Drukuj Powrót do artykułu

Matka Teresa jest symbolem jednoczącym Albańczyków

05 sierpnia 2010 | 15:00 | xjl/ms Ⓒ Ⓟ

Z Matki Teresy jest dumny każdy Albańczyk, niezależnie od wyznania – mówi w rozmowie z KAI abp Rrok Mirdita, metropolita Tirany-Durrës. 26 sierpnia przypada setna rocznica urodzin założycielki Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Miłości.

Rozmowa z abp. Rrokiem Mirditą, metropolitą Tirany-Durrës, przewodniczącym Konferencji Episkopatu Albanii.

KAI: W jaki sposób społeczeństwo albańskie przygotowuje się do obchodów setnej rocznicy urodzin Matki Teresy?

– Główne uroczystości związane z setną rocznicą urodzin Matki Teresy są przewidziane na 26 sierpnia. Centralna Msza św. zostanie odprawiona w kościele w Vau-Dejes w diecezji Sape na północy kraju, ponieważ w tej miejscowości jest jedyny w kraju kościół pod wezwaniem bł. Matki Teresy. Na pewno będzie obecny cały episkopat albański i spodziewamy się wielu wiernych.

KAI: Czy są też przewidziane państwowe obchody tej wielkiej rocznicy?

– Tego samego dnia, kiedy Kościół zaplanował Mszę św. w Vau-Dejes, rząd chce na Placu Matki Teresy w Tiranie otworzyć Memoriał poświęcony Wielkiej Albance. Ma to być rodzaj alei wyłożonej kamieniami ofiarowanymi przez głowy państw w hołdzie Błogosławionej, która swoje życie poświęciła najbiedniejszym. Szkoda, że zabrakło koordynacji. Episkopat nie będzie mógł uczestniczyć w tej inicjatywie. Nie wiemy też, kto będzie reprezentował rząd na Mszy św. w Vau-Dejes.

KAI: Matka Teresa urodziła się w Skopje. Czy jest przewidziana współpraca z Macedonią w obchodach rocznicy urodzin Matki Teresy?

– Z Macedonią nie współpracujemy. Wiemy, oczywiście, że gdy Matka Teresa otrzymała pokojową nagrodę Nobla było podkreślane jej miejsce urodzenia – Skopje, stolica Macedonii. Ale Matka Teresa zawsze czuła się Albanką i wiem, że do ostatnich swoich dni, prywatnie modliła się po albańsku.

Zakończenie obchodów rocznicy przewidujemy w Kosowie. 6 września w Prisztinie, stolicy Kosowa, jest przewidziane poświęcenie kościoła pw. bł. Matki Teresy. Świątynia nie jest jeszcze ukończona, ale już będzie mogła służyć celom kultu.

KAI: Dlaczego w Kosowie?

– Rodzice Matki Teresy pochodzili z Prizren, drugiego pod względem wielkości miasta Kosowa, na południowo-zachodnim krańcu kraju, niedaleko granicy albańskiej. Po ślubie przeprowadzili się do Skopje w poszukiwaniu pracy, a potem do Tirany. Musimy pamiętać, że Matka Teresa urodziła się w 1910 r., zaś Albania uzyskała niepodległość w 1912 r. W roku jej urodzin cały ten region znajdował się pod dominacją turecką i nie było obecnych granic, natomiast we wszystkich miejscach związanych z rodziną Matki Teresy mieszkali Albańczycy.

KAI: Kilka miesięcy temu dość dużo, przynajmniej w Polsce, mówiło się o prośbie rządu albańskiego skierowanej do władz Indii o przekazanie prochów Matki Teresy do jej ojczyzny…

– Tak, pamiętam o tym. Jednak ta inicjatywa rządu nie była konsultowana z Kościołem w Albanii. Nie potępiamy idei sprowadzenia prochów Matki Teresy, ale wiemy, że taka prośba jest nierealna do spełnienia. Byłem z episkopatem albańskim na pogrzebie Matki Teresy i wiem, kim ona jest dla Indii. Poza tym trudno sobie wyobrazić Matkę Teresę bez Kalkuty i Kalkutę bez Matki Teresy. Tam wypełnił się sens jej posługi.

Mamy nadzieję, że z czasem sprowadzimy relikwie Matki Teresy. Tak na przykład było z bł. Damianem de Vesteurem, który zmarł posługując trędowatym na wyspie Molokai na Hawajach. Tam został pochowany, a do Belgii później sprowadzono jego relikwie. Jest to jednak jeszcze kwestią czasu.

KAI: Kim jest Matka Teresa dla Albańczyków?

– Najkrócej mówiąc – symbolem jednoczącym Albańczyków. Musimy pamiętać, że chrześcijaństwo nie jest religią dominującą w Albanii. Większość stanowią muzułmanie. Oczywiście, zawsze pozostaje zagadnieniem, na ile są to muzułmanie praktykujący, ale statystyki wyraźnie wskazują dominację islamu w kraju. Niemniej tak się składa, że dwiema najważniejszymi postaciami historycznymi z Albanii są katolicy. Pierwszą jest Skanderbeg, drugą Matka Teresa.

Skanderbeg to możnowładca, który żył w XV w. Można go porównać do polskiego króla Jana III Sobieskiego, ponieważ tak jak on walczył z Turkami. Jest on symbolem jednoczącym naród albański.

