Drukuj Powrót do artykułu

Getto, Hiob, Bóg

18 kwietnia 2013 | 09:41 | Rozmawiał Krzysztof Tomasik (KAI) / pm Ⓒ Ⓟ

Jedni bawili się na karuzeli przy murach getta, a inni trwali w potwornej bezsilności – mówi KAI prof. Paweł Śpiewak. Dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie zwraca uwagę na zasługi zakonnic, które zabierając z getta żydowskie dzieci i chroniąc je w domach zakonnych ocaliły życie setkom lub może tysiącom dzieci.

Odwołując się do chrześcijańskiego rozumienia cierpienia Śpiewak ocenia, że Auschwitz i inne obozy koncentracyjne były dla Żydów najtragiczniejszym doświadczeniem drogi krzyżowej. 19 kwietnia przypada 70. rocznica powstania w Getcie Warszawskim. Publikujemy rozmowę z prof. Pawłem Śpiewakiem:

KAI: Powstanie w getcie skończyło się klęską, ale stało się też wielkim zwycięstwem moralnym Żydów. Czy miało ono jednak sens?

Prof. Paweł Śpiewak: Sens jest zawsze czymś, gdy jakiemuś zdarzeniu przypisujemy znaczenie. Tych sensów powstania mamy wiele. Z punktu widzenia historiografii izraelskiej powstanie w warszawskim getcie ma bardzo duży sens. Na początku powstawania Izraela budowano łączność między powstaniem a narodzinami państwa. Pokazywano, że opór, walka fizyczna jest aktem konstytuującym tożsamość Izraela. Między żołnierzami Żydowskiego Związku Wojskowego, żydowskich organizacji bojowych, ruchem oporu w Wilnie, Białymstoku, Warszawie i innych miejscach oraz żołnierzami Hagany [wojskowa organizacja, która po 1948 r. stała się podstawą utworzenia armii izraelskiej – przyp. KAI], istnieje jedność. Budowano ją w opozycji do większości Żydów, która w czasie wojny szła na rzeź, jak barany. Powstańców pokazywano jako tych, którzy stawili opór, zaczęli strzelać i walczyć.

KAI: Kolejna z narracji budujących sens powstania polega na pokazywaniu, że śmierć żołnierska jest lepsza od śmierci cywilnej. Ci, co chwycili za broń, mimo cierpień i terroru, wykrzesali z siebie siłę i przez to są wywyższeni.

– Kolejna interpretacja, która najbardziej mi odpowiada, polega na pokazywaniu heroicznego czynu ludzi zrozpaczonych, znajdujących się w sytuacji ostatecznej desperacji. Walczą nie dlatego, aby pokonać kogokolwiek, wygrać, ale chcą pokazać, że mimo beznadziejnej sytuacji można jednak coś zrobić. Było to budowanie ludzkiej sytuacji wyboru, polegającej na wyborze śmierci, a nie życia. Byli przekonani, że śmierć z pistoletem, czy karabinem do którego zresztą zabrakło amunicji już drugiego, trzeciego dnia powstania, jest jakimś wyborem, reakcją na sytuację, formą zemsty. Mamy nawet takie opisy, gdy ktoś wyskakiwał z okna domu, to starał się tak spaść tak, aby zabić niemieckiego żołnierza. Byli to nawet tacy kamikadze.

Wiemy, że nad gettem zawisły dwie flagi: jedna biało-czerwona i druga syjonistyczna. Przy nich postawiono bomby i żołnierz niemiecki, który chciał je zdjąć został wysadzony w powietrze. Był to sposób pokazania, że potrafimy zabijać tych, którzy nas mordują. Uważali, że w tym tkwi ich moralna siła.

KAI: W jakim stopniu powstanie było wspierane przez polskie podziemie?

– Trudno powiedzieć. Zależało to od wielu czynników, m. in. od kontaktów, które były słabe. Jeden z ważnych łączników, Arie Wilner, został aresztowany. Armia Krajowa nie była przygotowana do powstania żydowskiego, w ogóle nie była przygotowana wówczas do podjęcia zbrojnej akcji, gdyż nie miała broni. W bardzo niewielkim stopniu można było zdobyć broń. Wiele z niej była kupowana na czarnym rynku, co kosztowało. Na przykład pieniądze zdobywano poprzez napad na skarbnika Judenratu. Wymuszano od innych, bogatych Żydów, którzy ocalili pieniądze. Były też próby zaatakowania posterunków wokół getta, ale nie przynosiły one większych efektów.

