Drukuj Powrót do artykułu

Katolicki publicysta nie był „kłamcą lustracyjnym”

19 września 2002 | 17:06 | jmr //ad Ⓒ Ⓟ

Sąd Lustracyjny uwolnił od zarzutu „kłamstwa lustracyjnego” katolickiego dziennikarza i publicystę Macieja Łętowskiego. Łętowski tłumaczy, że w PRL każdy katolicki dziennikarz miał swą „teczkę”.

Rzecznik interesu publicznego domagał się, by sąd ustalił czy Maciej Łętowski, niegdyś redaktor naczelny Katolickiego Tygodnika Społecznego „Ład”, nie zataił współpracy z SB w oświadczeniu złożonym jako dyrektor 5 Programu Polskiego Radia.
Łętowski zaprzeczał jakoby był agentem, przyznając jednocześnie, że w okresie od 1975 r. do końca lat 80. odbył kilkadziesiąt rozmów z oficerami SB. Podkreślał, że nie przekazywał im żadnych informacji, które mogłyby komukolwiek przynieść szkodę. O kolejnych rozmowach, do których dochodziło z inicjatywy SB, informował zawsze Janusza Zabłockiego, prezesa katolickiego wydawnictwa ODiSS, w którym pracował.
„Analizując dowody, sąd uznał, że na ich podstawie nie można uznać, że kontakty Łętowskiego z SB miały charakter tajnej i świadomej współpracy w rozumieniu ustawy lustracyjnej” – powiedział sędzia Zbigniew Kapiński w ustnym uzasadnieniu wyroku.
Zdaniem sądu, nie można uznać, że Łętowski przekazywał informacje operacyjne. Sąd ujawnił, że nie zachowała się ani teczka pracy, ani teczka personalna, gdyż większość archiwów IV departamentu MSW zwalczającego Kościół została zniszczona.
– Podczas tego procesu zorientowałem się, jak wielki był zakres kontroli i „opieki” służb specjalnych nad katolickimi wydawnictwami – powiedział KAI Łętowski. – Nie zdawałem sobie sprawy, że rozmiary nadzoru były aż takie, że każdy dziennikarz katolicki miał założoną teczkę. Na wielu z tych teczek pisano ponoć od początku: „kandydat na tajnego współpracownika”.
Łętowski podkreślił, że cieszy się z tego, iż „żyjemy teraz w demokratycznym i praworządnym państwie, w którym można ustalić, czy kompromisy, do których zmuszały realia działania w peerelu przekraczały granice prawa i przyzwoitości czy też nie”. Zdaniem Łętowskiego, „jeżeli ktoś mówi, że mógł w tamtych czasach wydawać jakiekolwiek pismo (mowa o pierwszym obiegu) nie idąc na żadne kompromisy, to kłamie”. – Będąc zastępcą redaktora naczelnego tygodnika katolickiego byłem zmuszony do wielu kompromisów, musiałem chodzić do cenzury, by uzgadniać ingerencje… – Cieszę się, że jest teraz mechanizm lustracyjny, który pozwala ocenić granice ówczesnych kompromisów – powiedział.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.