Drukuj Powrót do artykułu

Kard. Burke: chrześcijanie przemieniają świat nie poprzez upolitycznienie Ewangelii, lecz jej przeżywanie

26 grudnia 2025 | 16:56 | st | Watykan Ⓒ Ⓟ

Sample Fot. BP KEP

O wyzwaniach związanych z dobą obecną, naznaczoną niekiedy doktrynalnym zamętem, napięciami wewnątrzkościelnymi i niestabilnością kulturową, roli chrześcijan w polityce, mówi między innymi w wywiadzie dla angielskiego tygodnika  The Catholic Herald emerytowany prefekt Najwyższego Trybunału Sygnatury Apostolskiej kardynał Raymond Leo Burke. Pochodzcy z USA purpurat mówi też o tajemnicy Bożego Narodzenia swoich doświadczeniach z konklawe, nadziejach związanych z Kościołem oraz o zaskakującym powrocie młodych katolików, których bardziej pociąga tradycja niż nowości i spektakularne wydarzenia. Rozmawiał z nim Jan C. Bentz.

The Catholic Herald: Eminencjo, zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, a w ich centrum znajduje się tajemnica Słowa, które stało się ciałem. Gdy Kościół przygotowuje się do świętowania Narodzenia Pańskiego w momencie naznaczonym niepokojem kulturowym i napięciami kościelnymi, o czym zdaniem Eminencji katolicy powinni dziś szczególnie pamiętać, a może nawet odzyskać?

Kardynał Burke: Myślę, że jesteśmy wezwani przede wszystkim do pamięci o prostej i fundamentalnej prawdzie, że Syn Boży stał się człowiekiem. We Wcieleniu połączył naszą ludzką naturę ze swoją boską naturą. Cierpiał, umarł, zmartwychwstał, wstąpił do nieba i zasiada po prawicy Ojca, a teraz żyje z nami, obecny w Kościele i działający w świecie.

Dlatego też katolicy powinni być pełni nadziei. Jednocześnie musimy oprzeć się pokusie zniechęcenia, a nawet porzucenia życia w wierze katolickiej i życia chrześcijańskiego. Dzisiejszy świat stawia przed nami  bardzo wiele prób, wojen i konfliktów wewnętrznych, a także bardzo poważnych problemów moralnych. W takich okolicznościach nawet dobrzy chrześcijanie mogą się zniechęcić lub poczuć pokusę całkowitego wycofania się ze świata.

Wiemy jednak, że Pan Jezus jest z nami. Jesteśmy w świecie i jesteśmy wezwani, aby z nadzieją i odwagą wytrwać. Jak napomina nas św. Paweł, musimy „w dobrych zawodach występować”, trzymać się obranego kursu i być zwiastunami prawdy Bożego Narodzenia we wszystkim, co mówimy i czynimy: że Chrystus przyszedł, że pozostaje z nami i że będzie z nami, aż powróci w chwale w dniu ostatecznym.

The Catholic Herald: Jeśli mogę na chwilę przejść od spraw uniwersalnych do osobistych: kiedy Ksiądz Kardynał myśli o swoim dzieciństwie, czy jest jakaś szczególna tradycja bożonarodzeniowa lub wspomnienie, które pozostało w pamięci, coś, co nadal kształtuje sposób, w jaki Ksiądz Kardynał przeżywa te święta?

 Myśląc o swoim dzieciństwie, jedno wspomnienie wybija się bardzo wyraziście: udział w Pasterce. W domu zawsze było wielkie wzruszenie. Byłem najmłodszym z sześciorga dzieci i dzięki Bogu wychowywali nas pobożni katolicy. Prezenty otwieraliśmy zawsze w Wigilię, przed pójściem na Mszę św., co, jak można sobie wyobrazić, było dla dzieci bardzo ważne [śmiech]. Potem wszyscy razem szliśmy na Pasterkę. Zawsze było to bardzo piękne, nawet w naszej wiejskiej społeczności. Lokalny kościół, muzyka, ceremonia – wszystko to wywarło na mnie głębokie wrażenie. Te uroczystości pozostają moimi najcenniejszymi wspomnieniami z Bożego Narodzenia w rodzinie.

The Catholic Herald: Nie naruszając poufności konklawe, czy mógłby Eminencja podzielić się swoimi wrażeniami z udziału w wyborze papieża Leona XIV? Co najbardziej uderzyło Księdza Kardynała w duchowej atmosferze tej chwili i jak wpłynęło to na poczucie odpowiedzialności jako kardynała – elektora?

