszych korzeni mogą się rozwijać w dobrobycie i pokoju.

Następnie w języku aramajskim modlono się za rodziny chrześcijańskie, aby rozwijały się jako małe Kościoły domowe, w których doświadcza się miłości i przebaczenia, wierności i wzajemnego daru z siebie. Z kolei po rosyjsku modlono się za chorych, ubogich, więźniów i uchodźców, aby Bóg otworzył przed nimi przyszłość radości i nadziei. Ostatnią prośbę wzniesiono po polsku: „Ulecz o Panie nasze oczy: uczyń nas zdolnymi do poznania Ciebie w prawdzie i rozpoznania Twojej obecności w dziejowych wydarzeniach”.

Zabierając głos na zakończenie Mszy św. ordynariusz katolików obrządku łacińskiego Kaukazu, bp Giuseppe Pasotto podkreślił, że dzisiejsza uroczystość pozwoliła im w sposób szczególny pojąć wspaniałość bycia częścią Kościoła powszechnego, któremu przewodzi Następca św. Piotra. Jest to jedność przekraczająca granice obrządków i tradycji. Zaznaczył, że obydwie wizyty papieskie – św. Jana Pawła II w 1999 roku i obecna – papieża Franciszka wskazują na szczególne miejsce jakie naród gruziński zajmuje w sercu Biskupa Rzymu.

Bp Pasotto podziękował także Ojcu Świętemu za wskazanie, jak odczytywać dzisiaj Ewangelię Jezusa Chrystusa. „Składamy w twoim sercu nasze zobowiązanie, by głosić radość Ewangelii jako budowniczowie pokoju, jedności i sprawiedliwości. Wspieraj nas swoimi modlitwami” – zakończył swoje wystąpienie ordynariusz katolików obrządku łacińskiego Kaukazu.

Papież podziękował bp. Pasotto za pozdrowienia w imieniu wspólnoty łacińskiej, ormiańskiej i asyryjsko-chaldejskiej. „Pozdrawiam patriarchę Sako i biskupów chaldejskich, księdza abp. Minassiana i osoby przybyłe z sąsiedniej Armenii oraz was wszystkich, drodzy wierni z różnych regionów Gruzji. Dziękuję panu prezydentowi, przedstawicielom władz, drogim przyjaciołom z Ormiańskiego Kościoła Apostolskiego a także zgromadzonym tutaj wyznaniom chrześcijańskim, a zwłaszcza przedstawicielom Gruzińskiego Kościoła Prawosławnego, którzy zaszczycają nas swoją obecnością. Prosząc was o modlitwę za mnie, zapewniam, że będę pamiętał o was wszystkich i ponawiam moje podziękowania: Didi madloba! [Bardzo dziękuję!] – powiedział papież.

Ojciec Święty ofiarował gruzińskim katolikom kielich mszalny.

W Eucharystii wzięło udział kilka tysięcy wiernych wspólnoty łacińskiej, ormiańskiej i asyryjsko-chaldejskiej, a także wielu młodych prawosławnych. Byli Gruzini, Ormianie, Polacy i Rosjanie. Mszę św. koncelebrowali kardynałowie, biskupi i księża, m. in. biskup ełcki Jerzy Mazur, patriarcha chaldejski Babilonu Louis Raphaël I Sako, administrator apostolski Kaukazu bp Giuseppe Pasotto CSS, abp Raphael Minassian, ordynariusz dla Ormian katolików Europy Wschodniej.

Papieska homilia:

Wśród wielu skarbów tego wspaniałego kraju wyróżnia się wielką wartość kobiet. Jak pisała św. Teresa od Dzieciątka Jezus, której wspomnienie dzisiaj obchodzimy – „przecież więcej kobiet niż mężczyzn kocha Dobrego Boga” (Rękopisy, Kraków 1997, s. 146). Tutaj w Gruzji jest wiele babć i matek, którzy nadal zachowują i przekazują wiarę, zasianą w tym kraju przez świętą Ninonę i wnoszą świeżą wodę Bożego pocieszenia w wiele sytuacji pustyni i konfliktów.

