Drukuj Powrót do artykułu

Kard. Miloslav Vlk: Duchowa Europa

18 marca 2004 | 08:45 | Ⓒ Ⓟ

(w nawiasach podane są pytania do uczestników dyskusji)
(1. Co Pan sądzi o współpracy kościoła katolickiego na wschodzie i zachodzie Europy podczas komunistycznego reżimu? Czy była dobra i wystarczająca? Czy pozostawiła problemy, ewentualnie nawet „rany”, które mogłyby wpłynąć na przyszłe stosunki/kontakty? Niektórzy przedstawiciele kościoła tłumaczą że podczas komunistycznego reżimu czuli się jakby zostali porzuceni nie tylko przez zachodnie Państwa/systemy, lecz także przez Watykan)

Współpracę i religijną wspólnotę jest dość trudno realizować. My żyliśmy w izolacji, zarówno w sferze kościelnej jak i w zakresie kontaktów z innymi krajami. Kontakty ze Watykanem przez długi czas nie funkcjonowały zbyt dobrze. Wieści o wejściu w życie postanowień Drugiego Soboru Watykańskiego dotarły do nas późno i fragmentarycznie. Niektórzy biskupi dowiedzieli się o istnieniu soboru dopiero rok później, kiedy wrócili z więzienia lub przymusowej pracy. Komunistyczna dyktatura próbowała nas odciąć od rozwoju ideologii teologicznej. Utrudniano nam kontakt z badaniami, teologicznymi pracami, książkami, które były w powszechnym obiegu w innych wolnych krajach.
Duszpasterstwo za żelazną kurtyną było realizowane z dużymi trudnościami i z dużym ryzykiem i stale ograniczane przez rząd NRD. Brak wspólnoty utrudniał kontakty pomiędzy naszymi diecezjami.

Odcięcie od Kościoła miało bolesne konsekwencje, ponieważ cała struktura nie mogła się rozwijać. Nie było biskupów, a przez to nie odbywały się konferencje biskupie. Poza tym nie mogły tworzyć się inne struktury wspólnoty, wymagane przez sobór. Na ich miejsce powołano spotkania apostolskich wikariuszy, którzy często przejmowali obowiązki biskupów. Apostolscy wikariusze byli księżmi, którzy czasami zawierali kompromisy , w których komuniści dawali im swoje „przyjacielskie ustępstwa”, na to że mogli na przykład zarządzać diecezjami. Wikariusze nie byli rozliczani przez Watykan, a ich spotkania były nadzorowane przez komunistów. Taktyka reżimu była przebiegła i diaboliczna – chciano wspólnotę i jedność kościoła zniszczyć, pozbawiając go jego przywódców. Wykorzystywano każdą możliwość, aby księżom przeszkodzić w pełnieniu funkcji biskupiej. Przykładem może być moja diecezja, która pozostawała 36 lat bez biskupa.

W Czechach narodziło się tak zwane podziemie kościelne. Stworzyło ono własne struktury, księża byli święceni i nominowani, jednakże odbywało się to bez akceptacji papieża.

Pomimo to musimy także z wdzięcznością przyznać , że mur komunizmu, który wydawał się nie do przebicia, został jednak zburzony, a to stało się w ogromnej mierze dzięki silnemu poczuciu wspólnoty.

Każdy kontakt z Ojcem Świętym był zakazany, pomimo to słuchaliśmy Jego słowa w radiu ( czasami dźwięk był zniekształcony) i to pozwoliło wzrastać naszej miłości. Dla nas był on Ojcem. Z jego przemów dowiadywaliśmy się, że o nas myślał. Porównywał Europę do płuca , którego byliśmy skrzydłem. Papież traktował zawsze Europę jako całość, ale dla Europy Wschodniej przesyłał szczególne pozdrowienia. Z tego można było wywnioskować, że nie tak chętnie mówił o rozszerzeniu UE, jak o ponownym zjednoczeniu” Europy: dla niego Europa obejmowała wszystkie kraje, narody, kultury i kościoły, a nie tylko jakąś grupę krajów. Zależało mu bardzo, aby ten tragiczny rozdział w dziejach podzielonej ideologicznym murem Europy został zamknięty.

Szczególnie wartościowe i znaczące były kontakty z kardynałami i biskupami oraz ich wizyty. Próbowali dotrzeć do naszych biskupów, którzy pomimo wielu ograniczeń pozostali wierni Ojcu Świętemu.
Jeżeli chodzi Czechy to myślę tu np. o kardynale Tomášku.

