Drukuj Powrót do artykułu

Jutro odsłonięcie pomnika Katarzyny Filipek odznaczonej medalem Sprawiedliwi wśród Narodów Świata

09 marca 2024 | 11:44 | IPN, jg | Nowy Targ Ⓒ Ⓟ

Sample Fot. diecezja.pl

Była odznaczona medalem Sprawiedliwi wśród Narodów Świata. 80 lat temu zginęła z rąk Niemców za pomaganie Żydom. Jutro 10 marca, w Tokarni koło Myślenic zostanie odsłonięty pomnik Katarzyny Filipek.

Uroczystości rozpocznie Msza św. w kościele Matki Bożej Śnieżnej w Tokarni o godz. 13.00 celebrowana pod przewodnictwem biskupa Jana Zająca z Krakowa. Modlitwę uświetni orkiestra dęta OSP Tokarnia.

Katarzyna Filipek za ukrywanie Żydów została aresztowana, brutalnie przesłuchiwana i rozstrzelana 6 marca w Nowym Targu-Borze, na podstawie wyroku Sądu Doraźnego (Standgericht) z 21 lutego 1944 r. Za swoją odwagę 13 października 1988 r. została odznaczona medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Postać ofiarnej kobiety pokazano w filmie z cyklu „Waleczne z gór” w według scenariusza Agaty Puścikowskiej. Cykl emitowano w TVP Historia.

Jak przypomina ks. proboszcz Robert Pietrzyk nie należy zapomnieć także o Stefanie Bargliku, sołtysie, który wraz ze swoją żoną Marią również zginął za to, że pomagał ludności żydowskiej. – W dobie „fałszywych proroków” i wszechogarniającej komercji przejmujące historie z naszej małej ojczyzny zasługują na rozpropagowanie i przypomnienie wśród najmłodszych mieszkańców powiatu myślenickiego – podkreśla ks. Pietrzyk. – Użycie terminu „nagrodzona” w kontekście jej heroicznego czynu nie jest najszczęśliwsze, gdyż narażając życie swoje i najbliższych, postępowała zgodnie z zasadami ludzkiej przyzwoitości, kierując się współczuciem, dobrocią serca, chrześcijańskimi wartościami moralnymi, nie spodziewając się jakiejkolwiek nagrody w zamian – dodaje ks. Pietrzyk.

Katarzyna Filipek z domu Osielczak urodziła się 12 marca 1897 roku w Więcierzy (obecnie przysiółek Tokarni) na roli „Dział Niżny” w powiecie myślenickim i została dwa dni później ochrzczona przez ojca Tomasza i matkę Mariannę z domu Jugowiec w kościele parafialnym pw. Św. Apostołów Szymona i Judy Tadeusza w Łętowni w obecności chrzestnych Jana Taisa i Marianny Jugowiec. Po ukończeniu szkoły ludowej w Więcierzy, pomagała od najmłodszych lat w pracy w rodzinnym gospodarstwie. Po osiągnięciu pełnoletniości wyszła za mąż za Mateusza Filipka z roli „Morgi” w Tokarni, z którym miała cztery córki: Marię, Hannę, Stanisławę, Józefę i trzech synów: Jana, Józefa i Mariana. Ostatni z nich był pogrobowcem.

Mateusz Filipek był weteranem I wojny światowej, ranny na froncie włoskim. Brał także udział w wojnie bolszewickiej. Kontuzjowany i ranny we Włoszech nigdy nie odzyskał pełnej sprawności. Zmarł na początku 1939 roku, a tuż przed wojną narodził się jego najmłodszy syn Marian. Życie Katarzyny nie było usłane różami bowiem samotne gospodarowanie na kamienistej, nieurodzajnej ziemi wymagało w czasie wojny hartu ducha i silnej woli aby przetrwać i wykarmić liczną rodzinę, tym bardziej, że los jej nie sprzyjał.

