Drukuj Powrót do artykułu

Kościół pokazał wolę rozwiązania problemu

11 lutego 2012 | 09:52 | aw (KAI) / pm Ⓒ Ⓟ

To rozluźnienie obyczajowe tworzyło atmosferę sprzyjającą nadużyciom seksualnym duchownych wobec nieletnich, z których Kościół dzisiaj dokonuje bolesnego rozliczenia. W centrum nie może być jednak ratowanie twarzy „instytucji Kościoła”, ale dobro ofiar – mówi w rozmowie z KAI znany duszpasterz i autor książek nt. formacji o. Józef Augustyn SJ.

Jego zdaniem uzdrowienie i odnowa w Kościele może dokonać się jedynie przez powrót do radykalizmu ewangelicznego, w tym powrót do ewangelicznej czystości. Poniżej pełny zapis rozmowy z o. Józefem Augustynem SI:

KAI: Przedstawiciele 110 episkopatów, 30 przełożonych generalnych zgromadzeń zakonnych, liturgia pokutna. W Watykanie na Uniwersytecie Gregoriańskim zakończyło się wczoraj czterodniowe sympozjum, poświęcone rozwiązywaniu problemów pedofilii w Kościele. Jak Ojciec ocenia tę inicjatywę?

– Sympozjum było pewnym podsumowanie dotychczasowych wysiłków Kościoła w walce z pedofilią duchownych. Będzie ono także bardzo ważnym punktem odniesienia dla wszystkich episkopatów na świecie. Pomoże im dokonać oceny podejmowanych przez nich działań. I tak np. u nas w Polsce dość szybko zostały przygotowane kościelne wytyczne dla rozwiązywania problemu pedofilii, ale okazuje się, że są niewystarczające. O ile bowiem wytyczne innych episkopatów stawiają pomoc ofiarom na pierwszym miejscu i mówią o udzielaniu im pomocy rozumianej integralnie (ludzkiej, psychologicznej, duchowej) o tyle nasze wytyczne mówią – i to na samym końcu – jedynie o trosce duszpasterskiej, jaką należy otoczyć ofiary. To za mało. Episkopat zamierza zmodyfikować ten punkt wytycznych. Sympozjum wyznacza też dalszy kierunek walki z nadużyciami w Kościele, niezależnie od rozmiaru problemu w poszczególnych krajach. Poprzez to wielkie przedsięwzięcie, jakim było rzymskie Sympozjum, Stolica Apostolska daje światu jasny sygnał, że problem traktuje z najwyższą powagą, a dobro ofiar stawia w centrum. Podczas obrad jasno zostało powiedziane, że dobro ofiar musi być absolutnie w centrum każdego działania, że ofiary muszą doczekać się zadośćuczynienia.

Nie chodzi oczywiście w pierwszym rzędzie o odszkodowania finansowe. Te wyznaczają systemy sądownicze poszczególnych krajów, w których sądzeni są sprawcy. (To także bolesne konsekwencje skandali seksualnych z udziałem księży). Pierwszym zadośćuczynieniem dla ofiar jest jednoznaczne uznanie, wyznanie winy i okazanie skruchy przez sprawcę. Jeżeli on tego nie może zrobić, ponieważ już nie żyje czy też nie przyznaje się do winy, winna to zrobić za niego wspólnota Kościoła. Ofiary nadużyć potrzebują jasnego świadectwa nawrócenia i skruchy tych, którzy wyrządzili im krzywdę. Bardzo łatwo w sytuacji wykorzystania seksualnego nieletnich przemienić ofiarę w sprawcę. To jedna z taktyk agresorów seksualnych: oskarżyć ofiarę. Jakże często kobieta molestowana, wykorzystana bywa jednocześnie oskarżana za zachowanie agresora, gwałciciela: „Ona mnie sprowokowała”. Im słabsza psychicznie jest dana osoba, tym łatwiej zmienić ofiarę nadużycia w sprawcę. Wyznanie winy, prośba o przebaczenie jest niezbędną częścią zadośćuczynienia ofiarom pedofilii.

KAI: W czasie obrad padły słowa: mieć odwagę prosić Boga i ofiary o przebaczenie… Odbyła się liturgia pokutna w kościele pw. św. Ignacego w Rzymie.