Te kontakty były ważnym symbolem koleżeństwa i dużą pomocą w przetrwaniu. Dzięki nim komuniści zrozumieli, że wspólnota nadal istnieje, pomimo ich wysiłków aby ją zniszczyć.

Jedno doświadczenie było szczególnie ważne: można je było zawdzięczać ludziom świeckim, za żelazną kurtyną powstała nowa duchowość oraz nowy ruch, podążający drogą ewangelii. Myślę tu szczególnie o ruchu Fokolare. Te wspólnoty wprowadziły nową dynamikę do naszej wiary i przełamały utarte slogany chrześcijańskiego życia.

Z jednej strony czuliśmy się opuszczeni, ale z drugiej strony odczuwaliśmy solidarność wielu ludzi.

Tak więc przykrości i negatywne doświadczenia, które przeżywaliśmy, przynosiły w tajemniczy sposób także pozytywne efekty. Brak wspólnoty czynił nas biskupów ze wschodniej i zachodniej Europy szczególnie wrażliwymi. Po upadku komunizmu, większość prześladowanych przez reżim księży została biskupami.
My wszyscy cierpieliśmy z powodu tego, że nie byliśmy jednością, wspólnotą. Ale dowiedzieliśmy się też, że kiedy wszystko jest zabronione, nie można zabrać ludziom możliwości wspólnego przeżywania Ewangelii. Podobnie jest z miłością bliźniego, szczególnie w małych wspólnotach, gdzie mogliśmy odczuć obecność zmartwychwstałego Chrystusa i Ducha Świętego. Wszystko mogło zostać nam zabrane, tylko nie Bóg.

W latach pięćdziesiątych, na początku komunizmu, mieliśmy nadzieję na to, że zostaniemy uratowani przez zachodnie demokratyczne państwa, przez armię USA. Paru księży próbowało nawet ratować kościół poprzez kompromisy. Jednak ta metoda także okazała się niewłaściwa. Bo Bóg kawałek po kawałku dawał nam do zrozumienia, że jego plan na przyszłość wygląda trochę inaczej.

Jesteśmy szczególnie wdzięczni za nową duchowość, poprzez którą poznaliśmy na nowo Jezusa, który przeżył z nami izolację i opuszczenie. Jego obraz był dla mnie źródłem światła i siły w czasach prześladowań. Kiedy po 12 latach oczekiwania pozwolono mi uczęszczać do seminarium duchownego, dał mi siłę, kiedy komuniści zwolnili mnie po trzech latach ze stanowiska sekretarza biskupa. Tak samo rok później, kiedy z dnia na dzień zostałem poinformowany przez sekretarza ds. kościelnych, że moja służba w małej parafii w górach dobiegła końca i niezwłocznie muszę ją opuścić. I także później, kiedy po siedmiu szczęśliwych latach w nowej parafii, straciłem prawo wykonywania pracy księdza. Stało się to w roku 1978. Kiedy ostatni raz stałem przed moimi parafianami musiałem opierać się o ambonę, tak wielkie było moje cierpienie.

Tak jak ukrzyżowany Jezus, tak i ja zostałem porzucony. Byłem zbiegiem. Pojechałem do Pragi, gdzie mogłem się dobrze ukryć przed policją. Jedno było dla mnie jasne: rozpoczęła się „ciemna noc”. Mówiłem wprawdzie „Tak” i „Amen”, ale wewnątrz mnie toczyła się walka, aby nie stracić wiary, bo wszystko się we mnie buntowało i często pytałem Boga „dlaczego?”.
Pewnego razu, kiedy zadałem sobie to pytanie, odnalazłem odpowiedź w swoim wnętrzu. „Ponieważ cię kocham”. Dla wielu są to tylko słowa piosenki, ale moja dusza wypełniła się światłem i zrozumiałem co Pan chciał mi powiedzieć. „Ja nie chcę twojej pracy, chcę ciebie i żebyś swój czas mi poświęcał. Twoja praca mogłaby być tylko przeszkodą pomiędzy nami, tak więc nie chcę twojej pracy lecz żebyś dla mnie żył.”

Zrozumiałem że Bóg trzyma w ręku czas, historie nasze, jak i tych, którzy mają władzę. Zrozumiałem, że każda sytuacja odsłania nam plan Bożej miłości. Zawołałem „Znowu ufam w miłość Boga” (1 Jan 4,15).

