Drukuj Powrót do artykułu

Katoliczki sceptycznie o parytetach

17 sierpnia 2009 | 12:47 | Anna Wojtas / ju. Ⓒ Ⓟ

Po prezydencie, premierze i marszałku Sejmu, metropolita warszawski abp Kazimierz Nycz spotkał się dzisiaj z przedstawicielkami czerwcowego Kongresu Kobiet Polskich.

Dwa ich najważniejsze postulaty to wprowadzenie parytetów dla kobiet na listach wyborczych i powołanie rzecznika do spraw kobiet.

Organizatorki Kongresu, jeszcze przed końcem roku zamierzają złożyć obywatelski projekt ustawy w tej sprawie a od września rozpoczną zbieranie podpisów. Jednak większość aktywnych katoliczek, z którymi rozmawiała KAI, sceptycznie odnosi się do tego pomysłu. Choć i wśród nich są głosy za parytetami, to większość uważa, że problemy blokujące kobiece kariery tkwią gdzie indziej.

Ewa Kowalewska, prezes Forum Kobiet Polskich „Kobieta w świecie współczesnym” uważa, że pomysł wprowadzenia jakiegokolwiek parytetu narusza demokrację. Przypomina, że każdy obywatel, który ma czynne i bierne prawo wyborcze może głosować na kogo chce: mężczyznę lub kobietę. Zdaniem Kowalewskiej, jeśli kobieta ma wygrać w wyborach, to dlatego, że będzie lepszą kandydatką a nie dlatego, że wyborcy będą przymuszeni do jej wyboru. Naruszeniem demokracji byłoby – uważa – gdyby tylko ze względu na płeć kobieta zdobyła mandat poselski, mimo że inni kandydaci uzyskaliby więcej głosów. To byłby przeżytek z czasów komunistycznych – dodała.

Przewodnicząca Krajowej Rady Katolików Świeckich Alina Petrowa-Wasilewicz uważa, że parytet obraża kobiety. – Dlaczego z ustawy mają mieć zapewnione przywileje i ułatwienia? Same by sobie nie poradziły? – pyta. Kiedyś były punkty za pochodzenie dla kandydatów na studia, a teraz punkty za bycie kobietą? – dodaje.

Jej zdaniem zdolne kobiety poradzą sobie bez parytetów. – Jest tyle Polek, które osiągnęły sukces, mają znaczenie w przestrzeni społecznej, że widać, iż można, jeśli któraś chce. A jeżeli któraś nie chce, to nie trzeba do tego zmuszać. To jest wolny wybór Polek – podkreśla.

Petrowa-Wasilewicz jest natomiast zwolenniczką tego, aby kobiety tworzyły własne lobby. – Niepokoi mnie, że w Polsce tylko kobiety z lewicy potrafią tworzyć lobby, choć są maleńką grupą i w zasadzie nikogo nie reprezentują poza sobą – mówi. – Nie reprezentują tych milionów kobiet, które ciężko pracują, które są gorzej opłacane, bo dyskryminacja jeśli chodzi o sprawy płacowe jest faktem, nie mają też dobrego dostępu do służby zdrowia, zwłaszcza na obszarach wiejskich – wylicza szefowa KRKŚ. Jej zdaniem, kobiety powinny zakładać różne stowarzyszenia i na płaszczyźnie społecznej zwracać uwagę na ich problemy. A w polityce płeć jest nieistotna, wystarczy, żeby polityk był mądry i miał szerokie spojrzenie – podkreśla.

Państwo powinno działać na rzecz tworzenia warunków zapewniających możliwość godzenia pracy zawodowej i rodzicielstwa – jeśli taka jest wola i pragnienia rodziców. Warto pomyśleć o rozwiązaniach racjonalnie wspierających te osoby – najczęściej kobiety, które swoją karierę zawodową zawieszają na czas wychowywania dzieci i prowadzenia domu. Państwo powinno rozważyć rozszerzenie ulg przyjaznych rodzinie w systemie podatkowym. Zamiast sejmowego rzecznika ds. kobiet i równości apelujemy o realną prorodzinną politykę państwa! – podkreśla socjolog dr Barbara Fedyszak-Radziejowska, jedna z sygnatariuszek listu otwartego „Nie chcemy parytetów” a zarazem konsultorka Rady Episkopatu Polski ds. Społecznych.