Wiemy, że grupa polskich konspiratorów walczyła na terenie getta, co podaje raport Jürgena Stroopa, niemieckiego zbrodniarza odpowiedzialnego za krwawe stłumienie powstania. W skali całego powstania są to elementy niewielkie. Podobnie sytuacja wyglądała w Białymstoku czy Wilnie. Nie było też, bo nie mogło być, pomocy dla powstańców w obozach w Treblince, czy Sobiborze.

KAI: A jak reagowało społeczeństwo po drugiej stronie muru getta?

– Była cała skala różnych reakcji. Mamy relacje mówiące o tym, że ludzie patrzyli na to, co się dzieje w getcie z przerażeniem. Pisze o tym m. in. żydowska historyk, dziennikarka, która ukrywała się po stronie aryjskiej. Relacjonuje rozmowę kobiet, z których jedna mówi, że tam się pali kościół, a jeszcze inna, że się pali jeszcze inny kościół, a trzecia mówi: co z tego, że się pali kościół, ale przede wszystkim tam się palą ludzie. Tak to wyglądało. Jedni bawili się na karuzeli przy murach getta, a inni trwali w potwornej bezsilności. Bezsilność i bezradność w takiej sytuacji potwornie boli.

KAI: A czy były jakieś inne formy wsparcia?

– Pewnie były, ale większość relacji mówi, że takiego wsparcia nie było. Niestety, mamy też relacje o odzieraniu zabitych z ubrań, odstawiania na posterunki policji uciekinierów z getta. W tamtej sytuacji nie można było oczekiwać wielkiej pomocy. Wiadomo, że po powstaniu w getcie, w Warszawie i okolicach ukrywało się ok. dwudziestu paru tysięcy Żydów. Większość z nich zginęła. Świadczy to, że były próby pomocy, często kupowanej pomocy, ale jej skuteczność była jednak bardzo ograniczona.

KAI: Kościół katolicki też starał się jakoś pomóc…

– Najbardziej liczyła się pomoc sióstr zakonnych. One zabierały z getta żydowskich chłopców i dziewczynki do swoich domów zakonnych. Często udawały, że nie wiedzą skąd te dzieci pochodzą. Dzięki nim jednak ocalały setki jeśli nie tysiące żydowskich dzieci. Ponadto księża wydawali fałszywe metryki chrztu. Musimy o tym pamiętać.

KAI: W Polsce rozgorzała teraz dyskusja o upamiętnieniu Polaków ratujących Żydów w czasie wojny, czy postawić pomnik Sprawiedliwym Wśród Narodów Świata w okolicach Muzeum Żydów Polskich. Jakie jest Pana stanowisko?

– Absolutnie muszą oni być upamiętnieni. Czy pomnik ma stanąć przy Muzeum Żydów Polskich, przy Pomniku Getta? Wątpię, dlatego, że już mamy wokół tego konflikt. Wokół takiego pomnika nie może być żadnego sporu politycznego. Pamięć o tych ludziach musi być uczczona w sposób godny, bez rywalizacji i konfliktu.

Z drugiej strony, patrząc w perspektywie przestrzeni, musimy zadać sobie pytanie: gdzie taki pomnik postawić? Trzeba też odnieść się do symboliki miejsca. Tam nie działali Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata, tam ich nie było i być nie mogło. Tam zabijano ludzi, tam się działy straszne rzeczy. To był środek getta, gdzie w czasie powstania toczyły się walki. Pod terenem, gdzie stoi muzeum i pomnik nadal leżą kości zabitych Żydów. Powinniśmy znaleźć lepsze i właściwe miejsce dla oddania hołdu Sprawiedliwym Wśród Narodów Świata.

KAI: Z okazji 70. rocznicy powstania w getcie Żydowski Instytut Historyczny otwiera wystawę pt. „Sztuka polska wobec Holokaustu”. Dlaczego wybraliście taki temat? Nie boicie się krytyki o „estetyzację” tej tragedii, a nawet 'bluźnierstwa” wobec ofiar?