Moja wiara i radość, którą On mi przyniósł, towarzyszyła mi na ulicach Pragi nawet wtedy, gdy pracowałem jako pomywacz okien. Prawie 10 lat pracowałem na tych ulicach, przy każdej pogodzie, wzmocniony wiarą i miłością.

Zrozumiałem, że Jezus niósł krzyż przez całe swoje życie, nie tylko u jego kresu. Jezus dźwigał krzyż od początku swego istnienia, bo był posłuszny woli ojca, zamiast swojej własnej.(Jan 5,30; 6,38 ).
Zrozumiałem że krzyż musiał być podstawą mojego życia, normą. Mycie okien dzień po dniu było moim krzyżem: nie wybrałem go samodzielnie i istniała możliwość, że przez resztę moich dni będę musiał myć okna.

Te 10 lat były latami najbardziej błogosławionymi w moim życiu. Wypełniłem swoje kapłaństwo, z wszelkimi poświęceniami związanymi z byciem kapłanem. I kiedy ogarnia mnie smutek, natychmiast czuję siłę Pana i zarazem biorę na siebie to, czego sobie nie wybrałem. Ukrzyżowany Jezus był dla mnie za każdym razem źródłem światła i siły! Jezus oddał swe życie na krzyżu (Jan 19,20 ) i za każdym razem, gdy ten krzyż czuję, czuję się kimś więcej niż księdzem.

(2. Jaki prezent w ramach integracji może podarować kościół środkowo i wschodnioeuropejski, kościołowi zachodniemu i vice versa?)

Wymiana prezentów pomiędzy kościołami środkowo i wschodnioeuropejskimi a tymi z zachodu była motywem przewodnim pierwszego, nadzwyczajnego synodu biskupów w 1991 roku oraz drugiego synodu w roku 1999.
W czasach komunizmu prawie wszystko zostało zniszczone: gazety, książki, organizacje, zrzeszenia wolnościowe. Wszystko, co nam pozostało, to biblia i Bóg jako nasz ostatni i jedyny punkt odniesienia. Przekonaliśmy się, że dobre życie jest możliwe, jeśli się go wybierze jako centrum swojego życia.

W środkowej części Europy Wschodniej funkcjonują szczególne i „jedyne w swoim rodzaju dary”. Są one pielęgnowane przez wieki, poprzez tradycję i doświadczenie życiowe, tak że mogą być .bogactwem dla całej Europy.
Wielu naszych przyjaciół z Europy zachodniej, którzy przyjeżdżają w odwiedziny lub na spotkanie do naszego kraju, opowiada mi, że doświadczają u nas szczególnego rodzaju powitania, o poważnym i wzniosłym charakterze. Prawdopodobnie nasza historia i kultura nauczyły nas być mało skomplikowanymi i dały nam umiejętność znoszenia trudów życia. Dały nam również zdolność odnajdywania świętości w każdym człowieku i poczucia solidarności i więzi przyjacielskich.

W wielu naszych krajach obecna jest wrażliwość na wartość tradycji i na korzenie chrześcijańskiego doświadczenia życiowego. Jak wiemy, jest to istotny element dyskusji na temat UE.
Z jednej strony mamy wspólną nam wszystkim listę wartości, wymienioną w artykule 2 projektu konstytucji, na której pierwsze miejsce zajmuje godność ludzka:

„ Wartości, na których opiera się unia, to poważanie ludzkiej godności, wolność, demokracja, równość, sprawiedliwość i przestrzeganie praw ludzkich”.

Tak samo ważne jest zapewnienie wolności, o którym mowa na wstępie artykułu 3: Cele unii.
Z drugiej strony założenia co do treści oraz interpretacji wartości pozostają otwarte. Same nazwy wartości nie wystarczą. Tę samą wartość można całkiem inaczej interpretować. Np. godność ludzka może być cytowana zarówno przez przeciwników jak i zwolenników aborcji. Z tematem wartości są związane inne, pilne problemy : od bioetyki, poprzez rodzinę, aż do praw ludzkich. Sądzę, że wschodnia tradycja może przyczynić się w dużej mierze do określenia treści, korzeni oraz interpretacji pojęcia wartości.

