Drukuj Powrót do artykułu

Ks. Podstawka odpowiada na oskarżenia

20 czerwca 2008 | 10:07 | mj//po Ⓒ Ⓟ

Uczyniłem tak, jak powinien uczynić każdy człowiek w obliczu nieszczęścia drugiego człowieka – mówi ks. Krzysztof Podstawka z Lublina, o którym było głośno w kontekście sprawy 14-letniej Agaty.

Kapłan, dyrektor archidiecezjalnego Domu Samotnej Matki, który był jednym z bohaterów „sprawy Agaty” odpowiada na stwierdzenia zawarte w artykule „Gwałt na nas wszystkich” w „Polityce” z 17 czerwca br.

W rozmowie z prof. Moniką Płatek autorka wywiadu, dziennikarka Martyna Bunda wyraziła przekonanie, że fakt, iż prokuratura bada, czy nie doszło do nakłaniania do aborcji oznacza, że organy sprawiedliwości, zamiast chronić jednostkę, dają się zastraszyć i ulegają presji. Prof. Płatek stwierdziła, że oznacza to, iż „żyjemy w kraju, gdzie rządzi przemoc, a milczy prawo”.

Ks. Krzysztof Podstawka podkreśla w odpowiedzi, że do niczego nie przymuszał „Agaty”. – Zaproponowałem jej tylko pomoc w postaci schronienia w Domu Samotnej Matki, ponieważ w czasie rozmowy z „Agatą” nabyłem przekonania, że nie potrafi samodzielnie podjąć decyzji co do przyszłości. Wiedziałem, że chce urodzić dziecko, ale nie potrafi przekonać mamy. Tu dopatrywałbym się dramatu „Agaty”, w braku porozumienia z matką, która zresztą sprawiała wrażenie zakłopotanej – stwierdza.

Kapłan odpowiada także na zarzuty, że jako obca i postronna osoba znalazł się w szpitalu. – Z tego co wiem, polskie prawo nie zabrania odwiedzania pacjentów w szpitalach. Co więcej, każdy szpital ma w regulaminie zapis o prawie pacjentów do opieki duszpasterskiej – przypomina.

Podkreśla, że ze szpitalem przy ul. Lubartowskiej w Lublinie współpracuje także jako dyrektor Domu Samotnej Matki, a większość dzieci podopiecznych Domu przychodzi na świat właśnie w tym szpitalu. – Nie jestem tam osobą nieznaną.

Skoro dowiedziałem się o przebywającej tam „Agacie” i jej problemach, postanowiłem pomóc. Nie mógłbym przejść obojętnie. Zastanawiam się, dlaczego czyni mi się zarzut z wizyty i rozmowy? Czy jest przestępstwem proponowanie młodocianej mamie urodzenia dziecka? Czy obrona życia ludzkiego w jego fazie prenatalnej jest wykroczeniem przeciw prawu? – pyta.

– Chciałbym powtórzyć, że tego dnia spotkałem się po raz drugi z „Agatą” i jej mamą. Wtedy też dowiedziałem się, że „Agata” godzi się na aborcję, ale zastrzega, że gdyby była w stanie przekonać mamę, to chciałaby urodzić dziecko – mówi.

Ks. Podstawka podkreśla także, że nie publikował danych „Agaty” w Internecie i nie wie, w jaki sposób się tam znalazły. – „Agata” sama podała mi numer telefonu do siebie. Telefonu do jej mamy nie miałem i nie mam. Nigdy ani ona, ani jej mama nie powiedziały mi, że nie życzą sobie kontaktu z mojej strony – zaznacza.

Zauważa też, że kontakt z „Agatą” miał przez cały czas i odwiedzał ją, o czym wiedziała jej matka. – Za każdym razem ktoś uczestniczył w tych rozmowach. Agata nigdy nie wyłączyła telefonu. Kilkakrotnie sama prosiła o rozmowę bądź ją inicjowała. Przez cały czas traktowałem naszą korespondencję jako prywatną. To dopiero dziennikarze „Gazety Wyborczej” upublicznili jej treść, posuwając się nawet do zamieszczenia jej w wersji fotograficznej. Uważam, że przekroczono tu granice przyzwoitości – podkreśla.

Ks. Podstawka ujawnia też, że czuł się uprawniony do pomocy, gdyż mama Agaty mówiła mu, że jest katoliczką. – Aborcja nigdy nie była i nie będzie dobrem dla kobiety, ani dla jakiegokolwiek człowieka, zwłaszcza nienarodzonego. Oferowałem pomoc. Skoro trudno byłoby żyć rodzinie pod jednym dachem z malutkim dzieckiem, uznałem, że pobyt Agaty w moim ośrodku, przynajmniej na pewien czas, będzie lepszym rozwiązaniem – mówi kapłan.

