Drukuj Powrót do artykułu

Katolik wobec mowy nienawiści

13 listopada 2015 | 08:47 | Alina Petrowa-Wasilewicz / mz Ⓒ Ⓟ

Nienawistne wpisy w internecie są codziennością. Amerykański badacz Andrew Keen wyjaśniał powszechność zjawiska swoistym cyfrowym darwinizmem – „przetrwają najgłośniejsi i najbardziej zatwardziali w swoich poglądach”.

Dlatego we wrześniu ruszyła kampania #StopMowieNienawiści, dwa miesiące później Rzecznik Praw Obywatelskich organizuje Okrągły Stół na jej temat. Na liście zaproszonych zabrakło jednak ludzi Kościoła, choć są jedną z najbardziej hejtowanych grup w Polsce. – To współczesna forma prześladowania chrześcijan – mówi o antykatolickich wpisach ks. Piotr Sadkiewicz, autor apelu, wzywającego do uporządkowania internetu.

Krótka lista ofiar i podwójne standardy

Gospodarz Okrągłego Stołu, RPO Adam Bodnar wyjaśnił, że celem obrad jest refleksja, jak egzekwować obowiązujące prawo oraz ustalić, w jakim stopniu inicjatywy rozmaitych organizacji pozarządowych wpływają na łagodzenie internetowych obyczajów i zminimalizowanie zjawiska. Wśród zaproszonych uczestników, m.in. Prokuratora Generalnego, Rzecznika Praw Dziecka, przedstawiciele Ministerstw: Sprawiedliwości, Spraw Wewnętrznych i kilku organizacji pozarządowych, zabrakło ludzi Kościoła. To znacząca nieobecność, bo z jednej strony jest on formatorem i wychowawcą milionów użytkowników internetu, z drugiej obiektem zajadłych ataków. Zgodnie z definicją Rady Europy mowa nienawiści (w języku potocznym hejt od wyrazu angielskiego hate, który zadomowił się na dobre w potocznej polszczyźnie) to „wypowiedzi, które szerzą, propagują i usprawiedliwiają nienawiść rasową, ksenofobię, antysemityzm oraz inne formy nietolerancji, podważające bezpieczeństwo demokratyczne, spoistość kulturową i pluralizm”. Jest i mocno subiektywna definicja zjawiska, według której za mowę nienawiści powinno być uznane to, co członkowie grup będących jej obiektami uważają za mowę nienawiści.

Dr hab. Michał Bilewicz, jeden z autorów opublikowanego we wrześniu „Raportu o mowie nienawiści” uściśla w rozmowie z KAI jej definicję – należy do niej zaliczyć obraźliwe określenia, dotyczące grup, będących przedmiotem dyskryminacji z powodu przynależności do tej grupy, ale tylko wówczas, gdy są one mniejszościami. Dlatego Raport, przygotowany przez Centrum Badań nad Uprzedzeniami Uniwersytetu Warszawskiego, którego dr Bilewicz jest dyrektorem, wyodrębnia tylko następujące najczęściej hejtowane grupy w polskim internecie: mniejszości seksualne, mniejszość romską, żydowską i ukraińską, osoby czarnoskóre, muzułmanów.

Dr Bilewicz podkreśla, że w wypadku grup większościowych można ogólnie mówić o nienawiści w internecie. Jest ona stosowana np. przez wyborców PO wobec wyborców PiS i odwrotnie. To jest nienawiść wobec grup, które są w stanie same się bronić. „Badania wykazują, że konsekwencje psychologiczne wobec grup, które jak wiadomo, nie są w stanie same się obronić i są zdane na naszą łaskę i niełaskę, są znacznie bardziej poważne. Natomiast w wypadku grup większościowych takich konsekwencji nie ma. Dlatego mamy dylemat, czy badać przejawy mowy nienawiści w wypadku grup wyróżnionych cechami demograficznymi, jak na przykład kobiety, czy osoby starsze. W ich wypadku trudno bowiem mówić, że są mniejszościami” – wyjaśnia dr Bilewicz.

W efekcie takich założeń przedstawiciel mniejszości narodowej, który przyznaje, że nienawidzi pozostałą większość swoich współobywateli, nie może być oskarżony o mowę nienawiści. Natomiast jeżeli w internecie pojawiają się wrogie sformułowania ze strony większości – ich symetryczne zachowania zostaną zaliczone do hejtu.