To pomaga nam zrozumieć piękno tego, co Pan mówi w dzisiejszym pierwszym czytaniu: „Jak kogo pociesza własna matka, tak Ja was pocieszać będę” (Iz 66,13). Tak jak matka bierze na siebie ciężary i trudy swoich dzieci, tak też i Bóg lubi wziąć na siebie nasze grzechy i nasze niepokoje. On, który nas zna i nieskończenie miłuje, jest wrażliwy na naszą modlitwę i potrafi otrzeć nasze łzy. Patrząc na nas, za każdym razem się wzrusza i lituje miłością dogłębną, ponieważ jesteśmy nie tylko zdolni do zła, ale jesteśmy także Jego dziećmi. Bóg pragnie nas wziąć w ramiona, chronić nas, wyzwolić od zagrożeń i od zła. Pozwólmy, aby w naszym sercu zabrzmiały te słowa, jakie kieruje dziś do nas: „Jak matka będę was pocieszać”.

Pocieszenie, jakiego potrzebujemy pośród burzliwych wydarzeń życia, to właśnie obecność Boga w sercu. Jego obecność w nas jest bowiem źródłem prawdziwego pocieszenia, które trwa, które wyzwala od zła, niesie pokój i powiększa radość. Dlatego, jeśli chcemy żyć jako ludzie pocieszeni musimy w swym życiu uczynić miejsce dla Pana. A żeby Pan stale w nas przebywał trzeba Mu otworzyć drzwi, a nie trzymać Go na zewnątrz. Istnieją bramy pocieszenia, które zawsze muszą być otwarte, ponieważ Jezus lubi przez nie wchodzić: Ewangelia czytana codziennie i zawsze noszona ze sobą, milcząca i adorująca modlitwa, spowiedź, Eucharystia. Przez te bramy Pan przychodzi i nadaje rzeczom nowy smak. Ale kiedy brama serca się zamyka, wówczas Jego światło nie dociera i pozostajemy w ciemności. Wtedy przyzwyczajamy się do pesymizmu, do tego, co nie funkcjonuje, do rzeczywistości, które nigdy się nie zmienią. W końcu zamykamy się w smutku, w otchłaniach udręki, sami w sobie. Jeśli natomiast otworzymy na oścież drzwi pociechy, wówczas wkracza światło Pana!

Ale Bóg pociesza nas nie tylko na sercu; przez proroka Izajasza faktycznie dodaje: „w Jerozolimie doznacie pociechy” (66,13). W Jerozolimie, czyli w mieście Boga, we wspólnocie: kiedy jesteśmy zjednoczeni, kiedy jest między nami komunia, to wówczas działa pocieszenie Boga. W Kościele znajdujemy pocieszenie, Kościół jest domem pocieszenia: w tym miejscu Bóg chce pocieszyć. Możemy zadać sobie pytanie: czy ja, który jestem w Kościele, niosę pocieszenie Boga? Czy potrafię przyjąć drugiego jako gościa oraz pocieszyć tych, których postrzegam jako zmęczonych i rozczarowanych? Chrześcijanin, nawet wtedy, gdy znosi utrapienia i zamknięcia jest zawsze wezwany by rozbudzać nadzieję w ludziach zrezygnowanych, ożywiać zniechęconych, by nieść światło Chrystusa, ciepło Jego obecności, pokrzepienie Jego przebaczenia. Wiele osób cierpi, doświadcza prób i niesprawiedliwości, przeżywa niepokój. Potrzeba namaszczenia serca, tej pociechy Pana, która nie usuwa problemów, ale daje moc miłości, która potrafi znosić cierpienie w pokoju. Przyjmować i nieść pocieszenie Boga – ta misja Kościoła jest pilna. Drodzy bracia i siostry, poczujmy się powołani do tego, byśmy nie byli zasklepieni, na to co nam się wokół nas nie podoba, czy też zasmucali się pewnym brakiem zgody, jaki dostrzegamy między nami. Niedobrze, gdy przyzwyczajamy się do zamkniętego „mikroklimatu” kościelnego. Dobrze, jeśli podzielamy szerokie i otwarte perspektywy nadziei, żyjąc pokorną odwagą otwierania drzwi i wychodzenia z naszych ograniczeń.

Istnieje jednak zasadniczy warunek, by zyskać pocieszenie Boga, o którym przypomina nam dzisiaj Jego Słowo: stać się maluczkimi, jak dzieci (por. Mt 18,3-4), być „jak dziecko na łonie swej matki” (Ps 130.2). Aby przyjąć miłość Boga, konieczna jest ta maluczkość serca: tylko jako maluczcy możemy być bowiem trzymanymi przez matkę w ramionach.

