Drukuj Powrót do artykułu

Lusaka

19 października 2011 | 12:07 | Wolontariusze Don Bosco Ⓒ Ⓟ

W końcu to stolica! Z prezydentem, uniwersytetem i lotniskiem. Podobna do innych stolic, które znam. Jednak czymś się różni. Jest małe zaskoczenie, może rozczarowanie. Różnice zobaczyłam od razu.

Lusaka jest dużym miastem, rozwijającym się. Widać w niej dużo nowych budynków: magazyny, sklepy, salony, hotele. I są to budynki w stylu europejskim.

Widziałam też kasyno. Fakt, zbudowane na styl japoński. Jednak te nowości znajdują się tuż przed miastem. Same miasto to nasze lata 90. Widać to zwłaszcza po małych sklepach i po ich witrynach. Brakuje tu kolorowych migoczących neonów i telebimów.

Zanim znajdziesz sklep, w którym chcesz coś kupić, minie sporo czasu. Dowiesz się mimochodem co dzieje się w mieście, co kto ma do sprzedania albo jakie usługi proponuje. Zaczepi cię kilku chłopaków. Ktoś krzyknie: „Muzungu!” albo zapyta, czy chcę zamówić taksówkę. A wszyscy, których będziesz mijać będą się na ciebie patrzeć. Norma, do której powoli się przyzwyczajam i staram się nie zwracać uwagi.

W centrum główna ulica przedzielona jest pasem zieleni, a w każdą stronę prowadzą dwa pasy jezdni. Akurat o tę zieleń ktoś trochę dba: trawa, palmy i mniejsze krzewy, czasem kwiaty.

W Polsce to normalne, że są służby odpowiedzialne za dbanie o tereny zielone w miastach. O każdy skwer, trawnik i kwiaty. Tutaj tak nie ma. Jest bałagan. Każdy chodnik to wymarzone miejsce na handel. A są też sklepy totalnie na kółkach. Jedzie sobie taki pan na rowerze i ma na przykład chłodziarkę z lodami. Na kierownicy ma elegancko przyklejone papierki po lodach, jakie można u niego kupić. Albo inny obraz. Idzie chłopak i pcha przed sobą coś w rodzaju wózka czy taczki z bananami. Na każdym kroku możesz kupić co chcesz. Możesz nawet nie wysiadać z auta, bo stojąc na światłach pan sam do ciebie podejdzie. Wystarczy, że otworzysz szybę i kiwniesz ręką. Albo idzie sobie taka pani z koszem na głowie pełnym orzeszków ziemnych. I do niej też możesz skinąć ręką.

Przed wyjazdem Afrykę kojarzyłam między innymi z kobietami, które noszą różne rzeczy na głowach. Do tej pory myślałam, że taki obraz można zobaczyć tylko na wsi, na sawannie. A tu proszę, w stolicy jest to bardzo popularny widok. I nikt się nie dziwi, no oprócz mnie! Kobiety, ale także mężczyźni noszą na głowach praktycznie wszystko. Od kosza z owocami, przez worki z mąką, po pełne wiadro z wodą. Oczywiście bez pokrywki. Idą tak, że nie uronią ani kropelki. Jestem pełna podziwu dla tych osób. A w jaki sposób oni chodzą z tymi towarami, coś pięknego! To jakby balansowanie nad chodnikiem, płynięcie. Dla nich jest to coś naturalnego, a dla mnie coś imponującego.

Ludzie przelewają się w jedną i drugą stronę za jakimś sprawunkiem. A jest ich mnóstwo. Mienią się różnymi kolorami koszul, chitengi, sukienek. Niczym orzeszki oblane kolorowym lukrem. I jeśli chodzi o kolory to właśnie ludzie swoimi ubraniami sprawiają, że miasto się uśmiecha. Budynki, chodniki, mury, cała reszta jest pokryta wszechobecnym piaskiem i pyłem. Ma on kolor rdzawy jak ziemia w Afryce. Wchodzi wszędzie, nawet w najmniejsze zakamarki. Pomaga mu wiatr, który odzywa się każdego dnia. Wieżowców nie ma. Bloków, tak popularnych w Polsce, też nie widać.

Można natomiast zobaczyć dosłownie kilka wysokich, nazwijmy to, biurowców. Dokładnie nie wiem co w nich się mieści. Jednak są to budynki smutne i szare. Wykonane z betonu, który pod wpływem kurzu i lat tylko straszy. Są niepomalowane. Mam wrażenie, że nic się w nich nie mieści, że są puste. Jednak światła w oknach świadczą o tym, że jest w nich życie. Swoim wyglądem nie zachęcają do wejścia.

Cóż, do pełnego obrazu afrykańskiego miasta muszę jeszcze dodać śmieci. Tony śmieci! Są wszędzie i nikomu nie przeszkadzają. Walają się po chodnikach, pod ścianami, w każdych krzakach. A torebki jednorazowe można zobaczyć nawet na drzewach, zaplątane w gałęzie. Każdy rowek przy ulicy czy dziura w chodniku zapełniona jest śmieciami. Ludzie, którzy mają coś do sprzedania najczęściej rozkładają swój kram na śmieciach.

Jadąc do Lusaki widzę trawę ze śmieci. Jest to smutny widok. A jeszcze bardziej przeraża mnie to, że w tych śmieciach płynie życie tysiąca osób, rodzin, dzieci. To straszne. Wygląda to tak jakby tutejsi ludzie postawili sobie za cel zasypanie całego miasta śmieciami. Jakby chcieli zakopać je w nich. Takie drugie Zakopane, tyle tylko, że naprawdę zakopane. Zastanawiam się dlaczego tak jest? I jak na razie nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.

Katarzyna Steszuk
Zambia, Lusaka
12 października 2011

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.