Już na początku okupacji w 1940 roku jej najstarsza córka Maria, została wytypowana na przymusowe roboty do III Rzeszy. Zrozpaczona wdowa postanowiła wysłać młodszą Annę, która w trakcie prac rolnych straciła dwa palce w sieczkarni myśląc, że ta kontuzja spowoduje jej odrzucenie. Srogo się jednak przeliczyła. Anna trafiła do niemieckiego bauera i wróciła do ojczyzny dopiero w 1946 roku. Prawdziwe nieszczęście zaczęło się jednak dla niezłomnej wdowy wychowującej samotnie gromadę dzieci w Tokarni w lipcu 1943 roku, kiedy to po wsi „rozeszła się wiadomość”, że sołtys Stefan Barglik od kilku tygodni trzyma u siebie żydowską rodzinę sklepikarzy z Krzczonowa.

Przerażony przedstawiciel władzy postanowił znaleźć nowe lokum dla szóstki Sternlichtów, bowiem tym, którzy pomagali Żydom ukrywać się i przeżyć w czasie okupacji, groziła śmierć. 15 października 1941 roku generalny gubernator Hans Frank wydał dekret, na mocy którego wszyscy Polacy, którzy udzielali schronienia Żydom lub w jakikolwiek inny sposób im pomagali np.: zapewniając transport, dając żywność lub nie donosząc o ich istnieniu władzom okupacyjnym, podlegali karze śmierci. Najczęściej w takich wypadkach rozstrzeliwano lub wieszano. Stosowano też inne kary: palono dom, w którym ukrywali się Żydzi, razem z całą rodziną jego właściciela. Do dziś nie ma pełnych danych na temat liczby Polaków zabitych przez Niemców za pomoc Żydom. Niemcy nie prowadzili tego typu odrębnych statystyk. Należy również dodać, że tak restrykcyjne kary były tylko stosowane wobec Polaków. W innych okupowanych przez hitlerowców krajach Europy istniały tylko kary administracyjne np. niewielka kara pieniężna.

Wybór nowej kryjówki dla nieszczęsnych Żydów padł na gospodarstwo Katarzyny Filipek. Jej dom leżał na uboczu od głównej drogi przebiegającej przez wieś, w terenie zalesionym zatem wydawał się doskonałym miejscem dla żydowskich uciekinierów. Gospodyni domu została przekonana przez sołtysa, który obiecywał także ubogiej kobiecie pomoc w wyżywieniu sześcioosobowej rodziny. Na decyzję Katarzyny Filipek, która ściągała na siebie i swoje dzieci śmiertelne niebezpieczeństwo wpłynęły również prośby o pomoc przez samych zainteresowanych w imieniu, których orędowała Rózia Sternlicht. Mimo wielkich obaw o swoją liczną rodzinę pani Katarzyna zgodziła się. Jak wspomina jej syn Jan Filipek „uciekinierzy początkowo ukrywali się w stodole, a następnie po żniwach matka przeniosła ich na strych naszego domu i tam przebywali. W zasadzie nie opuszczali oni strychu, a jedynie Rózia czasem nocą udawała się do sołtysa, od którego przynosiła żywność”.

Natomiast pięcioletni wówczas Marian widział wówczas jak wieczorem schodzili Żydzi na posiłek. Natomiast Katarzyna, ze względów bezpieczeństwa, nigdy nie mówiła w domu dzieciom, nawet tym najstarszym, że w domu są Żydzi. Byli to: Szmul Sternlicht, jego córka Adela, mąż Adeli i ich 10-letni syn oraz druga córka Rózia wraz z synem. Katarzyna ukryła ich na strychu, opiekowała się nimi i dostarczała im pożywienie.

Tragedia nastąpiła po kilku miesiącach, w styczniu 1944 roku. Zdesperowany sołtys Barglik, postawiony przez Niemców w sytuacji bez wyjścia, przed kościołem po mszy oświadczył publicznie, że we wsi są Żydzi i wezwał wszystkich, którzy im pomagali, by się zgłosili i podali miejsca ich pobytu. Powiedział, że następnego dnia sam będzie przeszukiwał domy, bowiem Niemcy zagrozili śmiercią wszystkim mieszkańcom jeżeli nie wydadzą Żydów. Na rodzinę Filipków podał blady strach. Byli jednak przekonani, że do nich hitlerowcy nie trafią. Stało się jednak inaczej. Następnego dnia sam sołtys obawiający się o życie swojej żony i trojga dzieci oraz mający nadzieję, że ocali w ten sposób rodziny pomagające Żydom, wypełnił rozkaz i wysłał tzw. „rolnych” do kryjówki u Katarzyny Filipek.

