Drukuj Powrót do artykułu

K. Okęcki: Wspólnoty Arki

13 marca 2004 | 16:37 | Ⓒ Ⓟ

Wspolnoty Arki, ktorej jestem tutaj przedstawicielem, sa miejscami wspolnego zycia osob niepelnosprawnych umyslowo i osob im towarzyszacych (nazywamy ich asystentami). Sa to rownoczesnie instytucje opieki spolecznej, zajmujace sie osobami niezdolnymi do samodzielnego zycia i rownoczesnie wspolnoty oparte na chrzescijanskiej filozofii i antropologii.
Pierwsze wspolnoty Arki, powstale juz kilka dziesiatek lat temu, byly przede wszystkim proba odpowiedzi na samotnosc osob z uposledzeniem umyslowym, proba stworzenia miejsca, o ktorym te osoby moglyby kiedys powiedziec, ze to jest ich miejsce, ich dom.
Jestem przekonany, ze tego rodzaju miejsca i inicjatywy maja swoja role do odegrania w spoleczenstwie i krajach przyszlosci. Nie tylko dlatego, ze mlodzi z roznych krajow spotykaja sie we wspolnotach Arki i poznaja sie w zyciu codziennym, ktore dziela przez krotszy lub dluzszy okres, ale przede wszystkim dlatego, ze Arka jest jednym ze znakow i prob poszukiwania miejsca w spoleczenstwie dla osob z uposledzeniem umyslowym – czyli dla osob, ktore moze najbardziej w naszej kulturze i cywilizacji sa poza granicami tego spoleczenstwa. Nie mozemy zamykac oczu na fakt, ze w naszym spoleczenstwie ta innosc powoduje reakcje odrzucenia, a nawet chec likwidacji fizycznej wielu, chocby podejrzanych o niepelnosprawnosc.
Kilka laty temu pojechalem na dworzec po goscia z Kanady. Mezczyzna, w srednim wieku, ktory nigdy uprzednio nie spotkal sie z osobami niepelnosprawnymi, byl bardzo zaniepokojony tym jak sie ma zachowac, o czym mowic, jak mowic … Czym bardziej zblizalismy sie do domu tym bardziej jego zaniepokojenie wzrastalo. Na progu domu czekal na niego Gérard – jest to jego ulubione miejsce. Po klasycznych pytaniach: jak sie nazywasz? Na jak dlugo przyjechales? Zadal mu pytanie: czy mysmy sie juz kiedys nie spotkali, i na odpowidz odmowna, powiedzial: Jakaz szkoda dla nas obu, ze nigdy sie nie poznalismy!
Mozna sie tylko smiac z sytuacji i z tresci rozmowy,ale: jaka szkoda, ze sie blizej nie znamy! Moje doswiadczenie juz wieloletnie uczy mnie jak wiele mozemy sie nauczyc spotykajac – doglebnie spotykajac – te osoby.
Poznanie innych – otwarcie sie na innosc, te bardzo radykalna innosc osob z uposledzeniem umyslowym, a takze te innosc kulturalna, jezykowa, srodowiskowa opiekunow, z ktorymi sie spotykamy i wspolzyjemy, jest kolosalnie ubogacajaca. Osoby z uposledzeniem umyslowym odczuwamy jako radykalnie inne bo nie tylko ich sposob zachowania sie, ale jeszcze bardziej mozliwosc wyslowienia i z tym w parze idaca mozliwosc myslenia, w szczegolnosci myslenia abstrakcyjnego, wydaja sie stawiac je poza kryteriami definiujacymi nasza torzsamosc. Trudno jest nam utorzsamic sie z kims w tej dziedzinie tak roznym od nas.
Natomiast nasze roznice kulturowe, jezykowe z innymi opiekunami na krotka czy srednia mete odczuwamy jako przyciagajace i pociagajace.
