Drukuj Powrót do artykułu

Ks. Janusz Chyła w rozmowie z KAI o swojej nowej książce „Ewangelia na Twitterze”

29 sierpnia 2015 | 19:09 | Jolanta Roman-Stefanowska / br Ⓒ Ⓟ

– Mam na Twitterze swoją wirtualną parafię, liczącą ponad cztery tysiące osób. Jeżeli dzięki temu choćby kilka osób znajdzie drogę swojej realnej parafii, tam gdzie mieszka, to warto – mówi w rozmowie z KAI ks. Janusz Chyła, autor książki „Ewangelia na Twitterze”.

Jolanta Roman-Stefanowska (KAI): Mówi ksiądz, że Internet to ósmy kontynent – wirtualny.

Ks. Janusz Chyła: Wirtualny, ale najgęściej zaludniony. To swoisty areopag. Podobny do tego, na którym stanął św. Paweł, aby w świecie mu nieprzychylnym z Dobrą Nowiną dotrzeć do słuchaczy. Internet jest areopagiem gigantycznym. Kościół musi był na nim obecny. I jest.

Siłę mediów dostrzegali wielcy papieże. Dokumenty adresowane do ludzi mediów publikowali Paweł VI, Jan Paweł II, Benedykt XVI i oczywiście Franciszek. Czytając te listy widać, że Kościół chce wykorzystać nowe możliwości techniczne do lepszego komunikowania się z wiernymi.

KAI: Od kilku lat publikuje ksiądz na Twitterze cytaty z Pisma Świętego.

– Uważam, że Kościół ma nie tylko prawo, ale i obowiązek być wszędzie tam, gdzie jest człowiek. Internet dziś bardzo absorbuje ludzi i to nie tylko młodych. Ludzie odpoczywają przy Internecie, szukają wiadomości, robią zakupy. Dlaczego więc nie przekazać im tą drogą Dobrej Nowiny.

KAI: Czym z punktu widzenia duchownego różni się głoszenie Słowa Bożego w realu i w Internecie?

– To wielka różnica. Trzeba być zwięzłym. Jest większa odpowiedzialność za słowo, bo to słowo może być potem udostępnianie setki razy. Pisząc, muszę myśleć o każdym potencjalnym czytelniku. A to są ludzie różni. Niektórzy są bardzo zaangażowani w życie kościoła i parafii, są we wspólnotach. Są też tacy, którzy tylko …lub aż uczestniczą w niedzielnej Mszy. Jest też grupa ludzi poszukujących drogi do Boga i tych, którzy się Bogu nie narzucają.

KAI: Wolno narzucać im sposób szukania prawdy?

– Nie, nie mam prawa. Ale jednocześnie musimy pamiętać, że w sercu każdego człowieka jest potrzeba poszukiwania prawdy i Boga. Staram się mówić do nich tak, by skłonić ich do refleksji. Mam kilka takich osób. Jest na przykład dziewczyna po traumatycznych przeżyciach. Przysłała mi pamiętnik o swoim nawróceniu i o znaczeniu Twittera w tym nawróceniu.

KAI: Niestety Internet bywa też wykorzystywany do przekazywania złych treści. Nie sposób ten temat pominąć.

– Ten wirtualny kontynent sam w sobie nie jest złem, choć faktycznie może się na nim pojawiać zło. Ale dlatego musi się też pojawiać dobro. Internet nie ma konotacji moralnych. Jest po prostu narzędziem. Tak jak nóż. Można nim pokroić chleb, ale można też zrobić komuś krzywdę, zranić.

Wszystko zależy od człowieka, który tym narzędziem operuje. Internet może być i często jest miejscem wulgarnym, sposobem na niszczenie ludzi. Słyszymy o takich przypadkach. Ludzie przeżywają z tego powodu dramaty, młodzi ludzie popełniają samobójstwa, bo nie radzą sobie z tym atakiem zła. Bywa, że ktoś nagrał film, zarejestrował jakąś słabość. Potem pojawia się to w Internecie. Człowiek nie radzi sobie psychicznie z tą sytuacją. I zdarza się tragedia.

KAI: Dla wielu osób taki księdza wpis na portalu społecznościowym może być jedynym kontaktem ze Słowem Bożym.

– Papież Benedykt XVI w adhortacji „Verbum Domini” mówił: miejsce, gdzie nie można zobaczyć oblicza Chrystusa nie jest godne człowieka. Widzimy taki wypaczony obraz świata w tej wirtualnej przestrzeni. Kościół powinien w tej przestrzeni być jeszcze bardziej aktywny.