– W taki sposób została ukazane droga „ku uzdrowieniu i odnowie”. To bardzo ważne dwa słowa: uzdrowienie i odnowa. Zaistniała sytuacja wymaga najpierw uzdrowienia, naprawienia krzywd, a następnie odnowy duchowej i moralnej całej wspólnoty kapłańskiej. Media świeckie zajmują się przede wszystkim aspektem kryminalnym, prawnym, społecznym, psychologicznym. One nie uwzględniają aspektu duchowego. My musimy popatrzeć na problem pod kątem moralnym i duchowym. Przyczyną nadużyć seksualnych duchownych wobec nieletnich nie są najpierw ich problemy psychologiczne czy też kontekst cywilizacyjny, w jakim żyją, ale głębokie zepsucie moralne, zaniedbanie życia duchowego. Nic nie usprawiedliwia takiej zbrodni, jaką jest wykorzystanie seksualne dziecka.

W relacjach z sympozjum zabrakło mi jednego akcentu: opisu kontekstu wspólnotowego, kapłańskiego tej zbrodni, jaką jest pedofilia duchownych. Jeżeli w pewnych diecezjach czy wspólnotach zakonnych w latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku doszło do aż tylu nadużyć w tej sferze, to nie jest to przypadek. Stąd rodzi się pytanie o klimat moralny istniejący w tych środowiskach. Ukrywanie czy też banalizowanie pedofilii w Kościele przez duchownych, to nie tylko symbol niewrażliwości moralnej, ale także przejaw chronienia siebie, własnych pozycji, stanowisk, funkcji, instytucji. Tolerancja wobec jednego grzechu tworzy środowisko przyzwolenia na każdy inny grzech. Wielu sprawców czuło się zaskoczonych tym, że ofiary oskarżały ich po kilkudziesięciu latach. To świadczy , jak ciężką krzywdą było dla nich wykorzystanie seksualne. Dla grzechu nie ma przedawnienia. Sympozjum było wielkim nawoływaniem skierowanym do całego Kościoła, by zdecydowanie zakończyć z polityką banalizowania, maskowania, chronienia, udawania. Warto zaznaczyć, że Benedykt XVI zaostrzył sankcje wobec pedofilii w Kościele. Do najcięższych grzechów zastrzeżonych bezpośrednio Stolicy Apostolskiej zostały zaliczone nie tylko czyny pedofilii, ale także korzystanie i rozpowszechniania pornografii dziecięcej w internecie.

KAI. Ale prawdą jest, że zdecydowana większość przypadków molestowania nieletnich ma miejsce w rodzinach.

– To pokazują badania. Ta sama skala pedofilii jak w środowisku duchownych katolickich, a może i nawet większa, ma miejsce wśród duchownych innych religii, wyznań i środowisk zawodowych. Ale to w niczym nie usprawiedliwia jednego przypadku pedofilii księdza. „Wy macie większy problem” – to nie jest odpowiedź dla tych, którzy wytykają nam nasze grzechy. Gdy omawia się pedofilię w kontekście społecznym, to trzeba zachować obiektywizm. Wtedy i liczby są ważne. Po rzymskim sympozjum na temat pedofilii należałoby wyrazić życzenie, aby inne religie, wyznania czy grupy zawodowe potraktowały problem w tak poważny i profesjonalny sposób, jak czyni to w tym momencie Kościół katolicki.

KAI: W naszej kulturze panuje klimat przyzwolenia na rozwiązłe zachowania moralne.

– I to znaczne przyzwolenie. Zadziwia mnie łatwość, z jaką niektórzy młodzi ludzie wychowani religijnie i uważający się za wierzących, deklarują swoim rodzicom swoje dwuznaczne decyzje: przeprowadzam się do mieszkania dziewczyny; jestem gejem itd. Owo przyzwolenie na niemoralne zachowania rozpoczęło się od rewolucji seksualnej lat sześćdziesiątych. Ono dotknęło także środowisk kościelnych. Rozdzieranie szat przez niektórych teologów po encyklice „Humanae vitae”, teologiczne próby usprawiedliwienia homoseksualizmu, tolerancja dla pornografii, banalizowanie etyki seksualnej w konfesjonale – to znak tolerancji dla grzechu. Wielka liczba przypadków pedofilii w pewnych wspólnotach kościelnych może niewątpliwie świadczyć o rozluźnionym podejściu do seksualności danego środowiska.

