Drukuj Powrót do artykułu

Kapłan, który bezkompromisowo walczy o życie nienarodzonych

25 marca 2021 | 10:41 | am | Warszawa Ⓒ Ⓟ

Sample

Poznaj kapłana, który bezkompromisowo walczy o życie nienarodzonych dzieci! Małgorzata Terlikowska w poruszającej rozmowie z Księdzem Tomaszem Kancelarczykiem pomysłodawcą Fundacji Małych Stópek.

Ks. Tomasz Kancelarczyk, pomysłodawca i prezes Fundacji Małych Stópek, od wielu lat zdecydowanie występuje w obronie każdego ludzkiego istnienia. W książce „Chodzi mi o życie”, opowiada Małgorzacie Terlikowskiej o prowadzonej od lat walce o nienarodzone dzieci. W poruszający sposób dzieli się historiami osób, które zamierzały dokonać aborcji. Podaje również konkretne rozwiązania, które umożliwią każdemu z nas podjęcie walki o życie innych.

 

Małgorzata Terlikowska: Usłyszałam ostatnio zdanie, które było dla mnie odkrywcze: że będziemy spokojni i szczęśliwi, kiedy pogodzimy się z tym, że nasi rodzice dali nam tyle, ile mogli. Czasem z różnych powodów dali nam niewiele, ale ważne, żebyśmy potrafili docenić to, co dostaliśmy, a nie patrzyli tylko na to, czego nam zabrakło albo co złego odziedziczyliśmy.

Ks. Tomasz Kancelarczyk: Oni dali nam życie i za to winniśmy być wdzięczni. Wszystko po to, żebyśmy nie żyli tymi brakami. Bardzo często w duszpasterstwie spotykamy ludzi, którzy mają pretensje i wielki żal do rodziców o to, jacy oni byli. Ciężko im wtedy wytłumaczyć, że nawet jeśli ojciec czy matka byli toksyczni, patologiczni, to jednak dzięki tym rodzicom oni sami żyją. Myślę, że prędzej czy później te osoby doświadczą uzdrowienia. Znam ludzi, w życiu których takie doświadczenie przyszło i ukoiło wszelkie rany.

Ten lęk przed dzieckiem być może bierze się stąd, że przestaliśmy patrzeć na dziecko jak na dar, a zaczęliśmy widzieć w nim projekt, który będzie nas kosztował mnóstwo wysiłku, ponieważ musimy mu nieba przychylić, zapewnić wszystko, co najlepsze: świetną edukację, dobry start w dorosłe życie, milion zajęć, żeby nie czuło się wykluczone czy pokrzywdzone.

Dzieci to nasze bogactwo. Pewien bardzo bogaty człowiek powiedział mi kiedyś: „Tomek, co z tego, że mam dużo pieniędzy, świetną firmę, jak przegrałem swoje życie, wracam do pustego domu, bo żona mnie zostawiła, jedno moje dziecko zmarło, drugie jest alkoholikiem. Na co mi te pieniądze? Nie mam nawet komu majątku przepisać, nie mam się jak cieszyć swoimi wynikami. To miał być środek do czegoś więcej”. Szczęście jest tam, gdzie jest rodzina, dzieci. Szkoda, że nie umiemy patrzeć i działać przyszłościowo.

Możemy patrzeć przyszłościowo i ratować dzieci zagrożone aborcją, angażując się na przykład w dzieło duchowej adopcji dziecka poczętego…

Momentem przełomowym w moim życiu było zaangażowanie się w promocję duchowej adopcji. Po raz pierwszy podjąłem ją w intencji mojej siostry. Niemal dokładnie po dziewięciu miesiącach urodziła dziecko. Ono nie bardzo się na ten świat spieszyło, siostra nawet parę razy mi mówiła: „Wymodliłeś dziecko, to proś teraz, żeby się urodziło”. To było niesamowite. Przyjechałem pewnego razu do domu rodzinnego i siostra powiedziała, że jest w ciąży. Spytałem, od kiedy, a ona na to, że mniej więcej od połowy kwietnia. Powiedziałem, że to niemożliwe, raczej od końcówki marca. Spojrzała na mnie jak na wariata. Brat, o co ci chodzi? Dopiero po jakimś czasie się przyznałem, że 28 marca zacząłem się modlić w intencji mojej siostrzenicy. Ktoś powie, że to zbieg okoliczności. Ja powiem: tak, zgadza się, cudowny zbieg okoliczności, że modliłem się i podjąłem duchową adopcję w czasie rozwoju życia prenatalnego mojej siostrzenicy.

Przypadek to podobno inne imię Ducha Świętego.