Dlatego Internet musi być przestrzenią, gdzie szerzy się też dobro. Chodzi o to, by człowiek wrócił do świata realnego, w którym jest, miłość, szacunek, godność. Między innymi dlatego od dwóch lat dzielę się na Twitterze Ewangelią, komentuję ją i dopisuję swoje przemyślenia.

KAI: I jest wielki odzew.

– Nawet się na początku nie spodziewałem takiej reakcji. Dzięki tym wpisom poznałem wielu wartościowych ludzi. Kilka miesięcy wymiany opinii to dużo, by się poznać, a nawet zaprzyjaźnić. To wielka wartość w czasach, gdy przyjaźni w świecie nie ma zbyt wiele. Mam ponad cztery tysiące osób, z którymi kontaktuję się w ten sposób. To bardzo interesujące kontakty. Są w tej grupie ludzie z całej Europy. Są wierzący, ateiści, agnostycy. Są też ludzie szukający swojej drogi do prawdy. Jeżeli ktokolwiek znajdzie w tej sposób drogę do swojego najbliższego kościoła – to wspaniale.

KAI: Czy takie znajomości przenoszą się do realnego życia?

– Oczywiście. To są bardzo silne więzi. Po kilku miesiącach dyskusji na portalu nagle pojawiamy się na jakiejś konferencji i…rzucamy się sobie w ramiona. Ja pytam, jak tam dzieci, oni gdzie będę miał najbliższe rekolekcje. Właśnie. Rekolekcje. Gdy na portalu piszę, że będę gdzieś jechał to natychmiast pojawiają się pomysły bym gdzieś na trasie dla pięciu-sześciu osób poprowadził rekolekcje. Ludzie mają taką potrzebę, to wielka siła Dobrej Nowiny. Organizowałem również dni skupienia dla moich wirtualnych przyjaciół. Jak się chce, to można. Na profilu @duchowni takie działania prowadzą też inni księża.

KAI: Dzięki Internetowi kontaktuje się Ksiądz też z miejscami bardzo odległymi. Tam, gdzie ludziom dzieje się krzywda.

– Bardzo ważne są dla mnie kontakty z prześladowanym chrześcijanami w Iraku. Czuję, że dla naszych braci to bardzo potrzebne. Daje im nadzieję, że gdzieś tam ktoś o nich myśli. Że nie są sami. Chrześcijanie w muzułmańskim Iraku są w mniejszości. Jedyny kontakt ze światem chrześcijańskim mają dzięki Internetowi. Jestem ich wirtualnym znajomym.

KAI: Czy w czasie tej ewangelizacyjnej działalności w Internecie zdarzyły się sytuacje zaskakujące?

– Szczególnie zależy mi na odzyskiwaniu dla realnego świata młodych ludzi. Niebezpieczeństwo wyobcowania jest bardzo duże. Są nawet takie memy: młodzi ludzie siedzą na ławce, kiedyś grali w piłkę, wiele rzeczy robili razem. Teraz też są razem, siedzą na jednej ławce, ale każdy ze swoim tabletem. Każdy w innym świecie. I co z tego, że człowiek ma na facebooku trzy tysiące znajomych, skoro nie potrafi rozmawiać z najbliższym człowiekiem. Wiele osób boi się realnego kontaktu, wstydzi się, ma kompleksy. Łatwiej stworzyć swój wirtualny portret i podszyć się pod kogoś. To się najczęściej źle kończy.

KAI: Trzeba umieć znaleźć dystans między światem wirtualnym a realnym.

– Benedykt XVI wskazał receptę: „milczenie jest integralną częścią komunikacji i bez niego nie ma słów bogatych w treść. W milczeniu słyszymy i poznajemy lepiej samych siebie”. Tam, gdzie jest zbyt dużo informacji, milczenie staje się niezbędne do rozróżnienia tego, co ważne od tego, co zbędne i drugorzędne. Niestety to nie jest takie proste.

KAI: Modli się Ksiądz za swoich wirtualnych parafian?

– Gdy do mojej wirtualnej parafii dołącza kolejny tysięczny parafianin, odprawiam w Pelplinie Mszę w ich intencji. Informuje o tym na Twitterze i potem zamieszczam zdjęcia. Tworzy się wspaniała więź. To rodzina. Odzew jest olbrzymi. Tylko sakramentów nie można udzielać. Tu Internet jest bezradny.

Rozmawiała Jolanta Roman-Stefanowska

***

Ks. dr Janusz Chyła – adiunkt na Wydziale Teologicznym UMK w Toruniu, wicerektor Wyższego Seminarium Duchownego w Pelplinie.

 

 

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.