Ojcowie Pustyni, którzy doskonale znali kondycje człowieka, mówili, że każdy upaść może. Nie jesteśmy aniołami. I nie jest to dramatem dopóki grzesznik uznaje i wyznaje każdy swój grzech przed Bogiem i Kościołem i postanawia szczerą poprawę. Zepsucie człowieka, wspólnoty kościelnej nie mierzy się ilością upadków, ale stosunkiem do grzechu. To za mało mówić: Nie ma żadnej tolerancji w Kościele dla pedofilii księży. Nie ma żadnej tolerancji dla żadnego grzechu.

Od jakiegoś czasu zauważam pewien paradoks w posłudze duchownych, nie tylko katolickich, ale także innych wyznań i religii. Im bardziej moralistycznie i legalistycznie traktuje swoją religię, im bardziej gorszą się grzechami swoich wiernych, tym łatwiej sami tolerują swoje własne grzechy i grzechy swojego środowiska. Tak też zachowywali się przecież ewangeliczni faryzeusze. W imperium rzymskim panowało zepsucie obyczajów i rozwiązłość, ale uczniowie Jezusa byli świadomi, że Ewangelia wzywa ich do nieskazitelności i czystości. Widzimy to w listach św. Pawła Apostoła. Pedofilia w Kościele stawia wszystkim duchownym wielkie i ważne pytania: Jaka jest nasza wierność nauce Jezusa? Na ile nasze życie odpowiada temu, co głosimy? Czy nie zaniżamy sami sobie wymagań duchowych i moralnych? Formacja kapłańska i zakonna oparta na zasadzie: „To ci wolno, a tego ci nie wolno” – to stanowczo za mało.

KAI: Jak wygląda w Polsce problem nadużyć seksualnych?

– Niektórzy mówią, że i nas w swoim czasie dotknie fala oskarżeń o pedofilię księży, podobna do tej, jaka miała miejsce np. w Niemczech. Trudno powiedzieć. Nikt nie jest w stanie zmierzyć zakresu problemu, ponieważ wymyka się on jakimkolwiek badaniom. Trzeba też powiedzieć, że w Polsce wyhamowane jest, i to bardzo, publiczne oskarżanie księży przez wiernych, także wtedy gdy czują się przez nich skrzywdzeni. A gdy już ich oskarżają, np. do kamer telewizyjnych, jest to znak ostrego konfliktu w parafii lub też – co bywa może częstsze – zostały przez księdza przekroczone wszelkie granice przyzwoitości. Ludziom wówczas puszczają nerwy, a przełożeni na ogół szybko reagują. Ale i te sytuacje trwają krótko. Zdecydowana większość ludzi, nie tylko wierzących, z niesmakiem słucha agresywnej retoryki antyklerykalnej niektórych polityków czy też innych „dyżurnych” komentatorów.

Problem pedofilii w polskim Kościele oczywiście istnieje. Wiedzą o tym bardzo dobrze osoby, które – w takiej czy innej formie – pomagają księżom. Ponadto istnieją przypadki oskarżanie, procesów i wyroków sądowych. I nam grozi pokusa unikania prawdy, pomniejszania grozy faktów, postawa obronna, banalizowanie grzechu – o których mówi kard. Reinhard Marx z Monachium. Nasze maskowanie się przed wścibską ubecją zostawiło w nas ślady. Przez ponad czterdzieści lat kryliśmy niemal wszystko: finanse, dane duszpasterskie, inicjatywy, problemy obyczajowe. To dzisiaj niewątpliwie utrudnia nam rozliczanie się z problemu pedofilii. I w Polsce mamy najpierw problem duchowy i moralny. Nikt nie przyzna się do grzechu przed ofiarami krzywdy, jeśli wcześniej nie przyzna się do niego przed Bogiem i Kościołem.

Rozmawiała Alina Petrowa-Wasilewicz

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.