Wspolne zycie pozwala nam na odkrycie ludzkiego bogactwa i ludzkiej dojrzalosci osob niepelnosprawnych. Poznajemy ich zdolnosc do nawiazywania kontaktow, nawet jesli nie zawsze potrafia oni wyrazic je w slowach, a jeszcze mniej w naszych konwencjach spolecznych. A jeszcze glebiej poznajemy ich mozliwosc kochania i potrzebe milosci. Oczywiscie, ze moja przyjazn z osoba z uposledzeniem umyslowym nie jest tak samo przezywana, nie przybiera tych samych form co przyjazn z tak zwana osoba normalna, ale mysle i mam nadzieje, ze jest rownie gleboka, rownie angazujaca i zobowiazujaca.
To wzajemne poznanie jest ogromnym i prawdziwym bogactwem zycia wspolnego, zycia dzielonego. A wspolnoty Arki, przez to, ze widzimy sie jedni drugich na codzien, w momentach, w ktorych czasami wolelibysmy schowac sie do mysiej dziury i nie byc przez nikogo widzianym, sa miejscami specjalnie wybranymi do poznania sie, do nauczenia sie, do uslyszenia tego co osoby z uposledzeniem umyslowym maja nam – maja mi – do powiedzenia.
W zyciu codziennym – ktore jest bardzo codzienne, szare i normalne – jestem swiadkiem jak osoby niepelnosprawne moga sie zmieniac. Atmosfera przyjecia kazdego takim jaki jest i respektowania jego ograniczen, pozwala mu na otwarcie sie na budowanie swojej osoby i sposobu widzenia swiata. Bylismy swiadkami – rzadko, ale bylismy – osob czasami gleboko uposledzonych, ktore bedac dorosle zaczynaly chodzic lub mowic po raz pierwszy w zyciu. I to nie dlatego bysmy byli wychowawcami lepszymi od innych, ale dlatego, ze atmosfera milosci i szacunku dla kazdego jest najlepsza „metoda wychowawcza”. Male dzieci potrzebuja tej atmosfery, przekonania o milosci rodzicow po to by ich mozliwosci zarowno intelektualne jak i fizyczne mogly sie rozwinac i wzrosnac. Wszyscy potrzebujemy tego spojrzenia ze strony innych.
Kontakt i stosunek z osobami, z ktorymi zyjemy wyraza sie nie tylko w slowach,ale czesto w gestach, dotyku, w opiece i podejsciu do ciala. Jest to szkola przyjecia i pogodzenia sie z cialem, ktore nie zawsze – czy moze rzadko – jest zdrowe, ladne, zgodne z naszymi kanonami piekna. Zajmowanie sie cialem innej osoby, wowczas gdy ona nie jest w stanie nawiazac konaktu slownego jest doswiadczeniem bardzo glebokim. Uczymy sie szacunku dla ciala. Uczymy sie tego, ze jestesmy tak podobni pomimo roznic zewnetrznych. Uczymy sie jak wiele mozna wyrazic przez dotyk, bez pomocy slow. Pierwszy rok w Arce spedzilem w domu dla osob gleboko uposledzonych, gdzie glownym moim zajeciem bylo zajmowanie sie ich potrzebami bardzo codziennymi: kapiel, jedzenie, potrzeby fizjologiczne, opieka. Ten rok dla mnie, ktory wlasnie skonczyl studia uniwersyteckie, wychowanego w rodzinie, gdzie intelekt stawiano na wysokim miejscu w skali wartosci, byl okresem, ktory wiele mnie nauczyl.
