Drukuj Powrót do artykułu

Marzymy, aby opłynąć świat pod patronatem Jana Pawła Wielkiego

21 czerwca 2013 | 09:32 | Rozmawiał Krzysztof Tomasik (KAI) / pm Ⓒ Ⓟ

Marzymy, aby opłynąć świat już pod patronatem św. Jana Pawła Wielkiego – wyznał w rozmowie z KAI ks. prałat Andrzej Jaskuła.

Dyrektor Chrześcijańskiej Szkoły Pod Żaglami, która w tym roku obchodzi 15. rocznicę istnienia, mówi m. in. o sukcesach i porażkach szkoły, jak skutecznie udaje się przekonać młodych ludzi, aby nie wypadali za burtę „nawy Kościoła”, jak dzięki kontemplacji Boga i Jego stworzenia młodzież pogłębia swoją religijność i kształtuje charakter. Oto pełny tekst wywiadu z kapłanem diecezji pelplińskiej, kapitanem jachtowym ks. prałatem Andrzejem Jaskułą:

KAI: Chrześcijańska Szkoła Pod Żaglami ma już 15 lat. W ciągu tego czasu już chyba kilka razy opłynęliście ziemię?

Ks. Andrzej Jaskuła: Można by tak powiedzieć, choć w „realu” jeszcze nam się to nie udało. Gdybyśmy jednak zliczyli mile morskie wszystkich naszych wypraw i rejsów stażowych, to opłynęliśmy ziemię co najmniej trzy razy. Dzięki Szkole także mój wynik jest imponujący – ponad 55 tys. mil morskich. Naszym „wejściem smoka” do historii żeglarstwa edukacyjnego, jak określa to często młodzież, był rejs dookoła Ameryki Południowej, przez Horn oczywiście. Liczył on 26 tys. Mm i odbył się na żaglowcu „Fryderyk Chopin” w roku szkolnym 1998/1999. Jak dotąd jest to największa wyprawa oceaniczna z młodzieżą szkolną po 1989 r. Wróciliśmy z niej prosto do Pelplina, aby stawić się na baczność przed Janem Pawłem II, gdy pielgrzymował po Polsce. Na górze, która nosi teraz nazwę błogosławionego Papieża Polaka, uczestniczyliśmy 6 czerwca 1999 r. we Mszy św. pod Jego przewodnictwem, ubrani w galowe mundurki. Wtedy Ojciec Święty powiedział: „Pozdrawiam żeglarzy z Chrześcijańskiej Szkoły pod Żaglami, którzy w tych dniach zakończyli rejs szkolny dookoła Ameryki Południowej”. Mieliśmy miejsca w sektorze ”0”; wszystkie kamery skierowano na nas, gdy wstaliśmy.

KAI: Czym jeszcze możecie się pochwalić?

– Kolejnym sukcesem był rejs w okresie Wielkiego Jubileuszu Roku 2000. Z okazji rocznicy narodzin Zbawiciela postanowiliśmy popłynąć śladami korzeni Kościoła i Europy. Polecieliśmy samolotem do Ziemi Świętej, tam odbyliśmy pielgrzymkę po ziemskiej ojczyźnie Zbawiciela. Po Mszy św. na górze Mojżesza wyczarterowanym żaglowcem popłynęliśmy z zatoki Akaba przez Morze Czerwone do Hurgady, gdzie pokłoniliśmy się faraonom. Potem przez Kanał Sueski dostaliśmy się na Morze Śródziemne. Był to jeden z najbardziej ambitnych rejsów żeglarskich w wolnej Polsce.

Rejs nazwaliśmy: „Śladami korzeni kultury europejskiej i dziedzictwa chrześcijańskiego”. Miał on dwa etapy: wiosenny i jesienny. Byliśmy między innymi w Efezie, Koryncie, Stambule, na wyspie Rodos, Krecie, Malcie i w Syrakuzach na Sycylii. Rejs zakończyliśmy w Reggio di Calabria, skąd udaliśmy się autobusem prosto do Watykanu. Następnego dnia, tj. 27 listopada 2000 r. Ojciec Święty oczekiwał nas w swojej prywatnej kaplicy. Dostąpiłem zaszczytu, gdyż bp Stanisław Dziwisz ustąpił mi miejsca po prawej stronie Jana Pawła II. Byłem wówczas „prawą ręką” Papieża. Po drugiej stronie stał ks. Mieczysław Mokrzycki, obecny arcybiskup lwowski. Ojciec Święty każdemu wręczył różaniec i wysłuchał mojego raportu z rejsu. Gdy wychodziliśmy, biskup Stanisław wybiegł z apartamentów papieskich i wręczył mi kopertę od Jana Pawła II, mówiąc, że Ojciec Święty wie, że pod koniec obozu kończy się kasa. „Wypijcie dobrą kawę za moje zdrowie!” – powiedział. Nie zdradzę, ile dostaliśmy pieniędzy.

KAI: Działalność waszej szkoły to nie tylko wspaniałe rejsy, ale przede wszystkim działalność edukacyjna?