Przetrwają najgłośniejsi i skrajni

Badania, przeprowadzone przez zespół dr. Bilewicza w 2014 r. pokazały, że kontakt z mową nienawiści jest codziennością. 66 proc. ankietowanych w wieku 16-18 lat stwierdziło, że styka się w internecie z antyromską mową nienawiści, 70 proc. – z rasistowskimi wypowiedziami o czarnoskórych, 77 proc. z homofobiczną mową nienawiści. Jest to więc zjawisko powszechne, a jeśli wziąć pod uwagę, że od 2010 r. ponad 50 proc. populacji korzysta regularnie z internetu – dotyka miliony Polaków.

Skąd bierze się takie zjawisko? – Psycholog dr Krzysztof Krejtz, kierownik Laboratorium Badania Internetu w SWPS pisze w opracowaniu „Kultura obrażania”, że „Odpowiedź jest równie prosta jak sam obraz internauty. Żyjemy w przekonaniu, że internauta jest zupełnie anonimowy, a jednocześnie pozostając anonimowym ma możliwość wypowiedzi w przestrzeni publicznej podobnie jak dziennikarze pracujący w profesjonalnych mediach. Również wielość źródeł informacji w internecie odgrywa istotną rolę. Każda wiadomość, artykuł czy post publikowany w przestrzeni internetu ma olbrzymią konkurencję walczącą z nią o uwagę czytelnika. (…) Skłania to w pewnym sensie niektórych autorów do wyboru tematów silnie poruszających emocje, jak również ekspresyjności stylu (…). Autorzy treści internetowych działają niejako pod przymusem silnej ekspresji – inaczej ich przekaz nie zostanie zauważony. Badacz podsumowuje swe stwierdzenia cytując amerykańskiego badacza Andrew Keena, autora książki „Kult amatora”. „W obliczu tej anarchii (…) tym, co zarządza nieskończona liczba małp tworzących obecnie treści dla internetu, jest prawo cyfrowego darwinizmu – przetrwają najgłośniejsi i najbardziej zatwardziali w swoich poglądach”.

Jak to zastopować

Skoro pokusy zaistnienia są tak silne, że osłabiają zasady przyzwoitości, konieczne są też zdecydowane reakcje na negatywne i powszechne zjawisko społeczne. Wobec tych danych naturalny jest fakt, że właściciele portali, organizacje pozarządowe i firmy, badające internet, podejmują rozmaite akcje, które mają na celu zminimalizowanie zjawiska. Portale internetowe publikują regulaminy, z którymi użytkownicy mają obowiązek się zapoznać, netykiety, kodeksy kulturalnego użytkownika. Trzy lata temu Związek Pracodawców Branży Internetowej IAB Polska zainicjował akcję „Komentuj. Nie obrażaj” – promującą postawę obywatelską internautów i zachęcając ich do wypowiadania się w internecie oraz reagowania na wpisy obraźliwe.

Na stronach Fundacji Human in Action, która zaangażowała się w akcję Hejt Stop można przeczytać sformułowane w kilku punktach porady: zgłaszać nadużycia do moderatora lub administratora portalu, świecić przykładem, więc samemu przestrzegać zasad netykiety, podejmować dyskusję, gdyż nieraz jeden rzeczowy komentarz może uspokoić falę hejtu, reagować w sposób dowcipny, angażować się w akcje organizacji pozarządowych. Na stronie HIA Polska można też pobrać gotowe memy, które przeciwstawiają się rasistowskim czy ksenofobicznym wpisom.

Właściwa skala problemu

Andrzej Garapich, prezes firmy Polskie Badania Internetu komentuje dane Raportu, przygotowanego przez Centrum Badania Uprzedzeń. Zwraca uwagę, że badania ilościowe ukazują rzeczywistą skalę problemu – na ok. 100 tys. wpisów tylko 2 proc. można zakwalifikować jako hejt. – Wbrew rozpętanej w mediach histerii hejt nie dominuje w internecie – podkreśla. Przypomina, że najbardziej popularne są portale kulinarne, modowe, poświęcone gadżetom elektronicznym. Prawie nie ma mowy nienawiści na facebooku czy youtubie, gdyż nie uczestniczy się tam anonimowo. Zwraca też uwagę, że Polska nie wyróżnia się negatywnie na tle innych krajów.

Rzeczywiście, na portalu HIA Polska czytamy, że badania przeprowadzone na zlecenie Rady Europy w 2012 r. młodzieży francuskiej i brytyjskiej pokazały bardzo podobne wyniki – z mową nienawiści w internecie zetknęło się 78 proc. respondentów, 6 proc. twierdziło, że zawsze styka się z mową nienawiści w sieci, 37 proc. – że styka się z nią regularnie, a jedynie 12 proc., że rzadko.