– Oczywiście, można liczyć się z posądzeniem o bluźnierstwo, kicz, komercjalizację tej tragedii. Naszą intencją jest pokazanie, „jak pokazywano” Holokaust. Pragniemy, aby ludzie odwiedzający naszą wystawę cały czas pamiętali o podstawowym pytaniu: jak przedstawić to, co wydaje się prawie nie do przedstawienia? Ale pojawiają się też pytania: jak pokazać ludzi zabijanych, prowadzonych do gazu? Jak wniknąć w to, co wtedy czuli? My nie możemy tego wiedzieć, a nawet nie mamy do prawa. Nie mamy też narzędzi, aby to odtworzyć. Dlatego pokazanie, „jak się pokazuje”, jak się myśli o Holocauście, wydaje mi się bardzo ważne.

Dla mnie jest też niezwykle istotne to, aby pokazać, że Holocaust to wydarzenie, które nie należy tylko do świata żydowskiego. W dużym stopniu należy ono bowiem do polskich dziejów i kultury. Polska kultura za pomocą dzieł sztuki, wierszy, filmów, architektury cały czas o tym myśli. Zagłada jest cały czas żywym doświadczeniem dla artystów różnych sztuk.

W sferze kultury trudno przeprowadzić linię pomiędzy tym, co jest polskie a co żydowskie. Pokazując rzeźby Aliny Szapocznikow, która przeżyła łódzkie getto i obozy koncentracyjne, prezentujemy rzeźby Żydówki i jednocześnie polskiej rzeźbiarki. Ona tworzy w polskiej przestrzeni kultury i ją wyraża. Moim zdaniem nasza kultura była wyjątkowo wrażliwa na Holocaust.

KAI: Widać to szczególnie w literaturze…

– Tak, w prozie i poezji. Od wierszy pisanych jeszcze w czasie wojny przez Mieczysława Jastruna, Zuzannę Ginczankę, Władysława Broniewskiego po współczesną poezję. Literatura stara się coś z tym doświadczeniem zrobić. Kilka utworów poetyckich Jerzego Ficowskiego, Stanisława Jerzego Leca, Anny Kamieńskiej stały się klasyką literatury poświęconej Szoa.

KAI: Powstanie w getcie to jeden z heroicznych etapów Zagłady, kresu życia, narodu, kultury, religii. Dlaczego Szoa jest wydarzeniem wyjątkowym nie tylko w dziejach narodu żydowskiego ale i dziejach świata?

– Trzeba przeprowadzić dystynkcję między ludobójstwem i Holocaustem. Pojęcie ludobójstwa wprowadził polski prawnik pochodzenia żydowskiego Rafał Lemkin tuż przed II wojną światową, a potem rozbudowywał ją w czasie wojny i po jej zakończeniu. Potem ONZ wprowadziła konwencję o ludobójstwie, która wskazuje na niszczenie jakieś grupy etnicznej, religijnej, narodowej poprzez terror.

Ludobójstwo zaczyna się od uderzenia w elity, czyli „kręgosłup” danej grupy. Niemcy zastosowali taką metodę wobec polskiej ludności. Grupami, które od początku najboleśniej odczuły okupację niemiecką byli księża, inteligencja, adwokaci, lekarze, szczególnie na prowincji. Duża część z nich zginęła. Chodziło o sparaliżowanie narodu, ograniczenie jego rozwoju i istnienia.

Natomiast Holocaust jest inny. Zagłady nie ogranicza się do jednej z grup społeczeństwa, lecz stara się wymordować wszystkich członków narodu bez względu kim są, niezależnie od tego, czy się z nim utożsamiają, czy nie. Wróg określa ich jako obcych i morduje. W tym wypadku byli to Żydzi. I w tym sensie Holocaust jest czymś wyjątkowym.

O ludobójstwie wiemy bardzo dużo, gdyż co raz do niego dochodzi. Mieliśmy z nim do czynienia niedawno w byłej Jugosławii, na terenie Rwandy, a teraz dzieje się ono w Syrii. Jest to jednak coś innego niż Szoa, które jest wyjątkowe, co oczywiście nie oznacza, że nie może się powtórzyć wobec jakiegoś narodu. Niestety, nie jest tak dobrze.

KAI: Jest Pan autorem świetnej i pionierskiej w Polsce publikacji pt. „Teologia i filozofia żydowska wobec Holocaustu”. Jak z Zagładą daje sobie radę teologiczna i filozoficzna myśl żydowska?