Następnym „darem” naszej tradycji, według mnie, jest otwartość na duchowy wymiar życia. Coraz wyraźniej widzimy, że aby ograniczyć materializm i konsumpcję, odkryć sens życia, cieszyć się z pojednania i nauczyć się żyć we wspólnocie, potrzebujemy czegoś nowego : mocnej duchowości. Pragnienie duchowości będzie się stawało coraz bardziej wyraźne, chociaż znaczenie tej koncepcji pozostaje niejasne. Przykładem na to mogłaby być obrana przez nas droga ekumeniczna. W słowniku ekumenicznym słowa takie jak świętość, wspólnota męczenników, modlitwa, klasztor, charyzma, używane są coraz częściej. Wschodnia tradycja i doświadczenie pozwalają nam rozumieć te pojęcia.

Aspekt duchowego wymiaru, który możemy podarować Europie, to przemyślenia. Sądzę że społeczeństwo, szczególnie w Zachodniej Europie, ograbiło się samo z czasu do przemyśleń. Życie stało się bardzo pośpieszne, nasze życie jest tak wypełnione codziennymi sprawami, że na końcu dnia mówimy :„Nic nie udało mi się zrobić”. Na zachodzie ludzie posiadają ogromne ilości różnych rzeczy, ale jednego nie mają – czasu. To jest paradoks, że poprzez rozmyślania, tzn. poprzez odkrywanie spokoju w obliczu Chrystusa można oderwać się od rzeczywistości. Na wschodzie mamy więcej czasu.

Inną zaletą jest to, że nasza kultura jest pełna symboli i piękna. We wschodniej części Europy kierujemy się logiką, która jest nieco mniej dogmatyczna, pozostawiamy więcej miejsca na symbole takie jak gesty, muzykę, kolory, taniec, światło i powietrze. Te symbole stwarzają możliwość odkrycia tajemnicy boskiej, zobaczenia tego co ukryte i pośredniczą w przekazywaniu piękna, którym jest sam Bóg.

Długo można by było wyliczać dary, które otrzymaliśmy już od kościoła zachodniego: od solidarności aż do badań teologicznych, od wspólnych doświadczeń kościoła do przygotowania aktywnych członków kościoła, od rozszerzenia ewangelii do charytatywnej pomocy, od zajmowania się socjalnymi i publicznymi ośrodkami aż do prezentacji w mediach itd.

Chciałbym zwrócić uwagę na jeden punkt, który jest dla mnie szczególnie ważny. W kościele wschodnioeuropejskim panuje nieufność w stosunku do modernistycznej lub postmodernistycznej kultury, która jest typowa dla zachodu. Dlatego boimy się zetknięcia naszych kultur, do którego coraz bardziej przybliża nas unia. Ta kultura jest znana ze świeckości, etycznego relatywizmu i anarchii wartości.
Czasami krytykujemy również kościoły i wspólnoty zachodnie, które właśnie zwracają się ku świeckości i realizmowi. Wierzę że istotny wkład w wyjaśnienie tej nowej sytuacji może wynikać z nowej, długo omawianej Ewangelii. Jeśli zachodniemu kościołowi uda się udowodnić, że Ewangelia jest w stanie rozpocząć dialog z każdą kulturą, włączając własną i ma taką moc, że jest w stanie zmienić wyznanie wszystkich kultur, wiele z naszych lęków przestanie mieć rację bytu.

Na początku lat 90 miało miejsce w Warszawie bardzo ważne spotkanie przedstawicieli kościoła z krajów postkomunistycznych. Sprawozdania tych przedstawicieli są jeszcze dziś wartościowe i aktualne.

(3. Przed 24 laty (w czerwcu 1979) Jan Paweł II zwracał się do „obydwu płuc” Europy. Moje pytanie brzmi: jakie to ma dziś znaczenie, po tak wielkich zmianach na kontynenci,: po upadku muru berlińskiego oraz komunistycznego reżimu i po zjednoczeniu Europy? )

Na wstępie muszę zaznaczyć, że różnice pomiędzy Wschodem a Zachodem w ostatnich latach, przynajmniej na gruncie kościoła katolickiego, zmniejszyły się i można w zasadzie powiedzieć, że nastąpił przełom. Po upadku muru wolno nam było brać udział w spotkaniach, wymieniać się prezentami, pomysłami i problemami. Było to dla nas, biskupów ze Wschodu, którym takich rzeczy zabraniano, doświadczeniem szczególnym. Jako Prezes Rady Europejskiej Konferencji Biskupów, uświadamiałem to sobie przy wielu okazjach.
Rozszerzenie Unii Europejskiej będzie kolejnym krokiem w przełamywaniu różnic pomiędzy Wschodem a Zachodem. Ideologicznie podzielona Europa należy już do przeszłości.