Rodzina Sternlichtów po przeszukaniu pustej stodoły została znaleziona na strychu w domu Katarzyny Filipek, pojmana i przewieziona na posterunek do Łętowni, a następnie do Jordanowa, gdzie niebawem na Chrobaczym najstarsi z rodziny Samuel i Salomea zostali rozstrzelani. Dwa tygodnie po tym fakcie do Tokarni przybyli gestapowcy i udali się prosto do domu sołtysa, gdzie przesłuchiwali jego i żonę. Wezwali również Katarzynę Filipek, która posłusznie wykonała polecenie. Nie próbowała nawet uciekać i pokornie czekała w pobliżu u sąsiadów, jakby kierował nią jeden impuls: powstrzymać Niemców przed szukaniem jej w domu, gdzie zostawiła dzieci.

– Pamiętam dzień aresztowania mojej matki – wspomina syn Marian. – Zapamiętałem, że nie chciałem matki puścić, chciałem by zabrała mnie ze sobą. Matka uspakajała mnie, że zaraz wróci. Jeden z gestapowców rzucił na odchodnym, że zabierają ich za ukrywanie Żydów.

Małżeństwo Barglików wraz z Katarzyną Filipek wepchnięto do czarnego samochodu. Odjechano w kierunku Jordanowa. Następnego dnia dzieci Filipkowej i Barglików zaczęły szukać rodziców. Najstarsza córka Katarzyny, Maria, pojechała do Jordanowa, gdzie dowiedziała się, ze wszystkich zatrzymano tam na jedną noc, a potem odesłano do Nowego Targu. Wkrótce rodzina Filipków: Maria (miała wówczas 22 lata), Stanisława – 21 lat, Hania – 19 lat, Jasiek – 15 lat, Józka – 10 lat, Józek – 6 lat, Marian – 5 lat pozostawiona swemu losowi została poinformowana o śmierci matki bez podania żadnych szczegółów.

Jednak to nie koniec nieszczęść jakie spadły na rodzinę Filipków z Tokarni. Ich dom i całe gospodarstwo zostało spalone 4 grudnia 1944 roku w trakcie karnej pacyfikacji Zawadki. O świcie kilku Niemców wtargnęło do zabudowań i bez słowa podpalili dom, w którym spały dzieci Katarzyny. Jak wspomina najmłodszy Marian: „Uratował mnie starszy brat Józef, który porywając mnie z łóżka wyniósł z pożaru na plecach, ratując życie oraz… jedną parę butów na dwóch!”.

Niemcy mścili się w tym czasie na mieszkańcach Zawadki, Tokarni i Krzczonowa za pomaganie partyzantom walczącym o wolną Polskę. Rodzeństwo zaś bez rodziców, dachu nad głową i środków do życia pozostało na łasce krewnych i znajomych. Najstarsza córka wychodząc wkrótce za mąż zabrała również na wychowanie najmłodszego Mariana, który przebywał w domu swojego szwagra Stanisława Romaniaka do 17 roku życia, kiedy to zaczął pracować zawodowo. Pozostałe rodzeństwo poszło zaś, jak określił to Marian Filipek „po domach na służbę, a później swoją drogą”. Na dodatek przez kolejne 41 lat osierocone dzieci nie mogły nawet zapalić świeczki na grobie swej matki, nic bowiem nie wiedziały o okolicznościach tragicznej śmierci i miejscu pochówku bohaterskiej rodzicielki!

Przełom nastąpił dopiero w 1985 roku, kiedy to z inicjatywy dorosłych już dzieci, sprawy wyjaśniania okoliczności śmierci Katarzyny Filipek nabrały odpowiedniego tempa. W wyniku żmudnego dochodzenia Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich – Instytutu Pamięci Narodowej zostały ustalone szczegóły śmierci i miejsce pochówku Katarzyny. Jednak aby wyjaśnić kulisy i efekty prowadzonego śledztwa musimy wrócić do tragicznych wydarzeń z marca 1944 roku mających miejsce w hitlerowskiej katowni „Palace” w Zakopanem.