Zdaniem m.in. dr Fedyszak-Radziejowskiej, wprowadzenie parytetu w radach naukowych jest dla kobiet obraźliwe, bowiem kwestionuje ich możliwości intelektualne i zdolność do zajęcia miejsca w radach bez otrzymania dodatkowych „punktów” o pozamerytorycznym charakterze. Dlatego zdecydowanie sprzeciwia się wprowadzeniu parytetów dotyczących 50 proc. udziału kobiet w parlamencie, rządzie, nauce. – Takie rozwiązanie, zamiast promować kobiety, sugeruje, że nie są one na tyle zdolne i przedsiębiorcze, aby samodzielnie, bez dodatkowego wsparcia osiągać sukces. Jest to de facto niezgodne z Konstytucją RP, według której kobiety i mężczyźni powinni mieć równe prawa a nie identyczną liczbę identycznych krzeseł – podkreśla. Nasze równe prawa w życiu politycznym, społecznym i gospodarczym oznaczają zarówno prawo do uczestnictwa, jak i do uchylenia się od obecności w różnych rolach społeczno-zawodowych. Równo nie powinno oznaczać przymusowej aktywności zawodowej – zaznacza.

Konsultorka Rady Społecznej KEP, zwraca też uwagę, iż prawdziwe problemy blokujące kobiece kariery to m.in. system opłacania pracy młodych naukowców oraz ich awansowania, który nie zapewnia standardu życia na poziomie wystarczającym na opłacenie niani, czy miejsca w dobrym przedszkolu.

Zdaniem Marii Rogaczewskiej, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego, przejściowe wprowadzenie parytetu byłoby ciekawym eksperymentem: czy rzeczywiście zmieniłoby się coś, gdyby połowę posłów w Sejmie stanowiły kobiety? Jej zdaniem tak. – Z badań psychologów wynika, że kobiety angażują się w politykę z powodów bardzo racjonalnych, mają konkretne postulaty i programy, są bardzo rozsądne, chcą coś zrobić i wówczas odkładają emocje na bok. Być może z powodu stereotypowych uprzedzeń do kobiet, warto wprowadzić parytet – zastanawia się Rogaczewska.

Socjolożka z UW zauważa, że wiele kobiet angażuje się w różne działania na szczeblu lokalnym, ale na ogół to nie one pełnią wówczas najważniejsze funkcje. – Wykonują lwią część tzw. „czarnej roboty”, zwykle to one są sekretarzami gminy, odpowiadają za budżet i np. za zdobywanie środków unijnych na inwestycje, ale burmistrzem czy wójtem jest zwykle mężczyzna. Mamy więc taki układ, w którym kobiety wykonują kolosalną pracę związaną z zarządzaniem daną jednostką samorządową, ale to mężczyzna jest szefem i podejmuje ostateczne decyzje. To jest układ bardzo często spotykany lokalnie i nikt się nawet nie zastanawia, dlaczego tak jest – zauważa Rogaczewska.

Jej zdaniem, wprowadzenie parytetów byłoby zadośćuczynieniem kobietom, które tak bardzo zaangażowały się w przeszłości w odzyskanie niepodległości, w „Solidarność” i przemiany społeczno-polityczne. – Przypomina to wprowadzenie kwot dla czarnej ludności w Stanach Zjednoczonych, ale byłby to jakiś akt sprawiedliwości dziejowej – podkreśla.

Parytety mają szansę – tak po spotkaniu z organizatorkami Kongresu Kobiet Polskich stwierdził prezydent Lech Kaczyński. Zapowiedział przy tej okazji, że jeśli taka ustawa trafi na jego biurko to ją podpisze.

Wśród polityków zdania co do mechanizmów wspierania udziału kobiet w życiu publicznym są podzielone. W PO prowadzona jest wewnętrzna dyskusja w tej sprawie. Postulaty uczestniczek kongresu popiera klub Lewicy, którego posłowie pracują nad własnym projektem dotyczącym m.in. powołania rzecznika praw kobiet. Z kolei PSL jest przeciwne parytetom dla kobiet.

Rzecznik Praw Obywatelskich Janusz Kochanowski, na swoim blogu napisał: „Parytety nie są środkiem realizacji zasad równości. Przeciwnie, są formą dyskryminacji zarówno tych, których dotyczą, jak i tych, 'przeciwko którym’ są skierowane. Można je uznać za dopuszczalne w sytuacjach wyjątkowych i przejściowych – tak jak w wyborach kontraktowych 1989 r. Tak – przecież dokonany a priori, przy Okrągłym Stole, podział Sejmu na pulę do dyspozycji PZPR i jej satelitów oraz część przeznaczoną dla 'pozostałych’ – był niczym innym, jak realizacją zasady parytetu. Wtedy miało to swój chwilowy sens. Ale czy chcemy do tego wracać?”

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.