– Myśl żydowska poszukuje różnych języków dla opisu i interpretacji Szoa. Jedni próbują Zagładę wpisać w język tradycji, przede wszystkim język teodycei, usprawiedliwienia Boga, którego uważamy za sprawiedliwego, dobrego a On godzi się na śmierć swoich świadków. A przecież Jego świadkami byli przede wszystkim Żydzi, którzy sobie sami zawinili, stali się ofiarami swoich własnych grzechów.

Inne interpretacje próbują odejść od języka teodycei i patrzą na Zagładę w odmienny sposób. Najsilniejszym motywem interpretacyjnym jest motyw Hioba. Hiob staje się symbolem ofiary, której nie można pojąć i domaga się Bożej sprawiedliwości. Pozostaje w postawie buntu wobec Boga, który nie oznacza Jego odrzucenia, lecz chęć Jego zrozumienia. Można to nazwać „gniewnym zrozumieniem”, próbą nawiązania kontaktu z Bogiem połączonego z milczeniem Hioba, który kładzie ręce na swoje usta. Milczenie Hioba wobec cierpienia jest bardzo ważne. Mamy z nim do czynienia w sztuce, filozofii i literaturze.

KAI: Wobec Holokaustu mamy też interpretacje radykalnie odrzucające Boga…

– Interpretując Holokaust nie w języku teologii, ale życia, bo dotknął on bardzo głęboko religię. Pokolenie, które przeżyło Szoa było skrajnie zrewoltowane przeciwko Bogu. Warto też zwrócić uwagę, że głęboko religijni Żydzi, na przykład chasydzi, ginęli o wiele szybciej niż inni. Gorzej znali zewnętrzną wobec nich kulturę, byli mniej zasymilowani ze środowiskiem. Ginęli też dlatego, że chcieli przestrzegać praw żydowskich w obozach zagłady.

Czytałem ostatnio opowieść o obozie pracy w Skarżysku Kamiennej. Była tam fabryka amunicji, w której pracowali chasydzi. Chcieli obchodzić Jom Kippur, święto całkowitego postu i modlitw. Uważali to za najważniejsze nawet gdyby groziła im za to śmierć. Przerwali pracę i większość z nich została zastrzelona. Danie świadectwa heroizmu religijnego było dla nich najważniejsze.

W obozach i gettach trudno było praktykować religię. Choć zdarzały się wyjątki. W jednym z obozów Niemcy nawet pozwolili Żydom obchodzić Rosz Haszana – Nowy Rok. Ale najczęściej zmuszali mężczyzn do golenia bród, zamykali i bezcześcili synagogi, palili zwoje Tory. Świadomie to robiono nie tylko przeciwko Żydom jako ludziom, ale przeciwko ich kulturze i religii.

KAI: Wspomniał Pan o chasydach, grupach ortodoksyjnych, którzy bardzo radykalnie interpretują Holokaust mówiąc o karze za grzech odstępstwa od judaizmu, wyparcie się wiary przodków…

– Są takie radykalne interpretacje, że Żydzi jako wspólnota zgrzeszyli syjonizmem, bezbożnictwem, komunizmem, socjalizmem, a powinni trzymać się religii. Jeśli nie trzymają się praw, które Bóg im nadał, stają się odstępcami i narażają wspólnotę na gniew Boży. Jednostki odpowiadają nie tylko za siebie, ale i za wspólnotę. Jest to bardzo mocny motyw w interpretacjach Holocaustu.

Inny równie silny motyw to „zakrycie twarzy przez Boga”, co po hebrajsku nazywa się Hester Panim. Mówi on o tym, że Bóg ukrył swoje oblicze, wycofał się ze świata. Jego wycofanie się ze świata nie znaczy, że Bóg się obraził na Izrael, ale taka sytuacja należy do kondycji świata. Bóg wycofuje się ze świata, aby dać ludziom wolność, która może być użyta w sposób destrukcyjny. Dlatego Bóg wydaje się bezsilny wobec udzielonej człowiekowi przez siebie wolności. Dramat ten opisywany jest przez wielu rabinów.

KAI: Czy i na ile Zagłada zmieniła współczesny judaizm?

– W małym stopniu. W synagogach Żydzi nie modlą się dzisiaj inaczej niż przed wojną. Obchodzi się Dzień Zagłady Żydów – Jom ha Szoah, przypomina się o tragedii, modli się za ofiary, ale nie ma specjalnych słów wypowiadanych na Nowy Rok, Święto Pesach, czy Chanuka, które w specjalny sposób odnosiły się do Holocaustu.