Andrzej Garapich określa miejsca, w których hejt jest powszechny – to tam, gdzie użytkownicy występują anonimowo lub jednoznacznie opowiadają się po którejś stronie sporu – politycznego, światopoglądowego, kibiców drużyn. Jednak warto pamiętać, że to tylko ta najbardziej widoczna część, w skali globalnej będącej dwuprocentowym marginesem.

Kościół i katolicy – wielcy nieobecni

Na stronie Fundacji Human in Action czytamy, że „Akceptacja mowy nienawiści w wymiarze społecznym prowadzi do utrwalania się stereotypów, uprzedzeń i powodując mniejszą akceptację przedstawicieli grup ‘hejtowanych’ może także prowadzić do tzw. przestępstw z nienawiści (ang. hate crimes)”.

Tym bardziej dziwi, że katolicy nie są wymieniani w grupach, dotkniętych przez mowę nienawiści. Wprawdzie na stronie Fundacji HIA zamieszczony jest wykres z listą „adresatów”, wśród których obok antysemityzmu, szowinizmu, transfobii, wymienia się także chrystianofobię, ale żadnych wyjaśnień i szczegółowych omówień tematu nie ma.

Dr Bilewicz wyjaśnia dlaczego w swoich badaniach autorzy raportu CBU nie interesowali się nienawistnymi wpisami wobec katolików i Kościoła. Do Kościoła rzymskokatolickiego należy powyżej 90 proc. populacji. „Uznaliśmy, że nie ma potrzeby badania mowy nienawiści wobec grupy, która jest większościowa, a relacje państwa i Kościoła normuje Konkordat. Trudno byłoby uznać, że mamy do czynienia z grupą podlegającą szczególnej dyskryminacji, aczkolwiek w żaden sposób nie negujemy, że grupa ta bywa przedmiotem nienawistnych określeń w internecie i zjawisko to na pewno warto zbadać. Nienawiść internetowa czy nienawistne wypowiedzi innego typu warto badać, natomiast mowa nienawiści dotyczy mniejszości. Należy zachować ostrość tych pojęć i tego, czego dotyczą” – podkreśla uczony. – Mamy dane pokazujące, że w różnych grupach mniejszościowych skala samobójstw wzrasta wtedy, gdy staje się ona przedmiotem ataków mowy nienawiści i nie ma takich przypadków w grupach większościowych – dodaje.

Z takim podziałem na uprzywilejowane ofiary mniejszości i większość nie podlegającą ochronie polemizuje Andrzej Garapich. Po pierwsze dlatego, że w praktyce katolicy już są w Polsce mniejszością, gdyż fakt chrztu nie można uznać za dostateczne kryterium przynależności do Kościoła. O tym decyduje świadome przyjęcie chrześcijańskiego przesłania, a to o wiele lepiej manifestuje się w praktykach religijnych – w Polsce praktykuje zaś już mniejszość, niecałe 40 proc. populacji. Ale Garapich wskazuje na jeszcze inny aspekt – nieujarzmiony hejt wobec katolików, wobec którego organizacje społeczne i autorytety przechodzą obojętnie, tworzy niebezpieczną ogólną atmosferę przyzwolenia na poniżanie ludzi i o tym powinni pamiętać twórcy wszelkich akcji edukacyjnych.

Zdziwienie może budzić też fakt, że katolicy – duchowni i świeccy – zostali wykluczeni z obrad Okrągłego Stołu, organizowanego przez RPO. Wśród gości znaleźli się – obok ministrów edukacji, sprawiedliwości, prokuratora generalnego, szefa MSW organizacje jednoznacznie kojarzące się z lewicą: Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Amnesty International, Akcja Demokracja, Fundacja Stefana Batorego.

„Watykańska mafia” i „ciemnogród”

Katolicy są najbardziej hejtowaną grupą w internecie – uważa ks. Piotr Sadkiewicz, proboszcz parafii na Żywiecczyźnie, inicjator akcji popularyzujących transplantacje i krwiodawstwo. Kilka lat temu zaproponował akcję „Dobra e-Walka”, która miała uświadomić użytkownikom interneru zło, płynące z „popuszczenia wodzy” nienawiści. Zachęcał też, by katolicy bronili wpisami swojej wspólnoty przed kłamstwem i nienawiścią, zwłaszcza że internet jest dziś najpotężniejszym medium i ma największy wpływ na kształtowanie opinii publicznej oraz miejscem dawania świadectwa. W odpowiedzi słyszał, że to i tak nic nie da. Zapytany o efekty ubolewa więc, że jego propozycja przeszła bez echa.

