Drukuj Powrót do artykułu

Kampania prezydencka w USA: przemówienie życia Joe Bidena

24 sierpnia 2020 | 18:00 | Waldemar Piasecki (KAI) | Wilmington Ⓒ Ⓟ

Opinia jest zgodna. Przemówienie Joe Bidena, kandydata na prezydenta Stanów Zjednoczonych przyjmującego nominację Partii Demokratycznej przejdzie do historii. Gdyby to on został wybrany 3 listopada br., niewątpliwie dwudziestopięciominutowa mowa w Chase Center w Wilmington uznana zostanie za przełomowy moment kampanii. „New York Times” wybija w tytule na pierwszej stronie, że była to mowa życia Joe Bidena.

Przemówienie było zbudowane na przesłaniu Elli Baker, legendarnej amerykańskiej bojowniczki o prawa człowieka i równouprawnienie ludności afroamerykańskiej Stanów Zjednoczonych: „Dajcie ludziom światło, a odnajdą drogę…”.
Zdaniem Bidena, Amerykanom tego światła brakuje dziś bardziej niż kiedykolwiek. Panują zaś mrok, strach i choroba uosabiane przez obecnego prezydenta Donalda Trumpa.

Mówca wymienił cztery zasadnicze punkty i kryzysy negatywnie definiujące obecną prezydenturę:

1. Najgorsza pandemia chorobowa od ponad 100 lat.
2. Najgorszy kryzys gospodarczy od czasów Wielkiego Kryzysu.
3. Największe wyzwanie sprawiedliwości rasowej od lat 60-tych.
4. Niezaprzeczalne i coraz większe zagrożenie zmianami klimatycznymi.

Z żadnym z nich Trump sobie nie radzi.

Klimat społeczny Ameryki staje się trudny do zniesienia. „Za dużo gniewu. Za dużo strachu. Za dużo podziałów” – wytykał Biden. Dodał: „Dość pogrążania Ameryki w ciemności”.

Mówił: „Po prostu osądzajcie tego prezydenta na podstawie faktów. 5 milionów Amerykanów zarażonych COVID-19. Ponad 170.000 Amerykanów już umarło. Zdecydowanie najgorsze wyniki pośród wszystkich społeczeństw na Ziemi. Ponad 50 milionów ludzi zgłosiło się o zasiłek dla bezrobotnych. Ponad 10 milionów ludzi straci w tym roku ubezpieczenie zdrowotne. Prawie jedna na sześć małych firm zostanie w tym roku zamknięta. Jeżeli ten prezydent zostanie ponownie wybrany, wiemy, co się stanie. Przypadki zakażeń i zgonów pozostaną zdecydowanie za wysokie. Więcej biznesów zamknie swoje drzwi na dobre. Rodziny pracujące będą miały problemy z dostaniem pracy, kiedy najzamożniejszy jeden procent dostanie dziesiątki miliardów dolarów w postaci nowych ulg podatkowych.

Atak na ustawę o przystępnej cenie opieki zdrowotnej będzie trwał do czasu jej zniszczenia, zabierając ubezpieczenie ponad 20 milionom ludzi, w tym ponad 15 milionom ludzi z Medicaid (ubezpieczenia dla najuboższych) pozbywając ich ochrony, którą prezydent Obama i ja przekazaliśmy ludziom cierpiącym.”

Zapowiadał, co się stanie, kiedy wygra listopadowe wybory:

„Opracujemy i przeprowadzimy szybkie testy, których wyniki będą natychmiast dostępne. Udostępnimy sprzęt medyczny i ochronny, którego nasz kraj potrzebuje. I zrobimy je tutaj, w Ameryce. Więc już nigdy nie będziemy zdani na łaskę Chin i innych obcych krajów, aby chronić naszych własnych ludzi. Upewnimy się, że nasze szkoły mają zasoby, których potrzebują, by być otwarte, bezpieczne i skuteczne.

Odłożymy na bok politykę i zdejmiemy kaganiec z naszych ekspertów, aby społeczeństwo otrzymywało informacje, których potrzebuje i na które zasługuje. Uczciwa, nieskazitelna prawda. Oni sobie z tym poradzą. Będziemy mieli narodowy mandat, by nosić maskę, nie jako ciężar, ale by chronić siebie nawzajem.

To patriotyczny obowiązek. Krótko mówiąc, zrobię to, co powinniśmy byli zrobić od samego początku. Nasz obecny prezydent zawiódł w swoim najbardziej podstawowym obowiązku wobec tego narodu. Nie zdołał nas ochronić. Nie potrafił ochronić Ameryki. I, moi drodzy Amerykanie, to niewybaczalne. Jako prezydent złożę wam obietnicę, że będę chronił Amerykę. Będę bronił nas przed każdym atakiem. Widziane. I niewidzialni. Zawsze. Bez wyjątku. Za każdym razem.