KAI: Dlaczego?

– Judaizm jest religią tradycji i ciągłości. Na przykład przy Święcie Pesach. Ktoś, kto siada do kolacji sederowej i czyta Hagadę ma się czuć jak Żyd wychodzący z Egiptu. To ma pokazać ciągłość mimo różnych etapów istnienia narodu. Można sobie wyobrazić, jak się czuli Żydzi gdy odmawiali modlitwy związane z Pesach w czasie wojny. Przypomnijmy, że jest to święto wyzwolenia. Co myśleli, kiedy wypowiadali słowa: „Do zobaczenia w przyszłym roku w Jerozolimie”? Paradoksalne była to sytuacja świętowania wolności w zniewoleniu. Judaizm w sensie praw i rytuałów nie uległ zmianie. Oczywiście różni rabini różnie je interpretują. Namysł nad filozofią Boga, nad historią z perspektywy religijnej jest niezwykle różnorodny.

KAI: Judaizm mocno akcentuje kwestię Boga objawiającego się w historii. Jak interpretować Holokaust w kontekście żydowskiej filozofii dziejów?

– Są różne interpretacje, ale każda z nich jest trudna do przyjęcia. Niektórzy mówią radykalnie o śmierci Boga, co przypomina protestancką teologię śmierci Boga. Inny nurt to teologia bezsilności Boga. Musimy zdawać sobie sprawę, jak wiele mamy interpretacji żydowskiej historii, żeby potem którąś z nich uznać za adekwatną.

KAI: Która z interpretacji Holokaustu najbardziej Pana przekonuje?

– Najbardziej porusza mnie jeden tekst i to paradoksalnie nie pisany przez teologa, a nawet nie przez świadka Zagłady. Opublikowano go w 1946 r., w małym piśmie żydowskim, w języku jidisz „Di Jidisze Cajtung” w Buenos Aires. Jego tytuł brzmi: „”Josel Rakower mówi do Boga””. Autorem jest Zvi Kolitz. Jest to próba sfabularyzowanej opowieści o ostatnim żołnierzu powstania w getcie, chasyda, który stracił wszystko i wszystkich. Woła do Boga i dokonuje niezwykłej teologicznej interpretacji. Protestuje przeciwko Bogu i zarazem mówi, że jego prawem jest Tora, która pochodzi od Boga. Według niego trudno zgodzić się na to, że Bóg mógł pozwolić na Szoa, ale mimo wszystko Tora jest jego Księgą. Jest to niebywałe świadectwo literackie. Chyba pisarze lepiej dają sobie radę z Holocaustem niż teologowie i filozofowie.

KAI: A która teologiczna interpretacja jest Panu najbliższa?

– Myślę, że piaseczyńskiego rabina Kalonymosa Szapiry przebywającego w pierwszej połowie 1942 r. w warszawskim getcie. Jego kazania to jedyny dokument zachowany z czasów wojny, który został napisany przez chasydzkiego rabina. Przeżył on powstanie w getcie a potem został przewieziony do obozu w Trawnikach pod Lublinem i tam zginął ok. roku 1943. Dokument ocalał i jego kazania wydobyto z ruin w 1955 r. Zostały one włączone do archiwum Ringelbluma. Kazania Szapiry to próba teologicznego zrozumienia tego, co się stało. Tworzy on wstrząsającą, mistyczną interpretację pokazująca bezsilność Boga, który płacze nad losem swojego narodu. Równocześnie Bóg nie może nic zrobić, dlatego że afirmuje ludzką wolność.

Z drugiej strony Szapira mówi, że wszyscy w getcie cierpią, przeżywają największe tragedie i dlatego powinni także współczuć Bogu w Jego bezsilności. Swój ból odnieśmy do Boga i wtedy zobaczymy proporcjonalnie własny ból – mówi Szapira pokazując Boga współcierpiącego ze światem. Myślę, że taka interpretacja może być w pewnym sensie atrakcyjna także dla chrześcijan. Jednak musimy pamiętać o fundamentalnych różnicach. W judaizmie nie ma mowy o wcieleniu Boga, męce i krzyżu. Dla żydów Wiekuisty zawsze pozostaje ukryty, jak mówił Szapira: „Skryty w wewnętrznej izbie Niebios”, a gdzie ona jest nie wiemy.

