Drukuj Powrót do artykułu

Jak wygląda wychowanie do życia w rodzinie?

20 września 2014 | 08:38 | awo, iś, as / br Ⓒ Ⓟ

W polskiej szkole od 16 lat funkcjonuje przedmiot „wychowanie do życia w rodzinie”. Zdaniem konsultant wychowania seksualnego i prorodzinnego Teresy Król, osadzone interdyscyplinarnie lekcje, powiązane z wiedzą psychologiczną i socjologiczną na temat rodzicielstwa i relacji międzyludzkich, wspierają rodzinę i nie burzą wartości przekazywanych w domu. Dlatego nie ma sprzeciwu ze strony rodziców co do prowadzonych w szkołach zajęć WDŻ.

– Szanujemy konstytucyjne prawo rodziców do bycia pierwszymi i najważniejszymi wychowawcami swoich dzieci. Jeśli mieliby jakiekolwiek zastrzeżenia, mogą wyrazić swoją wolę nieposyłania dzieci na te lekcje i mają prawo zabrać z nich dziecko – przypomina ekspertka.

Zwraca też uwagę, że w kwestii edukacji seksualnej „piłka jest po stronie rodziców” i to oni, a nie niszowe stowarzyszenia seksedukatorów mają prawo decydować o tym, czego będą uczone ich dzieci.

Być albo nie być WDŻ

Wprowadzenie do szkół „Wychowania do życia w rodzinie” przewidziała ustawa o planowaniu rodziny, ochronie życia ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży z 1993r r. a lekcje prowadzone są od 1998 r. Polscy uczniowie mają możliwość uczestniczenia w tych zajęciach począwszy od klasy V szkoły podstawowej, czyli w wieku 11 lat.

W ubiegłym roku lekcje z tego przedmiotu odbywały się w 73 proc. szkół podstawowych, 75 proc. gimnazjów i 43 proc. szkół ponadgimnazjalnych. – Dzieci i młodzież wyraźnie potrzebują tej wiedzy, są nią żywo zainteresowane. Problem w tym, że to dyrektor konkretnej szkoły decyduje, czy takie lekcje u siebie wprowadzić, czy nie, choć do wprowadzenia tych zajęć jest prawem oświatowym zobligowany. Często pyta rodziców, czy wolą lekcje WDŻ czy dodatkową godzinę informatyki albo języka angielskiego? I wtedy to oni podejmują decyzję, najczęściej taką, by z WDŻ zrezygnować. Jest to bardzo niekorzystne dla młodzieży, zwłaszcza tej w szkołach ponadgimnazjalnych, która wchodzi już w dorosłe życie – zauważa Teresa Król.

Podstawa programowa

Założenia przedmiotu, czyli jego podstawa programowa, ukazują rodzinę jako małżeństwo mężczyzny i kobiety, pokazują wartość wstrzemięźliwości seksualnej przed ślubem, wierności jednemu partnerowi przez całe życie, przedstawiają w pozytywny sposób wiedzę o płodności kobiety i mężczyzny i piękno ludzkiego życia od jego poczęcia – zauważa psycholog dr Szymon Grzelak z Instytutu Profilaktyki Zintegrowanej.

Z kolei, zdaniem socjologa Antoniego Szymańskiego, a zarazem członka Zespołu ds. rodziny Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu, poważne problemy demograficzne naszego kraju sprawiają, że prorodzinny charakter przedmiotu wydaje się dziś jeszcze bardziej aktualny i potrzebny niż przed kilkunastu laty, gdy go wprowadzano.

Pod tym względem wpływ zajęć szkolnych współgra z wpływem środowiska rodzinnego i stanowi znaczącą przeciwwagę dla permisywnych postaw kształtowanych pod wpływem informacji z internetu i telewizji – podkreślają eksperci.

Poprzez „wychowanie do życia w rodzinie” polska szkoła realizuje tzw. typ A edukacji seksualnej czyli wychowanie do abstynencji seksualnej przed ślubem. – Mówimy młodemu człowiekowi: poczekaj z rozpoczęciem życia seksualnego. Okres gimnazjum czy liceum to jeszcze nie pora na aktywność seksualną, lepiej dorosnąć, stać się odpowiedzialnym człowiekiem. Jednocześnie, wbrew licznym zarzutom, na lekcjach są akcentowane elementy biologii i seksuologii. Nie uciekamy też od problemu antykoncepcji, ale wskazujemy na jej konsekwencje zdrowotne, psychiczne i moralne. Tak zostało to zagadnienie ujęte również w podstawie programowej. Mówimy też dużo o zaletach naturalnych metod planowania rodziny. Przekazujemy rzetelną wiedzę, nie wyrywkową – zaznacza Teresa Król, autorka programów wychowania do życia w rodzinie.