[…]. Razem możemy i będziemy mogli odbudować naszą gospodarkę. A kiedy to zrobimy, nie tylko zbudujemy ją z powrotem, ale zbudujemy ją lepiej. Nowoczesne drogi, mosty, autostrady, łącza szerokopasmowe, porty i lotniska stanowią nową podstawę wzrostu gospodarczego. Z rurami, które transportują czystą wodę do każdej społeczności. Z 5 milionami nowych miejsc pracy w sektorze produkcyjnym i technologicznym, dzięki czemu przyszłość czeka Amerykę.

Z systemem opieki zdrowotnej, który obniża składki, potrącenia i ceny leków, opierając się na Affordable Care Act, który próbuje wyrwać.

Z systemem edukacji, który szkoli naszych ludzi do najlepszych miejsc pracy w XXI wieku, gdzie koszty nie przeszkadzają młodym ludziom w pójściu na studia, a długi studenckie nie niszczą ich, gdy wychodzą.
Z opieką nad dziećmi i osobami starszymi, która umożliwia rodzicom pójście do pracy, a osobom starszym godne pozostanie w ich domach. Z systemem imigracyjnym, który zasila naszą gospodarkę i odzwierciedla nasze wartości. Z nowo powstałymi związkami zawodowymi. Z równym wynagrodzeniem dla kobiet. Przy rosnących zarobkach można założyć rodzinę. Tak, będziemy robić więcej niż tylko chwalić naszych niezbędnych pracowników. W końcu im zapłacimy.

Możemy, i będziemy, zajmować się zmianami klimatycznymi. To nie tylko kryzys, to ogromna szansa. To szansa dla Ameryki, aby poprowadzić świat w dziedzinie czystej energii i stworzyć miliony nowych, dobrze płatnych miejsc pracy.

A my możemy zapłacić za te inwestycje, likwidując luki prawne i oddające 1,3 biliona dolarów podatku najbogatszym 1 proc. i największym, najbardziej dochodowym korporacjom, z których niektóre w ogóle nie płacą podatku.
Ponieważ nie potrzebujemy kodeksu podatkowego, który nagradza bogactwo bardziej niż wynagradza pracę.

[…] Dla naszych seniorów, ubezpieczenie społeczne jest świętym obowiązkiem, świętą obietnicą złożoną. Obecny prezydent grozi, że złamie tę obietnicę. Proponuje zlikwidowanie podatku, który płaci prawie połowę składki na ubezpieczenie społeczne, bez możliwości zrekompensowania utraconych dochodów. Nie pozwolę na to. Jeśli będę waszym prezydentem, będziemy chronić Ubezpieczenie Społeczne i Medicare.

Jeden z najpotężniejszych głosów, jakie słyszymy dzisiaj w kraju, pochodzi od naszych młodych ludzi. Mówią o nierównościach i niesprawiedliwości, które pojawiły się w Ameryce. Niesprawiedliwość ekonomiczna. Rasowa niesprawiedliwość. Niesprawiedliwość środowiskowa. Słyszę ich głosy, a jeśli ty ich słuchasz, to ty też je słyszysz. I czy jest to zagrożenie egzystencjalne spowodowane zmianami klimatycznymi, codziennym strachem przed zastrzeleniem w szkole, czy niezdolnością do podjęcia pierwszej pracy – zadaniem następnego prezydenta będzie przywrócenie obietnicy Ameryki dla wszystkich.”

Wszyscy oczekiwali na słowa dotyczące rasizmu. Padły: „Historia nakłada na nas jeszcze jedno pilne zadanie. Czy będziemy pokoleniem, które wreszcie usunie plamę rasizmu z naszego narodowego charakteru? Wierzę, że jesteśmy na to gotowi. Zaledwie tydzień temu wczoraj była trzecia rocznica wydarzeń w Charlottesville. Pamiętacie tych neonazistów, kukluxklanowców i białych suprematystów wychodzących z pól z zapalonymi pochodniami? Te nabrzmiałe nienawiścią żyły? Czujesz tę samą antysemicką żółć, która przelewała się w całej Europie w latach trzydziestych?
Pamiętacie gwałtowne starcia między tymi, którzy szerzą nienawiść, a tymi, którzy mają odwagę się jej przeciwstawić? Pamiętacie, co powiedział prezydent? Bardzo dobrzy ludzie po obu stronach. To była pobudka dla nas jako kraju. A dla mnie, wezwanie do działania. W tym momencie wiedziałem, że będę musiał ruszyć. Mój ojciec nauczył nas, że milczenie to współudział. I nie mogłem milczeć ani współuczestniczyć. Powiedziałem wtedy, że stoczymy walkę o duszę tego narodu. I jesteśmy. Jedną z najważniejszych rozmów, jakie odbyłem podczas tej całej kampanii, jest rozmowa z kimś, kto jest za młody, by głosować.