Katarzyna Filipek z Tokarni po przewiezieniu z Nowego Targu do Zakopanego siedziała w jednej celi z umęczoną młodą dziewczyną Heleną Migiel. Okrutne przesłuchiwania sprawiły, że ciało dwudziestolatki było krwawą miazgą. Własną krwią, przy pomocy wyjętej z włosów szpilki napisała list do matki, wręczając go spowiednikowi. Jak wspomina jej matka: „prosiła w nim, bym koniecznie przyjechała pod więzienie 6 marca, gdyż w tym dniu będzie razem z dwiema kobietami z Tokarni, też aresztowanymi za przetrzymywanie Żydów, rozstrzelana”.

Nieszczęsna matka Ludwika Migiel zobaczyła wyjeżdżające z więzienia samochody. Wynajętą furmanką podążyła za nimi. Kiedy dojechała na miejsce postoju więziennych pojazdów zobaczyła tylko jak oprawcy zasypują świeżą mogiłę. Zrozpaczona kobieta zaznaczyła to miejsce, a kilka dni później postawiła w tym miejscu drewnianą kapliczkę.

Po latach, tam gdzie znajdowała się leśna mogiła miały powstać nowe zakłady obuwnicze w Nowym Targu, dlatego Ludwika Migiel postanowiła przenieść zwłoki swojej córki do rodzinnej wsi. Okazało się wtedy, że… w grobie znajdują się szkielety trzech kobiet, które przeniesiono na cmentarz w Nowym Targu. W toku dalszego dochodzenia okazało się, że w zbiorowej mogile leżą także szczątki Katarzyny Filipek. Tajemnica miejsca pochówku została wyjaśniona dopiero po 41 latach i wtedy to dzieci państwa Filipków mogli zapalić świece na mogile matki.

Sprawa Katarzyny Filipek z Tokarni znalazła swoje zakończenie w 1988 roku. Bohaterska kobieta za ukrywanie szóstki Żydów była aresztowana, okrutnie przesłuchiwana i skazana na śmierć. Za ten czyn została odznaczona 13 października 1988 roku pośmiertnie medalem „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata”. W czasie wojny i codziennej walki o przeżycie bezinteresowna pomoc drugiemu człowiekowi jest czymś wspaniałym, dlatego ratującym należy się najwyższy szacunek i upamiętnienie. Działali bowiem w ekstremalnych warunkach. Zagrożeniem byli nie tylko Niemcy, ale też najbliżsi sąsiedzi. Ryzykowali nie tylko swoje życie, lecz także życie swoich rodzin. W okupowanej Polsce jakąkolwiek formę pomocy Żydom karano śmiercią.

Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu Yad Vashem w Jerozolimie od 1963 r. przyznaje medal „Righteous Among the Nations” – „Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata”. Odznaczane są nim osoby pochodzenia nie-żydowskiego, które w czasie II wojny światowej, holokaustu ratowały Żydów od zagłady, nie oczekując zapłaty i licząc się z realnym zagrożeniem życia swojego i rodziny. Każdy odznaczony dostaje specjalnie wybity medal ze swoim imieniem oraz napisem „Kto ratuje jedno życie – ratuje cały świat”. Wiąże się z tym zaszczyt zasadzenia drzewa w Alei Sprawiedliwych w Jerozolimie dyplom i przywilej umieszczenia imienia na Murze Honoru w ogrodzie Jerozolimy. Celem nagrody jest m.in. upamiętnienie holokaustu, a także walka z ksenofobią oraz nietolerancją we współczesnym świecie. Dotychczas wyróżniono tytułem ponad 20 tysięcy osób, reprezentujących 41 narodowości, spośród których najliczniejszą grupę stanowią Polacy. Jest ich bowiem ponad 6 tysięcy. Pamiętać jednak należy, iż to zaledwie niewielki procent tych wszystkich Polaków, którzy w różny sposób okazali Żydom pomoc w latach 1939–1945.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.