Drukuj Powrót do artykułu

Kalwaria Zebrzydowska: pamięć o śp. kard. Macharskim pozostaje żywa

02 sierpnia 2017 | 14:39 | md | Kraków Ⓒ Ⓟ

W intencji kard. Franciszka Macharskiego modlą się w rocznicę jego śmierci również pielgrzymi przybywający do Kalwarii Zebrzydowskiej. To sanktuarium, obok łagiewnickiego, było umiłowanym miejscem zmarłego rok temu hierarchy, którego często porównuje się do św. Franciszka z Asyżu.

Jak przypomina bp Damian Muskus OFM, kard. Franciszek Macharski odkrył kalwaryjskie sanktuarium dość późno, był już bowiem wtedy rektorem krakowskiego seminarium duchownego. „Gdy ks. Macharski przyjechał tu po raz pierwszy, z racji procesji Zaśnięcia NMP, kard. Wojtyła wypatrzył go wśród księży. Sam kard. Franciszek wspominał po latach, że zobaczył w jego oczach aprobatę, a nawet radość” – opowiada bp Muskus, który od lat związany jest z kalwaryjskim sanktuarium i wiele razy przyjmował kard. Macharskiego jako kustosz tego miejsca. Podkreśla, że choć to kard. Wojtyła zaprosił go na dróżki, to jednak ks. Franciszek Macharski doświadczał Kalwarii na swój niepowtarzalny sposób. Według niego, polska Jerozolima w doskonały sposób odpowiadała duchowej wrażliwości zmarłego rok temu kardynała.

Kard. Franciszek lubił porównywać kalwaryjskie dróżki do życiowych dróg człowieka. Mawiał, że Kalwaria uczy odwagi i wytrwałości, daje siły potrzebne do tego, by codzienne zadania i krzyże podejmować wciąż na nowo. Miał świadomość, jak wiele trosk i dramatów niesie ze sobą codzienność dla ludzi, którzy borykają się z niedostatkiem, samotnością, chorobami i lękiem o przyszłość. Porównując ludzkie życie do kalwaryjskich dróżek, wskazywał jedyne źródło siły: Jezusa cierpiącego, umierającego i zmartwychwstałego.

„Widzieliśmy jego wiarę, skupienie i pokorę, gdy niemal niezauważalnie, w prostej czarnej sutannie przemierzał dróżki Pana Jezusa i Jego Matki, którym powierzał swoją codzienność – niełatwą codzienność pasterza Kościoła krakowskiego” – wspomina po latach bp Muskus.

Jego zdaniem, kard. Franciszek ukochał nie tylko sanktuarium, dróżki i odbywające się tu uroczystości, ale przede wszystkim kalwaryjskich pielgrzymów. „Ludzie starali się okazać mu swoją miłość i przywiązanie na wiele sposobów: od próśb o błogosławieństwo, przez dotykanie jego rąk, a skończywszy na spontanicznych oklaskach, którymi go witano. On sam pod wpływem kontaktu z ludźmi rzeczywiście rozkwitał. Jego twarz rozjaśniała się, głos stawał się mocniejszy i trudno rozstrzygnąć, kto w tej wzajemnej wymianie miłości i czci zyskiwał więcej: pielgrzymi czy ich przewodnik” – zastanawiał się dzisiaj.

Kalwaria była świadkiem wielu serdecznych rozmów kard. Macharskiego z przypadkowo spotkanymi po drodze osobami: okolicznymi mieszkańcami czy pielgrzymami. Prostota tych krótkich dialogów, nieudawana życzliwość z obu stron, uśmiech kardynała i jego błogosławieństwo – to wszystko sprawiało, że dla wielu te dróżkowe spotkania ze skromnym księdzem w zwykłej sutannie okazywały się najpiękniejszym wspomnieniem z Kalwarii.