Z Matki Teresy też każdy Albańczyk jest dumny niezależnie od wyznania. Zachwyca jej pokorna służba ubogiemu człowiekowi.

KAI: Jaka jest rola Kościoła katolickiego w Albanii?

– Właśnie takie postaci jak Skanderbeg czy Matka Teresa podnoszą rangę Kościoła katolickiego w Albanii. Mimo, że katolicy stanowią kilkanaście procent społeczeństwa, to Kościół ma bardzo wysoką pozycję, głównie dzięki swojemu zaangażowaniu społecznemu i wkład w rozwój kultury. Jest ceniony za to, co robi na polu edukacji i zdrowia. A może tego dokonać przede wszystkim dzięki zaangażowaniu misjonarzy, którzy przyjeżdżają z zewnątrz. Służą oni wszystkim. W szkołach prowadzonych przez Kościół mamy niekiedy ponad 80 proc. dzieci muzułmańskich. Szpitale też są otwarte dla wszystkich. Szczególnie w tych dwóch dziedzinach, z którymi państwo sobie nie radzi, bardzo dużo robi Kościół katolicki.

Nie można zapomnieć o wielkim dziele Kościoła, jakim jest Caritas. Ona jest zawsze obecna, gdy ludzie potrzebują pomocy. Tak było w czasie konfliktu kosowskiego, kiedy do Albanii przybyło sto tysięcy uchodźców. Dla tak małego kraju jak Albania to poważne wyzwanie. Niedawno Albania przeżyła katastrofę autobusu, który spadł do przepaści. Zginęło kilkanaście osób. Caritas była pierwszą organizacją, która pospieszyła z pomocą rodzinom ofiar. Społeczeństwo to docenia.

KAI: Czy jednak Kościół ma szansę szybko się usamodzielnić i oprzeć się na rodzimym duchowieństwie?

– To będzie trudne. Jest już co prawda nowe seminarium, w dużej mierze sfinansowane przez niemiecki episkopat, ale brakuje powołań. Najpoważniejszą przeszkodą dla powołań jest emigracja. Mnóstwo młodych ludzi i całe rodziny emigrują, głównie do Włoch i do Grecji.

Oddziałują tutaj również uwarunkowania z przeszłości. Pamiętajmy, że Albania ponad 500 lat znajdowała się pod dominacją turecką i stopniowo zmuszano jej mieszkańców do przechodzenia na islam. Konwertyci otrzymywali dobre ziemie, mieli prawo noszenia broni, byli zwalniani z podatków. Każda rodzina chrześcijańska musiała oddać jednego syna do wojska tureckiego. Chrześcijanie byli więc coraz bardziej wypierani w góry, by chronić się przed prześladowaniami. Dlatego teraz w północnej, górzystej części Albanii, mamy najwięcej katolików, ale jest to też najbiedniejsza część społeczeństwa, a to z kolei zachęca do emigracji.

KAI: A co Kościół albański może ofiarować Kościołowi powszechnemu?

– Przede wszystkim lekcję wierności w prześladowaniach. Musimy wiedzieć, że Albania była pierwszym i jedynym państwem, którego przywódca Enwer Hodża ogłosił jako w pełni ateistyczne. Wszystkie wyznania: islam, katolicyzm, prawosławie i bektaszyzm [muzułmańskie bractwo mistyczne – KAI] były prześladowane, ale w 1967 r., kiedy ogłaszał powstanie państwa ateistycznego, stwierdził, że właśnie katolicyzm z czterech dominujących wyznań w Albanii jest najbardziej niebezpieczny. Musimy mu złamać kark – mówił do swoich towarzyszy. Katolicyzm był według niego niebezpieczny, ponieważ miał jasną, mocną i hierarchiczną strukturę, duchowieństwo było dobrze wykształcone, często na zagranicznych uczelniach, i miał oparcie w Watykanie. Tylko 33 katolickich księży przeżyło czas komunizmu. Nie było nawet szans na tworzenie podziemnych struktur Kościoła. Mimo to Kościół przetrwał wierny katolickiej doktrynie i Ojcu Świętemu.

KAI: Jak teraz się układają relacje z państwem?

– Bardzo dobrze. Jak wcześniej wspomniałem, Kościół cieszy się dużym szacunkiem. Bardzo trudną kwestią jest restytucja zabranych prze państwo dóbr materialnych. Każde wyznanie ma z tym problem. Za czasów komunizmu w Albanii w ogóle nie było własności prywatnej. Powrót do stanu sprzed komuny jest niemożliwy. Państwo jednak wychodzi nam naprzeciw w przekazywaniu gruntów. W Tiranie mamy ogromny teren, na którym stoi katedra i zabudowania kurialne. Około 5 hektarów otrzymali salezjanie w Tiranie, gdzie postawili wspaniały kompleks szkolny. Trzeba to docenić, szczególnie, gdy muzułmanie, chociaż są religią dominującą, nie otrzymali terenu w stolicy, aby odbudować główny meczet.

Rząd w ramach rekompensaty był też gotowy wypłacać pensje duchowieństwu, ale episkopat nie wyraził na to zgody. Boimy się, że może to być źle odebrane przez wiernych. Prowadzimy natomiast negocjacje, aby państwo płaciło nauczycielom w szkołach katolickich czy pracownikom kurialnym. Ale jest to na razie na etapie negocjacji.

Rozmawiał ks. Jerzy Limanówka SAC (KAI Tirana)

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.