Drukuj Powrót do artykułu

Liturgia instrumentem duszy

29 marca 2002 | 15:40 | mo //mr Ⓒ Ⓟ

O symbolikę liturgii Wielkiego Tygodnia i błędy w jej sprawowaniu zapytaliśmy o. Tomasza Kwietnia, dominikanina, wykładowcę liturgiki.

Są to fragmenty wywiadu, który w całości ukazał się w świątecznym numerze „Wiadomości KAI”.
*Kościół wspomina w tym tygodniu największe wydarzenia chrześcijaństwa. Czy dostatecznie korzystamy z tego skarbca, jakim jest liturgia Wielkiego Tygodnia? Czy nasz sposób przeżywania nie jest zbyt indywidualistyczny?*
– Wszystko to w dużej mierze zależy od sposobu w jaki liturgia ta jest sprawowana. Są takie miejsca, gdzie kościół jest pełny bardziej niż w niedzielę, a są miejsca, gdzie rzeczywiście jest mało.
Dlaczego? Z jednej strony zaciążyła na tym sama historia. Od VII wieku Wigilia Paschalna przestała być sprawowana późnym wieczorem. W VII wieku sprawuje się ją po południu, chociaż z Eucharystią czeka się do zapadnięcia zmroku. Pius V, ze względu na obowiązujące w tamtym czasie dość rygorystyczne przepisy postne przeniósł wszystkie celebracje na godziny poranne. Wiek później, czyli w XVII wieku Urban VIII zniósł Wigilię Paschalną jako święto obowiązkowe. Do roku 1955, kiedy to Pius XII nakazał sprawowanie Liturgii Triduum Paschalnego i Wigilii Paschalnej w godzinach wieczornych i kiedy zmienił przepisy postne minęło kilkaset lat przerwy. Pomimo tego obciążenia historią mam wrażenie, że coraz więcej ludzi uczestniczy w liturgii Triduum Paschalnego, a nie są to przecież dni wolne od pracy.

*Wydaje mi się, że często zdarzają się pewne odstępstwa ze strony celebransa. Co zaliczyłby ojciec do grzechów głównych sprawowania tej liturgii?*
– Zacznijmy od Wielkiego Czwartku. Przepisy mówią, że przed liturgią tabernakulum powinno być puste. Znam tylko parę kościołów, gdzie to się robi.
W Wielki Piątek – wbrew przepisom – wystawia się gdzieniegdzie kilka krzyży do adoracji. Krzyż do adoracji w tej liturgii powinien być tylko jeden, jeden i ten sam, wspólny, nawet jeśli ta adoracja ma dłużej trwać.
Jeśli chodzi o Wigilię Paschalną to oczywiście grzechem głównym jest pora jej sprawowania. W Polsce jeszcze zbyt często zdarza się, że Paschał nadal rozświetla „ciemności popołudnia”. Jak wtedy gdy jeden z komentatorów w jednym z kościołów swój komentarz rozpoczął od słów: „a teraz wyobraźmy sobie, że w kościele jest ciemno”.
Innym z grzechów głównych tej liturgii jest też przerost komentarzy. Komentarz ma sens tylko wtedy, kiedy się zupełnie coś nowego wprowadza do liturgii. Jestem przekonany, że to komentować powinien tylko celebrans, bo tylko on ma szansę zrobić to w sposób dyskretny i pożyteczny dla wiernych.

*Jak oceni Ojciec moment, kiedy dzielimy liturgię Wigilii Paschalnej? Wieczorem „zatrzymujemy” i kończymy ją rano*
– To jest ukłon w stronę starego obyczaju. Msza św. z procesją rezurekcyjną w poranek wielkanocny, była sprawowana od czasów, kiedy liturgia paschalna co do treści była co prawda Wigilią Paschalną, ale co do czasu jej odprawiania – liturgią Wielkiej Soboty. Ale kiedy Wigilię Paschalną sprawujemy wieczorem, to procesja rezurekcyjna powinna kończyć tę liturgię.
Dzielenie liturgii ma jeszcze miejsce tam, gdzie stary obyczaj jest na tyle mocno ugruntowany, że trudno by było go zmienić. Tam, gdzie ludzie nie przeżyją świąt, jak nie będą mieli rezurekcji rano.
Jestem przekonany, że ten zwyczaj sam zniknie gdy bardziej dowartościujemy Wigilię Paschalną. Kiedy będzie rozpoznawana jako właściwa i najbardziej istotna celebracja zmartwychwstania; kiedy stanie się ona centralną celebracją, na którą nie będziemy się bali poświęcić paru godzin.
Prawo liturgiczne dopuszcza możliwość by Wigilię Paschalną rozpocząć przed świtem, tak, by eucharystia była odprawiana jeszcze w ciemności, a procesja rezurekcyjna rozpoczęła się o brzasku. Myślę, że jednym z głównych grzechów tej liturgii jest pośpiech. Często można usłyszeć, że nie może ona trwać za długo, podczas gdy może trwać pięć godzin i więcej. Na Wschodzie trwa siedem godzin i jak się ksiądz spieszył, to mówiono: skrócił, bo trwało tylko sześć godzin.