Duchowa adopcja nie tylko ratuje przed aborcją, ale też wyprasza łaskę poczęcia, narodzenia. W przypadku, o którym mówię, były wielkie trudności, a dzięki tej prostej modlitwie wszystko dobrze się skończyło. To dało mi odwagę, by zachęcać do tej praktyki coraz więcej ludzi. Zawsze dużo w tym temacie robiliśmy i zawsze byłem świadomy, że są złe duchy, które można pokonać tylko modlitwą i postem. Choćbyśmy nie wiem, ile marszy robili, ile krzyczeli i tak dalej – są jeszcze sprawy duchowe. Zły boi się Maryi, bo Maryja jest piękną królową pokoju i miłości, dlatego w intencji dzieci nienarodzonych trzeba modlić się przez ręce Maryi.

Na czym polega duchowa adopcja?

Polega na modlitwie różańcowej każdego dnia. Codziennie przez dziewięć miesięcy odmawiamy jedną dziesiątkę Różańca. Duchową adopcję podejmujemy różnie, i 25 marca, czyli w uroczystość Zwiastowania Pańskiego, i 8 grudnia, w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. W którymś momencie zdecydowaliśmy się nawet stworzyć aplikację duchowej adopcji na telefon […]

Kto dołącza do duchowej adopcji? Czy to tylko moherowe babcie?

Ja tym moherowym babciom bardzo dziękuję, bo gdyby nie one, żadnego Marszu dla Życia by w Szczecinie nie było. One wytrwale co roku przychodziły. A jeśli chodzi o duchową adopcję, to nie mamy statystyk, ale wiemy, że są to przeróżne osoby, dlatego też materiały, które tworzymy, są przeznaczone dla różnych środowisk. Wizytówki w kształcie telefonów dla młodzieży przygotowujemy w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy. Każdy katecheta, który zechce, może je od nas otrzymać. Mamy aplikację, a także gazetę duchowej adopcji dziecka poczętego. Ostatnio wydrukowaliśmy ją w ponad stu tysiącach egzemplarzy.

Udaje się księdzu z tymi wszystkimi materiałami pro-life wchodzić do szkół, na przykład prowadzić warsztaty?

Jest coraz trudniej, mimo że nie mówimy o aborcji, tylko o wartości życia. Staramy się to robić na lekcjach religii w odniesieniu do poczętego Jezusa Chrystusa, który stał się człowiekiem, ale i tam nie jest to mile widziane. A przecież chcemy tylko dać młodym ludziom wiedzę, chcemy im pokazywać bardzo rzetelny film na temat rozwoju prenatalnego dziecka wyprodukowany przez National Geographic. Pokazywać im świadectwa choćby Andrei Boccellego. Mówić o pomocy kobietom w ciąży.

 A jak walczyć o postawę pro-life?

Zadbajmy o atmosferę pro-life, nie skupiajmy się jedynie na trudnościach. Ta atmosfera potrzebna jest nie tylko w miejscu pracy, ale też w komunikacji miejskiej, w kolejce w urzędzie czy w relacjach sąsiedzkich. Na pewno nie sprzyja jej pytanie: „A po co ci kolejny bachor?”. No przepraszam, to postawa typowo proaborcyjna.

Wiele kobiet chcących skorzystać choćby z kasy pierwszeństwa w markecie słyszy niegrzeczne czy wręcz wulgarne komentarze: „Jesteś w ciąży to siedź w domu”, „Po cożeś nogi rozkładała”… Myślę, że to też jest echo syndromu poaborcyjnego, który często przejawia się depresją, niewybaczeniem sobie, zmaganiem się z przeszłością, a uzewnętrznia się poprzez agresję w stosunku do kobiet w ciąży.

Potrzebny jest szacunek względem kobiet w ciąży, a także uznanie ich piękna. W mojej rodzinnej miejscowości mieszkał pewien pan; sąsiadki często o nim rozmawiały, bo kiedy on zobaczył kobietę w ciąży, od razu podchodził i pytał, czy może dotknąć brzuszka. Niektóre to pytanie odbierały jako coś zboczonego, nienormalnego.

Wręcz molestowanie. Wiele kobiet tego nie znosi i nie i nie zgadza się na takie zachowanie…

Tak. Dzisiaj mam podobne pragnienia, bo po prostu widzę to piękno. Myślę, że ten zachwyt powinien być czymś powszechnym. Takie „wow!”. Kilka dni temu kobieta spodziewająca się dziecka poprosiła mnie o błogosławieństwo. Pomodliłem się, dotknąłem brzucha. To było dla mnie naprawdę bardzo mocne doświadczenie. Uważam, że każdy z nas powinien być uczestnikiem takiej radości. Zresztą małe dzieci niesamowicie mnie wzruszają […].

 

Wywiad jest fragmentem książki „Chodzi mi o życie” ks. Tomasza Kancelarczyka z Małgorzatą Terlikowską.

Książka dostępna jest TUTAJ.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.