KAI: Czy spotkał się Pan z przekonującą chrześcijańską interpretacją Holocaustu?

– Jedyna, która mnie przekonuje i współbrzmi z moim myśleniem o Holokauście, to interpretacja kard. Jean-Marie Lustigera, Żyda, który przechrzcił się w czasie wojny. Jego zdaniem Holocaust, zabijanie Żydów, było próbą zabicia samego Boga, Jego przesłonięcia. Żydzi, z punktu widzenia teologicznego, a nie socjologiczno-politycznego, są świadkami Boga, są tymi którzy przynieśli światu Objawienie i przekazali światu. To Objawienie znajdujemy w różnych religiach, w tym również w chrześcijaństwie. Niemcy zastosowali praktyczną antyteologię: próbując zabić Żydów zabijali Boga. W ten sposób została zagrożona cała biblijna tradycja religijna, w tym chrześcijańska. Taką interpretację formułowałem już w latach 80. XX w., wykładu kard. Lustigera wysłuchałem w latach 90. Widzę w tym duże powinowactwo. Chrześcijaństwo tracąc Żydów zostaje dotknięte w sposób fundamentalny. Przecież judaizm jest jednym z fundamentalnych źródeł Objawienia dla chrześcijan. Dlatego musimy patrzeć na Holocaust także w perspektywie teologicznej, a nie tylko czysto ludzkiej.

Druga interpretacja chrześcijańska, która w dużym stopniu mnie przekonuje, to interpretacja Holocaustu jako Golgoty. Auschwitz i inne obozy koncentracyjne były dla Żydów najtragiczniejszym doświadczeniem drogi krzyżowej.

Kolejna interpretacja wiąże się z postacią Hioba, ważną dla Żydów, chrześcijan, innych religii a także dla ludzi niewierzących. Hiob symbolizuje niezawinione cierpienie. Oczywiście każdy z nas niesie jakąś winę, ale jak wyjaśnić zabijanie niewinnych dzieci. Jak to wytłumaczyć?

KAI: Mamy jeszcze inną interpretację antysemicką, że Zagłada była konsekwencją nie przyjęcia przez Żydów wiary w Chrystusa…

– To jest interpretacja, która paradoksalnie bazuje na konflikcie jaki miał miejsce w pierwszych fazach rozwoju chrześcijaństwa. Chodzi o spór Żydów, którzy przyjęli Chrystusa, w tym apostołów i tych Żydów, którzy go nie przyjęli. W tej interpretacji słowo Żyd jest użyte w sensie rasowym a nie religijnym. Był to spór wewnątrz środowiska żydowskiego.

Dla mnie tak łatwe przyjmowanie przez chrześcijan tezy, że to Żydzi zamordowali Jezusa jest paradoksalne. Kto to byli pierwsi chrześcijanie, czy to nie byli Żydzi, czy jacyś inni? Kościół powinien wyraźnie określić jakie jest źródło takiego sformułowania i nadal je wyjaśniać. Co znaczyło ono, kiedy te słowa padły i jak były one później interpretowane w historii. Sformułowanie, że Żydzi zostali zabici za to, że nie przyjęli Chrystusa, obrażają samych chrześcijan.

KAI: Powinniśmy tą naszą refleksję nad Holocaustem rozpocząć od milczenia i milczeniem ją zakończyć…

– Milczenie nie jest czymś samym dla siebie. Tak jak w dobrej muzyce, która polega też na opisywaniu ciszy. Jeśli muzyka nie zna ciszy, to nie jest dobrą muzyką. Podobnie w dobrej sztuce, literaturze, filozofii, które starają się uchwycić, opisać rzeczywistość niewyrażalną. Nie chodzi o to, aby milczeć, ale o to, aby można było uchwycić milczenie.

rozmawiał Krzysztof Tomasik

Paweł Śpiewak, dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie. Jest profesorem Uniwersytetu Warszawskiego, socjolog i historyk idei, w czasach PRL działacz opozycji. Od lat współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”, w którym prowadzi stałą rubrykę „Księga Hioba”. Autor wielu publikacji m. in. „Pięć Ksiąg Tory. Komentarze”, „Żydokomuna” (2012) i ostatnio wydanej: „Teologia i filozofia żydowska wobec Holocaustu”.

 

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.