*O co chodzi w naszym udziale w liturgii? Na czym polega to rozróżnienie, że w liturgii trzeba uczestniczyć, a nie ją przeżywać?*
W takiej przestrzeni jaką jest liturgia najważniejsza jest obecność a nie przeżywanie. Jest ona wynikiem pewnej decyzji. Jestem na liturgii, uczestniczę w niej przez różne gesty, które trzeba wykonywać, staram się słuchać modlitw, odpowiadam księdzu na wezwania i śpiewam wtedy, kiedy trzeba śpiewać.
Mam wrażenie, że liturgia stanowi jedną z nielicznych przestrzeni w życiu modlitewnym chrześcijanina, która pozwala mu doświadczyć oderwania od siebie, zapomnienia o sobie. Jest takie ładne powiedzenie w tradycji cysterskiej, że Bóg kocha noc. A to dlatego, że w nocy mnisi śpią i wreszcie się sobą nie zajmują. Pan Bóg może wtedy działać bez przeszkód. Mam wrażenie, że liturgia daje podobną przestrzeń jak noc w klasztorze: mniej się sobą zajmujemy, mniej jesteśmy na sobie skoncentrowani, więcej Pan Bóg może dla nas zrobić, mimo że tego nie kontrolujemy.

*Czy to w jaki sposób pielęgnujemy życie rodzinne, może mieć wpływ na to jak uczestniczymy w liturgii?*
– W naszej katolickiej obrzędowości bardzo często zapominamy o liturgii domowej. Była ona podstawą rodziny żydowskiej, ale także dość mocno była ona osadzona w chrześcijaństwie tradycyjnie wiejskim. Każde większe święto miało swój odpowiednik w obrzędowości domowej.
W dzisiejszej kulturze szczególnie miejskiej, kiedy kultura stołu rodzinnego zanika, a my jesteśmy bardziej niż kiedykolwiek zatomizowani, warto przypomnieć o tym świętowaniu w domu. Rzeczywistość domowego świętowania pomaga świętować w kościele.

*W jaki sposób uczestniczyć mają w liturgii świeccy, a jak kapłan; czy te dwie rzeczywistości mogą się w jakiś sposób warunkować?*
– Ważny jest sam początek. Dobrze jest przyjść wcześniej. Po wejściu do świątyni warto uklęknąć przed Najświętszym Sakramentem i pomodlić się o dobry udział w nabożeństwie. Potem zająć odpowiednie miejsce, niekoniecznie za filarem.
W dalszej części przyjmować tę postawę ciała, którą przewiduje rytuał, starać się włożyć w nią trochę serca. Nie stać z rękoma w kieszeni, nie podpierać ściany, wyraźnie czynić wszystkie gesty, klękać na dwa kolana, a nie „na łyżwiarza”, z chusteczką pod jednym kolanem.
To jest poziom zasadniczy, on ma mnie doprowadzić do wewnętrznego doświadczenia liturgii, do pełnego uczestnictwa. W dużej mierze jest ono uzależnione od tego, jak na co dzień żyję, czy się modlę, czy czytam Pismo Święte, czy zapoznaję się z czytaniami przed niedzielną Mszą św.
Wzajemne uwarunkowanie wiernych i kapłana w liturgii jest ogromne. Jeżeli ksiądz naprawdę modli się a nie „odprawia intencję” to ludzie wyczują, bo mają niemal prawie nieomylny zmysł. Wówczas ksiądz pomaga obecnym modlić się samą swoją postawą, zaangażowaniem w to, co robi i np. nie szpera po Mszale w poszukiwaniu prefacji, kiedy ludzie błogosławią go mówiąc: „niech Pan przyjmie ofiarę z rąk twoich…”

*Co kryje się za stwierdzeniem, że „życie powinno być liturgią”?*
– Że całe moje życie ma być oddane Bogu, i że całe moje życie ma być na chwałę Bożą. A to, co ja w liturgii robię nie jest niczym innym jak celebracją moje poddania Chrystusowi, od którego otrzymuję wszystkie łaski. Tak jak św. Łazarz. Z Pisma Świętego wiem o nim, że mnóstwo otrzymał od Jezusa. To przypomina, że w świętości nie jest ważne tylko to, co ja zrobię, ale na ile ja pozwolę Bogu w moim życiu działać. Na ile przyjmuję działanie Boga w moim życiu, na ile się na to działanie zgadzam i na ile trwam w dziękczynieniu – to właśnie znaczy: „życie powinno być liturgią”.
Rozmawiał o. Mirosław Ostrowski OP

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.