W rozmowie z dziennikarką prof. Płatek skomentowała decyzję sądu o umieszczeniu dziewczynki w pogotowiu opiekuńczym. Stwierdziła, że sąd wiedział, że nie ma do czynienia z rodziną patologiczną i że „dziecko nie jest przez matkę do niczego zmuszane, ale wspierane”.

Ks. Podstawka ma odmienne zdanie w tej kwestii. – Na jakiejś podstawie sąd wydał taką decyzję. Na ile była słuszna, należy pytać sądu. Akurat opinie, które krążyły publicznie o rodzinie Agaty każą twierdzić, że sytuacja w tej rodzinie była trudna. Sporo wiem z rozmów z Agatą, ale nie będę o tym mówił, bo naruszyłbym jej zaufanie – mówi.

Dziennikarka „Polityki”, opisując historię dziewczynki stwierdziła, że ksiądz „w dniu planowanego zabiegu przyjechał z grupą ludzi do szpitala” w Warszawie.

– Z informacji, które do mnie dotarły wynikało, że „Agata” znajduje się w jednym z warszawskich szpitali. Ponieważ tak czy inaczej wybierałem się tego dnia w podróż służbową, zdecydowałem się ją odwiedzić po upewnieniu się, gdzie się znajduje – wyjaśnia kapłan. – Wcześniej rozmawiałem o niej z dyrektorem. Na miejscu spotkałem się ze znajomą lekarką, Hanną Wujkowską z Federacji Ruchów Obrony Życia, którą poprosiłem o pomoc w rozmowie. Dwie osoby, to chyba nie „grupa ludzi”, o jakich pisały potem media. Ze mną w każdym razie nie było żadnego tłumu – mówi ks. Podstawka.

Zaprzecza stwierdzeniu, że uczestniczył w przesłuchaniu w warszawskim komisariacie. – Tu jest zwykłe kłamstwo. Na komisariacie, o którym mowa, jest monitoring, więc można sprawdzić. O pobycie „Agaty” i jej mamy na komisariacie dowiedziałem się przez telefon w drodze powrotnej do Warszawy. Na posterunku pojawiłem się dopiero wtedy, gdy w poczekalni nie było już Agaty i jej mamy – wyjaśnia. – Zastanawia mnie też skąd się wzięła informacja, że uczestniczyłem w przesłuchaniu. Gdyby tak było, z pewnością w dokumentacji komisariatu znajdują się notatki z moim podpisem. Bzdura, nie byłem przesłuchiwany – podkreśla.

Prof. Płatek, komentując rzekomą obecność księdza podczas przesłuchania stwierdziła, że „ksiądz uczestniczący w przesłuchaniu ofiar w sprawie, w której jest on potencjalnym podejrzanym, to jest po prostu niemożliwe!” – Chciałbym też zapytać panią prof. Płatek o co jestem „potencjalnie” podejrzany? O deklarowanie pomocy, o brak obojętności? – odpowiada ks. Podstawka.Odrzuca także zarzut, że jego zachowanie było nieetyczne.

– Na temat udziału tzw. „feministek” w całej tej sprawie nie będę się wypowiadał. Mają sumienie, niech się same wypowiedzą. Rozumiem, że zdaniem prof. Płatek agitacja proaborcyjna jest pomocą, natomiast działania na rzecz dobra dwójki dzieci, w tym jednego nienarodzonego należy określić jako „nękanie” – mówi ks. Podstawka. – Komuś się pomieszały pojęcia. Kto łamał zasady etyczne w całej tej sprawie, pozostawiam indywidualnym ocenom. Łamaniem prawa pewnie zajmie się sąd. Chciałbym tylko zwrócić uwagę, że ani ja, ani żadne organizacje typu „ pro-life” nie nagłośniliśmy sprawy w mediach. Od samego początku działałem z maksimum dyskrecji – mówi.

– Tu i ówdzie byłem na równi stawiany z tzw. „moherowymi beretami” i „bandami Rydzyka”. Proszę jednak zauważyć, że zarówno Radio Maryja, ani Nasz Dziennik, ani Radio eR, którego jestem wicedyrektorem nie informowały o sprawie i nie odnosiły się do niej, dopóki nie uczyniły tego „Gazeta Wyborcza” i „Newsweek”.

To nie środowiska katolickie urządziły manifestację pod sejmem. To nie ja chodziłem za dziewczynką i matką z mikrofonem i notatnikiem. Nie ja fotografowałem jej prywatną korespondencję i nie ja umieściłem ją w Internecie – mówi ks. Podstawka. Podkreśla, że na żadnym etapie nie złamał prawa ani nie zachował się nieetycznie. – Zrobiłem to, co uważałem za słuszne i to nawet niekoniecznie dlatego, że jestem księdzem. Uczyniłem tak, jak powinien uczynić każdy człowiek w obliczu nieszczęścia drugiego człowieka. Gdybym nie zareagował wtedy, na początku, pewnie nie zaznałbym spokoju do końca dni – zaznacza.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.