Drukuj Powrót do artykułu

Lisicki o swoim zwolnieniu z „URze”

30 listopada 2012 | 09:52 | lk / br Ⓒ Ⓟ

Zwalniając mnie, pan Hajdarowicz otworzył przed „w Sieci” szerokie perspektywy. Tak naprawdę, nie tylko go osłabił, co wzmocnił – mówi w rozmowie z KAI Paweł Lisicki.

Zwolniony przedwczoraj z funkcji redaktora naczelnego tygodnika „Uważam Rze” uważa, że kierowany przez niego tytuł był „najsilniejszym tygodnikiem opozycyjnym wobec władzy”, ale teraz, pod nowym kierownictwem, wróży mu „krótką” przyszłość.

KAI: Dlaczego Grzegorz Hajdarowicz zwolnił pana z funkcji redaktora naczelnego „Uważam Rze”?

– Trudno powiedzieć. Jedyny powód, który mi się nasuwa jest taki, że „Uważam Rze” było największym, najsilniejszym tygodnikiem opozycyjnym wobec władzy. Nie widzę żadnego innego realnego motywu, dla którego wydawca mógłby podjąć tak dziwną decyzję biznesową, jeśli nie wchodziłyby w to względy polityczne.

KAI: Według Hajdarowicza „URze” był głęboko zaangażowany w krytykę obecnego rządu?

– Zakładam, że tak mogło być, bo powody przedstawione mi przez wydawcę uważam za niepoważne.

KAI: Z biznesowego punktu widzenia Grzegorz Hajdarowicz powinien być chyba zadowolony, że „Uważam Rze” odnosi sukcesy właśnie jako tytuł o tak wyrazistym profilu, mieszcząc się w czołówce tygodników opinii pod względem sprzedaży? Czy w takiej sytuacji powinno mu zależeć na zmianie status quo?

– Myślę, że dużo się zmieniło od momentu opublikowania przez „Rzeczpospolitą” tekstu o trotylu [„Trotyl na wraku tupolewa” Cezarego Gmyza, który po zdementowaniu przez prokuraturę tez artykułu został zwolniony – KAI]. Współpraca między wydawcą a redakcją „Uważam Rze” układała się w miarę dobrze. Potem sytuacja pana Hajdarowicza radykalnie się zmieniła. Nie wiem, jak to określić, ale być może znalazł się on w sytuacji znacznie większych nacisków niż wcześniej i dlatego współpraca stała się niemożliwa.

KAI: Te wzajemne stosunki nie były napięte już wcześniej, od momentu, gdy redaktorem naczelnym „Rz” w pana miejsce został Tomasz Wróblewski?

– Nie, nie były napięte. To znaczy nie twierdzę, że były ciepłe, życzliwe i sympatyczne, ale były poprawne i rzeczowe. Nic złego się nie działo.

KAI: Po opublikowaniu tekstu o trotylu Grzegorz Hajdarowicz domagał się, by Cezary Gmyz nie pisał do „Uważam Rze”?

– Domagał się tego, to był zresztą jeden z istotniejszych punktów sporu, żeby Cezary Gmyz nie miał prawa do pisania do „URze”. Nie chodziło nawet o to, czy pisał, ale aby zadeklarować, że on tam pisywał nie będzie. Ja tego zadeklarować nie chciałem.

KAI: Do pańskiego zwolnienia przyczyniło się też powstanie dwutygodnika „W sieci” Michała i Jacka Karnowskich [niedawno z funkcji wicenaczelnego „URze” zwolniony został Michał Karnowski – KAI]?

– Grzegorz Hajdarowicz podawał to jako jeden z powodów. Moim zdaniem jest on o tyle nieprawdziwy, że zwalniając mnie, pan Hajdarowicz otworzył przed „w Sieci” szerokie perspektywy. Tak naprawdę, nie tyle go osłabił, co wzmocnił.

KAI: Większość publicystów, którzy w geście solidarności z panem odeszli z „Uważam Rze” przejdzie teraz do „w Sieci”?

– Nie wiem, co zrobią inni. Gest solidarności dotyczył odejścia z „URze”, a nie przyjścia do „w Sieci”, ale jest rzeczą naturalną, że w momencie, gdy tygodnika „Uważam Rze” zabraknie, dwutygodnik „w Sieci” będzie w trochę łatwiejszej sytuacji niż gdyby „URze” był.

KAI: Jaką przyszłość wróży pan tytułowi, który zostawia?

– Krótką.

KAI: Jan Piński, nowy redaktor naczelny „URze”, nie utrzyma popularności tygodnika?

– Wydaje mi się to bardzo mało prawdopodobne ze względu na to, że odszedłem nie tylko ja, ale też najbardziej kluczowe nazwiska tygodnika. W związku z tym nie wydaje mi się możliwe utrzymanie tego zaufania czytelników, które było udziałem poprzedniej wersji tygodnika.

KAI: Jakie pan ma plany na najbliższą przyszłość?

– Na razie nie będę się wypowiadał na ten temat.

Rozmawiał Łukasz Kasper

 

Oświadczenie Zarządu Głównego Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich przeciwko zwolnieniu P. Lisickiego z „URze”


Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.