 Jak wiadomo, konklawe jest zasadniczo aktem liturgicznym. Kardynałowie są ubrani w pełne stroje chóralne, jak przystało, a cały proces jest otoczony modlitwą. Zaczynamy od wspólnego odprawienia Mszy Świętej, a podczas samego konklawe, w Kaplicy Sykstyńskiej, sprawujemy wspólnie liturgię godzin.

Na samym początku konklawe odbywa się również formalne napomnienie. Tym razem wygłosił je były kaznodzieja Domu Papieskiego, ojciec Raniero Cantalamessa. Najbardziej uderzyła mnie powaga powierzonej nam odpowiedzialności: zadania wyboru następcy św. Piotra.

Powaga ta była zwłaszcza odczuwalna ze względu na szczególne okoliczności tego konklawe. Kolegium Kardynałów stało się bardzo liczne, trzynastu kardynałów powyżej normy 120, z której papież Franciszek odstąpił, aby móc mianować dodatkowych kardynałów.

Jednocześnie od ponad dziesięciu lat nie odbył się żaden konsystorz nadzwyczajny, stanowiący zazwyczaj okazją do lepszego poznania się kardynałów i pełnienia przez nich roli doradców papieża, czasami opisywanych jako rodzaj „senatu papieskiego”.

W rezultacie wielu z nas nie znało się dobrze. Fakt ten potęgował poczucie odpowiedzialności i wielu kardynałów zwracało na to uwagę. Sam odczuwałem to bardzo silnie. Mimo to wierzyliśmy i nadal wierzymy w obecność Ducha Świętego podczas konklawe. Oczywiście, jak często powtarzamy, obecność Ducha Świętego to jedno, a posłuszeństwo kardynałów wobec Niego to coś zupełnie innego. Wierzymy, że to posłuszeństwo zostało okazane.

The Catholic Herald: Pamiętam, że kiedy wybrano Benedykta XVI, odczuwałem z nim szczególną bliskość, nie tylko dlatego, że był Niemcem, ale także dlatego, że śledziliśmy go od lat i nie był dla nas postacią nową. Czy odczuwa Ksiądz Kardynał podobną bliskość z papieżem Leonem XIV, ponieważ jest on Amerykaninem?

 Wie Pan, w mediach społecznościowych krążyły plotki, że spotykaliśmy się często lub że byłem szczególnie blisko papieża Leona. Tak po prostu nie było. Spotkałem go raz krótko po zakończeniu jego kadencji jako przeora generalnego augustianów, a potem jeszcze raz tutaj, w Rzymie, po tym, jak został prefektem Dykasterii do spraw Biskupów.

Mimo to czuję do niego naturalną sympatię. Wychował się w południowym Chicago, na Środkowym Zachodzie, skąd pochodzę również ja, chociaż wywodzę się z rodziny rolniczej, a on z miasta, i jest kilka lat młodszy ode mnie. Mimo to łączy nas podobne pochodzenie kulturowe i kościelne.

Należy również pamiętać, że chociaż papież Leon urodził się i wychował w Stanach Zjednoczonych i tam odbył swoją wczesną formację seminaryjną, spędził około dwudziestu lat w Peru, najpierw jako misjonarz, a później jako biskup. W tym sensie jest on również głęboko ukształtowany przez życie kościelne Ameryki Południowej. Myślę, że wielu kardynałów z Ameryki Południowej postrzega go jako jednego ze swoich, tak jak ja, jako Amerykanina z północy. Jego doświadczenie łączy oba światy.

The Catholic Herald: Wielu katolików, w tym wielu młodych, nadal niepokoi się o miejsce tradycyjnej Mszy św. łacińskiej w dzisiejszym życiu Kościoła. Jak ocenia Eminencja jej rolę i jakie podejście duszpasterskie uważa za najbardziej wierne zarówno tradycji, jak i jedności kościelnej?

 Uważam, że papież Benedykt XVI wskazał najwłaściwszy kierunek i ustanowił najwłaściwsze przepisy dotyczące relacji między starszym obrzędem rzymskim a nowszym, często nazywanym zwyczajną formą obrzędu rzymskiego. Jego naczelną zasadą było, że obie formy powinny być celebrowane w sposób integralny i zgodnie z ich naturą jako kultu Bożego.

Jak jasno stwierdził papież Benedykt w Summorum Pontificum, starsza forma rytu rzymskiego, używana przez około piętnaście wieków, od czasów papieża Grzegorza Wielkiego, a nawet wcześniej, ubogacała życie duchowe niezliczonych świętych, wyznawców, męczenników, wielkich teologów, wielkich pisarzy duchowych i wszystkich wiernych. Dziedzictwo to nie może zostać zatracone. W całym swoim pięknie i dobru jest ono skarbem, który Kościół musi zawsze zachowywać i promować.