Badania przeprowadzone przez dr. Szymona Czarnika z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Jagiellońskiego wskazują, że wychowanie młodzieży w duchu zbieżnym z obecną podstawą programową dla przedmiotu „wychowanie do życia w rodzinie” jest skuteczne i nie przynosi niepożądanych skutków ubocznych. Badania te ujawniły pozytywny stosunek uczniów gimnazjum i szkół ponadgimnazjalnych do przedmiotu i dobrą ocenę zajęć. Ponadto uczniów, którzy przyznają, że czerpią wiedzę o seksualności z tych zajęć, cechuje mniejszy stopień rozluźnienia obyczajowego oraz bardziej pozytywny stosunek do zasady ochrony życia ludzkiego od poczęcia.

Nauczyciele

Wysiłkiem wielu ekspertów związanych ze środowiskami prorodzinnymi udało się stworzyć zarówno podstawę programową przedmiotu, jak i szereg programów edukacyjnych, podręczników dla młodzieży oraz stworzyć system doskonalenia nauczycieli, w którym szkolenia do prowadzenia przedmiotu ukończyło ok. 20 tys. nauczycieli.

Zdaniem Teresy Król, większość nauczycieli bardzo dobrze sobie radzi z tym przedmiotem. I wbrew temu, co mówią o nich media, podejmują z młodzieżą dyskusje na trudne tematy, są otwarci na pytania i nie czują się skrępowani.

Jeśli coś trzeba robić z „Wychowaniem do życia w rodzinie” to podnosić jego jakość walcząc o zachowanie obecnej nazwy, obecnej podstawy programowej i ustawowego umocowania w polskim prawie – uważa dr Grzelak, który na 250-godzinnych szkoleniach organizowanych przez ośrodki doskonalenia nauczycieli wykłada zagadnienia psychologiczne i pedagogiczne.

Antoni Szymański zwraca uwagę, że „Wychowanie do życia w rodzinie” jest ciągle ośmieszane, a skala jego oddziaływania i jego rola wychowawcza i społeczna jest pomniejszana. Przykładem takiego podejścia jest powracające wciąż stwierdzenie: „Trzeba wreszcie wprowadzić w Polsce edukację seksualną”. – Gdyby przeciwnicy „Wychowania do życia w rodzinie” szczerze sformułowali swoje zamiary, powinni mówić: „Trzeba wreszcie zlikwidować ten prorodzinny, oparty na tradycyjnych wartościach przedmiot WDŻ i wprowadzić liberalną edukację seksualną, która nie wiąże małżeństwa z różnicą płci, miłości z rodziną, ani seksu z prokreacją” – podkreśla w jednej z analiz.

Jego zdaniem, nie ma potrzeby kwestionować tego, co z wielkim trudem, głównie przez pracę dydaktyczno-wychowawczą tysięcy nauczycieli i zaangażowanych rodziców, zostało osiągnięte.

Skutki widać gołym okiem

Oprócz realizowanego w Polsce „wychowania do życia w rodzinie” (typ A), na świecie funkcjonuje jeszcze edukacja seksualna typu B, czyli biologiczna, o charakterze permisywnym, stawiająca za główny cel nauczenie młodzieży używania antykoncepcji, a jeśli ta zawiedzie, sięgania po środki wczesnoporonne lub poddania się aborcji. Jest jeszcze typ C, czyli edukacja łącząca oba podejścia – A i B.

Która z nich jest skuteczniejsza? Z badań wynika jasno, że edukacja typu B, obecna od lat na Zachodzie, ma katastrofalne skutki dla młodzieży – podkreśla Teresa Król. Zwraca uwagę, że to w Polsce, gdzie realizowana jest edukacja seksualna typu A od lat obserwujemy najniższą liczbę aborcji i zakażeń wirusami HIV i HPV wśród nastolatek.

Jeśli chodzi o liczbę dzieci urodzonych przez matki w wieku 15-19 lat, przoduje Wielka Brytania z liczbą 50 tys. rocznie. Dla porównania – w Polsce nastolatki urodziły 21 tys. dzieci. Najniższy wskaźnik Polska ma także jeśli chodzi o liczbę zdiagnozowanych przypadków HIV i AIDS na 100 tys.mieszkańców. U nas wskaźnik ten wynosi 2,39, podczas gdy w Szwecji 4,97 a w Wielkiej Brytanii 13,26. To bardzo ciekawe zważywszy na to, że Wielka Brytania rocznie przeznacza ok. 160 mln funtów na lekcje edukacji seksualnej. A skutki widać gołym okiem – konkluduje ekspertka.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.