Jestesmy takze swiadkami zmian w tych, ktorych nazywamy asystentami. Czesto sa to ludzie mlodzi, ktorzy przyjezdzaja do Arki na okres kilku miesiecy, jednego czy dwoch lat po to by pozniej wrocic do swojej drogi zyciowej – studiow czy pracy. I jestem przekonany, ze zarowno dla przyszlego profesora uniwersytetu, bankiera czy rzemieslnika takie doswiadczenie nie jest czasem straconym. Poza nauka zajmowania sie domem, opieki nad osobani niepelnosprawnymi, odkrywamy nasze wlasne slabosci i mozliwosci, zdolnosci i trudnosci w sytuacjach codziennych czy wyjatkowych. A przede wszystkim uczymy sie na „swojej wlasnej skorze” i na przykladzie innych, ze potrzeba i pragnienie milosci jest tym co najglebiej jest nam wspolne, ze „kochac nie znaczy najpierw robic cos dla drugiego, ale przede wszystkim znaczy odkryc przed nim jego wlasna wartosc, odkryc, ze jest piekny i wazny, ze jego zycie jest cenne. Odkrywamy to wszystko poprzez sposob spojrzenia na drugiego, dotyk rak, ton glosu, poprzez wszystkie codzienne gesty” (Jean Vanier – discours a` l’occasion de la remise du prix international Paul VI a` Jean Vanier, fondateur de l’Arche 19 06 1997)
Wspolne zycie, komunia w tym dzieleniu sie na codzien nie jest ani stopieniem sie z druga osoba, ani kontrola, ani wladza, ani posiadaniem. Jest to stosunek wzajemnego zaufania, zbudowany nie tylko na dzieleniu wartosci kazdego z nas, ale takze na dzieleniu naszych slabosci i ograniczen. Ten wzajemny stosunek pozwala na zmiane obrazu zranionego i sklonnego do depresji, ktory mamy o nas samych w obraz pozytywny (czy przynajmniej bardziej ozytywny), pozwala odkryc swoja wartosc, godnosc, dac nam nadzieje i racje zycia.
Wspolnoty Arki sa miejscami gdzie spotykamy sie z cierpieniem i gwaltownoscia reakcji czesto w stopniu trudnym do przyjecia. Jest to cierpienie samych osob niepelnosprawnych, swiadomych swojej innosci i swojego niedostosowania do spoleczenstwa (jestem przekonany, ze nawet osoby najglebiej uposledzone odczuwaja to niedostosowanie , i to, ze w naszym spoleczenstwie nie ma dla nich miejsca).
Odrzucenie zarowno ze strony rodziny jak i ze strony otoczenia, nasze (spoleczenstwa) spojrzenie na te osoby jako na gorsze, nieudane, powoduje w nich poczucie braku miejsca, przegrania zycia i zwiazane z tym poczucie winy za te sytuacje. Osoby niepelnosprawne maja czesto poczucie, ze cierpienie, ktore jest ich codziennoscia, ze cierpienie, ktore powoduja u rodzicow, jest przez nich zawinione. Ta sytuacja, psychologicznie nie do wytrzymania, jest powodem ich depresji albo gwaltownosci.
Spotykamy takze cierpienie rodzicow czesto wyrazajace sie w odrzuceniu, albo w lustrzanej nadopiekunczosci. Jedna z rzeczy, ktorych nauczylem sie w kontaktach z rodzinami to, ze nie mozna ich osadzac tak to cierpienie jest dotkliwe, tak trudno jest sie z nim pogodzic.
Spotykamy sie takze z cierpieniem nas samych – opiekunow – u ktorych kontakt z osobami z uposledzeniem umyslowym, z ich zaburzeniami psychicznymi, z ich historia i problematyka spoleczna rozbudza, wyciaga na powierzchnie nasze wlasne problemy i cierpienia zwiazane z nasza historia.
Stefan, ktory przyszedl do mojego biura gdy pisalem ten tekst (mezczyzna piecdziesiecioletni, z uposledzeniem stosunkowo lekkim, ale z problemami rodzinnymi, bardzo cierpiacy z powodu swojej innosci). Gdy mu powiedzialem jaki tekst przygotowuje i spytalem sie co o tym mysli odpowiedzial od razu: zycie w Arce to cierpienie i gwaltownosc. – gwaltownosc w nas samych i w stosunkach miedzy nami. Oba sa ze soba zwiazane. Ale to tez mozliwosc wspolnego zycia dzieki temu, ze jestesmy zwiazani i zaangazowani jedni wobec drugich.
