Matka męczennika – książka o Mariannie Popiełuszko
17 października 2012 | 00:00 | aw Ⓒ Ⓟ
"Matka świętego" – to poruszająca książka, poświęcona matce ks. Jerzego Popiełuszki, Mariannie, autorstwa znanej dziennikarki Mileny Kindziuk. W przeddzień 38. rocznicy bestialskiego mordu, dokonanego przez komunistyczną bezpiekę na duszpasterzu ludzi pracy, jej przejmujące świadectwo ukazało się nakładem Instytutu Wydawniczego Znak. Książka zawiera też niepublikowane materiały z procesu beatyfikacyjnego ks. Jerzego oraz niepublikowane dotychczas fotografie z rodzinnego archiwum.
Los Marianny Popiełuszko nie różni się od losu milionów polskich kobiet – całe życie ciężko pracowała na roli, wyszła za mąż, urodziła dzieci, modliła się na różańcu, rytm jej życia określały pory roku i wykonywane w polu prace.
Urodziła się na wsi na Białostocczyźnie, wyszła za mąż w wieku 22 lat, w czasie wojny, urodziła pięcioro dzieci, z których dwoje umarło – córeczka, która nie miała dwóch lat i syn Jerzy. I właśnie z powodu syna – księdza, duszpasterza, który stał się symbolem oporu w ponurych czasach PRL, po ogłoszeniu stanu wojennego, męczennika systemu totalitarnego, stała się osobą znaną, ikoną porażonej cierpieniem matki, która jednak przebacza oprawcom.
Autorka odtwarza kolejne etapy zwyczajnego życia Marianny, atmosferę rodzinnego Grodziska, w której "wiarę wbija się mocno w serce", a do kościoła, choć oddalonego o kilka kilometrów, nie chodzi tylko chory. Właśnie przez pryzmat wiary, odczytuje Marianna Popiełuszko swoje życie. Modliła się o to, żeby być matką kapłana, a gdy syn poszedł do seminarium i otrzymał święcenia, wspierała go z daleka modlitwą i sporadycznymi wizytami (gdyż dziecka nie rodzi się dla siebie, jak tłumaczy swej rozmówczyni).
Dopiero po latach zrozumiała też, jak bardzo syn ją chronił, gdy nie przyznawał się, że był w wojsku poniżany, nieraz torturowany za to, że nie zdjął z palca różańca czy za modlitwy, których nie wyrzekł się nawet w obliczu gróźb i szykan. "Okazałem się bardzo twardy, nie można mnie złamać groźbą ani torturami. Może to i dobrze, że akurat ja, bo może ktoś inny by się załamał, a jeszcze innych wkopał" – pisał o tym okresie jej syn.
Nie znała szczegółów, przeczuwała jedynie narastające niebezpieczeństwo i grozę. Aprobowała działalność syna, choć przeczuwała, że za swoją postawę może zapłacić najwyższą cenę. Ale dla niej było oczywiste i wyznaje to w prosty sposób – bo "oddanie życia za wiarę jest wpisane w powołanie kapłańskie". Tak się stało z jej synem i opis wydarzeń – gdy 20 października dowiedziała się z dziennika telewizyjnego o jego porwaniu, a dziesięć dni później o jego śmierci – są najbardziej przejmującymi stronicami tej opowieści.
Jak wyznaje Marianna Popiełuszko, przez ten tragiczny czas przeszła szczęśliwie tylko dzięki identyfikacji z Maryją, Która też straciła Syna, bo "serce moje by tego nie wytrzymało". Nie wytrzymało by identyfikacji skatowanego ciała ks. Jerzego w prosektorium, tego, że jest "bólem do samego nieba". Tak jak syn, Marianna okazała się jednak bardzo twarda. Zaś głębia jej wiary, ujęta w kilku zdaniach, robi na odbiorcy wstrząsające wrażenie.
Paradoksalnie, właśnie w tej otchłani, Marianna Popiełuszko odnajduje niebo, choć "każda kosteczka mnie wtedy bolała od cierpienia". Z pogodą i spokojem przyjmuje swój los, jest szczęśliwa, widząc, jak bardzo jej syn pomagał ludziom nie tylko za życia, ale też po śmierci, gdy spotyka się na grobie ks. Jerzego z Janem Pawłem II oraz prezydentami, premierami, arystokratami. A także w dniu beatyfikacji Syna na Placu Piłsudskiego w Warszawie.
We wszystkich sytuacjach jest sobą, pełną pogody i humoru, zwykłą Marianną Popiełuszko z białostockiej wioski, przemieniona przez mocną wiarę w kobietę, która idzie do nieba ze swoim krzyżem, bo, jak wyjaśnia autorce – inaczej nie sposób się tam dostać.
Milena Kindziuk, "Matka świętego. Poruszające świadectwo Marianny Popiełuszko", Wydawnictwo Znak, Kraków 2012.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.


