Drukuj Powrót do artykułu

Konsekrowani światu

02 lutego 2011 | 08:33 | awo / ms Ⓒ Ⓟ

O specyfice powołania życia konsekrowanego, realizowanego w ramach Instytutów świeckich, w rozmowie z KAI mówi dr Daniela Leggio, prawniczka z watykańskiej Kongregacji Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego.

2 lutego w Kościele katolickim obchodzony jest Dzień Życia Konsekrowanego.

Instytuty świeckie (IŚ) są zatwierdzoną w 1947 r. przez Piusa XI forma życia konsekrowanego praktykowaną w świecie. Członkowie składają śluby czystości, ubóstwa i posłuszeństwa ale pozostają świeckimi i żyją jak inni świeccy, w ich środowisku.

Jak obecnie rozwijają się instytuty świeckie? Jakie tendencje są widoczne z perspektywy watykańskiej?

– Ta perspektywa nie jest jednolita, ale bardzo różnorodna. Z jednej strony, w krajach takich jak Włochy, Francja, Niemcy, Belgia czy Hiszpania, gdzie powstawały pierwsze instytuty świeckie, widoczny jest spadek powołań, który odzwierciedla ogólny trend w tych krajach. Zaczyna brakować członków, więc instytuty na prawie diecezjalnym zaczynają zwracać się ku innym krajom…

Szukając powołań?

– Nie tak, jak zgromadzenia zakonne, bo instytuty świeckie nie mają swoich domów, nie jadą więc za granicę otwierać nowych placówek, ale w dyskretny sposób nawiązują kontakty z osobami i instytutami z Ameryki Łacińskiej czy Afryki. To właśnie w Ameryce Łacińskiej obecnie powstają nowe instytuty świeckie, w tym regionie widoczne jest ponowne odkrycie powołania do życia konsekrowanego w świecie.

W kongregacji wiemy też – chociaż te informacje z trudem do nas przenikają ze względu na sytuację polityczną – o istnieniu instytutów świeckich w Wietnamie czy Chinach, gdzie nie brakuje członków czy kandydatów do tej formy życia konsekrowanego.

Z drugiej strony, zmienia się też sposób życia. We Włoszech, których realia najlepiej znam, gdzie przed laty powstały pierwsze instytuty świeckie, z początku miały one bardziej wizję życia wspólnego i prowadzenia różnych dzieł. W ostatnim czasie widoczna jest ewolucja ku pełniejszej świeckości. Członkowie instytutów świeckich chcą po prostu przeżywać swoje życie, również zawodowe, według charyzmatu danej wspólnoty. Takie zmiany zachodzą też w instytutach hiszpańskich, gdzie niektóre z nich zmieniają Konstytucje, zmieniając terminologię, żeby bardziej adekwatnie wyrażała powołanie świeckich konsekrowanych.

Moim zdaniem to jest droga, która coraz bardziej prowadzi do tego, żeby lepiej zdefiniować konsekrację w świecie. Dużo zależy więc od dojrzałości świeckich, ale też od miejscowej kultury, sposobu życia czy religijności danego kraju. W praktyce oznacza to, że w instytutach w Wietnamie będzie istniał zupełnie inny sposób modlitwy niż w krajach europejskich. Trudność Stolicy Apostolskiej w tym wypadku polega na towarzyszeniu instytutom w zmieniających się realiach.

Jakie jest miejsce świeckich konsekrowanych w coraz bardziej laicyzujących się społeczeństwach lub krajach tak odmiennych kulturowo jak Wietnam czy inne kraje azjatyckie? Co to znaczy być świeckim konsekrowanym?

– Jeśli chodzi o kraje azjatyckie, to odpowiedź na to pytanie jest trudna, bo istnieje pokusa przykładania do tamtej rzeczywistości naszych, europejskich wzorów i sposobu myślenia. Tamta kultura jest całkowicie inna od naszej, jednak to co jest wspólne dla członków instytutów świeckich – to potrzeba bycia jak inni, i dzielenia z nimi życia (losu) w radykalizmie konsekracji. Wszystko inne jest różne, np. inna koncepcja władzy, z której wynika ogromny dystans pomiędzy zarządem a osobami podległymi, także w Kościele. Z tego powodu instytuty świeckie, które powstają w tej części świata, w formie życia wydają się zakonami. Kiedy Stolica Apostolska pyta: może wy nie jesteście instytutem świeckim, ale jakąś inną wspólnotą życia konsekrowanego? – odpowiadają, że nie. Jesteśmy i chcemy być instytutem świeckim. Z pewnością fakt, że mówią: „nie jesteśmy zakonnicami” to podstawa. Taki motyw pojawił się swego czasu u pierwszych instytutów świeckich założonych np. we Włoszech czy Francji: „nie być jak zakonnicy”.

