Drukuj Powrót do artykułu

Jestem misjonarzem czy nie jestem? (cz.4)

27 czerwca 2011 | 11:03 | Zapiski tunezyjskie / ju. Ⓒ Ⓟ

Dorota ma niespożyte siły i chyba o tym kraju wie już wszystko. To również dzięki niej znaleźliśmy się wraz z Krzyśkiem na wystawie zorganizowanej przez Ambasadę polską w Tunezji.

Poświęcona była wielkiemu pisarzowi o polskim rodowodzie – J. Conradowi, czyli Józefowi Korzeniowskiemu – temu od m.in. lorda Jima. W ekskluzywnej obstawie dwóch ambasadorów – brytyjskiego i rosyjskiego – oraz w towarzystwie pani pełniącej obowiązki ambasadora Polski w Tunezji (prawdziwego ambasadora już tu nie ma od kilku miesięcy), miałem okazję dotknąć skrawka polskiej historii – kto by pomyślał, że będzie to możliwe w Tunezji…

Źle, gdy człowiek się nastawia, oczekuje czegoś, wyobraża sobie coś, zanim do tego dojdzie, wyolbrzymia lub pozwala przechwycić ster swojemu strachowi. Jestem przecież na misjach, miał to być biedny kraj, gdzie ja również będę przymierał głodem, gdzie będę zapomniany przez znajomych w Polsce, a to choćby z powodu braku kontaktu z nimi, że będzie bardzo trudno. Mówiono mi w Polsce, że Tunezja to państwo policyjne, co w jakimś stopniu jest prawdą, tylko że ja zdefiniowałem to pojęcie po swojemu – że nie będzie można swobodnie się poruszać, że będzie niebezpiecznie. A jestem na bankiecie, w pięknym zadbanym budynku, słychać miłą muzykę, na zewnątrz jest całkiem przyjemnie – czy można takie życie nazwać biednym i głodnym?

W Tunezji nie widać tych pełnych emocji, wstrząsających obrazów rodem z krajów afrykańskich, na podstawie których kształtuje się nasze pojęcie o sytuacji na misjach. Na bankiecie bogactwo pokarmów, internet działa, telefony są tanie, drogi dobre, do Polski samolotem nie tak daleko i nawet w miarę tanio – a ja przygotowywałem się na wielką ofiarę, na życie pustelnika Antoniego. Wszystko tu bardzo odbiega od moich wcześniejszych wizji. Właśnie podczas tego spotkania poświęconego Conradowi zrobiło mi się bardzo głupio z powodu tych wyobrażeń i braku zawierzenia Bogu. Przecież On mnie zna, wiedział, gdzie mnie posłać, wiedział, że jestem jeszcze za słaby na ekstremalne warunki, których się obawiałem. Potraktował mnie delikatnie, z wyczuciem.

Od niedawna, będąc członkiem wspólnoty salezjańskiej w Tunezji, oglądam programy, konkurencje sportowe, na które wcześniej nie zwracałem uwagi – krykiet, tenis ziemny, rugby itp. Dzięki mojemu dyrektorowi staję się ich fanem. Mam jednak trudność ze zrozumieniem niektórych rzeczy, choćby zasad gry w futbol amerykański. I oto podczas bankietu poświęconego Conradowi niebiosa zesłały mi wybawienie – okazało się, że syn pracowników ambasady gra w to „coś”. Po kilku chwilach, potężnie zbudowany gość, który w równym stopniu nadawałby się na adepta sumo, wyjaśnia mi podstawowe pojęcia.

Kilka dni później otrzymałem kopertę, opatrzoną oficjalnymi pieczęciami ambasady. Otwierałem ją z lekkim drżeniem rąk, bojąc się, że może mam się wynosić z tego pięknego kraju. Znów lękałem się niepotrzebnie – był to kawał futbolisty, który wysłał mi wszystkie zasady gry w rugby i futbol amerykański. Morał – podróże wzbogacają nie tylko lorda Jima, ale Marka R. też.

***

Książkę można nabyć w Salezjańskim Ośrodku Misyjnym. Można zadzwonić: 22 644 86 78, napisać mailem: misje@salezjanie.pl, albo zamówić przez sklepik internetowy: www.adopcja2.salezjanie.pl/sklep/

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.