„Pewnego dnia doszła do klasztoru informacja, że ks. kardynał odprawia Drogę Krzyżową od Piłata. Ok. godz. 18.00 na zejściu z Góry Ukrzyżowania pojawiła się jego charakterystyczna postać. Długo jednak trzeba było na niego czekać, gdyż nie przeszedł obojętnie obok żadnej osoby. Zatrzymywał się przy każdym, pytał o miejsce pochodzenia, błogosławił i chętnie pozował do zdjęć” – wspomina biskup.

To właśnie kard. Franciszek wprowadził tradycję głoszenia kazań podczas tzw. Dekretu u Piłata w Wielki Piątek. Był tej tradycji wierny aż do samego końca. Wielu pamięta wielkopiątkowe poranki, przenikliwie chłodne, deszczowe, nieprzyjemne – i ówczesnego metropolitę, który nie zważając na błoto i śnieg, szedł wśród pielgrzymów. Gdy był już na emeryturze, przewodniczył w Kalwarii uroczystościom Niedzieli Palmowej. W każdy Wielki Piątek czy odpust sierpniowy dzwonił z pytaniem, czy byli ludzie i zawsze zapewniał o swojej duchowej łączności.

Miłość do Kalwarii i do pielgrzymów stworzyła mocne więzy między kard. Franciszkiem a opiekunami sanktuarium. Duchowi synowie św. Franciszka zawsze mieli w nim brata. Żywo interesował się sprawami klasztoru, a na jego niezawodne wsparcie zawsze można było liczyć.

„Wyraźną radość sprawiały mu również zwyczajne rozmowy z braćmi, których sobie nie odmawiał przy okazji odwiedzin w Kalwarii. Odpoczywał w naszej wspólnocie. Zawsze wokół niego na sali rekreacyjnej kalwaryjskiego klasztoru gromadziło się wielu zakonników. Niektórzy nie odmawiali sobie trzeciej czy czwartej kawy. Wszystko po to, by towarzyszyć ks. kardynałowi. On sam zaś zamawiał małą kawę „pobrudzoną mlekiem” – czyli z dodatkiem kilku kropel mleka”- wspomina bp Muskus.

Według niego, franciszkanie mają pełne prawo, by mówić o kard. Franciszku „nasz”. „Jego prostota, pokora i skromność, radość i pogoda ducha, jego ubóstwo i wrażliwość na biedy świata, jego zatroskanie tym, że „miłość nie jest kochana” – to cechy duszy na wskroś franciszkańskiej” – tłumaczy franciszkański biskup. Przypomina, że centralnym rysem duchowości św. Franciszka z Asyżu jest zjednoczenie się ze Zbawicielem w Jego męce, a kard. Franciszek szczególną miłością i czcią otaczał Jezusowy Krzyż. Naśladował swojego patrona do tego stopnia, że dla wielu ludzi stał się „krakowskim Biedaczyną”. „To nie przypadek, że określenie Jana Pawła II, opisujące św. Brata Alberta, krakowianie zaadaptowali dla swojego arcybiskupa. Biedaczyna z Krakowa – te słowa mocno do niego przylgnęły” – uważa hierarcha.

Franciszkański rys duchowości kard. Macharskiego dopełnił się rok temu, w dniu, który był szczególnym darem św. Franciszka dla jego duchowych braci i sióstr – w święto Porcjunkuli. Zmarł 2 sierpnia, kiedy to, jak wierzą franciszkanie, Matka Boża Anielska zabiera święte dusze do nieba.

Dziś wśród licznych pamiątek przekazanych przez kard. Franciszka dla sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej znajduje się ryngraf z Matką Bożą, który otrzymał od swych rodziców w dniu Pierwszej Komunii Świętej, szlachetne kamienie i medalik, umieszczone na wotywnej sukience zdobiącej obraz Matki Bożej, sutanny kardynalskie. Po jego śmierci opiekujące się nim siostry albertynki ofiarowały również Order Ecce Homo, Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski, perłowy różaniec, mitrę biskupią, która leżała na trumnie podczas uroczystości pogrzebowych oraz stułę, której używał do celebrowania Eucharystii w swej kaplicy u sióstr albertynek.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.