– Nasza szkoła zajmuje się przede wszystkim religijno-sportowym wychowaniem młodego człowieka w myśl zasady: „W zdrowym ciele zdrowy duch”. Dbamy o to, aby szkoła nie była „elitarna”, to znaczy, aby nie byli w niej tylko nieliczni wybrańcy rejsów pełnomorskich. Dlatego w 2001 r. udałem się nad najbliższe Polsce ciepłe morze Adriatyk. Tam odwiedziłem mojego kolegę, duszpasterza pracującego w Chorwacji, który zaproponował mi nieużywaną plebanię na wyspie Iž. Zaadaptowaliśmy ją na zamorską bazę naszego stowarzyszenia. Od 2001 r. do dziś w organizowanych tam obozach religijno-sportowych uczestniczyło 1600 młodzieży, głównie z Polski i Polonii. Były to stacjonarne obozy szkoleniowe na stopień „żeglarza”, a także rejsy stażowe na pokładzie jachtu „Strażnik Poranka”. Jako ciekawostkę powiem, że jest to drewniany dwumasztowy „opal”, który otrzymaliśmy w prezencie od słynnego płk. Ryszarda Kuklińskiego. Jego nazwa nawiązuje do słów Jana Pawła II, który podczas Światowego Dnia Młodzieży w Toronto powiedział do młodych, że są strażnikami nowego wieku i nowego tysiąclecia.

KAI: Rejs jachtem to nie tylko sprzyjające wiatry, ale także czas flauty i burz. Zapytam o porażki, czego się szkole nie udało zrealizować?

– Wymieniłem trzy nasze dzieła. A to, czego na razie nam się nie udało zrealizować, to m.in. planowany rejs dookoła świata. Niestety nie znajdujemy obecnie zrozumienia dla naszego projektu. W Polsce nadal jednostkami żaglowymi zarządzają chyba ludzie z dawnej epoki. W tym roku odmówiono nam czarteru s/y „Gedania”, którym chcieliśmy płynąć na Światowe Dni Młodzieży do Rio de Janeiro. Wiele razy zwracaliśmy się też do Marynarki Wojennej z propozycją wspólnego projektu na żaglowcu „Iskra”, który stoi na cumach przez większą część roku. Mieliśmy nawet wydrukowane plakaty na powyższy rejs i patronat prezydenta RP. W dalszym ciągu bardzo chcemy popłynąć dookoła świata z przesłaniem „Pielgrzyma nadziei”, naszego wielkiego rodaka. Planujemy odwiedzić wszystkie nadmorskie kraje, w których był bł. Jan Paweł II. Może znajdzie się partner i dobry czas dla realizacji tej największej wyprawy szkolnej w historii polskiego żeglarstwa.

KAI: Nie przesłoni to chyba obchodów 15. rocznicy istnienia szkoły?

– Na razie cieszymy się z tego wszystkiego, co udało nam się osiągnąć przez te 15 lat. Uczcimy to niedługo krótkim rejsem na szkunerze STS „Generał Zaruski”, który miasto Gdańsk odbudowało i jest jego właścicielem. Przypomnijmy, że w Polsce międzywojennej jednostki tego typu, zamówione w Szwecji przez ówczesną Ligę Morską i Kolonialną, miały służyć wychowaniu młodzieży. Wojna przerwała realizację projektu. Zbudowano jedynie „Zaruskiego”.

KAI: Jak udaje się wam łączyć wychowanie sportowe z formacją religijno-duchową? Jak udaje się przekonać młodych ludzi, aby nie wypadali za burtę „nawy Kościoła”, jak to Ksiądz ładnie ujmuje, mówiąc o głównych celach, jakie stawia sobie szkoła?

– Zasadniczo nie wymyślamy żadnego „prochu”. Dzień zaczynamy od Mszy św. i rozkazu dziennego komendanta, potem śniadanie i na morze, na tzw. ćwiczebny akwen. Następnie w południe wracamy na lunch i sjestę. Późnym popołudniem znów morze i pływamy aż do wieczora. Dzień kończymy obiado-kolacją, śpiewaniem szant, modlitwą i Apelem Jasnogórskim. Staramy się być też rodzajem świadectwa wobec Chorwatów, którzy w większości, z zainteresowaniem i zachwytem przyglądają się młodzieży z ojczyzny Ivana Pavla II, którego bardzo kochają. Wielu mieszkańców wyspy Iž patrzy na nas z nutą podziwu i zazdrości, że ich młodzież, mimo dostępu do morza i związanego z nim bogactwa, nie podejmuje takich inicjatyw jak my.

KAI: Morze szczególnie sprzyja kontemplacji Boga i Jego stworzenia. Czy młodzież temu się poddaje, pogłębia się ich religijność, kształtują charaktery?

