Drukuj Powrót do artykułu

Franciszek – papież stąd, gdzie świat się zaczyna

13 kwietnia 2013 | 20:10 | Ks. Artur Niemira / br Ⓒ Ⓟ

Swoje spotkanie z kard. Bergoglio oraz podróż do jego Ojczyzny wspomina ks. Artur Niemira, kanclerz Kurii Diecezjalnej we Włocławku.

– Z konsystorza pamiętam, jak kard. Bergoglio do Jana Pawła II podchodził skupiony, jakby onieśmielony, z czcią całując papieskie dłonie. A w Buenos Aires księża opowiadali o biskupie skromnym, oddanym ludziom, na serio traktującym sprawy Boże, stanowczo walczącym o respektowanie Bożych przykazań. W swojej posłudze szukał przede wszystkim człowieka i to tego najbiedniejszego, najbardziej zagubionego, dając odczuć, że Chrystus przyszedł przede wszystkim do ubogich – wspomina obecnego papieża Franciszka ks. kanclerz Artur Niemira. 13 kwietnia mija miesiąc od wyboru na Stolicę Piotrową kard. Jorge M. Bergoglio.

Kiedy w sierpniu 2001 r. po dotarciu do Ziemi Ognistej zwiedzałem „Park Narodowy Końca Świata” i mówiłem, że to ekscytujące być w miejscu, gdzie świat się kończy, miejscowi, pełni życzliwości Argentyńczycy uśmiechali się i odpowiedzieli mi na to: „To zależy od punktu widzenia. Dla nas to jest początek świata”. Gdy więc wieczorem 13 marca poznałem imię nowego papieża, a następnie usłyszałem jego słowa: „Wiecie, że konklawe miało za zadanie dać Rzymowi biskupa. Zdaje się, że moi bracia kardynałowie poszli znaleźć go prawie na końcu świata”, to też się uśmiechnąłem – dla mnie Ojciec Święty Franciszek będzie zawsze papieżem z „początku świata”. Po ogłoszeniu, że to kard. Jorge Mario Bergoglio został oczekiwanym i wymodlonym przez Kościół papieżem, w duchu zacząłem dziękować Panu Bogu za to, że dane mi było wiele lat wcześniej poznać przyszłego Ojca Świętego, jego ojczyznę i jego diecezję.

W niedzielę 21 stycznia 2001 r., jak co tydzień uczestniczyłem w modlitwie „Anioł Pański” z papieżem Janem Pawłem II, gdy z okna Pałacu Apostolskiego padła zapowiedź zwołania konsystorza dla kreowania 37 nowych kardynałów. Ojciec Święty wymieniał wszystkie nazwiska, w tym „Jorge Mario Bergoglio, arcybiskupa Buenos Aires (Argentyna)”. Ponieważ w tym samym czasie kardynałem został abp Zenon Grocholewski, uczestniczyłem na Placu św. Piotra w uroczystym wręczeniu insygniów kardynalskich. Postać arcybiskupa Buenos Aires z pewnych względów ciekawiła mnie już wtedy. Otóż, od jakiegoś czasu brałem udział w kursie języka hiszpańskiego, który na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie prowadzony był pod auspicjami Ambasady Argentyny przy Stolicy Apostolskiej. Lektorka, rodowita Argentynka, należąca do instytutu życia konsekrowanego, nie tylko uczyła miejscowej wymowy (podwójne „l” wymawia się nie jak „j”, ale jak „żi”), ale również potrafiła zafascynować opowiadaniem o swoim kraju. Dość powiedzieć, że kropkę nad „i” postawiła muzyka w wykonaniu Marty Argerich – żywiołowej Argentynki, której temperament wyrażony w dźwiękach fortepianu oczarowuje do dziś cały świat, a wtedy wzmagał fascynację odległym krajem i jego kulturą.