Obiektywną trudnością jest tłumaczenie Kodeksu Prawa Kanonicznego na język wietnamski, w którym nie istnieje w ogóle wyrażenie „instytuty świeckie”, tylko określenia wskazujące bardziej na formę zakonną życia konsekrowanego. Rzym jest daleko, a ryzykiem jest chcieć, aby równali kroku do Europy.

Jeżeli chodzi o Europę, a także Amerykę i Amerykę Łacińską to już zupełnie inna sprawa, dlatego że wiele się tam mówi o świeckości, ale termin ten jest używany w bardzo wielu znaczeniach. Szczególnie w starej Europie widzimy koncepcje świeckości jako przede wszystkim podkreślanie wolności: wolności narodu, wolności osoby, ale też wolności ignorowania innych. Także Ojciec Święty Benedykt XVI zwrócił uwagę na pozytywną koncepcję świeckości państwa. Powiedział, że byłoby niebezpieczne gdyby koncepcja religijna była utożsamiana z państwem, powinna być respektowana właściwa autonomia tych dwóch rzeczywistości, jaką jest państwo i Kościół.

W tej perspektywie świeccy konsekrowani są w pełni obywatelami. Żyją jako obywatele, nie bojąc się ryzyka, znosząc trudności jak inni, ale swoją wizją ewangeliczną, przemieniają i budują państwo, w którym żyją.

Tak sobie myślę, że kiedy Jezus Chrystus przyszedł na tę ziemię, panujące wówczas warunki polityczne i społeczne były – patrząc z dzisiejszej perspektywy – zupełnie niedopuszczalne – Imperium rzymskie podporządkowało sobie inne państwa, istniało niewolnictwo, ale propozycją chrześcijaństwa nie była zmiana sytuacji w Imperium Rzymskim, ale życie według Ewangelii. I to doprowadziło z czasem do zniesienia niewolnictwa i zmiany stosunków społecznych.

Świecki konsekrowany to jest ten, kto w świecie, swoją postawą życia w konkretnym momencie historii daje świadectwo. Żyje tam, gdzie jest i ten moment przeżywa dobrze, ponieważ ma wewnętrzną siłę. Pozytywnie nastawiony do współczesności jest w stanie budować coś nawet z kimś, kto nie jest wierzący. Świecki konsekrowany to ktoś, kto nie narzuca swojej wizji, ale dzieli los innych – mając nadzieję. Pracuje razem z innymi dla świata, wydając siebie całkowicie, a taka postawa wynika z jego konsekracji.

We Włoszech mówi się o katolikach należących do jednej czy drugiej partii, że powinni być widoczni, mieć siłę przeciwstawiać się innym propozycjom. W przypadku świeckich konsekrowanych bardziej chodzi o „bycie obecnym” niż widocznym, o to, by będąc w jakimkolwiek miejscu wnosić wartości, które rodzą się z przyjęcia Ewangelii. To wymaga wielkiej dojrzałości, także dlatego, że można być w mniejszości, można się mylić, ale siłą świeckiego konsekrowanego jest przekonanie, że cały świat został odkupiony.

Jaka jest kondycja instytutów świeckich w Polsce?

– W Polsce, po przemianach społeczno-politycznych instytuty świeckie mogą odgrywać bardzo ważną rolę jako dojrzali świeccy. Może być wykorzystany ich potencjał i dojrzałość osób, które żyją „w środku świata”, bez oceniania innych, ale z pragnieniem budowania dobra, i wiarą że można to zrealizować. Ich siłą jest to, co przeżyły do tej pory, choć potrzeba refleksji, w jaki sposób bogactwo przeszłości może służyć przyszłości, może już w nowych formach.

Na czym polega Pani praca w watykańskiej kongregacji?

– W kongregacji istnieją różne urzędy, w zależności od formy życia konsekrowanego. Ja zajmuję się sprawami instytutów świeckich, począwszy od narodzin czyli powstania instytutu. Przyglądamy się temu, opiniom biskupów, rodzajowi konstytucji ale też różnym aspektom życia instytutu świeckiego, czyli relacjom z odpowiedzialnym generalnym, ewentualnym problemom zarządu, dyscypliny czy ekonomicznymi.

Zajmujemy się też dyspensami, jakich udziela się osobom, które chcą odejść z instytutu świeckiego lub przejść do innej formy życia konsekrowanego. Ostatnio zajmujemy się też instytutami, które „wygasają” i ze względu na brak członków przestają istnieć. Nie jest ich dużo. W sumie w skali świata istnieje ok. 220 instytutów świeckich i są to zarówno instytuty na prawie diecezjalnym jak i papieskim. Utrzymujemy też kontakty z konferencjami instytutów świeckich, zarówno krajowymi jak i światową (CMIS).

Dlaczego instytuty świeckie – ale też zakony – potrzebują prawa? Czy nie wystarczy im Ewangelia?