To, co widzimy dzisiaj, jest bardzo wymowne. Wielu ludzi młodych, którzy nie dorastali w tej starszej tradycji, odkrywa ją w późniejszym życiu i uznaje ją za głęboko duchowo ubogacającą, zarówno dla nich samych, jak i dla ich rodzin. Mam zatem nadzieję, że mądrość papieża Benedykta XVI zostanie niejako odzyskana i że ponownie będzie można szerzej stosować obie formy rytu rzymskiego, zawsze celebrowane ze czcią, zawsze rozumiane jako działanie samego Chrystusa, który sakramentalnie ponawia swoją ofiarę na Kalwarii. Jestem przekonany, że przyniesie to Kościołowi wielkie błogosławieństwa.

The Catholic Herald: Za pontyfikatu Benedykta XVI wielu katolików odczuwało coś w rodzaju okresu „pokoju liturgicznego”. Czy możemy mieć nadzieję, że powróci on ponownie?

 Tak, rzeczywiście. Pokój ten był odczuwalny w wielu miejscach i można go przywrócić.

The Catholic Herald: Najnowsze badania sugerują, że tak zwane „pokolenie Z”, czyli osoby urodzone mniej więcej od połowy lat 90. do połowy lat 2010., są bardziej konserwatywne pod względem religijnym i moralnym niż poprzednie pokolenia. Świadczy o tym rosnąca frekwencja w kościołach, nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale także na całym świecie. Na przykład w Anglii praktykujący katolicy przewyższają obecnie liczbą praktykujących anglikanów. Zajęło to pięćset lat, ale wróciliśmy. Jak Ksiądz Kardynał interpretuje to zjawisko? Czy jest to zaskoczeniem?

Nie jest to dla mnie żadnym zaskoczeniem. To pokolenie dorastało w społeczeństwie, które jest zrujnowane moralnie i duchowo. Widzieli oni owoce życia tak, jakby Bóg nie istniał, życia, jak powiedział św. Jan Paweł II, zgodnie z tym, co nam się podoba w danym momencie, a nie zgodnie z tym, czego oczekuje od nas Bóg.

Młodzi ludzie doświadczyli pustki takiego stylu życia. Dlatego szukają czegoś trwałego, prawdy, piękna i dobra. Naturalnie pociąga ich żywa tradycja Kościoła: wiara przekazana przez apostołów, liturgia Kościoła i jego nauczanie moralne.

Moje pokolenie miało szczęście dorastać w czasach większej stabilności w tych dziedzinach. Nie była to era idealna, bo taka nigdy nie istnieje, ale liturgia, nauczanie moralne i jasność doktrynalna były w dużej mierze czymś oczywistym. Z biegiem czasu wiele z tych skarbów zostało zaniedbanych lub porzuconych, co spowodowało zubożenie kolejnych pokoleń.

Teraz młodzi ludzie chcą odzyskać to, co zostało utracone. Postrzegam to jako wyraz łaski chrztu, dzieło Ducha Świętego poruszającego serca, które pragną poznać Boga, kochać Go i służyć Mu. Jak modlił się św. Augustyn do Pana w swoich Wyznaniach: „niespokojne jest serce nasze, dopóki nie spocznie w Tobie”.

The Catholic Herald: Uderza mnie, że to ponowne odkrycie wśród młodych rodzi również swoistą odwrotną odpowiedzialność. Rodzice i dziadkowie nagle uświadamiają sobie, że posiadają coś cennego, coś, czego pragnie młodsze pokolenie, i że mają obowiązek to przekazać.

 Absolutnie.

The Catholic Herald: Wiele osób czyta takie wywiady w duchu polemicznym, zwłaszcza gdy pojawiają się pytania dotyczące Kościoła i polityki. Jak Kościół może najlepiej odpowiedzieć dzisiejszym młodym katolikom, nie sprowadzając wiary do kategorii politycznych lub socjologicznych? Jednocześnie chrześcijanie muszą żyć w społeczeństwie, angażować się w życie publiczne i być, jak mówi Pan Jezus, solą ziemi. Jak osiągnąć tę równowagę?

 Kościół musi zawsze zaczynać od tego, czym jest: narzędziem zbawczego dzieła Chrystusa. Wiara nigdy nie może być sprowadzona do programu politycznego lub ruchu społecznego. Jednocześnie wiara nieuchronnie kształtuje sposób, w jaki żyjemy w świecie, jak działamy w społeczeństwie, jak dążymy do sprawiedliwości, jak bronimy ludzkiej godności.