Jako że pani profesor od hiszpańskiego wykazywała się wielką życzliwością względem księży, widząc moje zainteresowanie Argentyną pomogła mi zaplanować i zorganizować wyjazd do tego kraju, dla jego poznania, ale także dla doświadczenia tamtejszego Kościoła i wiary Argentyńczyków. Decyzja zapadła, wyjazd zaplanowany został na sierpień wspomnianego już 2001 roku. Nic więc dziwnego, że mając perspektywę miesiąca pobytu głównie w Buenos Aires, postać tamtejszego arcybiskupa, który tego samego roku został kardynałem, nie mogła mnie nie interesować. Z konsystorza pamiętam, jak do Jana Pawła II podchodził skupiony, jakby onieśmielony, z czcią całując papieskie dłonie. Ta skromność uderzała już wówczas. Jak się potem okazało, szacunek wobec naszego papieża nie brał się znikąd. Argentyńczycy do szaleństwa kochali Jana Pawła II, o czym osobiście mogłem się niebawem przekonać.

Uniwersytet Gregoriański w Rzymie to perła pośród jezuickich uniwersytetów. Oczywiście na wieść o tym, że jednym z nowych kardynałów został argentyński jezuita, uczelnia zadbała, żeby przybliżyć tę postać i ją promować. Gregoriana faktycznie chlubiła się tą nominacją. To dostarczało kolejnej sposobności do dobrego przygotowania się do podróży, jak mi się wówczas wydawało, „na koniec świata”.

Z okresu przygotowań zachowała się cenna pamiątka. Nazajutrz po ogłoszeniu wyboru papieża Franciszka, przypominając sobie moje z nim związki, poprosiłem o odszukanie w archiwum naszej włocławskiej Kurii kopii listu, jaki został wysłany właśnie do kardynała Bergoglio. Niezawodny w tej materii ks. prał. Józef Nowak szybko wyszukał kopię dokumentu. Na liście widnieje podpis biskupa Bronisława Dembowskiego, który poproszony przeze mnie, chętnie firmował tę korespondencję. Chodziło o to, żeby miejscowy arcybiskup oficjalnie został poinformowany przez biskupa, że włocławski ksiądz, który będzie przez miesiąc mieszkał na plebanii jednej z parafii i odprawiał w kościołach stolicy Mszę św., robi to za wiedzą swojego ordynariusza. Dlatego w liście znalazły się słowa bp. Dembowskiego, że „prosząc o możliwość kontynuowania nauki języka hiszpańskiego, przydatnego do pracy naukowej, a także dla formacji kapłańskiej i kulturowej zezwoliłem ks. Arturowi Niemirze na pobyt w Argentynie. Wyrażam wdzięczność Księdzu Kardynałowi za gościnność, jakiej udzieli ks. Arturowi w swojej diecezji”. Dziś jest to cenny dowód na mój kontakt z przyszłym papieżem.

Odżyły więc wspomnienia niezwykłej podróży. Buenos Aires – „Paryż Ameryki Południowej”, narodowe sanktuarium maryjne w Luján, to jak polska Częstochowa, a potem Pampa, Ziemia Ognista, Andy i miasto Mendoza u stóp gór, Salta – południowy kraniec imperium Inków, a na północnym wschodzie wodospady Iguazu, znane choćby z filmu „Misja”. To pejzaże i wielokulturowość tego niezwykłego kraju, w którym można się zakochać. Obok tego jednak bieda, skromne warunki życia i głęboka wiara ludzi. W tamtym czasie Argentyna zmagała się z kryzysem ekonomicznym przypłaconym krachem w niespełna miesiąc później.