Odkryliśmy nową, wielką szansę katolicyzmu, tzn. uniwersalny wymiar ewangelii. Katolicyzm stwarza możliwość do przemyśleń o jedności, która jest naszym wspólnym zadaniem. Tworzy tożsamość, która nie zamyka się w twierdzy, lecz przyczynia się do tworzenia nowej rzeczywistości. Im większy będzie nasz wkład w zjednoczenie, tym więcej bogactw odnajdziemy w naszej tożsamości i zarazem pokonamy bariery narodowe i etyczne.

Jeżeli chodzi o wymiar ekumeniczny, to mamy jeszcze przed sobą długą drogę: różnice pomiędzy Wschodem a Zachodem są jeszcze obecne. Po upadku muru pojawiły się bolesne pytania. Są one spuścizną przeszłości, jak np. stosunki pomiędzy prawosławnymi a kościołem rzymskokatolickim. Pytania te pozwoliły nam porównać tradycję łacińską i wschodnią. Poza bieżącymi trudnościami, istnieje w nas obawa, że zostaniemy „wydani” w ręce zachodniej, świeckiej kultury, co zubożyłoby naszą tradycję.

Pomimo wszystkich napięć, jestem jednakże pewien, że musi dojść do pojednania pomiędzy kościołem prawosławnym a katolickim. W rzeczywistości istnieje pomiędzy tymi dwoma kościołami głęboki związek, w sensie teologicznym i duchowym. To co mamy wspólnego to słowo Bóg, podstawowe założenia wiary, tradycję pierwszego tysiąclecia oraz Praojca. Różnice nie są wcale tak głębokie, bo nie sięgają samych korzeni wiary. Różnice, które istnieją, nawet te najbardziej znaczące, są natury historycznej, kulturowej i psychologicznej. Myślę, że w nowej, historycznej sytuacji oraz po ponownym zastanowieniu się nad naszymi korzeniami, mogą zostać pokonane. Znaczący jest fakt, że poprzez obustronny szacunek oraz budowanie świadomości możemy odrzucić przesądy.

Papież wskazał nam w swoim programowym liście na nowe tysiąclecie drogę, którą powinniśmy obrać: należy wprowadzić Kościół do domów i do szkół, to jest wielkie wyzwanie, które stoi przed nami w tym nowym, rozpoczynającym się tysiącleciu, ale musimy mu sprostać, jeśli chcemy być wierni planom Boga a także odpowiadać daleko sięgającym oczekiwaniom świata. Kościoły Środkowej i Wschodniej Europy, podobnie jak Zachodniej, mają pilne problemy, z którym muszą się uporać. Chciałbym wymienić tylko dwa z nich:

Pierwszy to współistnienie ludzi, kultur, mniejszości etnicznych i religii. Istnieje także kwestia wolności. Jak można zbudować „europejski dom”, który mieści w sobie różne narody. I jak można przy tym zapobiec powstawaniu sił destrukcyjnych i terroryzmu. Jak my, Europejczycy, możemy rozwiązać problemy całej ludzkości, szczególnej tej z południa? Czy moment nowego historycznego połączenia narodów nadszedł?

Drugi problem jest natury bardziej radykalnej, chodzi o znaczenie życia. Czy w historii i życiu można takie znaczenie dostrzec? Czy cierpienie i śmierć jest końcem wszystkiego i gasi każde pragnienie, które nas wypełnia?

Te elementarne pytania zyskały na znaczeniu w Europie. Prowadzą nas one bezpośrednio do Boga. Z pytaniami tymi wiążę się poważne problemy etyczne, którym ludzkość będzie musiała stawić czoła: biomedycyna i ekologia. Czy istnieje istota ze swej natury dobra lub ktoś komu mogę powierzyć swe życie, ktoś kto potrafi zaspokoić moje pragnienia życia, radości, świętowania, sympatii, i wieczności, ktoś kto byłby wyznacznikiem mojego zachowania?

Jeśli to, czego oczekuje od nas historia, potraktujemy odpowiedzialnie i poważnie, szybciej odnajdziemy siebie nawzajem.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.