Spotkałem się z sześcioletnią Gianną Floyd, dzień przed tym, jak jej tata George Floyd miał spocząć w grobie. Jest niesamowicie odważna. Nigdy nie zapomnę. Kiedy pochyliłem się, by z nią porozmawiać, spojrzała mi w oczy i powiedziała: `Tatuś, zmieniłem świat.` Jej słowa wbiły mi się głęboko w serce. Może morderstwo George’a Floyda było punktem zwrotnym. […]. Ameryka jest wreszcie wykonać ciężką pracę wykorzenienia naszego systemowego rasizmu.”

Biden odnosił się też do relacji międzynarodowych: „Będę prezydentem, który będzie stał z naszymi sojusznikami i przyjaciółmi. Pokażę naszym przeciwnikom, że dni przytulania się do dyktatorów dobiegły końca”.

Pod rządami prezydenta Bidena Ameryka nie będzie przymykać oczu na rosyjskie nagrody za głowy amerykańskich żołnierzy. „Nie będę też tolerował obcych ingerencji w nasze najświętszą praktykę demokratyczną – głosowanie wyborcze. Będę zawsze opowiadał się za naszymi wartościami, takimi jak prawa człowieka i godność. I będę pracować we wspólnym celu na rzecz bezpieczniejszego, spokojniejszego i lepiej prosperującego świata.”

Wielu odbiorców przemówienia, w tym wierzącym innych wyznań, którym głosowanie na praktykującego katolika może wydawać się problematyczne czy trudne, zwróciły na pewno uwagę na słowa: „Wiem, jakie to uczucie stracić kogoś, kogo się kocha. Wiem, jak głęboka czarna dziura, otwiera się wtedy w twojej piersi. Kiedy czujesz, że cała twoja istota jest do niej wessana. Wiem, jak straszne, okrutne i niesprawiedliwe może być czasami życie. Ale nauczyłam się dwóch rzeczy. Po pierwsze, twoi bliscy mogli opuścić tę Ziemię, ale nigdy nie opuszczają twojego serca. Zawsze będą z tobą. A po drugie, zrozumiałem, że najlepszą drogę przez ból, stratę i smutek jest znalezienie celu. Jako dzieci Boże, każdy z nas ma cel w swoim życiu.”

Za tym wyznaniem stoją tragiczne doświadczenia osobiste. Krótko po wyborze dwudziestodziewięcioletniego Joe Bidena do Senatu, w wypadku samochodowym zginęła jego żona Neilla i roczna córeczka Noemi. Trzyletni syn Beau i dwuletni Hunter cudem ocaleli. Przez pięć lat był samotnie wychowującym chłopców ojcem. W 1977 roku ożenił się po raz drugi. W 2015 roku przeżył śmierć syna Beau, prokuratora stanowego Delaware, polityka wielkich nadziei. Przegrał dwuletnią walkę z nieuleczalnym nowotworem mózgu. Joe Bidenowi pomagała podnosić się z tych tragedii katolicka wiara religijna i dążenie do kolejnych celów. Niemal zawsze osiąganych.

Podczas konwencji tak definiował chyba dziś najważniejszy cel: „Mamy wielki cel jako naród: Otworzyć drzwi możliwości dla wszystkich Amerykanów. By ocalić naszą demokrację. By być znowu światłem dla świata.
Żeby wreszcie żyć i urzeczywistnić słowa zapisane w świętych dokumentach, które założyły ten naród, że wszyscy mężczyźni i kobiety są stworzeni równymi sobie. Obdarzeni przez swojego Stwórcę trwałymi niezbywalnymi prawami. Wśród nich prawem do życia, wolności i dążenia do szczęścia.”

„To jest nasza chwila” – powiedział na zakończenie. To jest nasza misja. Niech historia będzie mogła powiedzieć, że koniec tego rozdziału amerykańskiej ciemności rozpoczął się dziś wieczorem, gdy miłość, nadzieja i światło połączyły się w walce o duszę narodu. I to jest bitwa, którą my razem wygramy.”

Tłum otaczający położone nad rzeką Delaware Chase Center wiwatował. Powiewały amerykańskie flagi. Dźwięk samochodowych klaksonów słychać było w całej okolicy. Joe Biden z wiceprezydencką kandydatką Kamalą Harris i ich rodzinami wyszli do swoich zwolenników, by z nim porozmawiać, podziękować za poparcie i uścisnąć dłonie. Można było dostrzec sporą grupę Polonusów.

Nikt nie miał wątpliwości, że spotyka się z przyszłym prezydentem.

Jeżeli nim zostanie w wieku siedemdziesięciu siedmiu lat będzie najstarszym gospodarzem Białego Domu w chwili rozpoczynania urzędowania. Konwencja w Wilmigton pokazała, że wiek naprawdę nie ma tu wielkiego znaczenia. Starszy o dwa i pół roku Donald Trump ma dziś naprawdę duży problem, jak rywala pokonać. Póki co ma przed sobą konwencję swojej partii.

Uśrednione wyniki ośmiu sondaży opinii publicznej dają dziś Bidenowi przewagę dziewięciu punktów procentowych.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.