Ale ta podróż wypełniona była przede wszystkim spotkaniami z ludźmi i spojrzeniem na życie miejscowej wspólnoty Kościoła. W Buenos Aires mieszkałem przy kościele Nuestra Señora del Pilar. Co prawda nie miałem okazji do spotkania z kard. Bergoglio, ale nie sposób było o nim nie słyszeć od księży i świeckich, którzy z szacunkiem mówili o swoim arcybiskupie. Co mówili? Opowiadali o biskupie skromnym, oddanym ludziom, na serio traktującym sprawy Boże, stanowczo walczącym o respektowanie Bożych przykazań w życiu osobistym i społecznym Argentyńczyków, co jak już wiemy, nie podobało się władzom kraju. Przeprowadził reformę seminarium duchownego, przedłużając w czasie formację ku kapłaństwu. W swojej posłudze szukał przede wszystkim człowieka i to tego najbiedniejszego, najbardziej zagubionego, dając odczuć, że Chrystus przyszedł przede wszystkim do ubogich. Zresztą bieda i wrażliwość na prostych i ubogich ludzi cechowała jakoś szczególnie argentyńskich księży. Żeby lepiej zrozumieć to, o czym mówili ks. Romulo Puiggari, goszczący mnie proboszcz, i inni księża, nawiedzałem wielokrotnie stołeczną katedrę, jak i odwiedzałem wspólnoty w tych częściach miasta, gdzie księża i siostry zakonne pomagali robotnikom i ludziom biednym mieszkającym w słynnych favelach. Wszędzie panował duch służby względem drugiego człowieka, zwłaszcza ubogiego i potrzebującego.

Przyszłego papieża osobiście poznałem dopiero na przełomie września i października 2001 r. w Rzymie podczas obrad Synody Biskupów poświęconego tematowi roli biskupa. Kard. Jorge Mario Bergoglio powołany został przez Jana Pawła II do ścisłego prezydium Synodu, jako jego drugi relator generalny, obok ówczesnego arcybiskupa Nowego Jorku kard. Edwarda Egana. Pełniąc funkcję asystenta na tymże Synodzie przydzielono mi zadania dotyczące właśnie prezydium – przygotowywanie dokumentów i obsługa na sali plenarnej obrad. W tym czasie mogłem rozmawiać z kard. Bergoglio, z którym dzieliłem się wrażeniami z podróży do Argentyny. Ponieważ w Buenos Aires miałem także okazję głosić homilie na mszach niedzielnych, zauważyłem reakcje wiernych na wszystko, co było związane z odniesieniem do nauczania papieża Jana Pawła II, szczególnie dla nich brzmiącego z ust polskiego księdza. O szacunku Argentyńczyków względem Jana Pawła II, co przyznam zrobiło na mnie ogromne wrażenie, chętnie powiedziałem kardynałowi Bergoglio. Odebrał to jako komplement dla swoich diecezjan. Były też pomniejsze radości. Dla przykładu, podczas pobytu w Buenos Aires udało mi się wziąć udział w przedstawieniu operowym w słynnym Teatro Colón, do którego, jak się okazało, chodził miłośnik opery kard. Bergoglio. Skojarzeń było więc wiele. Nawet mi wówczas przez myśl nie przeszło, że mogę rozmawiać z przyszłym papieżem. Jaki był na Synodzie kard. Bergoglio? Cichy, skupiony na swojej pracy, jakby trochę nieśmiały, ale w swoim zachowaniu naturalny i skromny. Pełen szacunku dla Jana Pawła II.

Od tamtego czasu nie miałem okazji spotkać arcybiskupa Buenos Aires. Ale gdy 13 marca br. kardynał protodiakon ogłosił imię nowego papieża, nie miałem wątpliwości, kto nim został. Należałem chyba do nielicznych, którzy od razu umieli rozpoznać, kto został wybrany na konklawe nowym biskupem Rzymu.

Przyjmując na audiencji w Watykanie 11 lutego 2003 r. delegację franciszkanów z Polski i Ukrainy Jan Paweł II powiedział: „Świat potrzebuje dziś nowego św. Franciszka z Asyżu! Na początku trzeciego tysiąclecia, chyba bardziej niż kiedykolwiek dotąd, ludzkość i świat czekają, aby przeniknął ich duch św. Franciszka”. Kończąc to wspomnienie jestem na świeżo po pierwszym spotkaniu papieża Franciszka z dziennikarzami. Ojciec Święty wyjaśnił sens swojego imienia wyznając: „O, jak pragnąłbym Kościoła ubogiego i dla ubogich”! Nie mam wątpliwości, że spełniło się pragnienie bł. Jana Pawła II – nowy św. Franciszek! Dobrze, że nie trzeba było znaleźć go na końcu świata, wystarczyło pójść na jego początek.

 

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.