Jezus nam mówi, że kto się „uniży jak dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim” (Mt 18,4). Prawdziwa wielkość człowieka polega na uniżeniu się przed Bogiem. Boga bowiem nie poznaje się za pomocą wzniosłych myśli i wielkiego studium, ale małością serca pokornego i ufnego. Aby być wielkimi wobec Najwyższego nie trzeba gromadzić zaszczytów i prestiżu, dóbr i sukcesów światowych, ale ogołocić się z siebie. Dziecko jest właśnie tym, które nie ma nic do dania, a wszystko do otrzymania. Jest kruche, zależne od ojca i matki. Kto się umniejsza, jak dziecko staje się ubogim w siebie, ale bogatym w Boga.

Dzieci, które nie mają problemów ze zrozumieniem Boga mogą nas wiele nauczyć: mówią nam, że czyni On wielkie rzeczy z tymi, którzy się Jemu nie opierają, z ludźmi prostymi i szczerymi, wolnymi od obłudy. Ukazuje to Ewangelia, gdzie dokonują się wielkie cuda za pomocą z małych rzeczy: kilku chlebów i dwóch ryb (por. Mt 14,15-20), nasionka gorczycy (por. Mk 4,30-32), ziarnka pszenicy, które umiera w ziemi (por. J 12,24), jednej podanej szklanki wody (por. Mt 10,42), dwóch pieniążków ubogiej wdowy (por. Łk 21,1-4), pokory Maryi, służebnicy Pańskiej (por. Łk 1,46-55).

Oto zadziwiająca wspaniałość Boga, pełnego niespodzianek, lubiącego niespodzianki: nigdy nie utraćmy pragnienia i zaufania do niespodzianek Boga. Warto abyśmy też pamiętali, że jesteśmy zawsze i przede wszystkim Jego dziećmi: nie jesteśmy panami życia, ale dziećmi Ojca; nie autonomicznymi i samowystarczalnymi dorosłymi, ale dziećmi zawsze potrzebującymi, żeby je wziąć w ramiona, aby zyskać miłość i przebaczenie. Szczęśliwe te wspólnoty chrześcijańskie, które żyją tą autentyczną prostotą ewangeliczną! Ubogie w środki, bogate są Bogiem. Szczęśliwi pasterze, którzy nie gonią za logiką sukcesu doczesnego, ale idą za prawem miłości: gościnność, wysłuchanie, służba. Szczęśliwy ów Kościół, który nie polega na kryteriach funkcjonalizmu i efektywności organizacyjnej i nie zwraca uwagi na to, jaki będzie jego obraz. Mała umiłowana trzódko Gruzji, która tak bardzo poświęcasz się działalności charytatywnej i wychowawczej, przyjmij zachętę Dobrego Pasterza, powierz się Jemu, który bierze Ciebie na ramiona i pociesza!

Chciałbym podsumować te myśli kilkoma słowami wspominanej dziś św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Ona ukazuje nam swoją „małą drogę” ku Bogu, „ufność małego dziecka, co bez obawy zasypia w ramionach Ojca” ((Rękopisy, Kraków 1997, s. 191), bo „Jezus nie domaga się wielkich czynów, lecz jedynie tego, by zdać się na Niego i być wdzięcznym” (tamże, s. 192). Niestety jednak – pisała wówczas, ale jest to prawdą również dzisiaj – „Bóg mało znajduje serc, które oddają Mu się bez reszty, które poujmują jak czuła jest jego nieskończona Miłość” – (tamże s. 192). Natomiast młoda święta i doktor Kościoła była ekspertem w „wiedzy Miłości” (tamże), i uczy nas, że „miłość doskonała polega na tym, by znosić wady innych, by nie dziwić się wcale ich słabościom, by budować się najdrobniejszym dobrym czynem, który się u nich dostrzeże”- (tamże s. 242). Przypomina nam również, że „miłości nie można chować” (tamże). Prośmy dzisiaj wszyscy razem o łaskę prostego serca, które wierzy i żyje w łagodnej mocy miłości; prośmy, abyśmy żyli ze spokojną i całkowitą ufnością w miłosierdzie Boże.

 

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.