– Prawo, także w państwie, służy temu, aby pomóc grupie obywateli, żeby dobrze żyli. To są reguły, których potrzebujemy, bo człowiek nie jest tylko dobry, a wręcz bywa skomplikowany. Prawo kanoniczne bardzo wyraźnie to ustala: jego celem jest dobro osoby ludzkiej. Każdy powinien dobrze zrealizować powołanie, którym został wezwany. Kiedy w 1983 r. został promulgowany Kodeks Prawa Kanonicznego Jan Paweł II napisał we wprowadzeniu, że kodeks nie ma na celu zastąpienie wiary, łaski, charyzmatów czy miłości wiernych w życiu Kościoła, ale przeciwnie – jego celem jest raczej stworzenie takiego porządku we wspólnocie kościelnej, który przyznając prymat miłości, łasce i charyzmatowi sprzyja organizacji i rozwojowi zarówno wspólnoty jak poszczególnych osób, które do niej należą. Pięknie o tym mówi ostatni paragraf Kodeksu, iż trzeba brać pod uwagę ‘zbawienie dusz’. Ono powinno być zawsze w Kościele najwyższym prawem.

Czasami patrzy się błędnie na kodeks jako na zbiór norm czy narzuconych obowiązków, które ograniczają osobę czy wspólnotę albo też czyni się z kodeksu sztywną strukturę. Pamiętamy, że kiedy pierwsze instytuty świeckie przed ponad półwieczem starały się o kościelne zatwierdzenie, usłyszały od kardynała: „czego nie ma w kodeksie, to nie istnieje”. To według mnie nieco skrzywiona wizja prawa. Prawo kanoniczne jest w służbie człowieka, więc także się zmienia. Żeby mieć do niego właściwe podejście, trzeba nie tylko czytać normy, ale zrozumieć, dlaczego zostały ustanowione. To jest podstawowa zasada.

Czyli należy zrozumieć zamysł prawodawcy?

– Trzeba poznać kontekst: czas, miejsce i powody uchwalenia danego prawa. Kościół – w służbie ducha i miłości – uznaje dary, które Duch Święty składa w różnych założycielach, różne charyzmaty, które tworzą wspólnotę kościelną. Powstają instytuty – ale to nie Kościół sprawia, że one się rodzą. Kościół jedynie uznaje ważność tych intuicji, przyjmuje i zaświadcza o ich autentyczności. Ta droga Ducha ujawnia się nie tylko poprzez intuicję założyciela, ale także przez prawo. Nie można sobie wyobrazić funkcjonowania grupy bez żadnych reguł. Konstytucje instytutu, jego prawo wyrażone w różnych formach, mówią czym jest dany instytut, czym różni się od innych. To jest jakby „dowód osobisty” danego instytutu, gdyż zawiera podstawowe o nim dane. Osoby, które odpowiadają na powołanie mają w ten sposób ukazaną drogę, jaką mają iść, żeby w ten sposób zrealizować swoje własne dobro.

Jakie znaczenie ma więc wierność – identyfikacja z tym „dowodem osobistym”?

– Wierność konstytucjom wskazuje na wierność swojemu powołaniu. Nie dlatego, że to jest prawo. To jest po prostu wyraz tego powołania. Oczywiście jest ono ludzkim narzędziem, ma swoje ograniczenia, dlatego np. wraz z upływem czasu konstytucje – za zgodą kongregacji – bywają modyfikowane.

Jednak problemem często jest, że konstytucje są widziane tylko jako zbiór zasad i to prowadzić może do dwóch rodzajów ryzyka. Jedno – to niedostrzeganie w nich „dowodu osobistego” instytutu, a drugie – niezrozumienie jak bardzo niebezpieczne dla wspólnoty jest tworzenie reguł poza prawem instytutu czy kodeksem. Kiedy osoba mówi, że jakaś zasada z konstytucji „do mnie się nie odnosi”, wtedy sama wychodzi z komunii, a to wynika z błędnego rozumienia prawa, jako czegoś, co zmusza.

Czasem spotykam takie osoby, które mówią: zasada mówi to i to, ale znaleźliśmy sposób, żeby to obejść. A mówią w tym momencie o własnych Konstytucjach czy prawie kanonicznym… To jest błąd! Najpierw trzeba samego siebie spytać, jaka jest moja motywacja, jeżeli mówię, że „ta norma nie jest dla mnie”.

Głównym niebezpieczeństwem jest więc uderzenie w ducha wspólnotowego, jeśli każdy żyłby według własnego odczucia, a nie posłuszeństwa drodze, na którą się zdecydował. Kiedy się nie jest posłusznym wspólnej regule, potwierdzonej przez autorytet Kościoła, to stopniowo stawiamy się poza wspólnotą, istnieje też ryzyko kierowania się indywidualistyczną wizją swojego powołania. A z czasem już nie jest możliwa wspólna droga.

Rozmawiała Anna Wojtas

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.