Równowagę osiąga się wówczas, gdy polityka jest rozumiana jako wynikająca z wiary, a nie ją zastępująca. Kiedy wiara jest sprowadzana do ideologii, traci swoją moc. Ale kiedy wiara jest przeżywana w pełni, w liturgii, w życiu moralnym i w miłości bliźniego, staje się naturalnie zaczynem w społeczeństwie. W ten sposób chrześcijanie naprawdę przemieniają świat: nie poprzez upolitycznienie Ewangelii, ale poprzez jej przeżywanie.

The Catholic Herald: Z jednej strony nie możemy zamieniać wiary w politykę; z drugiej strony chrześcijanie żyją w społeczeństwie, angażują się w życie publiczne i są powołani, aby być zaczynem i solą ziemi. Jak można dziś osiągnąć tę równowagę? Jak Kościół może najlepiej odpowiedzieć młodym katolikom, nie sprowadzając wiary do kategorii politycznych lub socjologicznych? Innymi słowy, jak Kościół może osiągnąć właściwą równowagę? Czy jest jakiś element, który Ksiądz Kardynał uważa za szczególnie ważny lub uderzający z własnego doświadczenia?

Uważam, że najważniejszym zadaniem, jakie przed nami stoi, jest pogłębienie naszego zrozumienia prawd wiary, tak jak były one nauczane nieprzerwanie przez wszystkie wieki chrześcijaństwa.

Dzisiaj wiele osób ma bardzo słabą katechezę. Od dziesięcioleci katecheza często sprowadza się do czegoś, co można nazwać podejściem „feel-good” (umacniania w dobrym samopoczuciu – przyp. KAI), ale bez treści. Dlaczego mam się czuć dobrze? Powinienem czuć się dobrze, ponieważ znam prawo Boże i staram się żyć zgodnie z nim.

Jednocześnie dysponujemy obecnie potężnym narzędziem, jakim są media społecznościowe. Można je wykorzystać do bardzo szkodliwych celów, do szerzenia fałszu i zamieszania, ale można je również wykorzystać w bardzo pozytywny sposób: aby pomóc ludziom pogłębić zrozumienie nauczania Kościoła i zastosować to nauczanie w konkretnych okolicznościach życia.

Nie jest to kwestia sentymentalizmu, ani emocjonalnego utożsamiania się z tą czy inną partią polityczną lub ruchem. Nasza lojalność należy do Chrystusa Króla. Staramy się więc być wiernymi poddanymi Chrystusa w konkretnych okolicznościach, w których żyjemy.

Jednak zamiast czerpać z tego bogatego nauczania, publiczna dyskusja często przeradza się w emocjonalne wybuchy lub diatryby przeciwko temu czy innemu politykowi. Jeśli naprawdę zastosujemy nauczanie Kościoła, dojdziemy do rozwiązań, które będą sprawiedliwe dla wszystkich zainteresowanych.

Rozmawiał Jan C. Bentz, The Catholic Herald

Kard. Raymond Leo Burke urodził się 30 czerwca 1948 w Richland Center w stanie Wisconsin (USA). Ukończył m.in. Uniwersytet Katolicki Ameryki w Waszyngtonie i uczelnie papieskie w Rzymie. Święcenia kapłańskie przyjął 29 czerwca 1975 w bazylice św. Piotra w Rzymie jako kapłan diecezji La Crosse. Do 1989 pełnił następnie różne funkcje w swej diecezji z przerwą na lata 1980-84, gdy doktoryzował się z prawa kanonicznego w Rzymie. W latach 1989-94 był obrońcą węzła małżeńskiego w Najwyższym Trybunale Sygnatury Apostolskiej w Watykanie.

10 grudnia 1994 Jan Paweł II mianował go biskupem La Crosse i osobiście konsekrował go 6 stycznia następnego roku. 2 grudnia 2003 Ojciec Święty przeniósł amerykańskiego hierarchę na stanowisko arcybiskupa Saint Louis, skąd 27 czerwca 2008 Benedykt XVI odwołał go do Rzymu, powierzając mu urząd prefekta Najwyższego Trybunału Sygnatury Apostolskiej – najwyższej sądowniczej władzy odwoławczej w Kościele katolickim. Był on pierwszym nie-Europejczykiem, który objął to stanowisko. 20 listopada 2010 Benedykt XVI włączył go do Kolegium Kardynalskiego. Brał udział w konklawe 2013, które wybrało papieża Franciszka oraz w konklawe 2025, które wybrało papieża Leona XIV. 8 listopada 2014 papież Franciszek odwołał go z funkcji prefekta Trybunału Sygnatury Apostolskiej, mianując go jednocześnie patronem Suwerennego Zakonu Maltańskiego. 26 września 2015 mianował go także członkiem Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.