Rzecznik archidiecezji warszawskiej ks. Przemysław Śliwiński stwierdza, że jakakolwiek informacja o Kościele prowokuje falę agresywnych wpisów nie mających nic wspólnego z treścią informacji czy artykułu.
Z największą agresją spotykają się księża, katolicy, działacze pro-life. Jest na co reagować, gdyż pod publikacje na temat Kościoła, są komentowane w większości bardzo negatywnie, wręcz po chamsku.

„A gdzie jest ten twój bożek? Wymyślona postać aby mamić pospólstwo i napychać kabzę klerowi” – czytamy na jednym z portali. To dość łagodny wpis w porównaniu z innymi, w których dominują skrajnie negatywne stereotypy, dotyczące Kościoła i jawne bluźnierstwa, raniące uczucia religijne wierzących użytkowników, nawet życzenia śmierci. W oczach hejterów duchowni są „watykańską mafią”, Kościół jest siedliskiem ciemnoty, pedofilii, a jego „urzędnicy” zainteresowani są wyłącznie „napychaniem kabzy”.

Ks. Sadkiewicz daje za przykład artykułu o ks. prof. Michale Hellerze – wybitnym naukowcu, laureacie dziesiątek nagród naukowych – na popularnych portalach jego dorobek badawczy i zasługi w popularyzowaniu nauki nie mają żadnego znaczenia, ważne jest, że jest księdzem. I padają określenia: mafia watykańska, czarni na Księżyc oraz pospolite wyzwiska.

Duchowny nie rozumie też polityki wielu mediów. Pod wieloma artykułami, dotyczącymi np. uchodźców, komentowanie jest wyłączone. Informacje, dotyczące Kościoła są komentowane bez ograniczeń i jakiejkolwiek moderacji. Właściciele dają sygnał internautom: można tak robić, to jest dozwolone, żadna kara was nie dosięgnie.

Ks. Sadkiewicz przeprowadził kiedyś eksperyment. Napisał post, broniący Kościoła i choć kilkakrotnie go wysyłał, nie został on opublikowany. Gdy napisał antykościelny „bluzg”, wpis ukazał się niezwłocznie. – To współczesna forma prześladowania chrześcijan, psychiczne znęcanie się nad całą społecznością, której nikt nie chroni – ubolewa. Teraz ci sami ludzie i środowiska, które nie reagują na nienawiść, będą wychowywać internautów i apelować, by nie stosowali mowy nienawiści. I dokładnie sprecyzują, kogo nie wolno nienawidzić – mniejszości.

Apel Benedykta XVI, zadanie dla duszpasterzy

W liście, opublikowanym z okazji 43. Światowego Dnia Środków Społecznego Przekazu papież Benedykt XVI stwierdza, że cyfrowe komunikowanie się jest darem, który winien przyczyniać się do rozwoju kultury szacunku, dialogu, przyjaźni i że internet nie powinien służyć szerzeniu nienawiści i nietolerancji ani propagowaniu poniżania osoby. W walce z tym zjawiskiem Kościół ma wielką rolę do odegrania. Nie tylko dlatego, że chrześcijanie padają ofiarą prześladowań internetowych nienawistników, ale również dlatego, że Kościół odgrywa ważną rolę wychowawczą.

Duszpasterze, a wielu z nich doskonale odnajduje się w internecie, tworzy portale i bloguje, powinni uwrażliwiać wiernych, że mowa nienawiści jest grzechem, brakiem miłości bliźniego – uważa ks. Sadkiewicz. W takich wpisach jest też grzech dawania nieprawdziwego świadectwa, oczernianie, plotki, przekleństwa i złorzeczenia – wylicza duchowny pod jakie przykazania można „podciągnąć” hejtowanie.

Dlatego warto, by rozpoczynając ogólnopolską akcję zwalczania negatywnego zjawiska społecznego budować jak najszerszy front sprzymierzeńców a także nie wykluczać spod ochrony jakiejkolwiek hejtowanej grupy, gdyż przeciwne założenia prowadziłoby ludzi do stosowania podwójnych standardów i szkodliwej schizofrenii społecznej.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.