Nasze wspolnoty sa zarowno dla osob niepelnosprawnych jak i dla opiekunow miejscami wzbogacania i radosci, miejscami gdzie nie czuje sie samotny i czuje moja przynaleznosc do wspolnego organizmu. Sa tez miejscami cierpienia i trudnego oczyszczania. Oczyszczania tego co jest w nas na pokaz, co jest fasada, ktora chcialbym zaprezentowac tym, z ktorymi sie kontaktuje, tego co jest moim falszywym „ja”. Dlatego tez sa one miejscem cennego doswiadczenia dla wielu mlodych i mniej mlodych. Przyjezdzaja oni glownie dlatego, ze ktos powiedzial im o swoim doswiadczeniu, o tym co on z niego wyniosl, ale takze w ramach kontaktow miedzy stowarzyszeniami, stazy studenckich.
Zycie we wspolnocie to oprocz, czy obok, cierpienia i spotkania z cierpieniem takze doswiadczenie i spotkanie ze zmartwychwstaniem. Tyle osob, ktore kiedys byly postrachem innych, a same nie mogly znalezc uspokojenia, dzis znalazly rownowage i spokoj, pozwalajace nawet na spokojne mowienie o tej bolesnej przeszlosci.
Arka jest tez miejscem umozliwiajacym ekumenizm. Wiele wspolnot gromadzi osoby o roznej przynaleznosci koscielnej, a nawet roznej religii. Nasza racja bycia w Arce sa osoby niepelnosprawne i one nie relatywizujac roznic, pozwalaja na to bysmy podazali do wspolnego celu. Staramy sie by kazdy, niezaleznie od swojej przynaleznosci wyznaniowej, mogl przezywac swoje zycie religijne w swoim kosciele, w swojej liturgii, w otoczeniu swoich wspolwyznawcow.
Nasza wspolnota Arki – pierwsza wspolnota Arki powstala 40 lat temu jako malenka grupa osob chcacych przezyc wspolnie zycie w sposob bardzo prosty i ewangeliczny. Bardzo szybko przyszedl moment zasadniczego wyboru, gdy zalozyciel – Jean Vanier – odpowiedzial pozytywnie na prosbe przejecia dyrekcji malej instytucji opieki spolecznej. W ten sposob znalezlismy sie na pograniczu miedzy ta czysta, pierwotna forma, ktora mogla bylaby pozostac mala wspolnota zyjaca na marginesie, a formami instytucjonalnymi zajmowania sie osobami niepelnosprawnymi. Dzis dostajemy na nasza dzialalnosc pieniadze, z ktorych musismy sie rozliczac, wpisujemy sie w ramy prawodastwa i reglamentacji panstwa. Byl to jeden z tych wyborow, ktore zadecydowaly w sposob zasadniczy o przyszlosci. Bo tez wspolnota nie jest celem samym w sobie. Jest forma, ktora przyjelismy po to by opieka nad osobami nam powierzonymi byla jak najlepsza, be dac im jak najwiecej mozliwosci rozwoju osobowego, by mogly one uczestniczyc w sposob jak najpelniejszy w zyciu spoleczenstwa.

Nasze wspolnoty sa jednym z tych miejsc, stosunkowo rzadkich, gdzie dotykamy i staramy utrzymac w rownowadze rozne dziedziny naszego zycia. Arka moze istniec tylko wtedy gdy trzy dziedziny: duchowa, zawodowa i wspolne zycie moga wspolistniec i pozostawac w rownowadze – w trudnej rownowadze pomiedzy duchowoscia stawiajaca najubozszych i najslabszych w centrum, zawodowa kompetencja i projektem zycia wspolnotowego, dzielonego w codziennych drobiazgach. Ta rownowaga jest trudna do utrzymania, dlatego czesto mamy pokuse wykreslic jedna z tych dziedzin z naszych projektow, ale wowczas nie jest to juz Arka.
Osoba niepelnosprawna natomiast ciagle sprowadza nas i zmusza do zobaczenia i zastanowienia sie nad tym co jest najmniejsze, najprostsze w naszym czlowieczenstwie, do postawienia sobie pytania w czym lezy istota mojego czlowieczenstwa. Mamy to szczescie, w kontaktach z osobami niepelnosprawnymi, ze od tych pytan nie mozemy uciec.
Swiety incenty a Paulo mowil, ze ubodzy sa naszymi mistrzami. Mam nadzieje, ze
poglebienie tej prawdy jest glownym zadaniem Arki.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.