– Od lat obserwuję wpływ żeglarstwa morskiego na młodych. A konkretne badania na ten temat prowadziłem podczas rejsu oceanicznego w latach 1998-99. Skupiam się na tym, jak podczas rejsu zmienia się u młodzieży postrzeganie Pana Boga i wizja hierarchii wartości. Obserwowałem młodych ludzi na morzu, przy silnym wietrze i trudach żeglowania, a bez dobrych wychowawców, do niczego dobrego to nie prowadzi. Badania doprowadziły mnie do pewnych fundamentalnych wniosków, które zastosowaliśmy w modelu wychowawczym naszej szkoły. Otóż staramy się uczyć młodych ludzi, że sprawność i tężyzna fizyczna, dbanie o ciało jest w sumie czymś dobrym, ale jego kult nie prowadzi do niczego dobrego. Z moich badań wynika, że obcowanie z żywiołem morza, rytm wacht i rozmowy wśród bezkresu mórz i oceanów porządkują serca i umysły młodych. Starzy kapitanowie mówią, że morze uczy pokory. Człowiek czuje się naprawdę mały na oceanie, nie widzi lądu. Nie może też powiedzieć nagle: wysiadam, bo już mi się nie chce dalej płynąć. Musi zmagać się ze swymi słabościami, w tym z chorobą morską. Gdy człowiek znajduje się w takiej sytuacji, zaczyna inaczej myśleć o tym, gdzie jest jego miejsce na Ziemi i we Wszechświecie. Gdy otacza cię bezkres wód i błękit nieba, bliższa sercu staje się refleksja na temat Stwórcy i tego, jakie ma plany względem ciebie.

Przez te wszystkie lata wydaliśmy ponad 1000 patentów żeglarskich. Są one dowodem naszego wielkiego wkładu nie tylko w edukację żeglarską. Na wyspie Iž mamy do dyspozycji kościółek z X w., który jest świadectwem początków chrześcijaństwa wśród tamtejszych Słowian. Niezwykle nastrojowe są wieczorne modlitwy przy świecach. Pływamy do Manopello we Włoszech, Dubrownika i innych historycznych miejscowości. Młodzi ludzie mają więc okazję poznać historię i chrześcijańskie korzenie tej części Europy.

KAI: Jak sobie radzicie finansowo?

– Coraz gorzej! Coraz trudniej jest pozyskać sponsorów. Niestety od sprawujących obecnie władzę, od Ministerstwa Sportu nie dostaliśmy ani grosza na naszą działalność. Dochodzi do tego zubożenie społeczeństwa. Od początku naszej działalności na wyspie rokrocznie organizowaliśmy pięć obozów, a teraz, od trzech lat, udaje nam się zebrać młodzież tylko na trzy turnusy. Z naszych doświadczeń wynika, że rodzice, którym zależy na ambitnym i pogłębionym wychowaniu dzieci, nie należą do szczególnie zamożnych. W tym miejscu warto podkreślić, że w naszym stowarzyszeniu nie ma ani jednego etatu, a wszyscy pracują jako wolontariusze. Może popełniamy jakieś błędy w logistyce i promocji obozów.

KAI: Jak będziecie obchodzić rocznicę?

– Wieczorem 23 czerwca spotykamy się w Gdańsku na pokładzie „Generała Zaruskiego”. Następnego dnia o godz. 8 rano w gdańskiej Bazylice Mariackiej, w Kaplicy Ludzi Morza ks. inf. St. Grunta który będzie reprezentował naszego opiekuna – biskupa pelplińskiego, odprawi Mszę św. Na godzinę 10. planujemy oddanie cum i z Motławy ruszamy w kierunku Helu. 25 czerwca planujemy dotrzeć do Łeby. O godz. 12 w kościele św. Jakuba Apostoła zgromadzą się dzieci i młodzież z miejscowych szkół i cała nasza załoga. Mszę św. odprawi bp Wiesław Śmigiel z Pelplina, gdzie przecież mieści się nasza statutowa siedziba.

KAI: Zapytam na koniec o marzenia i cele na przyszłość…

– Oczywiście marzymy o rejsie dookoła świata. Niestety nie udało się nam popłynąć, by uczcić beatyfikację Jana Pawła II. Gdy Jego duchowy spadkobierca, papież Franciszek, dokona Jego kanonizacji, będziemy mieli nowy impuls. Marzymy, aby opłynąć świat już pod patronatem świętego Jana Pawła Wielkiego. Jeśli Świętemu będzie podobał się nasz pomysł, załatwi w niebie zielone światło dla naszego rejsu.

KAI: A osobiście, czego Ksiądz by sobie życzył?

– Życzyłbym sobie następcy. Przydałby się stowarzyszeniu młodszy ksiądz żeglarz, który powoli przejąłby moje obowiązki. Pozwoli mi to na większe zaangażowanie się w pracę duszpasterską na lądzie, chociaż – jak mówił śp. bp Jan Bernard Szlaga: „Ksiądz to jest pastor et nauta (pasterz i żeglarz) i tak to już zostanie”. Gdyby stowarzyszenie dorobiło się własnego, niedużego żaglowca, może i tak by rzeczywiście było. Zapraszamy młodych pod skrzydła naszych żagli. Szczęść Boże i Ahoj!

Rozmawiał Krzysztof Tomasik (KAI)

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.